Czarna owca

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez hej » 6 sty 2010, o 00:13

hm :roll: ja tak wylwenie nie potrafie pisać
ale miło widzieć w Twoich postach Bianko tych kilka literek obok siebie:
jestem szczesliwa:)
moj mąż potrafi byc kochany:) fakt:)
Serdeczności dziewczyny :serce2: :papa2:
hej
 

Postprzez Bianka » 6 sty 2010, o 12:11

Senseviera moj ojciec nie uzywa slowa przepraszam:( nigdy...wiec wiem ze to nie nastąpi, u mnie jest zwyczaj do przechodzenia nad takimi rzeczami do porzadku dziennego, normalnie sie rozmawia i zapomina...gdybym probowala nawracac na temat, uslysze" o jeeeezu po co to jeszcze wałkujesz"
mowie duzo rzeczy wprost, ze nie podoba mi sie jakm mnie traktuja, po nim splywa albo powie ze gadam glupoty, matka milczy albo sie niecierpliwi:/
jak byla siostra mowilam wprost ze nie bede tolerowala takich zachowan wobec mnie, ciaglej krytyki itp itd patrza na mnie wtedy z politowaniem, jakbym byla stuknięta, ze jestem przewrazliwiona albo odwracaja kota ogonem ze to ja krytykuje itp itd

Hej no bywa cos dobrego i tez, bo inaczej bym umarła na depresje...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2010, o 12:29

No mówisz, że nie będziesz tolerowała i ... wychodzi na to, że tolerujesz jak najbardziej. Twoje słowa stają się tylko słowami. I najbardziej to Ty się męczysz. Walenie głową w mur jest wyczerpujące, guzów ma się każdą ilosć, a skutek żaden. Pomyśl może, jak mogłabyś czynem pokazać swoje nietolerowanie. Bo samym słowem obawiam się nic nie zdziałasz, zwłaszcza sama przeciw wielu. Ruszenie nawet najgłupszych zwyczajów rodzinnych wymaga naprawdę dużej siły, przy czym skuteczność bywa różna.
Mnie to wkurza podejście "on nigdy nie mówi przepraszam", budzi się we mnie silna chętka zmuszenia delikwenta do zmiany obyczajów. To na poziomie moich prywatnych "chętek", nie sugestia co masz robić :) Bo racjonalnie rzecz biorąc spędzić kawał życia na użeraniu się ze skostniałym typkiem to właściwie szkoda czasu. Można go znacznie przyjemniej spędzić. Masz dobrego męża, niedługo będzie Was troje, na świecie jest około 6 miliardów ludzi...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 6 sty 2010, o 12:42

Sansevieria napisał(a):No mówisz, że nie będziesz tolerowała i ... wychodzi na to, że tolerujesz jak najbardziej.


No właśnie nie wiem co mogę wiecej zrobić, jak oni i tak robią to co zawsze, jest więcej awantur bo przestałam się gryzc w język i nic poza tym, moja bezsilnosc polega na tym ze to co robie nie dziala a wydaje mi sie ze wiecej zrobic nie mogę :roll:
A stały tekst mojej mamy lub siostry: "ojca juz nie zmienisz"
jak mamie opowiadalam tą awanture to uslyszalam: " ale przeciez znasz go", " wiesz jaki jest" "napewno teraz żałuje"...łaził za nami, chciał nam koniecznie zrobić zakupy ale odmówiłam mimo że nie mamy na życie już nic:/ nie mogłabym, wole głodować:( no i mama właśnie po tym wnioskowała że chce naprawić, a to klasyczny przykład jak po takiej nawet awanturze, przechodzi sie do porzadku dziennego, mowi normalnie, proponuje zakupy...
On ma 67 lat wiem ze sie nie zmieni, ale czy w zwiazku z tym mam cierpiec?
matka tez sie nie zmieni:( a rodzenstwo? tez nie moze? eh
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2010, o 12:56

