Poznałam mężczyznę, 36 lat. Spotykamy się ok. 3 tygodnie.
Z jego opowieści wynika, że: wrócił z zagranicy do PL, jest w trakcie rozwodu, ma dziecko. Żona ponoć była toksyczną kobietą, która przez 10 lat zniszczyła mu życie. On sam ponoć pochodzi z toksycznej, patologicznej rodziny…
Opowiedział mi sporo szczegółowych sytuacji ze swojego dorosłego życia jak również okresu dzieciństwa. Generalnie jest bardzo otwarty i wydaje się być szczery…
W naszej znajomości kontakt z jego strony od samego początku był wyjątkowo silny. Zaczęło się od maili i SMSów – maili było kilka, ale regularnie, SMS codziennie. Bardzo szybko wyznał, że się zakochał. Pisał, że jestem wyjątkowa, że będzie o mnie walczyć (ja miałam wątpliwości co do niego).
Mówił już o wspólnym mieszkaniu
Kilka dni temu wyznał mi miłość (ale przez SMS).
O tym, że się zakochał potrafił także mówić bezpośrednio – w 4 oczy.
Zaczęło mnie zastanawiać natężenie kontaktów z jego strony. Od momentu poznania do dnia wyznania miłości SMSy były codziennie, buziaki z rana, buziaki na dobranoc, w ciągu dnia itp. Po wyznaniu miłości wszystko się urwało. Tzn. mamy kontakt co dzień, ale są to tylko telefony z jego strony podczas których opowiada mi jak mu minął dzień w pracy. Nie ma już SMSowych buziaków, nie ma ochów i achów itp…
Wczoraj powstał między nami pierwszy problem, który dotyczył mojego braku zaufania do niego. 2x opowiadałam mu o tym, że mam złe doświadczenie, dość świeże a do tego przecież my się znamy tak krótko. Tłumaczyłam, że przecież powszechne zjawisko to kłamstwa, oszustwa; że ludzie oszukują i okłamują się wszędzie – w rodzinie, współmałżonkowie itd. Że w obecnych czasach ludzie są nieufni wobec obcych i ostrożni na co on stwierdził, że robię z niego oszusta, że tak nie może być, że jest na mnie zły…
Na razie zauważyłam, że ten mężczyzna jest/ może być marzycielem – dużo mówi o różnych rzeczach, które moglibyśmy robić razem, ale na pomysłach i mówieniu się kończy. On nawet nakręcił mnie na wspólny kurs tańca (mówił, że gdybyśmy się zapisali to byłby bardzo szczęśliwy; że to jest jego marzenie), ale temat przepadł w zasadzie jak kamień w wodę (czemu, skoro to jego marzenie?). No chyba że ja go pociągnę to coś może z tego wyjdzie (ja jestem z zamiłowania tancerka-amatorka więc może nie odpuszczę;)
W czym jest problem? Otóż w moich dwóch głowach;)
Analizuję, analizuję i dochodzę do wniosku, że mogę mieć do czynienia z zaborczym manipulantem. Jego zachowanie to chyba podręcznikowe zachowanie psychofaga…
Ale z drugiej strony może jestem psychiczna? Może moja podejrzliwość jest chorobliwa? Jeśli tak, to mogę stracić (chyba) fajnie zapowiadającą się relację z miłym facetem…
Co sądzicie o jego zachowaniu? Na co powinnam uważać?