ja bardzo cierpiałam rozstając się ......
byłam w strasznym dołku rok?....nawet dłużej.....
..tamten czas był dla mnie czarny....
powoli zaczęłam wierzyć,że moje szczęście nie zależy tylko od tamtego mężczyzny.....
półtora roku temu....powoli zaczęłam robić różne rzeczy,żeby podnieść się....
udało się
teraz nie tęsknię już za tamtym mężczyzną.....WCALE!!
....jestem silniejsza....zaradna....samodzielna....
to rozstanie zburzyło moje dotychczasowe życie
to była trauma
ale zapewne gdyby nie kryzys i przymus mobilizacji nie byłabym tu i teraz
wkurzało mnie jak ktoś mówił"co cię nie zabije ,to cię wzmocni"
to prawda
ehhhhh
teraz jedynie smuci mnie jak dzieci cierpią przez nasz rozwód....ogólnie jest dobrze....ale pewne sprawy nigdy nie będą "normalne"
pewne rzeczy trzeba zaakceptować....
nie tkwić w bólu i żałobie po stracie do końca życia.....to nic nie da....
z czasem trzeba pozwolić sobie na szczęście i uśmiech....mimo wszystko...
rozstania nie są fajne....
często wali się wtedy cały świat....
ale nie raz to jest konieczne
....żeby dalej żyć...oddychać.....