brak akceptacji u Partnera - czy ze mna jest coś nie tak?

Problemy z partnerami.

brak akceptacji u Partnera - czy ze mna jest coś nie tak?

Postprzez PannaZmokrąGłową » 15 lis 2010, o 22:19

Po krótce najbardziej obiektywnie jak się da postaram się nakreślić „swoj problematyczny przypadek”

Z Panem „M” ( tak go powiedzmy nazwijmy ) J jesteśmy ponad 2 lata razem (w tym prawie od półtora roku mieszkamy razem). Jest nam ogólnie dobrze, połaczyła nas chemia, kochamy się itd. Czasami się klocimy ale nie czesciej niż jakas tam srednia krajowa J. naszym a raczej w głównej mierze moim problemem jest brak samoakceptacji swojej osoby a raczej brak wiary w akceptacje mojej osoby przez Pana M. I tutaj po krotce postaram się scharakteryzowac problem”

Pan M jest dosyć wymagającym partnerem jeżeli chodzi o relacje damsko-meskie a mianowicie, jak pewnie większość facetów Pan M lubi jak kobieta jest kobieca, ładnie wygląda ( w znaczeniu ze jest elegancka),dba o siebie ( i tu uwaga nie tylko pod względem wizualnym ale też np. dba o swoje zdrowie, nie je niezdrowego zarcia albo jak je to niezbyt często, chodzi na silownie i wogole jest fit J itd. Itd.) ... oczywiście co do preferencji wizualnych nie chodzi tu o typ Paniusi w rożowej mini z tipsami i po solarium ( nie obrażając oczywiście takowych Pan) Pan M to raczej typ lubiący „elegancje Panie z biura w ołówkowych spódnicach i w butach na obcasie)

Ja z koleji to typ osoby lubiącej rożne style, kierując się własnymi kryteriami „dbania o siebie” jak najbardziej uważam ze to robie – ogólnie nie nosze tipsów, czasami maluje paznokcie, codziennie lekko maluje się do pracy, czasami nawet jakąś spódnice założe i buty na lekkim obcasie, ale również od czasu do czasu lubie założyć conversy i cos luźniejszego ( nie koniecznie bluze z kapturem:). Aczykolwiek da się zauważyć ze od momentu bycia z Panem M bluzy z kapturem raczej się kurza natomiast bardziej elegancje ciuchy sa w obiegu, i wcale nie jest mi z tym zle, nie czuje się na sile przystosowana domyślam się ze to nie tylko „wina” Pana M ale również wieku, pracy itd. W której pewien wyglad jest oczekiwany

Dodatkowo:

Pan M – jak wcześniej wspomniałam to typ lubiący zdrowo się odżywiać, lubi zjeść fastfooda ale nie robi tego zbyt często, ogólnie ma dobrą przemianę materii i „utuczyć go” to wyjątkowo ciężkie zadanie, dba o siebie aczykolwiek aby „utrzymać” swoją wagę nie musi moim zdaniem stawiać sobie zbyt wiele wyrzeczeń, czasami powie ze idzie dziś na siłownie a w rezultacie nie idzie bo mu się ni chce wiec tez nie jest to typ,
Ja – aby nie było wątpliwości ( waże 56 k i mam 168 wzrostu) nie wylewa mi się raczej za bardzo nigdzie, staram się o siebie dbać chociaż mimo wszystko cellulit posiadam (mniejszy, większy rzecz gustu) J chodzę na siłownie ( staram się regularnie ale z różnym efektem), staram się nie jest tłustych rzeczy makaronów, sosów itd. Aczykolwiek są momenty kiedy mam ochotę na czekoladę czy chipsy i jem nie widząc w tym problemu, dla jasności nie cierpię na żadne zaburzenia odżywiania ( anoreksja, bulimia, obżeranie się itd.) i nie widzę również problemu w zjedzeniu całej tabliczki na raz jak mnie najdzie ochota

Przejdźmy powoli do sedna problemu:

Pan M – jak pewnie większość facetów nie lubi kobiet przy tuszy, i boi się ze jego partnerka ( w tym wypadku ja) w przyszłości na stare lata „ się roztyje” J i zapuści tak jak większość kobiet w pewnym wieku

