Chora zazdrość

Problemy z partnerami.

Postprzez lili » 8 lip 2009, o 16:40

dosadnie i do rzeczy
podpisuje się rękami i nogami :D
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez April » 8 lip 2009, o 16:46

czasami tak trzeba;p :)
April
 

Postprzez Sanna » 8 lip 2009, o 16:57

Jaga82 napisał(a):Nie wiem czy napisałam to wszystko w odpowiedniej kategorii a mianowiecie-związki, bo od jakiegoś czasu wiele czytam na temat DDA i zastanawiam się czy właśnie to co przeszłam w dzieciństwie nie odbija sie na mnie teraz w dorosłym zyciu. Czy to, że ciągle muszę czuć się najlepsza pod każdym względem dla osoby, którą kocham może mieć swoje podłoże w przeszłości. Nie chcę się tłumaczyć czy usprawiedliwiać. Chcę to wszystko zrozumieć i zmienić, bo nie żyje mi się z tym dobrze.


Jaga, jak najbardziej może być tak jak piszesz.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Jaga82 » 9 lip 2009, o 15:31

Więc co robić jeśli chodzi o to całe DDA? Na terapię, czy to indywidualną czy grupową, nie mogę sobie pozwolić, choć bardzo bym tego chciała (tu, gdzie obecnie przebywam nie ma takich grup). Chciałabym, żeby ktoś pomógł mi to wszystko zrozumieć i poukładać tak jak trzeba.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez leila » 12 lip 2009, o 15:44

Witaj Jaga,

Dopisze tu i troszke cos od siebie...
Wiem dokladnie jak to jest byc taka zazdrosna osoba. Tez bylam taka jak Ty, a moze i w jeszcze wiekszej skrajnosci, sprawdzalam jego maile, telefon, wkurzalam sie w kinie, tez nie moglismy zadnych filmow ogladac razem, gdy jakas kobieta pojawiala sie na ekranie np w stroju kapielowym, to od razu robilam mu awanture ze sie gapi na nia, itd. Mialam totalne jazdy, wystarczylo, ze spotkalismy jakas kolezanka z jego pracy na miescie do ktorej on sie usmiechnal to awantura gotowa na caly dzien. Moglabym tu wymieniac i wymieniac, ale po co skoro dokladnie wiesz, jak to jest.
My tez mieszkalismy zagranica (on jest obcokrajowcem), i chyba to tez powodowalo, ze czulam sie niepewnie i weszylam wszedzie zdrade, podstep, klamstwa. Po przeprowadzce z Irlandii do Anglii, niestety nasze relacje pogorszyly sie jeszcze bardziej, a moja zazdrosc osiagnela kulminacyjny punkt. Kiedy on zaczal wspominac o tym, ze chyba powinnismy sie na jakis czas rozstac bo ma dosyc mojej zazdrosci, zaczelam panikowac, bac sie tego, ze mnie zostawi, dotarlo do mnie, ze moge go stracic.
Zaczelam wiec terapie indywidualna. Stwierdzilam, ze jest to juz niestety najwyzszy czas na uporanie sie z upiorami przeszlosci. Niestety, fakt, ze zaczelam terapie nie uratowal naszego zwiazku, bylo juz za pozno. On nie wytrzymal, i wcale sie nie dziwie. Wyjechal z Anglii, ja zostalam sama. Przechodzilam najgorsza w zyciu depresje, porzucenie, na dodatek dowiedzialam ze od mojej psychiatry, ze oprocz dda jestem borderline. Zaczelam mimo wszystko walczyc o siebie. Rok terapii wzmocnil mnie na tyle, ze zaczelam stawac na nogi z depresji, zaczela sie wielka zmiana we mnie. Terapia jest bardzo trudnym (przynajmniej dla mnie) doswiadczeniem, ale jak sie widzi pierwsze efekty ciezkiej pracy, to znow ma sie sile zeby isc do przodu i walczyc o siebie i swoje zycie.
Po pol roku od czasu jak mnie zostawil, umocniona terapia, postanowilam spelnic swoje marzenie i wyjechac do azji. Od 4 miesiacy mieszkam i pracuje w azji, i tutaj rowniez kontynuuje terapie. To jest dla mnie najwspanialsze doswiadczenie jak widze ze dzieki terapii sie zmieniam. Byla to najlepsza decyzja jaka moglam podjac.
Od czasu rozstania, 10 miesiecy, jestem sama, i poki co, chce przejsc przez terapie zanim wejde w nowy zwiazek. Wierze, ze moja zazdrosc pomalu zanika, ale jeszcze duzo do zrobienia.
Powiem Ci jedno Jaga, nie wiem gdzie mieszkasz, w jakim kraju, ale moze jest szansa zeby znalesc jaka pomoc terapeutyczna? Byloby to dla Ciebie na pewno wielkim wsparciem, ale tez i zaczelabys prace nad soba i swoja zazdroscia. Taka zazdrosc, jak Twoja czy moja, nie zniknie ot tak sobie. Trzeba jej dac kopniaka, ale zeby to zrobic, potrzebna jest pomoc terapeuty.
Sprobuj, poszukaj w necie terapeutow w miejscu gdzie mieszkasz, i zacznij walczyc o siebie i swoje zycie, a przede wszystkim o Twoj zwiazek z mezczyzna, ktory widac, jest wspanialy i ktory Cie kocha.
Nie zrob tego bledu co ja, ze zaczelam dopiero terapie i prace nad soba jak juz bylo za pozno, gdy moja zazdrosc zdolala juz zabic jego milosc do mnie. Badz madrzejsza ode mnie :)
Trzymaj sie i nie daj sie tej zazdrosci, ona potrafi naprawde zniszczyc najwspanialsza milosc.


