hm... powiem tak w skrócie , że jeśli mi ktoś bardzo podpadnie to raczej nie powinien liczyć na miłość z mej strony i to się tyczy wszystkich nawet członków mej rodziny albo tych ,.którzy chcą się nim stać...
Wiem z takim nastawieniem się z pewnością trudniej żyję, na pewno bardziej samotnie ,ale przynajmniej mogę sobie spojrzeć w twarz ,gdybym miała udawać ,że nie ma problemu ,albo uśmiechać się do złej gry to taka sytuacja zeżarłaby mnie. znam siebie .. nie potrafię tak i nie chce..
..
...... w sumie to chodzi o moją niby przyszłą teściową... która bardzo nie lubi jak ktoś ma inne zdanie aniżeli ona .. kiedyś podpadła bo powiedziałam jej ,ze mało chce rosołu ,to miałam najwięcej ..i zjadłam tyle ile chciałam.. ona była oburzona i zareagowała jak dla mnie nieadekwatnie z sytuacją.i to nie chodzi tylko o rosół. być może obraziłam sie na nią z powodu jakiś tam swoich kompleksów ,bo nie lubie jak ktoś mi coś narzuca w taki sposób .. nie tolerując moje"nie dziękuje"....czuję się wtedy gorsza ,jak zero.. jakby moje zdanie było mało ważne ..nie mam 5 lat.. prawie 28.. i nie sądze ,ze powinno sie tak traktować dorosłe osoby ..nie ważne ze to matka ...jego...
Dużo toksycznych osób mnie otACZA.... niestety... a ja broniąc sie przed nimi słyszę,'jesteś zła"..albo wiecznie musze wysłuchiwać obrony tychże osób.
...od ok 7 tygodnii wiem o tym ,że jestem chora.. tarczyca.. wpierw czułam sie paskudnie ,lekarz zabronił mi aktywnego życia.. brałam leki .. spadła mi przez nie odporność... i złapałam ciężką anginę.. czułam sie beznadziejnie.. a jego matka .. ma mój telefon ... a nie zadzwoni ..bo jej urażona duma ucierpiała ,ze nie chciałam jej rosołku:P ...
w ZAMIAN O Mnie wypytuje sie mojego chłopaka.. dziwnie sie zachowuje nie? a jestem z nim 5 lat to nie mało czasu ... normalnie dziwaczka... wkurza mnie to ,że muszę ją akceptować..bo może wcale nie chce.. ja przez te 5 lat starałam sie być w porządku.. a moze ja mam zadzwonic i zdać jej raport z choroby?.. pewnie tego oczekuję.. czemu ja zawsze mam być ta mądrzejsza.. ponoć ona jest starsza...
ciężko mi o tym z nim rozmawiać bo i tak ją broni.. on wszystkich broni .. i bardziej rozumie .. aniżeli mnie ,czemu?to boli..
lekarz zabronił mi na chwile obecną pracować.. więc moj facet pracuje ..całymi dniami go nie ma ... dodam,ze skonczył studia ,ale haruje jak wół..robi coś nie związanego ze studiami ,tego sytuacja od niego wymagała
wiem coś za coś.. bez kasy nie ma tego ,owego .. mam dość bycia racjonalną..faktem jest ,że czuje sie dość samotnie.. w chorobie i ogólnie..bo ciągle jestem sama ... do tego nie mogę nic.. brakuje mi siłownii ,biegów.. uwielbiam sie ruszać... praca też by się przydała...ale na pewno nie w rodzinnym interesie ,który na pewno też przyczynił sie do mojej choroby ..nie żeby szukać winnych ,ale z rodziną nie umiem sie dogadać zepchnęli mnie na boczny tor ,i traktują jak dziecko .. moja siostra sie liczy tylko dla nich ...
stres, rygorystyczna dieta wywołała chorobę..moja rodzina dużo krwi mi napsuła .. a ja jestem tylko wrażliwym człowiekiem .. przejmującym sie zanadto . no cóż.. choroby nie cofnę.. ...
choroba to na pewno egzamin dla związku.. ,ale boję się,ze ten kryzys nie wytrwamy...
mój facet po prostu mnie wkurza... tym,ze broni ją..a ja nie mam racji ,czemu nie potrafi być obiektywny?... on też byłby niezadowolony gdyby ktoś z nim tak postępował ,w sumie obcy.. Jego matka nie jest mi bliska .. ja rozumiem ,ze nie mamy ślubu ,ale ja wciąż do niej mówie proszę pani .. mnie to krępuje ,stwarza dystans ... no ale moze ja mam jakies kosmiczne oczekiwania ..nie wiem ..
miał pracować do 15 ... ale co chwila gdzieś jeździ.. wiem mniej wiecej gdzie bo jechałam z nim z parę razy..
......