Ja – jestem osoba która samokontrole posiada , mogę przytyć 2-3 kilogramy ale lustro w domu posiadam i widzę gdzie czego mi przybyło, sama będę się czuła z tym niezbyt fajnie i coś z tym zrobię, nie potrzebuje „być z facetem” aby dbać o swój wygląd, bo jak nie będę już z facetem to mogę się roztyć do granic możliwości. Oczekuje jedynie ze mój partner zaakceptuje zmiany w moim ciele na przestrzeni lat i różnych wydarzeń np. ze jak będę w ciąży a co za tym idzie przytyje to będzie to akceptował i rozumiał, ze jak urodzę to minie jakiś tam swój czas aż powrócę do swojej wagi „naturalnej”, ze z czasem będę się starzeć i pojawi mi się siwy włos i zmarszczki itd. No i ze za 15 lat nie dopadnie go kryzys wieku średniego i nie znajdzie sobie jakiejś 15 letniej niuni na boku.

Pan M

Potrafi w formie żartów oczywiście powiedzieć tekst w tylu „Kotek już nie je więcej ciastek ponieważ dzisiaj zjadł połowę paczki” albo potrafi złapać mnie za „oponkę” na brzuchu i w żartach powiedzieć „ a co to” albo stwierdzić a To Kochanie nie mogło iść dzisiaj na siłownię” jak mu ostatnio powiedziałam że przez cały dzień się nudziłam itd. Ogólnie Pan M to tym który najpierw coś mówi a dopiero później myśli

Ja

Jakbym nie wiem jak się starała nie potrafię obrócić tego w żart, nawet wymyślanie „ciętych ripost” którymi wiem że mogę „przysrać” nie powoduje że czuję się lepiej po jego „żarcie”. Pomimo ze naprawdę mam świadomość ze kobieta w pewnym wieku o siebie przestaje dbać i ze wiem że większość facetów mniej lub bardziej boi się aby „kobieta na stare lata się nie zapuściła” i ze sama taka nie chce byś niesamowicie wkurza mnie, rani, boli denerwuje itd. Takie teksty z jego strony

Na zakończenie dodam jeszcze:

Pan M
nie wiem jak wszystkie ale znałam 2 jego byle dziewczyny i wcale nie były jakie tam 90-60-90 co więcej mogę śmiało powiedzieć ze były grubsze ode mnie, nie wiem czy miały więcej dystansu do siebie, czy on nie pokazywał swojego „oblicza” ( z żadna nie był dłużej niż rok) czy to po prostu obracał w żart

Ja
Nigdy nie miałam wcześniej w tej kwestii problemów z moimi byłymi facetami, czasami w żartach z moim byłym na pytanie „co by było kochanie jakbym ważyła 100 kg czy dalej być mnie kochał” widziałam tylko wielkie oczy i domyślałam się że nie usłyszę czegoś w stylu „kochanego ciała nigdy nie za dużo” ale nigdy wcześniej nie czułam się taka... nieakceptowana ( pomimo wielu słów że Pan M mnie w pełni akceptuje)

Wiem że dla wielu mój problem może wydać się śmieszny, sama to czytając mam wrażenie że naprawdę coś ze mną nie tak ale dla mnie to zaczyna być męczące, powiedzcie proszę czy ze mną jest coś nie tak? Przecież nie o to chodzi żeby jak zostanę w domu na 2 dni sama obżerać się za cały tydzień a później po sobie chować to co się zjadło, chce być szczera z Panem M ale czasami to zaczyna wręcz wyglądać jak zabawa w kotka i myszkę. Jakby ktoś mógłby rzucić bardziej niż ja obiektywnym okiem na mój problem i powiedzieć co z taka „cholerą” robić to byłabym wdzięczna. Jednocześnie wszystkim księżniczkom które mają cudowne związki i się nie kłócą za rady serdecznie dziękuje ;)

Na końcu dodam : wiele razy ten temat przerabialiśmy mówiłam mu wszystko to co tutaj wam napisałam, kilka razy dochodziliśmy do porozumienia że on rozumie itd. Ale na ogół jego stanowisko jest jedno: on tylko żartuje a ja się do wszystkiego przyczepiam i bez względu co on powie i jakie ma intencje to ja zawsze odbieram jego słowa negatywnie i w każdym zdaniu „widzę” jakąś krytykę w swoim kierunku.
PannaZmokrąGłową
 
