Toksyczny związek na własne życzenie

Problemy z partnerami.

Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Stonoga » 9 maja 2014, o 19:11

Byłam w pierwszym związku 2 lata z facetem (F) niedostępnym emocjonalnie. Oboje unikaliśmy bliskości- wymuszone spotkania raz na miesiąc (w pierwszym roku raz na 2-3 miesiące), mieszkaliśmy daleko od siebie, kontakt głównie smsowy/skypowy, ukrywaliśmy związek przed rodziną. Pojechaliśmy na pierwsze wakacje, podczas których bardzo mało rozmawialiśmy. Zrozumiałam, że ten człowiek jest mi mentalnie obcy, nie kocham go, a związek w takiej formie nie ma sensu. Planowałam rozstanie, postanowiłam poczekać 2 tygodnie, gdyż nie chciałam psuć mu nastroju przed zawodami w których brał udział.W tym samym czasie miałam dużo koleżanek i kolegów, chodziłam na kursy tańca, kursy językowe, warsztaty, imprezy, rozwijałam się bez F. Poznałam wcześniej obecnego narzeczonego (M), traktowałam go jak kolegę, nie powiedziałam, że jestem w związku. Byliśmy na salsie, innym razem poszliśmy do kina, okłamałam że jadę na wakacje z koleżankami (mój błąd). Byliśmy na mszy w kościele, po niej dotarło do mnie że M szuka dziewczyny i chciałam go wyswatać z przyjaciółką, powiedziałam mu, nie spodobał mu się ten pomysł. Wyjeżdżając na wakacje dostałam od M wiadomość, że " czeka na mnie po powrocie i wie że nic głupiego nie zrobię" ;/. Po powrocie, nie mogłam się doczekać spotkania z M, pocałowaliśmy się pierwszy raz. Nie umiałam kłamać, powiedziałam M prawdę że byłam na wakacjach z facetem, tego samego wieczoru zerwałam z F i do tej pory nigdy się nie widzieliśmy. M powiedział mi, że jestem pierwszą kobietą w której się zakochał, na którą czekał całe życie i czuje się zdradzony, oszukany. Mówił, że dla mnie przez kilka miesięcy się odchudzał. Przyniósł mi 10 książek i powiedział że muszę przeczytać, to były książki o małżeństwie i relacjach. Przeczytałam. Byłam zafascynowana M. wrażliwy, mądry, odpowiedzialny. Poczułam motyle w brzuchu. Idylla trwała miesiąc. Czułam wstyd po tym co zrobiłam. Mówił mi, że bardzo cierpi, zagrałam na jego uczuciach, czuje się skrzywdzony. Próbowałam mu pomóc, bo czułam się odpowiedzialna. Proponowałam rozstanie, spodziewałam się, że to przyniesie mu ulgę. M twierdził, że co trudne to wartościowe. Długie rozmowy, czasami nawet do 4 w nocy, Pytania dlaczego mi to zrobiłaś?". Wątek tych feralnych wakacji przewijał się średnio co 2 dni przez cały rok. M powiedział, że aby w pełni zaufać chce hasła do mojego maila, fb, banku. Nie chciałam dać, w końcu ustąpiłam. M. zarzucał, że ja za mało się staram w związku. Raz poprosił żebym dzwoniła do niego codziennie o 7:00 i mówiła, że go kocham, gdy trzeciego dnia zaspałam to on zadzwonił do mnie z pretensjami że nawet tak prostej rzeczy nie umiem zrobić. Innnym razem wymyślił, że w cierpieniu pomoże mu chodzenie do kościoła o 6:00 przed zajęciami, ja musiałam wstać o 4:30 żeby dotrzeć na czas. Gdy spóźniłam się 10 min patrzył jak na wroga, cały dzień wysyłał smsy z pretensjami. Gdy powiedziałam, że nie chce chodzić codziennie do kościoła, usłyszałam że go skrzywdziłam i trzeba było wtedy myśleć o konsekwencjach. Obwiniałam się za wszystko, powoli rezygnowałam z wyjść ze znajomymi, M negatywnie się o nich wypowiadał, czułam przygnębienie i wstyd, nie chciłam oczerniać M, nie chciałam też kłamać, izolowałam się od ludzi. M krytykował mój sposób ubierania się, wyrzuciłam ubrania, które mu nie odpowiadały. Koledzy pisali do mnie na fb, wykasowałam wszystkich osobników płci męskiej, by uniknąć kłótni. Usunęłam niedpowiednie wg M zdjęcia. Gotowałam, sprzątałam w jego mieszkaniu. Bywało że dostawałam smsy od M co 5 min. Pytał co robię, gdzie? Awantura była zawsze gdy nie odpisywałam, nie odbierałam telefonu. Mówił ,że mam mu udowodnić że jest najważniejszy, bo przez to,że wcześniej spotykałam się z F czuje się drugi, mniej ważny. Często rezygnowałam z zajęć dodatkowych, żeby pobyć z nim, cieszyłam się gdy było dobrze. Obsypywał mnie ogromnymi bukietami kwiatów i drogimi prezentami, by za chwilę obwiniać za to jak wielki ból mu zadałam. Zawsze gdy dochodziło między nami do różnicy zdań, musiałam ustępować, M przekonywał mnie godzinami używając logicznych argumentów, przez co wielokrotnie robiłam rzeczy wbrew sobie m.in. przeprowadziłam się do innego miasta, zamieszkaliśmy razem. Po roku były niespodziewane zaręczyny, cieszyłam się, że w końcu wszystko się ułoży. Po zaręczynach miałam ważny egzamin, poprosiłam więc by dopiero po nim zacząć myśleć o ślubie. Oczekiwałam wsparcia np. że zrobi zakupy, lub coś do jedzenia (do tej pory robiłam to tylko ja), jednak nie otrzymałam tego. Przeciwnie M namawiał do oglądania filmów, oglądał je przy mnie bez słuchawek, a tydzień przed samym egzaminem rozprawiał codzinnie jak źle został potraktowany przez moich rodziców i mnie na rodzinnym obiedzie (źle dałam prezent, bo M miał dać, nie usiedliśmy razem przy stole, bo poszłam pomagać do kuchni). Po egzaminie pytał się nawet do 20 razy dziennie kiedy ślub... Pojawiło się moje racjonalne myślenie, dotarło do mnie, że cały czas jestem pod napięciem, co jakiś czas wybucha kłótnia o błahostki, a gdy mu mówię że mnie źle traktuje M tłumaczy mi że nie jestem taką niewinną grzeczną dziewczynką. Gdy popsuł się pierścionek, obraził się na mnie i nie odzywał się. Zawsze gdy postąpiłam nie po jego myśli była kłótnia, np. miałam jedno zaproszenie na rozdanie dyplomów, zaprosiłam rodziców którzy płacili za studia, M był dla mnie szorstki, niemiły wg niego to on powinien zostać zaproszony, dzień przed nie dał mi spać całą noc kłótnia o to, że rodzice są ważniejsi od niego. Od ponad roku miałam objawy nerwicowe- bóle w klatce piersiowej, lęki. Płacz co 3 dni. Bóle brzucha, głowy, często chorowałam, nie mogłam spać, spałam 15 godzin/dziennie i miałam koszmary. Wtedy M mówił że jestem leniwa.Jesteśmy razem rok i 5 miesięcy. Korzystam z pomocy psychologa. Uświadomiłam sobie, że związek to nie cierpienie i poświęcanie się dla osoby która nonstop krytykuje, manipuluje.Powiedziałam dość. Napisałam list pożegnalny. Obiecał, że się zmieni... tylko ja podchodzę ostrożnie, wyprowadziłam się, zaczęłam chodzić na fitness, mniej kłuje w klatce, zaczynam odbudowywać poczucie własnej wartości.
Postanowiłam skończyć ze słowem ból i nigdy więcej nie dam wzbudzić w sobie poczucia winy z powodu wydarzeń z przeszłości, która jest częścią mnie, teraz nie boję się o niej mówić. (to tylko niewielka część)
Niech ta opowieść będzie przestrogą dla innych.
Stonoga
 
