Nie, od tamtej pory nie chodziłam na żadną terapię. Poszłam w tango
chodziłam na imprezy do tego klubu dla gejów, do którego zaczęłam chodzić z nim..Wiem, że nie brzmi to dobrze ale wtedy czułam się dobrze. Czułam się tak, jakbym chciała wyżyć i wytańczyć się za wszystkie minione stracone chwile… Piłam dużo, poznawałam nowych ludzi, facetów.. Też nieodpowiednich, jak się okazało. Nie chcę tutaj o tym dokładnie pisać, było minęło poza tym po co on ma się dowiedzieć, gdyby przypadkiem przypomniał sobie o tym forum…
Ale dużo też czytałam a i z każdym nowym upadkiem na dupę i kopniakiem czegoś się uczyłam, dowiadywałam o sobie. Wiele rzeczy teraz inaczej widzę, wiem, gdzie robiłam błędy… Co wcale nie oznacza, że nadal ich nie robię ale na pewno w mniejszym stopniu, mam świadomość gdzie je popełniam i potrafię otrzepać się w porę, oderwać, pomyśleć, zrobić dwa kroki w tył. . Zaczynam też widzieć, skąd mogły się wziąć te moje problemy, niskie poczucie wartości, skłonność do takich związków..
Dużo pracy przede mną jeszcze i teraz widzę, że tak, powinnam iść na terapię ale jedno jest pewne – i tak czuję się o niebo lepiej ze sobą teraz niż kiedykolwiek przedtem! Zaczynam się cenić, podobać sobie ( i innym co wydawało mi się kiedyś nie do pomyślenia!), nie boję się ludzi, zawierać nowych znajomości… Nawet jeśli robie głupoty nie dobijam się tak jak kiedyś, potrafię je sobie wybaczyć bo skoro jemu wybaczyłam tyle to czemu nie miałabym wybaczyć czegoś sobie?
No dużo, dużo rzeczy zmieniło się na plus
Ale też dużo mam jeszcze do przepracowania..
Ale to już chyba przemyślenia nie na ten wątek