przez mimbla » 15 lut 2009, o 23:08
Moje gniazdo jest jeszcze pełne,ale...dzieci są juz dorosle,wiec pewnie niedlugo.Staram sie przygotować na ten moment,miałam wiele problemów z moja mamą,która nie umiała sie zająć soba kiedy ja założyłam rodzinę.Pomimo ,że mieszkalismy z nia ,pomagała przy wnukach,zabieralismy ją na wypady nad rzeke ,do lasu,na dzialke,towarzyszyła przy wizytach przyjaciół,jeżdziła razem na zakupy.Była 5 członkiem mojej rodziny,a mimo to narzekała na małe zainteresowanie z naszej strony.Dawalismy jej o wiele więcej niż dostawały inne matki choćby z sasiedztwa,czy naszych znajomych.Bardzo byłam zajęta zadowalaniem mamy,a tu lata leciały ,dzieci rosły,mąż z boku i tak ponad 20 lat.
Wylądowałam u psychoterapeuty,poprawiłam swoje życie.
Od kilku lat zaczęłam zmieniać swoje myslenie,że nie mam za dużego prawa do dorosłych dzieci.Cieszę sie nimi,martwie ich porażkami,z całego serca pragne ich szczęścia.Ale one muszą wyjść spod naszych skrzydeł.
Fajnie jeżeli wrócą ,ale nigdy nie chciałabym ,żeby poczuły gorycz jaką może zadać miłość matki.Bo nie ukrywajmy nasza milość nie zawsze jest taka czysta i bezinteresowna jaką być powinna.
Dla siebie, ale przede wszystkim dla nich przeszłam przez <<p i e k ł o>>
terapii.Mam nadzieję ,ze nie nadarmo.
Może warto sie zastanowić nad soba ,i nad tym do czego tak naprawdę potrzebne nam jest zainteresowanie naszych dzieci nami i ile ma go być ,żeby nas to zadowoliło.One żyja własnym życiem,Zyciem swojej rodziny i to nie znaczy ,że my nie jestesmy ważni.Jesteśmy tylko inaczej.
Nie chciałam nikogo urazic ,ale to takie moje przemyslenia-doroslej córki swojej matki i matki dorosłych dzieci.