Ludzie potrafia się zmieniać aż do śmierci. Najstarsza osoba, która poddała się psychoterapii z powodu wykorzystania seksualnego w dzieciństwie miał w w momencie jej rozpoczecia 72 lata. Ludzie zmieniają się jak uznają, że mają powód. Coś tracą, coś im się nie podoba, nie udaje. Tak ogólnie. No istnieje mozliwość że Twoi się nie zmienią. Realna możliwość. Jest to dla Ciebie pakiet danych na wejściu. W tym co jest musisz odnaleźć jakieś swoje miejsce, któe będzie dla Ciebie i Twojej rodziny dobre, bezpieczne. Przez Twoją rodzinę rozumiem męża i dziecko, może dzieci. Może to miejsce jest w oddaleniu od Twoich rodziców. Fizycznym. Może w oddaleniu emocjonalnym. Pisałaś że chodziłas na terapię. No i jakieś skutki tego chodzenia odczuwasz? Coś się zmieniło na lepsze z Twojego punktu widzenia? Łatwiej Ci?
Bardzo mnie ciekawi, jaki jest stosunek Twojego męża do całej tej relacji Twojej z rodzicami i rodzeństwem. Staje po Twojej stronie, udaje że nic się nie dzieje czy coś innego? Może już o tym pisałaś, ale nie bardzo mam czasi i siłę grzebać w archiwaliach :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 6 sty 2010, o 13:24

---------- 12:10 06.01.2010 ----------

Mój mąż się wścieka zawsze na nich, ale zabroniłam mu reagować bo wiem że jedynie dołaczył by do mnie jako czarna owca a teraz ma stosunki fajne z nimi...
ostatnio w święta juz nie dawałam rady i pozwoliłam mu, zresztą co dziwne, te ich ataki zmasowane na mnie odbywaly sie zawsze jak nie bylo w poblizu mojego meza ani nawet mojego ojca, sporadycznie jak byl ojciec, mąż na wlasne uszy slyszal cos tam ale niewiele bo najgorsze rzeczy dzialy sie pod jego nieobecnosc, mąż mojej siostry ktory jest anglikiem, jako jedyna osoba przychodzil ze mna porozmawiac, sluchal mojej wersji i mowil ze jesli moja siostra a jego zona jest nie w porzadku w stosunku do mnie to on bedzie po mojej stronie, sam zauwazyl ze to sie dzieje jak mojego męża nie ma, byl jedyna osoba po mojej stronie, nie podobalo mu sie bardzo ze nie zwracaja uwagi na to ze jestem w ciazy a poprzednia w maju stracilam...mysle ze z nia rozmawial ale nie mial okazji juz mi tego powtorzyc...Co do szwagra to byla jeszcze jedna sytuacja kiedys w Anglii, poklocilam sie z moim mężem i po kłótni moja siostra siedziala sobie z nim w pokoju a do mnie sie nie odzywala :shock: ja sobie chlipałam obok w pokoju, przyszedl szwagier, powiedzialam mu ze ona nawet nie wie o co poszlo, nawet mnie nie zapytala a juz jest jakby na mnie najeżona, wtedy on do niej poszedl, powiedzial to Twoja mlodsza siostra, powinnas z nia porozmawiac, jestes nie w porzadku; no i wtedy po raz pierwszy moja siostra przyszla i zapytala co sie stalo...
A mąż jak odwozil ich na lotnisko teraz, szwagier byl w drugim aucie, porozmawial z nią, ładnie jej powiedział, nie kłócił się tylko powiedział ze mu sie to nie podoba co mi robią, niewiele mowil co ona powiedziala, starala sie bronic mowil, no nie wiem jaki to skutek odniesie, zobaczymy...