Pozdrawiam Cie cieplutko :pocieszacz:
leila
leila
 
Posty: 2
Dołączył(a): 11 lip 2009, o 17:05
Lokalizacja: zagranica

Postprzez wuweiki » 12 lip 2009, o 16:32

---------- 16:09 12.07.2009 ----------

Leila - wspaniałe słowa!!! :kwiatek2:
ja też byłam [i jeszcze troszkę bywam ;)] zazdrośnicą... z głupią, bezpodstawną zazdrością... co prawda nie sprawdzałam, nie myszkowałam, nie "robiłam numerów" ale za to potrafiłam sobie nakręcić nieziemskie filmy :lol: ... i zrozumiałam, że tak naprawdę u mnie zazdrość ta ma swoje źródło w bardzo obniżonym poczuciu własnej wartości, które wynika z problemów związanych z byciem DDA/DDD, z bycia poniżaną przez tych, których zwie się rodziną, z bycia porzuconą emocjonalnie jako dziecko i z tkwiącego we mnie w związku z tym głęboko strachu przed porzuceniem... na zasadzie samospełniającej się przepowiedni "i tak mi znowu się nie uda" "i tak mnie mój ukochany porzuci" bo "nie jestem godna miłości" bo "jestem do niczego" bo... wymieniać by wiele.... ale to wszystko są scenariusze, które kręcę sobie w głowie a wynikające z nie załatwionych spraw z przeszłości i nie zabliźnionych ran z dzieciństwa i z wczesnej młodości... z bolesnych doświadczeń... a przecież tego już nie ma... jestem tu, teraz, i tylko sobie kręcę film pt. "przecież nie może być inaczej, będzie znowu tak samo"...
tak było ze mną... gdzieś jeszcze trochę się pojawia.... jednak dzięki temu, że podjęłam konkretne kroki, aby to zrozumieć - zrozumieć ten mechanizm... zaczęłam pracować nad przemianą... zaczęłam słuchać, co do mnie mówią życzliwi mi ludzie, zamiast słuchać w kółko swoich lękowych myśli...dzięki temu, że odważyłam się na wizytę u specjalisty i rozpoczęłam terapię --- zaczyna się to zmieniać :) ...pozwalam sobie na otwartą relację ale bez zapominania o sobie, pozwalam sobie na kochanie i bycie kochaną, ale bez zapominania o sobie... pozwalam sobie na życie bez zapominania o sobie... zaczęłam się o siebie troszczyć, nie zapominając o najbliższych i o świecie :).... nazywam to równoważeniem siebie ...
takie słowa i wyznania jak Twoje, Leila, są dla mnie bardzo cenne.... dodają skrzydeł i motywują jak nie wiem :):):)
pozdrawiam!