Posty: 2
Dołączył(a): 15 lis 2010, o 22:10

Postprzez impresja » 15 lis 2010, o 23:01

---------- 21:51 15.11.2010 ----------

To nie jest śmieszny problem ,to jest OGROMNY problem....z facetem.
Obecnie nie masz problemu nadwagi,a fakt co może byc za kilka/naście lat już spędza Ci sen z powiek ,już czujesz sie nieakceptowana, już dzisiaj masz ogromny problem z komplekasmi faceta ,które sobie na Tobie reguluje .Jakoś na poprzednich panienkach nie mógł chyba tego robić ,bo sie pewnie nie dały i akceptował grubsze.
Nie wiem jaki jest sens nie móc życ swobodnie, tak jak sie ma ochotę na życie ,tylko ciągle być na bacznośc ,ciągle zdawać egzamin przed jakimś niedowartościowanym facetem ,który sie za dużo naczytał prymitywnych gazet.
To czy Ty dbasz o siebie i jak dbasz to jest tylko Twoja sparwa ,nie powinien tego w zaden sposób komentować ,tylko akceptować Ciebie z całym czlowieczeństwem .A ono bywa nie raz przekorne ,zdarzają sie w życiu choroby takie ,że pod ich wpływem utrzymanie wagi jest niemożliwe ,,czasem kobieta nie moze zajsc w ciąże ,leczy sie wiele lat i zwiększa sie jej waga nie z zaniedbania ,tylko z powodów zewnętrznych ..............i jak Ty byś chciała funkcjonować w takim związku? w zwiazku ,gdzie musisz sie ciągle pilnowac i tak sie ukladać ,podkładac i robic wszystrko ,żeby on był zadowolony? A gdzie tolerancja na to co Zycie przyniesie ? Skąd wiesz ,czy bedziesz zawsze w dyspozycji ,zeby go zadowolić swoim wygladem i postepowaniem? Mozesz to zagwarantować?
Poza tym chcesz rezygnować z siebier ,z życia po swojemu ,ze swietego spokoju i spedzania dnia swobodnie? bez zdawania ciagle egzaminu przed nim?? Poza tym za jakis czas nawet Ty najdoskonalsza u takiego człowieka jak on bedziesz miała ciągle nowe wady wypowiadane "w zartach" .
To nie sa żarty ,to jest ukryty jad,złośliwości podszyte ignorancją i rodzaj znęcania psychicznego.

---------- 22:01 ----------

p.S.
Przewrotnośc tego czlowieka wyraża sie jeszcze w tym ,że kiedy Ty czujesz się z nim źle i mu o tym mówisz i mówisz o jego braku akceptacji ciebie to on odwraca kota ogonem i wpędza ciebie w poczucie winy. To już jest wyrafinowana i najgorsza odmiana prania mózgu .
Ty cierpisz ,masz problem czujesz sie źle i chcesz o tym rozmawiać ,ale wychodzi na to ,że to Ty jesteś przewrazliwiona ,że Ty stwarzasz problem ,a wiec jesteś winna i się czepiasz . masz siedzieć cicho i przytakiwać i udawać ,że nic sie nie dzieje .Poczytaj sobie rozdział o czerwonych bucikach w Tanczącej z wilkami ."
I nie daj się ,szukaj normalności w życiu zwykłosci a o to zapewniam Cie najtrudniej i to w życiu jest najcenniejsze.
impresja
 

Postprzez Abssinth » 15 lis 2010, o 23:22

popieram impresje w calej rozciaglosci.

od siebie dodam, ze takie wpedzanie kogos w poczucie winy z nieistniejacego powodu, oraz ignorowanie a nawet osmieszanie tego, ze partner ma problem z glupawymi 'zartami' jak te wyzej opisane, jest objawem przemocy psychicznej.

Masz calkowita racje, czujac, ze to nie jest w porzadku.

ktos polecal tutaj ksiazke 'toksyczne slowa' - nie pamietam autora, poszukaj sobie prosze.

i nie daj sobie wmowic zadnych oponek i problemow z tusza...jestes slicznie chudziutka i dla wielu kobiet Twoje statystyki pozostaja jedynie w sferze marzen.

sciski,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez julkaa » 15 lis 2010, o 23:24

