hi! terapia w toku. bardzo pozytywnie, choć trudności z językiem nieco ograniczaja moją ekspresję. NIE KŁÓCIMY SIĘ! nie obrzucamy zarzutami, każde z nas skupia sie na sobie i swoich odczuciach odnosnie sytuacji. paradoksalnie, myslę że to niefortunne wydarzenie bardzo poprawi jakośc naszych relacji. zaczynam rozumiec mojego męża .... jego pobudki, potrzeby.... pani terapeutka zwróciła mi uwage na niezwykle wazny aspekt... jaki był mąż na początku związku i czy sie cos zmieniło w tej kwestii.... ?hmmm... no cóż musze przyznać że był zwierzęciem niezwykle seksualnym i taki tez pozostał. to JA sie zmieniłam (nie mówimy tu o winie a o zrozumieniu sytuacji przypominam) to JA przestałam w wyniku zdarzeń, byc aktywna seksulanie. oczywiście to go nie tłumaczy z chęci zdrady, bo jak zauważyła terapeutka, koszt przygody na boku jest zwykle ogromny a konsekwencje - dramatyczne i po prostu nie warto. warto natomiast nie iść na łatwizne i popracowac nad relacjami.
a tak przy okazji - polecam wszystkim emigracyjnym parom przyparafialne ośrodki pomocy rodzinie! tanio (co łaska), profesjonalnie i bez odsyłania do modlitwy i kościoła! ech.... żeby w Polsce tak było!