Posty: 5
Dołączył(a): 9 maja 2014, o 15:21

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez caterpillar » 9 maja 2014, o 21:19

stonoga witaj!
No to zes sobie zafundowala ostra jazde bez trzymanki :?
mam nadzieje ,ze etap juz zamkniety i NIGDY nie wrocisz juz do tego pana nawet jak bedzie obiecywal Ci zlote gory

tu znajdziesz podobne historie
http://mojedwieglowy.blogspot.co.uk/

zycze Ci powodzenia i budowania dalszej przyszlosci w oparciu o zdrowe relacje.
:kwiatek:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Jigsaw » 12 maja 2014, o 17:56

Trzymaj się!
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Stonoga » 25 maja 2014, o 23:30

Dzieki za wsparcie ;) wstyd przyznac, ale ja nadal tkwie w tym zwiazku po uszy. On zrobil sie dobry. Mimo to ja sie nadal stresuje , wszystkie zle wydarzenia powracaja w myslach. Musze zakonczyc, a nadal trwam, jestem zla na wlasna bezradnosc ...
Stonoga
 
Posty: 5
Dołączył(a): 9 maja 2014, o 15:21

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Stonoga » 25 maja 2014, o 23:42

Mam dosyc... musi sie udac uciec....
Stonoga
 
Posty: 5
Dołączył(a): 9 maja 2014, o 15:21

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Stonoga » 25 maja 2014, o 23:52

Dzieki, poczytam ;)
Stonoga
 
Posty: 5
Dołączył(a): 9 maja 2014, o 15:21

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez pszyklejony » 25 maja 2014, o 23:54

Przed sobą nie uciekniesz, tu trzeba zmienić siebie. Po takich akcjach, jak opisałaś, ktoś bez problemów by wziął nogi za pas.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Jigsaw » 26 maja 2014, o 09:47

Stonoga napisał(a):Mam dosyc... musi sie udac uciec....

