Zagubiona
ja troche nie rozumiem o co ludziom chodzi z tym "docieraniem sie"
niech bedzie,ze trzeba nawzajem wyczuc swoje granice,znalezc sposob na wysluchanie sie..ale czy cholera trzeba to robic rozbijajc nad glowami talerze i inne rzeczy??? czy trzeba doswiadczyc szarpania i wyzwisk aby zrozumiec,ze nie tedy droga??
zawsze mam mieszane uczucia slyszac o parze ktora ostro "drze koty"..ze "no coz musza sie jeszcze dotrzec"
wiem ,ze niektorzy wychodza z tej "wojny" zwyciesko...ale mnie sie zawsze wydawalao ,ze to poczatki powinny byc jak z bajki
(to tak na temat docierania
)
Wy jestescie w dosc specyficznej sytuacji-wszystko nowe,brak pracy i kasy
wiec zaloze sie ,ze to podkreca atmosfere.
Mimo wszystko kryzysowe sytuacje sa (wedlug mnie) bardziej cenne niz te ciagle slodkie chwile,bo wowczas wychodzi cala prawda o nas i o naszych partnerach.
fajnie by bylo zebyscie tyle samo energii wkladali w szukanie pracy
powodzenia!