Jesli chodzi o terapie to akurat temat rodziny byl ledwie nadgryziony...zawsze bylo wiele spraw innych...takze jestem w czarnym lesie, chcialam przerwac na czas ciazy bo zawsze wychodzilam z terapii w wielkich emocjach, nie chcialam szkodzic tym dziecku, a tu mi rodzinka zafundowala mega emocje:( wiec chyba sie przejde do tej mojej psycholog:(

---------- 12:24 ----------

a no i bylam tez w szpitalu 3 miesiące, tam głównie na terapii naciskano na to aby poprawic moje relacje z ojcem, ze go potrzebowalam i takie tam..w sumie po szpitalu bylo lepiej hmmm ale nie do końca jak widać....a mama robi wszystko zeby zachowac pozory, opinia innych jest dla niej bardzo wazna
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2010, o 13:33

Do psycholog to się przejdź, w końcu rodzina jest wielce ważna. A w Twoim życiu mocno urazowa.
I wiesz co, pozwól mężowi bronić siebie. Nie zabraniaj mu. Jest dorosły, jest wybranym przez Ciebie partnerem na życie i ojcem Waszego dziecka. Pozwól mu robić to, co uważa za słuszne. Jak sama piszesz w Jego obecności jest lepiej. Co najmniej poprawnie. To może na początek Twoja rodzina tylko w obecności męża i niech on reaguje jak on uważa za słuszne? Wycofaj tez "zakaz" . Może lepiej Wam będzie jak będziecie dwie czarne owce, może powstanie silne stado czarnych owiec? Daj meżczyźnie szansę na bycie mężczyzną. Twój mąż jest dorosły, Twoi rodzice i rodzeństwo są dorośli. Żadne nie jest ubezwłasnowolnione. To niech sobe ułożą relacje. Nawet jeśli miałoby dojść do sytuacji, w której się ostro pokłócą, to zobacz, wszak byłaby to kłótnia w obronie Twoich słusznych praw. Czy naprawdę te stosunki męża z nimi są fajne? Czy naprawdę on się super czuje że mu żonę gnoją, a on ma "zakazane" się odzywać? Nie sądzę. I nie pojawiaj się u nich bez męża. Proste a wygodne. Nie dawaj im szans.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 6 sty 2010, o 17:31

Są dość fajne, moi rodzice go bardzo lubią, nie chciałabym żeby to się zmieniło:/
Napewno on się super nie czuje, ale on też nie potrafi się odnalezc w tych zwyczajach i często by się odezwał zupełnie niepotrzebnie kiedy np wydaje mu się że ktoś coś powiedział specjalnie albo miał focha a ja widzę że nie, rozeznaje się lepiej w mimice i intencjach, mąż jest impulsywny czasem wyskakuje jak Filip z konopii i nikt nie wie o co mu chodzi, dlatego wolałabym żeby nie mówił wszystkiego na co ma ochotę:)
No i mąż nie może ze mną tam być zawsze, bo zawsze to on pracuje, ja jak mam dość siedzenia tu gdzie mieszkamy samej, wyjezdzam tam, spotykam sie z kolezankami, oddycham, dom jest duzy, nie musze nawet nikogo widywac jak nie chce, odpoczywam...muszę sie czasem oderwac od tego więzienia tu:( tak narazie się tu czuję, nie mam do kogo wyjsc, do kogo sie odezwac, mieszkanie nie jest nasze wiec nie ma pelnej swobody w urzadzaniu go...postaram się teraz zostac dluzej, ale jak juz naprawde nie bede mogla wytrzymac, tak juz kryzysowo bede potrzebowala zmienic otoczenie to dopiero pojade...teraz postaram sie ich przetrzymac...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2010, o 18:47

Bianka, kurczę, ile ja lat "wiedziałam lepiej, co mąż powinien powiedzieć żeby było dobrze", bo się nie rozeznaje w ich mimice i intencjach i tak dalej i tak dalej. I wolałam żeby nie mówił wszystkiego na co ma ochotę. I żebyś Ty wiedziała jak ja tego żałuję. Że doginałam męża do nich. Że uważałam, że on się musi odnaleźć w zwyczajach mojego rodzinnego domu. A on mnie kochał i gryzł się w język. I starał się, żeby było "dobrze". I związku z tym, co mi dopiero w terapii par wyznał, najpierw go krew zalewała, a potem odpuścił. Bo bał się, że jak zrobi co chce (i co ja teraz wiem powinien był) to ja będę nieszczęśliwa i wybiorę rodziców, a jego puszczę kantem. Cały czas tak nieswiadomie pogrywałam. Na swoją i męża w ostatecznym rozrachunku szkodę. Zysk - nie stwierdza się. Może z wyjątkem zysków dla terapeuty w terapii par, bo tym się skończyło.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 7 sty 2010, o 12:37

