przez peacock » 11 sie 2012, o 23:10
Odeszłam. Tak jak zaplanowałam. A później zalały mnie dość niespodziewane reakcje - moje i jego. Poczułam ulgę - nie tego się spodziewałam - a tu proszę - taki bonus, który mnie utwierdził w słuszności tej decyzji i dał mnóstwo siły. Z jego strony była histeria, to żałosne, nie będę się wdawać w szczegóły. Ale nadal realizuje swój plan, jakby mi cytował teksty z 'moje dwie głowy' itp.przechodzi ekspresową przemianę 'w imię miłości' - czasami chce mi się śmiać jakie to już dla mnie przewidywalne. Choć to też śmiech przez łzy, bo wiem, że on wciaż wierzy, że ja zmienię zdanie wzruszona jego poświęceniem. Gdy wystarczająco długo będę powtarzać, ze moja decyzja jest ostateczna wytoczy ciężkie działa.
Na razie jednak cieszę się tym co jest - towarzystwem własnym i syna.
Przy okazji natknęłam się na książkę 'Just like his father?' - aż mnie zmroziło.Chcę wierzyć, że zdążyłam w ostatniej chwili, żeby uratować syna.