TY, jak napisalas, masz problem z samoakceptacją i niskim poczuciem własnej wartości, którą budujesz na opinii swojego faceta. I to jest złe. Nie powinnas od niczyjego zdania opierac swojej opinii o sobie, bo wiadomo są rózne gusta, jednym sie podobasz innym nie, a nie bedziesz chudła i tyła na zmiane.
Uwierz w siebie i po prostu wyjaśnij JASNO I POWAŻNIE swojemu facetowi, ze nie masz zamiaru uzalezniac siebie, swojego wyglądu i zachowania od jego widzimisie i jak mu sie nie podoba to niech szuka gdzies indziej. Ale tak naparwde w poważnej rozmowie, bez żartów.
Pownien zrozumiec. A jesli jeszcze kiedys cie takim tekstem zaskoczy, to wyparuj mu, że niech se szuka laski bez oponki, etc, bo ty sobie nie życzysz takich nudnych tekstów.
Ostatnio edytowano 15 lis 2010, o 23:32 przez julkaa, łącznie edytowano 1 raz
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sansevieria » 15 lis 2010, o 23:30

Impresja i Abssinth napisały, co ja bym też napisała. To się nie będę powtarzać. "Toksczne słowa. Agresja słowna w związkach" napisała Patricia Evans. Też polecam.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 16 lis 2010, o 10:37

Zaakceptuj siebie taką, jaka jesteś. To najtrudniejsze.
Skoro to co mówi rani Cię, powiedz mu to. NIe obmyślaj ciętych ripost, lecz powiedz, że Cię boli. Spróbuj sprawic, zeby poczuł, nie zrozumiał.
Po co zastanawiasz się, jak to było u niego z innymi dziewczynami ?

Ale na ogół jego stanowisko jest jedno: on tylko żartuje a ja się do wszystkiego przyczepiam i bez względu co on powie i jakie ma intencje to ja zawsze odbieram jego słowa negatywnie i w każdym zdaniu „widzę” jakąś krytykę w swoim kierunku.

To jak to jest ? Jak często w tym, co mówi widzisz wymierzoną w Ciebie krytykę? A moze traktujesz siebie śmiertelnie poważnie ? Kiedy ostatni raz śmiałaś się z siebie gdy ktoś z Ciebie zażartował ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez PannaZmokrąGłową » 16 lis 2010, o 19:14

Doduś zawsze myslalam ze tak wlasnie jest tzn ze akceptuje siebie taka jaka jestem, co wiecej nigdy wczesniej nie mialam z tym najmniejszym problemow w zwiazku ( nie wiem czy to wynikalo z innego podejscia moich bylych facetów do jak zwal tak zwal "zartów" jakie przejawia "Pan M"

mówilam mu to nie raz nie dwa, po jednym z kolejnych jego glupich tekstow (kiedy zastanwailam się na powaznie czy jest sens dalej to ciągnąć) wszytsko co tutaj napisałam na forum mu powiedziałam: jak sie czuje że mnie to boli, że jest mi przykro itd itd, że przecież nie jestem jakimś potworem a czasami w jego oczach się tak czuje... nie wiem dlaczego tak bardzo uzależniłam swoje postrzeganie siebie przez pryzmat jego osoby, zawsze uważałam się za "twardą Babkę" i przez większość ludzi tak byłam i jestem postzregana, jak się nie podoba to do widzenia i tyle... ale teraz jest inaczej, nie wiem dlaczego, nie wiem od kiedy

wymyslanie cietych ripost z mojej strony to proba wzbudzenia w nim jakiegokolwiek zrozumienia... jezeli najprostszy przekaz ( Halo, nie ran mnie, jest mi przykro) nie dziala to szukalam innych alternatywnych metod (nie mowie ze jest to dobra droga)

Wiem i w pełni zdaje sobie sprawę że cieżko znoszę krytykę wymierzoną w moja strone, jestem tego w 100 % świadoma, Pan M rowniez o tym wie bo niejednokrotnie o tym rozmawialismy, że cały czas staram się i uczę nie odbierać wszytskiego zbyt dosłownie i poważnie... kiedy się śmiałam z siebie?... szczeże o nie pamiętam chociąz wiem że czasami mi się to zdaża... może mniej w sytuacji gdy wybierza ją "Pan M" niż inni ludzie, wiem że moge czasami być za bardzo wrażliwa na pewne jego słowa i rozumieć coś z góry negatywnie pomimo że nie taki był jego zamiar ale jak znaleźć granice miedzy tym żę ktoś Cię upokaża i obraża a miedzy tym że nie potrafisz z siebie żąrtować i jesteś śmiertelnie poważna w sytosunku do siebie??