Samo się nic nie uda jeśli nie będziesz nad sobą pracowac.. oczywiście lepiej uciec niż tkwic ale najlepiej Otworzyc oczy i po prostu odejść..
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Honest » 26 maja 2014, o 23:21

Stonoga napisał(a):Dzieki za wsparcie ;) Musze zakonczyc, a nadal trwam, jestem zla na wlasna bezradnosc ...


Witaj Stonogo,

to nie bezradnośc, a własna decyzja.

Ty wiesz najlepiej co jest dla Ciebie dobre/ Ale nie zawsze jest to tożsame z tym, czego potrzebujesz...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez majka2533 » 29 maja 2014, o 22:46

Witaj,
oj ja miałam podobnego partnera. To był okropny czas w moim życiu. Sama się zastanawiam jak sobie na to pozwoliłam. Ale powiem Ci jedno, że bardzo dużo mnie to mimo wszystko nauczyło.


Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki :)
majka2533
 
Posty: 42
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 22:08

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Abssinth » 26 cze 2014, o 11:51

Stonoga, poczytaj sobie o takim czyms jak faza miodowego miesiaca.

Piszesz 'on zrobil sie dobry' - tak, na chwile. Bo zobaczyl, ze ofiara mu ucieka.


Czytaj blog, ktory polecila Ci Caterpillar - zobaczysz tam schematy, w jakich sie poruszasz, i byc moze droge do wyjscia z tej chorej sytuacji.

Pokochaj siebie.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez Stonoga » 30 sie 2014, o 02:07

Już 3 miesiące od rozstania, a moja dusza nadal w rozsypce. Z jednej strony czuję się jak wyzwolona z niewoli. Mogę się śmiać i wygłupiać- cudowne uczucie bez osobistego hejtera ;). Z drugiej strony przychodzą momenty "pustki" gdy obwiniam się, zadręczam się oglądając jego zdjęcia na facebooku, wiem, że nie powinnam, ale uległam dziś pokusie i żałuję ;(. Robi teraz fajne rzeczy: skok ze spadochronu, windsurfing, których ze mną nie robił. Paradoksalnie ja sama ostatnio zdecydowałam się na temu podobne ;). Skręca mnie z zazdrości gdy widzę jego promieniejącą anielską twarz, pamiętam zbyt dobrze ten sam wyraz twarzy który zauroczył mnie na początku, te błyszczące oczy w których się zakochałam. Zaczynam poddawać w wątpliwość wszystkie negatywne wydarzenia z nim związane. To niemożliwe by mężczyzna o anielskim spojrzeniu mógł dopuścić się takich okropności. Myślę wtedy, że to JA musiałam być katalizatorem... Z pomocą przychodzi mi wtedy post z tego forum z maja, staram się trzymać faktów, które przemawiają przeciwko niemu. Czuję złość na samą siebie, że dałam się nabrać temu aktorowi. Nienawidzę go i nie mogę przestać o nim myśleć. Czy to normalne?
Stonoga
 
Posty: 5
Dołączył(a): 9 maja 2014, o 15:21

Re: Toksyczny związek na własne życzenie

Postprzez impresja77 » 30 sie 2014, o 16:40

Aaaaa....męczy Cie zazdrość.Ale dlaczego niby nie miałby się śmiać. Rozstaliscie się i życie płynie dalej.
W rzece już jest nowa woda.
Przecież sobie facet żyje i raz się śmieje raz smuci.
Jest w nowej rzeczywistości ,więc chcialabys żeby był smutny ? Z jakiego powodu ?
Zamknął jakiś etap ,przeszedł nad nim do porządku dziennego i żyje tym co na biezaco jego dotyczy.
Ma zawisnąć w czasie i płakać i czekać nie wiem na co ?
To Ty żyjesz dziwnie przeszłością. Żyj tu i teraz i nie oczekuj nie wiadomo na co? Bo sama nie umialabys określić z jakiego powodu Ci źle.

Aaaaaa i doczytalam .On jest stukniety zdrowo ,chce Ci się o kimś takim myśleć ? Chyba ,ze Ci brakuje wstawania o 4.30 do kościoła :) Ale bez niego możesz tez chodzić :)))))
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 167 gości