Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Problemy z partnerami.

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez Honest » 3 lut 2014, o 21:58

patus83 napisał(a):A ja uważam, że zachowania o kt. piszę nie są manipulacją.
nawet, jeśli nazwać to grą.
Manipulacja z definicji ma negatywny wydźwięk i stanowi wywieranie wpływu na ludzi po to, aby osiągnąć zamierzone dla siebie, niekorzystne dla manipulowanych, korzyści.


A kto zyskuje na byciu gonionym? Komu świat u stóp kładzie goniący?

Uciekającemu króliczkowi :D

Moim zdaniem każda gra czy manipulacja to krzywda dla osoby.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez Honest » 3 lut 2014, o 22:01

patus83 napisał(a):Natomiast nie dziwi mnie tak rózny odbiór. W końcu każdy z Was odbiera mnie z perspektywy własnych doświadczeń. Im bardziej negatywne doświadczenia, tym bardziej negatywny odbiór.



Tak. Właśnie dlatego tak piszę, bo miałam baaaaaardzo negatywne doświadczenia, stąd mój baaaaaardzo negatywny odbiór :shock:

Powiem jedno - dzieci nie wchodzą w związki. Dorośnij dziewczyno, bo to nie przypadek, że każdy tutaj widzi twój problem inaczej niż ty. I to nie przekaz internetowy.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez Jigsaw » 3 lut 2014, o 23:33

nie wiem czy trzeba az tak ostro,
z drugiej strony, mialem to juz wczesniej napisac, mam takie wrazenie ze niektore te rady na temat zachowania w zwiazku trącą mi Cosmopolitanem
Avatar użytkownika
Jigsaw
 
Posty: 1553
Dołączył(a): 8 lis 2013, o 19:04

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez patus83 » 4 lut 2014, o 00:45

Honest. Oczywiście, że to nie przypadek, że piszecie to co piszecie. Znajdujemy się w specyficznym miejscu - forum internetowym, w którym zbierają się ludzie z problemami natur psychiczno-psychologicznej. Gdybym swój topic wrzuciła w innym miejscu zapewniam Ciebie, że odpowiedzi byłyby zróżnicowane. Tak, jak zróżnicowani jesteśmy my.
Temat, który poruszyłam, nie jest dla mnie wyłącznie tematem znanym z życia. Interesuję się tematyką dysfunkcji w rodzinie, dzieci z rodzin dysfunkcyjnych i mimo Twoich negacji uważam, że źle nie rozumuję.
I nadal uważam, że wnioski, do jakich doszłam, nie są głupie.
Oczywiście masz prawo mieć swoje zdanie, tak jak ja. I oba mogą się diametralnie różnić. Co ma miejsce.
Ale nikt nie daje Ci prawa do nieomylności.
Odnoszę wrażenie, że zaczyna Cię ponosić moja postawa, moje odpowiedzi. Może ja. Jest to dla mnie dość dziwne bo masz do czynienia z przekazem pisanym, który zawsze obarczony jest ryzykiem złej interpretacji.
Udana komunikacja to tylko ta bezpośrednia.
Więc umówmy się tak: ponieważ podzieliłam się z Wami wszystkimi przemyśleniami i otrzymałam Wasze porady, na pewno zastanowię się nad tym, co sugerowaliście a czego jeszcze nie analizowałam.
A będzie jak zawsze to, co ma być.
Dziękuję za Wasz udział.
patus83
 
Posty: 49
Dołączył(a): 17 sie 2013, o 15:15

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez Honest » 4 lut 2014, o 01:01

Patuś, nieomylna, żyj w swoim świecie.

Ja tobie życzę dobrze. I nie będę już pisać w Twoim wątku, bo zdecydowanie się nie rozumiemy :buziaki:
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez patus83 » 13 lut 2014, o 10:27

Witajcie.
Wracam do swojego wątku, ale z nieco innej perspektywy.
Wczoraj on w końcu się otworzył i zaczął pierwszy raz nazywać rzeczy po imieniu.
Moja interpretacja: on nie wie, czy "to jest to", ma wątpliwości.
Jego słowa: on czuje czasami, jakby znał mnie od pięciu lat. Jest za mało intensywnie między nami jak na tak krótki okres znajomości. Za mało emocjonująco.