Moze u Ciebie bylo inaczej ale moj maz ma problemy z impulsywnymi, nieprzemyslanymi zachowaniami, nie jest to takie proste...zdarzalo mu sie zachowac fatalnie, az musialam go tlumaczyc i bylo mi wstyd:(
intencje ma dobre ale nie zawsze potrafi to w odpowiedni sposób wyrazic...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 7 sty 2010, o 13:27

Bianko, ale Twój mąż jest jakimś człowiekiem. Ja tam nie wiem, ale czy w sytuacjach z innymi ludźmi, z przyjaciółmi, w pracy - też go musisz tłumaczyć? Też mu się zdarza zachowywać fatalnie? Może i tak, ale jako dorosły to sam się ewntualnie powinien tłumaczyć, a nie Ty jego. Ja tu widzę analogię z tym, co pisałaś o swojej mamie. Ojciec zachowuje się fatalnie, mama go tłumaczy, że "on żałuje ale taki już jest, i przykro mu ale nie umie przeprosić" no i ojciec tak skutecznie wytłumaczony nie ponosi konsekwencji swojego paskudnego zachowania. To czemu miałby je zmieniać, skoro brud kto inny zamiecie?
Jakoś z tym swoim usposobieniem wybuchowym Twój mąż dotrwał do dorosłości, jakoś społecznie funkcjonuje. Ja po prostu przeczytałam w tym, co napisałaś, zdania, które znam ze swojego życia. Tak na zasadzie jak ja postrzegałam relacje mąż - rodzice i swoją w tym rolę. No i ponieważ wymusiłam na nim określone zachowania to tak mi się skojarzyło. Że mu czegoś zabraniałam, tak jak Ty. I tak jak u Ciebie, żeby miał dobre relacje z moją rodziną. Żeby było fajnie. A tak po prawdzie to ja nie pozwalałam mu bronić mnie przed moją rodziną. Bo się zwyczajnie bałam. Że jak ktoś stanie w mojej obronie to ... no właśnie. Na ile zależało mi na utrzymaniu krzywdzącego dla mnie stanu? Świadomie chciałam to zmienić, a z nieświadomości robiłam co mogłam, żeby jednak pozostało jakie było. Bo się bałam. Zmiany. Że mnie odrzucą już całkiem. No i ponieważ moi rodzice to ekstremum, odrzucili. Prawie całkiem. A ja to nie tylko przeżyłam, ale nawet jestem w jakiś sposób zadowolona. Bo przynajmniej nie żyję w zakłamaniu. Nie muszę udawać, grać i doginać się do ich chorych zachowań.
A poza tym to nic w takich wieloletnich sprawach proste nie jest. Ale sa priorytety, na któregoś konia trzeba postawic, bo okrakiem na dwóch, jadących w przeciwnych kierunkach, jechać się nie da.
I na koniec Bianko, czy nie sądzisz, że to trochę bez sensu, że czujesz wstyd za zachowania dorosłego człowieka? Jeszcze za własne dziecko do pewnego stopnia to może tak. Ale za dorosłego? Nie o to mi chodzi że bez sensu jest że czujesz co czujesz (znam to zresztą) ale o to, że to jest "temat do terapii", ewidentnie. Bo to oznacza że czujesz się odpowiedzialna za coś, co kompletnie nie leży w zakresie Twojej odpowiedzialności.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 7 sty 2010, o 16:55

Konsekwencje to on ponosi sam, nie mogłam pozwolić na to żeby nie ponosił konsekwencji bo wiem, że wtedy byłoby kiepsko, po prostu czasami nikt nie rozumie jego zachowania, ja tez nie, tyle ze ja sie zawsze od niego dowiem o co mu chodzilo a wtedy przekazuje dalej np rownie zdziwionej mojej mamie, tylko jej w sumie bo z ojcem i tak nie rozmawiam...jak wiadomo u mnie jest tak ze zaraz zaczniemy gadac a co bedzie z nim? obraza sie na siebie? w sumie chce zeby mnie bronil ale nie zawsze jest taka potrzeba:( trudne to wszystko
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 7 sty 2010, o 20:19

