Witam. Jestem tu po raz pierwszy. Napiszę w skrócie, bo gdybym miała opisać wszystko od początku do końca, to myślę, że „dzieło” miałoby więcej stron niż moja praca licencjacka
A więc tak: O zdradzie dowiedziałam się 5 tygodni temu. Pamiętam, że wracałam ostatnim pociągiem ze szkoły z nadzieją, że się z nim pogodzę. Byliśmy pokłóceni od kilku dni, nie dogadywaliśmy się. On twierdził, że czepiam się bez powodu, robię aferę z niczego. I ja w to uwierzyłam, dlatego chciałam prosto z pociągu zajechać do jego pracy i go przeprosić, ale niestety w drodze do ... dowiedziałam się o wszystkim. Oczywiście zajechałam. Stanęłam przed nim i zapytałam, czy ma odwagę powiedzieć mi to prosto w oczy. Niestety, spuścił głowę i powiedział, że nikogo nie ma. Obróciłam się na pięcie i wyszłam, a po chwili otrzymałam sms: "zdradziłem Cię".
Na początku oczywiście szok, niedowierzanie, bo przecież jak mógł mi to zrobić po 7 latach?! Później gniew, nienawiść do człowieka, który w głębi serca wciąż jest mi bliski. Zrywałam z nim w ciągu ostatnich 3 miesięcy kilka razy, wracaliśmy, bo twierdził, że jestem jego jedyną miłością, a ja chciałam w to wierzyć. Chciałam wybaczyć, byłam na to gotowa. czasem myślę, ze nadal jestem. Pisałam z nim jakiś czas temu, próbowałam ratować to, co nas łączyło przez te wszystkie lata, ale jemu już nie zależy. Napisał, że chciałby abym na niego czekała, ale pewnie będzie mi bardzo źle kiedy zobaczę go z inną, a sam nie wie jak długo jeszcze będzie w ten sposób postępował. Wiem, że nie zasługuje na kolejną szansę. Wiem też, że powinnam teraz zawalczyć o samą siebie, o to, bym zupełnie nie straciła do siebie szacunku i nie zawaliła wszystkiego, na co pracowałam przez ciężkie 3 lata studiów. Za tydzień egzamin prawa jazdy, za miesiąc obrona, potem operacja, a ja jestem w totalnej rozsypce. i nie potrafię się pozbierać. czasem chciałabym cały żal wykrzyczeć mu prosto w twarz, ale zaraz potem pragnę, by mnie przytulił. może i użalam się nad sobą, ale chyba nie jestem tak silna, jak się wszystkim wokół wydaje.
I ciągle to samo pytanie w głowie: czy kiedykolwiek zapomnę? Przejdę obok bez szybszego bicia serca? Jakoś nie potrafię sobie z tym poradzić, chociaż znajomi twierdzą, że nie wyglądam na taka, która się dupkiem przejmuje. Pozory jednak mylą, bo w środku jest zupełnie inna osoba.