---------- 16:32 ----------

Jaga82 napisał(a):Ja to wszystko doskonale wiem Komuś innemu na moim miejscu radziłabym dokładnie to samo Teorię mam opanowaną, gorzej z praktyką...

Więc co robić jeśli chodzi o to całe DDA? Na terapię, czy to indywidualną czy grupową, nie mogę sobie pozwolić, choć bardzo bym tego chciała (tu, gdzie obecnie przebywam nie ma takich grup). Chciałabym, żeby ktoś pomógł mi to wszystko zrozumieć i poukładać tak jak trzeba.

Jaga... od siebie powiem tak -- podobnie jak Ty, mam ogromną wiedzę teoretyczną :D przeczytałąm tony mądrych książek i w radzeniu komuś mogła bym być zapewne mistrzynią :D teoretycznie ;).... ale od kiedy poszłam do specjalisty i na terapię, spotkałam ŻYWYCH ludzi, którzy opowiadają o tym, co dotąd tylko znałam z teoretycznych wynurzeń, bo papierowych ...dopiero to doświadczenie mną potrząsa --własnie terapia i to spotkanie z żywymi ludźmi i z żywym terapeutą... i nie, żebym nie wierzyła, że ten ktoś, kto napisał mądrą książkę, rzeczywiście tego nie doświadczył :) ...ale nie było tego przepływu, tego "czegoś" co można poczuć i co może się wydarzyć tylko w bezpośredniej konfrontacji z namacalnym człowiekiem :D
i nawet zrozumiałam dlaczego tak jest :)....otóż czytając książkę nadal pozostaję w sferze swoich własnych iluzji i zaprzeczeń, pięknie sobie sama tworzę pytania i odpowiedzi oraz interpretacje.... przy spotkaniu "oko w oko" czy to z terapeutą czy z grupą nie ma dokąd uciec :D własne sztuczki z samooszukiwaniem się i tłumaczeniami po prostu nie przetrwają tej próby na żywym organizmie... to operacja na żywym mięsku ;) która działa :!: i to jest najważniejsze !
pozdrawiam.
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 12 lip 2009, o 17:05

O!!! to to właśnie chciałem powiedzie ....
pukapuk
 

Postprzez leila » 19 sie 2009, o 06:57

x-yam lepiej bym tego nie ujela :D

i zrozumiałam, że tak naprawdę u mnie zazdrość ta ma swoje źródło w bardzo obniżonym poczuciu własnej wartości, które wynika z problemów związanych z byciem DDA/DDD, z bycia poniżaną przez tych, których zwie się rodziną, z bycia porzuconą emocjonalnie jako dziecko i z tkwiącego we mnie w związku z tym głęboko strachu przed porzuceniem... na zasadzie samospełniającej się przepowiedni "i tak mi znowu się nie uda" "i tak mnie mój ukochany porzuci" bo "nie jestem godna miłości" bo "jestem do niczego" bo... wymieniać by wiele.... ale to wszystko są scenariusze, które kręcę sobie w głowie a wynikające z nie załatwionych spraw z przeszłości i nie zabliźnionych ran z dzieciństwa i z wczesnej młodości... z bolesnych doświadczeń... a przecież tego już nie ma... jestem tu, teraz, i tylko sobie kręcę film pt. "przecież nie może być inaczej, będzie znowu tak samo"...




"I tak mi sie znowu nie uda", Boze skad ja znam te slowa...? :roll: I nawet jak zwiazek byl idealny ja musialam udowodnic sobie ze on i tak mnie nie kocha, a tylko udaje, bo przeciez mnie nie mozna kochac... I robilam wszystko by zniszczyc zwiazek choc tego nie chcialam. Ale gdy zwiazek sie konczyl a facet uciekal daleko ode mnie (bo juz nie umial wytrzymac ciaglej zazdrosci i obwiniania) moglam sobie powiedziec.. "no widzisz, znowu mialas racje, on tylko klamal, nie kochal, bo jakby kochal to by zostal...
Ah, co za paranoja. A od krecenia scenariuszy to chyba jestem mistrzynia hehe

Ciesze sie, ze jednak podjelam kroki by uprzatnac swoja przeszlosc, by nie wplywala na moja terazniejszosc i przyszlosc. A podjecie decyzji o terapii byla najlepsza decyzja jaka moglam podjac w zyciu. Czasem zaluje ze zrobilam to dopiero w wieku 29 lat, ale coz, lepiej pozniej niz wcale :wink:

hugs :wink:
leila
 
Posty: 2
Dołączył(a): 11 lip 2009, o 17:05
Lokalizacja: zagranica

Postprzez wuweiki » 5 sty 2010, o 21:15

„Strzeż się zazdrości, Zielonookiej Bestii, która żre swe ofiary i drwi z nich zarazem”.

