przez maly » 25 lut 2008, o 14:47
Ja i mój chłopak byliśmy ze sobą 2 lata,pomagał mi,był przy mnie gdy moja rodzina się rozwalała,spotykaliśmy się codziennie,planowaliśmy przyszłość,dzieci,mieszkanie...Aż miesiąc temu wszystko się rozwaliło.Ja z nim zerwałam, nauczyłam się że podczas kłótni albo gdy mi coś nie pasuje to gdy zagrożę że to koniec on wtedy bardziej się stara.Tym razem powiedział jedynie żegnaj.Okazało się że mój partner chce wolności,a ja chyba ominęłam ten etap kiedy chciał być ze mną i odzyskać swoje życie.Powiedział że nie chce być z nikim,ale gdy będzie to mnie o tym poinformuje.Spotykamy się,chce być moim przyjacielem,powiedział mi że myślał ze jestem ta jedyną i nadal "trochę" tak myśli...Ze stara miłość nie rdzewieje i będzie co ma być.Mimo to wspomina że on kiedyś może mieć kogoś i ja również.Nasze rozstanie wynikło w dużej mierze z mojej winy,byłam egoistyczna i bardzo często się obrażałam.Spędzaliśmy każda chwilę razem,on zrezygnował z pasji, ja z przyjaciół.Byliśmy ze sobą bardzo związani,teraz patrząc na to z boku widzę że to były trochę chore stosunki.Przez ten krótki czas (miesiąc) dawał mi nadzieje i ją zabierał.Rozumiem jego potrzebę wolności,ale ja go bardzo kocham i boję się że znajdzie sobie kogoś innego,a ja będę czekać,z drugiej strony boje się postawić sprawę jasno albo nic albo budujemy wszystko od nowa.Jestem w stanie zmienić swoje zachowanie ale sama nie dam rady.Naszym problemem było to że ja mówiłam zbyt dużo i praktycznie tylko o sobie a on w ogóle nie chciał rozmawiać o tym co go boli i dopiero teraz wybuchł.Stwierdził że jego miłość zamieniłam w przyzwyczajenie i bawiłam się jego uczuciami.Oraz że jeżeli się zmienię to porozmawiamy o tym żeby znów być razem.Bardzo zależy mi na nim i jego szczęściu, nie wiem co mam zrobić.Chciałabym być jego partnerką,ale jeżeli jego szczęście oznacza że nie będziemy razem to jestem w stanie odejść.Myślę że on sam do końca nie wie czego chce.Schudł, łapie życie garściami, mało śpi, powiedział że również to przeżywa.Dziwne jest to że gdy np rozmawialiśmy na gg on napisał że idzie po czym zadzwonił i sie tłumaczył że nie chce wyjść na chama ale zapomniał że się umówił,gdy się widzieliśmy prze chwilkę żeby coś sobie oddać,zadzwonił po 3 min i zapytał czemu się nie odzywam i czemu się obraziła.Kłócimy się nadal,z tym ze ja nie rozumiem tych kłótni,bo wynikają z złego zrozumienia , on złości się też gdy podczas spotkań mówię o powrocie,niestety do tej pory praktycznie zawsze o tym mówiłam.Mieliśmy się spotkać w piątek ale on się nie odezwał, było mi bardzo przykro, wiec mu napisałam wiadomość żeby mnie nie traktował jak zabawkę na co on zareagował dosyć impulsywnie mianowicie odpisał ze mnie tak nie traktuje,ze ja go długo tak traktowałam ,ma zajęcia,nie spał od 42 h i ze widzi ze nadal patrze tylko na siebie oraz życzył mi powodzenia na koniec dodał ze się odezwie jak rozklei oczy.Nie wiem co powinnam zrobić,postawić sprawę jasno czy czekać i przyjaźnić się z nim, ale przyjaźniąc nigdy nie zapomnę o tym co nas łączyło.Teraz jest jeszcze ciężej zapomnieć bo w ostatecznym rozrachunku spotkaliśmy się wczoraj.Spotkanie było zupełnie niespodziewane. Zadzwoniłam do niego i wykorzystując jego taktykę zapytałam czemu się obraził, na co on ze wcale nie i ze jest sobie w innym mieście u znajomych, usłyszałam głos dwóch dziewczyn i zrobiło mi się tak nieziemsko przykro ze zdarzyłam tylko powiedzieć: "Słysze ze jesteś zajęty, nie będę przeszkadzać, cześć". Po kilku minutach dostałam wiadomość, która brzmiała że bardzo brzydko się zachowała, moje zdenerwowanie przekroczyło chyba najwyższy do tej pory osiągalny poziom bo rozpłakałam sie jak dziecko i w złości napisałam mu "zastanów się albo zapytaj koleżanek jak to jest gdy najukochańsza osoba na świecie zachowuje się tak jak Ty ostatnio słyszę ciągle studia, warszawa, nie mam czasu owszem nie masz czasu ale tylko dla mnie" odpowiedz nie była zbyt ciekawa gdyż stwierdził ze nie wie o co mi chodzi i żebym nie była zazdrosna. Wiem że często najpierw powiem później pomyśle dlatego tez moja odpowiedz była bardzo ale to bardzo niemiła. Szczęśliwa że nareszcie przekonałam się jakim człowiekiem jest wyszłam na spacer. Niestety po kilkakrotnym przemyśleniu napisałam do niego znów przeprosiłam za to ze się uniosłam i ze poniosły mnie emocje. o dziwo przyjechał. Myślałam że powie mi ze jestem nienormalna, ale on przytulił mnie gdy tylko wsiadłam do samochodu normalnie rozmawiał, pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka rozmawialiśmy o wyjeździe o jego mieszkaniu, które wynajmuje na czas studiów itp. gdy odwoził mnie do domu oznajmił w żartach oczywiście ze "ukręci mi głowę jeżeli jeszcze kiedykolwiek mu napisze coś podobnego" i na koniec pociągnął mnie za kaptur kurtki, pocałował w policzek i uśmiechnął się tak samo jak po tym gdy pierwszy raz mnie pocałował dwa lata wcześniej. Dopiero teraz wiem że mimo iż wmawiałam sobie że go nie kocham to teraz wiem że kocham. Dziwna jest ta cała sytuacja. On wyjeżdża na studia do innego miasta. Czasami myślę że faktycznie się mną bawi, ale znam go i wiem że mnie kochał najmocniej na świecie, jest uparty ale sam powiedział mi że chce mi pomóc i nie ma zamiaru mnie wykorzystywać.Pomóżcie.Nie wiem co zrobić.