Może faktycznie być tak, że przyciągam do siebie pewien typ facetów. Ktoś z Was już to zauważył...
Trochę już poczytałam...Ponoć może tu chodzić o moje nie zaspokojone potrzeby emocjonalne z dzieciństwa i stąd bardzo szybkie zakochanie/ zaangażowanie w każdą znajomość (dla jasności - prawie każdą). Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie umiem być sama (może coś w tym jest chociaż mi cały czas się wydawało, że umiem tylko nie miałam okazji bo zawsze poznawałam kogoś, z kim pojawiało się coś więcej).
Nigdy nie powiedziałabym o sobie, że to jest mój problem. Oczywiście przyznaję - pochodzę z rodziny dysfunkcjonalnej (emocjonalny brak ojca - mój tata był dość chłodną i zdystansowaną osobą i nidgy nie miałam z nim prawdziwej, ojcowskiej więzi). Niemniej na poziomie samoświadomości nigdy nie widziałam u siebie takiego braku.
Ale może to się dzieje gdzieś na poziomie podświadomym...
Zastanawiam się, czy mogę sobie sama jakoś pomóc?
Bo kurcze nie jestem kobietą, która kocha za bardzo. Mam za sobą jedną toksyczną relację i wyciągnęłam z niej wnioski...
Nie wiem, co zrobić ze sobą.
Bo z nami już zrobić się nic nie da..
patus83
 
Posty: 49
Dołączył(a): 17 sie 2013, o 15:15

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez impresja77 » 14 lut 2014, o 08:39

patus83 napisał(a):Witajcie.
Wracam do swojego wątku, ale z nieco innej perspektywy.
Wczoraj on w końcu się otworzył i zaczął pierwszy raz nazywać rzeczy po imieniu.
Moja interpretacja: on nie wie, czy "to jest to", ma wątpliwości.
Jego słowa: on czuje czasami, jakby znał mnie od pięciu lat. Jest za mało intensywnie między nami jak na tak krótki okres znajomości. Za mało emocjonująco.


No to nie ciśnij na siłę.
puść to ,niech samo sie dzieje,a Ty chcesz jakiś deklaracji,określeń ,nazywania rzeczy po imieniu.
Daj człowiekowi pożyć i poczuć sie w tej sytuacji.
uważam ,że jest słusznie przerażony ,za szybko wszystko się dzieje w dodatku odarte ze wszelkiej tajemnicy.
Być moze on by się rozkręcił,ale potrzebuje czasu bez naciskania.
Nie mozesz życ bez tych wszystkich ustaleń ,nazw,określeń?
ja bym też zwiała od takiej osoby jak Ty. on nie zwiewa bo niema gdzie, bo układ mieszkania Was połączył.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez GordonFreeman » 14 lut 2014, o 10:20

Całkiem ciekawa dyskusja, nie można się oderwać :)
Witam wszystkich, jestem tu nowy.

Patus83, przeczytałem Twój obecny wątek i mam wrażenie, że bardo zależy ci aby wszystko mieć pod kontrolą. Piszesz że spędzacie ze sobą tylko wieczory +1 dzień w tygodniu - to bardzo mało jak na nowy związek.
Wydaje mi się że zbyt dużo czasu poświęcasz na permanentną, przesadną analizę. Opisujesz że czasami grasz kochaną dziewczynę a czasami odwrotnie. Miałem kolegę który kiedyś miał taki związek i zawsze narzekał że czuje się nim zmęczony. Bardzo szybko się rozeszli.

