Bardzo trudno w związku i nie tylko.

Problemy z partnerami.

Postprzez the hooded man » 10 lut 2010, o 19:48

Zastanawiające jest to, że mimo takich problemów i różnic między Wami ciągle trzymasz się tego związku...

Powiem szczerze, iż będzie Wam bardzo trudno zbudować dobrą relację. W każdym z jedenastu punktów coś niegra. Wszysto co pisałeś o Waszym związku uznałbym za problemy poważne. A może inaczej - by rozwiązać wszystkie Wasze problemy potrzeba będzie wiele pracy i czasu. Przykładowo - problemy z okazywaniem szacunku. Na okazywanie tego stanu wchodzi tak wiele pozytywnych i trwałych cech człowieka, że nie można nauczyć się tego w pięć minut. Na przykład, by okazywać szacunek trzeba mieć w sobie pokłady pokory. Dlaczego? Ponieważ jeżeli darzymy kogoś lub coś szacunkiem, to uznajemy to za wartościowe. Generalnie uznanie czegoś za wartość mówi o tej wartości tyle, iż jest ona równa lub zazwyczaj "ponad nami" w jakimś rozumieniu. Że jest czymś bardzo drogim, stworzonym przez postać lub czyny wybitne. Najczęściej więc okazujemy szacunek czemuś wybitnemu, drogocennemu; czemuś, czego samemu byłoby nam trudno wytworzyć/osiągnąć, stąd wyzwala się u nas pokora, swoiste uniżenie wobec tych dokonań, ale także zachwyt (kolejny stan cechujący okazywanie szacunku).

Okazywania szacunku uczy się latami. Tu dochodzi do tego jeszcze swoista refleksja, np.:

"To nie tylko ja mam szereg pozytywnych cech, osiągnieć, czynów. Są ludzie, którzy mają tego co najmniej tyle samo co ja. To jest wspaniałe. Należy im się za to szacunek".

Trzeba trochę, aby widzieć coś więcej niż tylko czubek swego nosa i aby docenić także starania lub osobę u innych. Takich rzeczy nie uczy się w pięć minut.

Piszę o tym tak szczegółowo, by zobrazować jak długa droga czeka człowieka do osiągnięcia każdej pozytwynej cechy, a tym samym osiągnięcia każdego z jedenastu wyszczególnionych przeze mnie punktów charakteryzujących związek szczęśliwy.

Jeżeli dana osoba nie nabyła pożądanych cech w trakcie swego życia, to budowanie udanego związku jest bardzo utrudnione. Może, owszem, jeszcze nabywać, uczyć się w czasie związku (pisałem o tym w innych moich postach tego tematu), ale tu jest wystawiona na próbę cierpliwość obu partnerów. Partnerzy muszą mieć na to chęci i czas, a najważniejsze - wiedzieć jak z tym się uporać.

Prawda jest taka, że ludzie nie są raczej zainteresowani rozwijaniem siebie, rozwijaniem w sobie pozytywnych cech, rozwojem osobistym lub nie wiedzą jak to robić albo nawet nie wiedzą, że takie coś jak osobisty rozwój w ogóle istnieje toteż mają w tym względzie spore "zaległości", a to z kolei uwidacznia się później na przykład właśnie w ich związkach. Oczywiście związkowe problemy nie wynikają tylko z tego. Czasem jest to wina charakteru, czasem odmiennych poglądów, a czasem po prostu chwilowych słabości, niemniej osobisty rozwój jest kluczem do udanego związku, czy po prostu osobistego szczęścia.

Naprawdę, to nie może być tak, że ona ubliża Ci, czy cały czas wypomina coś przy rodzicach. Nigdy nie będziecie szczęśliwi jeżeli takie sytuacje będą cały czas powtarzane. Porozmawiaj z nią o tym. Naprawdę, jeżeli nie stać ją na szczerą rozmowę o Waszym związku i na chęci poprawy relacji w nim występujących oraz na wyciągnięcie go na wyższy poziom, to zastanowiłbym się poważnie nad zmianą partnerki, gdyż szkoda Twego czasu i energii, a wspaniałych kobiet dookoła nie brakuje. Oczywiście nie oznacza to, że Twa partnerka nie jest wspaniała. To, że tak się zachowuje wcale nie musi świadczyć o jej jakiejś niewspaniałości, gdyż wspaniałość może być pod przykrywką tych wszystkich zachowań ukryta. Pytanie teraz tylko czy chcesz ją próbować wydobywać, zmieniać Twą dziewczynę na lepsze, pomagać jej i walczyć o udany związek i czy Ci rzeczywiście na niej aż tak bardzo zależy, by tak się trudzić, czy już lepiej jednak sobie odpuścić i poszukać nowej partnerki...