Łatwe nie jest...ale naprawdę Bianko nie jest dobrze być takim przekazującym mediatorem. Niewdzięczna to rola utrwalajaca niepożądane zachowania. Mam takie odczucie, że to wyjasnianie zachowań męża dobre nie jest. Uczucie jest silne. Nie oceniam, bo nie mam wystarczającej wiedzy ani się nie czuję uprawniona, ale odczucie mam silne. Wszak lepiej by było i dla męża też gdyby ne miał takich niezrozmiałych dla otoczenia zachowań. A swoją drogą to nie napisałas, czy go tłumaczysz tylko przed mamą czy przed ludźmi spoza rodziny także?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 7 sty 2010, o 21:02

Spoza rodziny bardzo rzadko, bo nic sie takiego nie dzieje, czasami jak żartuje i mówi poważnym głosem jednocześnie, widzę czyjąś zdziwioną minę, ale ktoś pyta jak to tak to wtedy mówię że on żartuje:) bo on nie zauważa że ktoś nie jarzy:)
A co do wyjasniania zachowan naprawde jest czasem konieczne podam Ci przyklad jakis zeby bylo latwiej:
bylam kiedys z mama na zakupach i kupilam mu sweter, mama pomagala mi wybierac, zadowolone przynioslysmy go do domu, jemu sie nie spodobal i zrobil mi awanture jak moglam mu taki kupic, mama az sie poplakala, pozniej mi juz sie tlumaczyl i mnie przepraszal, musialam mamie tez to powiedziec bo by pomyslala ze jest takim okropnym typem, no ma tak czasami ze mu odbija:/
albo np ostatnio kupilismy auto od rodzicow i w czasei rozliczenia, poklocil sie ze mna, wsciekl sie i wyszedl, jak wrocil okazalo sie ze wydaje mu sie ze rodzice chcieli wiecej, ze nie sa zadowoleni, bo maja miny takie a siakie itp
i jemu musialam wytlumaczyc ze nie, ze mama sie poklocila wczesniej z ojcem i dlatego byla raczej zgaszona i mamie ze po prostu mial takie wrazenie..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 7 sty 2010, o 22:44

Już lubię Twojego męża za to żartowanie z super poważna miną :). Fakt, niektórzy nie łapią takiego poczucia humoru. Ale to nie podpada pod tłumaczenie zachowań.
Natomiast nie o przykłady z życia mi chodziło. Raczej o Twoją postawę. No bo właściwie to wybuch gniewu w sprawie swetra to pwinien chyba odpracować sam. Mamę na przykład przeprosić. To pośredniczenie to mi się coraz bardziej pojawia jako jakiś schemat w Twoich relacjach. Zażegnywanie burzy zanim się rozpęta na dobre. A jak się tylko z Tobą kłóci, to przede wszystkim Wasza sprawa. Brak własciwego przepływu informacji czasem tak skutkuje, świat się od tego nie wali. Pisałam już zresztą, że bardziej to ja czuję pewien znany klimat w relacjach niż coś będę wyrokowała. Zresztą jako że miałam silnie rozwiniętą umiejętność obronną pt. racjonalizacja to ja doskonale wiem, że poszczególne zdarzenia można pięknie postrzec jako naprawdę uzasadnione. Tu idzie raczej o postawę, sformułowanie "muszę go tłumaczyć przed ludźmi". Postrzegasz go jako osobę, za której zachowanie ponosisz odpowiedzialność. Te oba zdarzenia można opisać z pozycji - "aleśmy się nie zgrali", "kompletne nieporozumienie zakończone wybuchem", zgrzytnęło" i na ileś innych sposobów, a Ty widzisz to jako "muszę go tłumaczyć". Tu widzę pogrzebanego kundla. Nie w faktach tylko w postawie. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 257 gości