Uważam że w przyszłym związku (bo ten niech będzie nauczką) powinnaś postawić wszystko na jedną kartę - bądź sobą. Nawet jeśli to nie twój styl, to jeśli trafisz na kochanego faceta, to on odwzajemni twoje uczucia, ale nie bój się ich uzewnętrzniać - faceci kochają kochane dziewczyny.
Co do przyciągania facetów, to sama wybierasz sobie je sama (prawda?). Chyba że masz koleżanki, które swatają cie z kimś obcym, wtedy może czas wziąć sprawy w swoje ręce. Po co ta analiza, jesteś analitykiem? Jeśli tak w domu bądź po prostu sobą. Jeśli chcesz mu coś powiedzieć, to powiedz to. Jeśli masz ochotę zagłaskać go na śmierć - zrób to. Niech pozna Twoją JA, nawet jeśli ty nie akceptujesz siebie - bo na to wygląda. Ludzi są dziwni.
Zakładając, że tak się stanie, czyli znajdziesz sobie nowego faceta, pomyśl co tak naprawdę jest dla ciebie ważne i zrób to. To trochę jak skok na "bandżi" - chcesz to zrobić a się boisz. Kiedy zrobisz to raz, nie chcesz przestać.
Bądź sobą. Facet zawsze widzi kiedy kobieta udaje. Nie powie Ci, chyba że jest bardzo szczery i otwarty. Takiego właśnie powinnaś znaleźć - który da ci feedback w ułamek sekundy a nie po po kilu tygodniach jak już mieszkacie razem. Znajdź faceta, który spełnia hierarchię twoich potrzeb - narysuj ją sobie. Ale bądź sobą.
Daj poznać się bez udawania, zaufaj, nie miej tajemnic i przede wszystkim dokładnie wybierz swojego kandydata. Spytaj się znajomych co o nim sądzą, poznaj jego znajomych. Tak, znajomych - to najlepsze źródło informacji. Nie ma chyba nic bardziej wiarygodnego jak opinia kilku napitych kolesi na temat twojego nowego chłopaka. Poza tym, jacy koledzy tai chłopak, bo swój ze swoim trzyma.

Poza tym, jeśli ktoś ci pisze że może w tobie jest problem, potem ktoś następny i następny - bierz to na klatę i zastanów się nad sobą. Może wyrażasz źle swe myśli, a może nie. Trochę pokory.

Na koniec, dodam tylko że jeśli dalej będziesz tak wszystko analizować możesz nigdy nie spotkać prawdziwej miłości. Oddaj się w wir wcześniej dobrze sprawdzonego faceta, bądź prawdziwą kochaną kobietą. Nie graj, bądź zawsze sobą. Jeśli on jest nie miły nie czekaj zapytać go dlaczego. Jeśli nic nie mówi, zrób mu coś miłego, może ma męskiego focha :) Jeśli jest smutny pocałuj go w... ucho. Nie każda zła sytuacja musi wynikać z waszego związku, może po prostu ktoś ma gorszy dzień i właśnie od tego związki aby pomagać sobie na wzajem.
Pozdrawiam
Freeman.
Avatar użytkownika
GordonFreeman
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lut 2014, o 02:14

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez Honest » 14 lut 2014, o 15:30

Dodam tylko, że przez to, że za szybko zamieszkaliście to własnie "ograbiliście się" z oczekiwań na randkę, motylków w brzuchu, które wirowałyby w oczekiwaniu na kolejne spotkanie.

Uważam, że można zamieszkać po dość krótkim czasie i być spełnionym. Ale trzeba naprawdę być pomysłowym i nadal chodzić na randki, robić zaskakujące niespodzianki etc. I nie mówię tutaj o materialnych prezentach. Ale o porwaniu po pracy na obiad na łonie natury wśród łąk czy zbóż.

Ale to też trzeba czuć, to musi być elementem natury. Wówczas mieszkanie razem naprawdę nie jest monotonne 8)

I podstawa to być sobą. Bo granie kogoś i tak rozbije związek, różnica jest taka, że stanie się to później.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Być jak wiecznie uciekający króliczek?

