Sanna- bardzo Ci dziękuję.
Na pomysł, ze musze isc na psychoterapię też wpadłam. Nawet zapisałam się do doktora.
Muszę... i już trzepię galotami...
Dziś się lepiej poczułam, ale jak nic nie zrobię, tylko zostanę w tym, jakże przyjemnym samozadowoleniu- to za jakiś czas wróci! Wróci, kiedy będę słabsza, załamana z jakiegoś inengo powodu, boję się, zeby mnie wtedy nie zmiotło, jak lawina, jak efekt toczącej się kuli sniegowej.
Z wadliwego materiału jestem po prostu- kiedy wszystko idzie ok, to nawet nie widać, dopiero, kiedy zejdzie się kilka niezalezych od siebie przyczyn- wszystko się wali.
Wylewnośc można podzielić na dwa rodzaje, hi
jedna to taka skłonność do wyciągania ramion, taka całuśna, przytulańska- z ta nie mam problemów... Druga to taka, kiedy trzeba się odsłonic, być bardzo szczerym, dać się wciągnąc pod mikroskop- z tym mam wielki problem.
Bardzo dobrze Cię rozumiem Sanna i bardzo często też tak mam- wielką chęć powiedzenia czegoś mądrego i takie wrażenie opadających rąk, bo np wszystko już zostało powiedziane, albo po prostu nie mam pojecia, co mogłoby komuś przynieść ulgę. Nauczyłam się za to, zę czasem wystarczy po prostu być i wyciągnąć swoja wylewność nr1- przytulać, głaskać, zapewniać, że jakby co jestem, choć nic nie moge... Wiem, ze emotka to tylko znak graficzny... to, ze niesie za sobą istotne czasem treści- tego się dowiedziałam tutaj.
Z całego serca Ci dziękuje.
Flinka- przeczytałam, co mi napisałaś i tak sobie siedzę z głupią miną i szczęką w piwnicy. Zupełnie nie wiem, co mam powiedzieć. Czytałam Twoje nieliczne wpisy na forum, podziwiałam Twoją zdolność do rozumienia, do "interwencji" tam, gdzie innym opadły już ręce...
Dziękuje.
Katusia-
- ozdabiasz świat swoją delikatnością, też jesteś takim kotkiem słodkim