Nie wyolbrzymiasz tylko tak czujesz i już. Ciśnienie faktycznie wysokie... mnie w swoim czasie najpiekniejszymi miejscami wydawały się odludne pustelnie w wysokich i niedostępnych górach, bezludne wyspy, odosobnione pustynne oazy, zamknięte klasztory dowolnych wyznań...a oprócz chęci ucieczki miałem też chęci ewidentnie "mordercze", pod warunkiem uzyskania samodzielnej celi bez kontaktów z otoczeniem
Takie sytuacje rodzinne nie są rzadkością. Najwyższy czas porozmawiać ale nie z mężem tylko z samą sobą. Przywrócić sobie prawa człowieka. Da się zrobić, o ile już ciśnienie Ci troszkę spadło. Może wolisz jeszcze wylać trochę emocji? Sama oceń. Na pewno nie jesteś złą matką, ani złą żoną i w ogóle jesteś normalną kobietą, tylko jakoś tak się porobiło, że za dużo na siebie wzięłaś i trzeba trochę tego zdjąć. Z tego co piszesz to oni się przyzwyczaili do pewnych układów - a zatem pora na odzwyczajenie. Pewne rzeczy przećwiczyłam na sobie, uczucie że zaraz pęknę, zrobię krzywdę sobie albo komuś znam perfekcyjnie. Nic takiego nie zrobiłam, dziecko dorosłe, mąż nadal ten sam - będzie lepiej