Postprzez biszkoptowa91 » 14 lut 2014, o 15:56

Moja interpretacja: on nie wie, czy "to jest to", ma wątpliwości.
Jego słowa: on czuje czasami, jakby znał mnie od pięciu lat. Jest za mało intensywnie między nami jak na tak krótki okres znajomości. Za mało emocjonująco.

Patus, on Ci tak powiedział, a Ty już zastawiasz się co jest nie tak z Tobą, że tak wygląda ta relacja. już analizujesz, gdzie popełniłaś błąd. gdzie odstajesz od jego oczekiwań. co zrobić, żeby znów się w nie wpasować. myślisz, że tak powinno być?
Oczywiście przyznaję - pochodzę z rodziny dysfunkcjonalnej (emocjonalny brak ojca - mój tata był dość chłodną i zdystansowaną osobą i nidgy nie miałam z nim prawdziwej, ojcowskiej więzi). Niemniej na poziomie samoświadomości nigdy nie widziałam u siebie takiego braku.
Ale może to się dzieje gdzieś na poziomie podświadomym...

często gęsto tak bardzo "perfumujemy" swoje problemy, że zapominamy o ich istnieniu, ba, powiedziałabym, że jesteśmy pewne, że ich nie mamy/ że się ich pozbyłyśmy. te perfumy to atrakcyjność, poczucie humoru, inteligencja, powodzenie- idealny eliksir, żeby zapomnieć o czymś, co nas boli, co nam doskwiera i co motywuje nasze działania.
być może wyniesione z domu, w którym nie było miłości i ciepła, niskie poczucie własnej wartości, potrzeba jego podbudowania i podtrzymania, ale nie przez siebie, tylko przez osoby z zewnątrz, daje Ci się teraz we znaki. daje Ci sygnał, że musisz odgrzebać potwory z przeszłości i się im dokładnie przyjrzeć. dostrzec, że nie są takie straszne i da się z nimi walczyć, da się satysfakcjonująco żyć.
Zastanawiam się, czy mogę sobie sama jakoś pomóc?
Bo kurcze nie jestem kobietą, która kocha za bardzo. Mam za sobą jedną toksyczną relację i wyciągnęłam z niej wnioski...
Nie wiem, co zrobić ze sobą.
Bo z nami już zrobić się nic nie da..

to że masz toksyczny związek za sobą o niczym nie świadczy. odkryłam kiedyś, że można popełniać kilka razy ten sam błąd i jeszcze nie wyciągnąć z niego wniosków. być może powodem jest to, że nie mamy odpowiednich narzędzi, żeby się wykopać z jakiegoś naszego wewnętrznego bagna i kolejne sygnały, świadczące o tym, że nadal w nim jesteśmy, do nas nie docierają albo źle je interpretujemy.
ja na Twoim miejscu spojrzałabym głęboko w siebie. w pojedynkę może być to trudne. dlatego przydatna jest pomoc terapeuty :) myślałaś kiedyś o tym? tu chodzi o to, żebyś to TY lepiej się czuła, sama ze sobą, żeby było Ci w przyszłości łatwiej- żyć, tworzyć kolejne relacje.

a odnośnie facetów- ktoś ODPOWIEDNI to ktoś, kto akceptuje Cię z całym Twoim inwentarzem. ze wszystkim co masz i czego nie masz. przed kim nie musisz NIC udawać. możesz być sobą. który swoim postępowaniem daje Ci komunikat ,,jesteś okej,, . bezwarunkowy komunikat. ,, jesteś okej, bo po prostu jesteś,, , ,,jesteś okej, z tym wszystkim co masz i czego nie masz,, , ,,jesteś okej, bo jesteś tym, kim jesteś, a nie kimś innym,, . po prostu - ,,jesteś okej,, bez żadnych ,,ale,, .
kogoś takiego Ci życzę i wszystkim samotnym duszyczkom tu na forum ;)

pozdrawiam ciepło
trzymaj się ;)
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 329 gości