Konsekwentnie zachęcam do rzeczowej rozmowy z Twą dziewczyną. Naprawdę musicie coś z tym zrobić, gdyż cierpicie i cierpicie. Wydaje mi się, że jeżeli nie podejmiecie jakiś zdecydowanych kroków ratowania i polepszania związku, to ta trudna sytuacja może się ciągnąć już bez końca.

Bardzo cieszę się, iż masz świadomość swych ambicji i celów oraz wiesz czego pragniesz. To podstawa. Kierujesz się ku celom wyższym. Bardzo mnie to cieszy i popieram takie starania, ale widzę, że Twa partnerka ma ambicje nieco inne i nie wiem czy da Ci to, czego potrzebujesz...
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez szczupły » 22 lut 2010, o 17:26

Zastanawiające jest to, że mimo takich problemów i różnic między Wami ciągle trzymasz się tego związku...


Cholernie trudna sprawa. Od jakiegoś czasu próbuje odpowiedziec sobie na pytanie czy to lęk przed porzuceniem, przed samotnością mnie trzyma, ale raczej nie. Jestem chyba w sytuacji w której nie moge rozwijać się tak jak bym chciał, zajac się ułożeniem przeszłości tak na spokojnie i chyba wolałbym być sam,aby się sobą bardziej zająć. Ale czy to też nie jakaś ucieczka od problemu. Kłopot w tym że wiążą nas dość dziwne zależności finansowe, jak na osoby które nie są małżeństwem. Poprostu stało się to troche moim zdaniem nie po kolei. Kłopot w tym że ja nie mam realnego odczucia jakk to jest w normalnym zwiiązku,realnego przykładu. Ostatnio była między nami duża kłótnia, gdzie ona stosowała wobec mnie przemoc fizyczna, psychiczna i drwiła ze mnie przy okazji że ja się tak daje poniewierac(nie moglem uwierzyc w to co slyszalem) Myślałem sobie wtedy co ja robie tu, w tym zwiazku, kim ja tu jestem i po co sie tak mecze, nienawidzilem jej,mialem ogromna zlosc na nia, ale i jakis smutek jak ona moze tak robic, to chyba nieprawda, przesadzam, jestem moze przewrazliwiony. Najgorsze jest to że pamietam tamta sytuacje i czuje do niej uraz, ale za cholere nie pamietam o co poszlo, co sie stalo ze ona tak zareagowala. No i to sie tak w powietrzu rozeszlo...
Zastanawiam siie ile tu jest realnego problemu, a ile mojego szukania dziury w całym.
Wiem że sam sobie sprowadzam problemy na glowe, sam sobie robie chaos w zyciu, jak obecnie tyle spraw do zalatwienia,a ja mam poczuciie jakiegos dziwnego regresu psychicznego, doslownie cofania sie, jakbym mial z naście lat chyba i zupelny brakk motywacji do czegokolwiek, i jak tu wiesc normalne dorosle odpowiedziialne zycie.

Wysłałem maila do psychoterapeutki, moze sie do niej wybiore, bo juz zapedzielm sie w tzw kozi rog ze wszystkim. Ale z drugiej strony mysle czy jest sens, kiedys jak sie wybralem zostalem wysmiany, wyszydzony, zjechany przez dziewczyne, bo ona nie chce takiego faceta...
No i tak stoje od dłuzszego czasu na rozdrożu.
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez the hooded man » 28 lut 2010, o 18:23

szczupły napisał(a):Zastanawiam siie ile tu jest realnego problemu, a ile mojego szukania dziury w całym.

Moim zdaniem problem jest, i to poważny. Jesteście ze sobą długo, ale nie widać zcalania związku, a czas leci. Oboje się męczycie.
Cieszę się, że myślisz o psychoterapii. Nie ma na co czekać, gdyż to Twoje życie i jakieś kroki trzeba podjąć.

A tym, że ona wyśmieje Cię za te wizyty u psychologa nie ma się co przejmować. Nalezy szukać rozwiązań i to jest jeden z takich kroków. To dobra decyzja.
Najciekawsze jest to, że i jej przydałoby się kilka wizyt u psychoterapeuty, a chyba nie zdaje ona sobie z tego sprawy. Ona po prostu też ma problemy, a tego nie dostrzega.

Napisz jak możesz, czy zdecydowałeś się jednak na wizyty i co one na wstępie dały.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: eelupub, etufaxokaxag i 76 gości

cron