A co do byłych dziewczyn to zastanawiam się bo wydaje mi się to normalne. ogolnie jestem osoba z natury dosyc zazdrosną i "kwetsia porownywania" jest jakos tak w to wpisana. Jeżeli "w moim odczuciu" jestes krytykowana to z czasem zaczynasz sie zastanawiac czy napewno wszytsko z Toba w porzadku, czy może ta osoba nie szuka kogoś innego, zaczynasz wątpić w relacje jakie lączą się z partnerem, wydaje mi się to całkiem normalnym procesem

wiem że nie ma sensu nie moc żyć swobodnie ale czasami naprawde dla swietego spokoju wole czegos nie zrobic albo "ukryć że zrobilam" aby nie slyszec jego gadania, nawet w formie zartow, nawet jezeli to tylko jedno zdanie, wiem ze jest to chore i nie chore tak żyć, chce czuc się przy nim swobodnie a nie robić wielkie uff jak tylko wyjedzie na 1-2 dni kiedy wiem ze moge robic co chce i nikt mi zlego slowa nie powie
PannaZmokrąGłową
 
Posty: 2
Dołączył(a): 15 lis 2010, o 22:10

Postprzez julkaa » 16 lis 2010, o 19:26

to moze sie nie dobraliscie skoro w tym zwiazku nie czujesz sie swobodnie, nie mozesz byc sobą? moze lepiej poszukac takiego, ktory zaakceptuje cie jaka jestes i bedziesz sie czuc w jego towarzystwie komfortowo?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Margerytka » 17 lis 2010, o 01:52

Witam
Wiesz powiem Ci dlaczego te dziewczyny Twojego "Pana M" są byłymi i związki nie były długie - One ( te kobiety) miały na pewno inny rodzaj poczucia humoru i pewnie nie tolerowały tego typu żartów.
No cóż Ty jesteś cierpliwa, znosisz jego żarty- a nawet zastanawiasz się co Twój PAN M ma na myśli, co Ci chce w ten sposób przekazać, czy się nie obawia , że przestaniesz o siebie dbać , roztyjesz się itp. Powiedział Ci o tym , czy sama doszłaś do takich wniosków?
A tak nawiasem mówiąc wiesz trochę obserwuję ten świat i ludzi i wiesz co - nie rozumiem co masz na myśli pisząc o tym, że kobiety w pewnym wieku ( jaki wiek masz na myśli) nie dbają o siebie. Wiesz ja określiłabym to inaczej- jeżeli dziewczyna nie jest nauczona dbać o siebie, również jako kobieta w " pewnym wieku " będzie zaniedbana . Mam na myśli wszystko to co wiąże się z tzw. zadbanym wyglądem a nie tylko tuszę. Mam pytanie-skąd możesz wiedzieć , że po ciąży, okresie karmienia dziecka wrócisz do swojej wagi ? A jeżeli nie- mimo usilnych starań w tym kierunku- i co wtedy - też będziesz uważać, że się zaniedbałaś- a co wtedy "Pan M" ? .
Zastanów się czy na dłuższą metę zniesiesz takie " żarty "? A czy spróbowałaś kiedyś w niewinny " żartobliwy" sposób skrytykować jakąś niedoskonałość Pana M - o tak aby sprawdzić jak jest z poczuciem Humoru u Pana M jeżeli żart dotyczą jego " mankamentu" bo pewnie jakiś ma, nikt nie jest ideałem. Czy w chwili zażartowania sobie z Niego jest taki jak te buźki

:) :lol: :lol: czy strzela popularnie mówiąc " focha". O ile mogę coś poradzić, to nie zmieniaj siebie , zaakceptuj siebie taką jaka jesteś.
Nie chciałam urazić, to tylko takie moje wnioski po przeczytaniu postów.
Pozdrawiam
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Postprzez ewka » 17 lis 2010, o 08:28

Szczerze powiem, że jakoś trudno mi wyobrazić sobie ciągłą postawę "baczność"... to jasne, że wtedy zaczyna się robić coś w ukryciu lub mówić "uff", gdy wyjeżdża na 2 dni. Opcje są dwie:
1 - tak będzie zawsze
2 - zaczniesz mieć w nosie jego przygadywania i będziesz "robić swoje", ucząc się przy okazji odpowiedzi. Np:
- ja tak nie uważam
- przesadzasz
- a kiedy właśnie lubię
- mnie nie przeszkadza

Czy na opcję 2 jesteś gotowa, to już nie wiem. Uważasz, że co może się stać, kiedy zaczęłabyś ją wprowadzać w życie z prezentowaniem postawy "spocznij"?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 156 gości

cron