„A zazdrość nie wie, co sen, i pomału zabija”

"To jest uczucie zasysającego od środka głodu, którego żadne wysiłki nie są w stanie zaspokoić."

"Czy jestem zazdrosna? Trudno się do tego przyznać..."..."przecież to niedobrze być zazdrosnym; zazdroszczą ludzie słabi i niepewni siebie."

"Pewne sytuacje życiowe, jakie nastąpiły w moim życiu, spowodowały, iż ciągle się porównuję."

"Obawiam się, że zadrosc jest efektem moich doswiadczeń. "

"Zazdrość to okropne uczucie. To jak zły nałóg, którego chcę się wyzbyć"

"Tak więc ojciec zostawił mnie. Bardzo wczesnie poczułam gorzki smak życia. Nigdy nie spotkał się ze mną. Ja to odbieram - nigdy nie chciał.
Dużo później pojawił się mój pierwszy mężczyzna. Traktowałam go z dużą rezerwą, dystansem. Umiał dotknąć wrażliwych miejsc w sercu. A ja tak bardzo chciałam, żeby mnie ktos naprawdę kochał. Kochałam go tamtą miłoscią, jeszcze niedojrzałą, ale bardzo żarliwą. Aż za bardzo, tak myslę. Byłam oslepiona strzałą amora aż do dnia, kiedy pojawiła się druga kobieta. Niestety okazało się, że to ja jestem tą drugą. A on kochał obie. Tak mówił. Ale kiedy się już jego tajemnica wydała, musiał wybrać. I wybrał. Nie mnie. Drugi policzek od życia piekł długo. Wyjechałam, zmnieniłam pracę, zaczęłam studia, nowe miasto, nowe życie, płacz w poduszkę na dobranoc. Długo leczyłam rany."

"Próbuję tylko zrozumieć, dlaczego wciąż walczę z zazdroscią. Dlaczego ona wciąż tu jest? Bo nie czuję się dostatecznie kochana? Bo nie czuję się dostatecznie warta miłosci? Bo może jest we mnie cos takiego, czego inni nie lubią? Bo wciąż boję się odrzucenia? Bo wciąż może się to powtórzyć? Bo nic nie może wiecznie trwać...? Bo nie dostałam miłosci w dzieciństwie i nie mam tej "bazy" na dalsze dorosłe życie? Nie chcę się tłumaczyć. Chcę zrozumieć. Bo jesli zrozumiem, to może znajdę sposób, by zabić tę zielonooką bestię w sobie. Zadomowiła się, siedzi cichutko, aż do momentu, kiedy zaskakuje mnie kompletnie. Już radze sobie lepiej, częsciej. Czesem dam jej kuksańca i to wystarcza. Czasem musze zawyć z bezsilnosci, wziąć się w garsc i mocniej dać jej odczuć, że mi przeszkadza. I wcale jej nie chcę. Oddam za darmo. Czasem myslę, że juz zniknąła, a ja nie zauważyłam jej odejscia."

"Mój kochany wyrozumiały mężczyzna tez z nią walczy. Jemu jest łatwiej. Wystarczy, ze mnie przytuli, mocniej obejmie ramionami, kiedy tylko zazdrosc wysciubi nos. To pomaga. Jego miłosc, zrozumienie, cierpliwosc czyni większe cuda niż moja walka. W końcu to rycerze walczyli z bestiami w bajkach. Nie królewny."

"Zazdrość potrafi zniszczyć partnerstwo, szacunek, piękny związek."

"Pozdrawiam wszystkich walczących z zielonookim potworem"
wuweiki
 

Re: Chora zazdrość

Postprzez imprecha » 7 sie 2011, o 22:40

[quote="
imprecha
 

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 198 gości