heheh swiete slowa dodus - ja tez swoich doswiadczen komus nie wloze w glowe
no, ale naiwna jestem czasem i mysle, ze sie przyda
Sansevieria napisał(a):Witaj, Chande. Ja tam Ci nie będę doradzała ucieczki - bo dzięki między innymi temu, że jeden taki facet nie uciekł, ja jestem teraz w niezłej formie i we w sumie szczęśliwym małżeństwie od lat. Między innymi wsparciu mojego męża zawdzięczam liczne pozytywne zmiany w życiu. Nie rozwiązał moich problemów, ale był przy mnie, kiedy je rozwiązywałam.
Jestem ofiarą wieloletniego szantażu emocjonalnego ze strony obojga rodziców. Nie tylko, ale tego też. No i od ofiary po terapii to tak w skrócie to, co poniżej.
Po pierwsze lektura obowiązkowa, na razie dla Ciebie: Susan Forward "Szantaż emocjonalny" i tej samej Autorki "Toksyczni rodzice". To Ci przybliży to, z czym masz do czynienia. Żebyś umiał działać świadomie a sensownie.
Po drugie - jeśli piszesz o walce to słusznie piszesz, ale walka to jest na serio, nie na niby. Porzuć myśl o delikatnych rozwiązaniach i łagodnych kompromisach. Nie żebyś leciał awantury robić - wewnętrznie porzuć i szykuj się do boju. Matka Twojej dziewczyny jest jak osoba, co w prawej rączce dzierży uzi i wali emocjonalnymi pociskami albo seriami, albo pojedynczo a celnie i z dużym kunsztem. Lewą rączkę ma na przycisku "bomba atomowa" i w razie czego jest prawdopodobne, że naciśnie. To jest przeciwnik wagi najcięższej. Przeciwnik przede wszystkim Twojej dziewczyny, ale pośrednio także Twój.
Twoja dziewczyna żyje w tym układzie od lat. I zdaj sobie sprawę, że innego życia nie zna. Wyjście z takiego uwikłania to pokonanie ogromnego lęku. Między innymi. I podjęcie ogromnego ryzyka. Bo nie ma gwarancji, że mamuśka nie naciśnie guzika. Walczyć to będziesz ze swoją dziewczyną o nią samą bardziej niż z mamuśką.
Terapia dla dziewczyny - kiedyś zapewne tak, ale z tego co piszesz to jeszcze nie ten moment. Bo na terapię to się powinna udać osoba, która jest w pełni świadoma tego, że ma problem oraz zdeterminowana, żeby go rozwiązać. A skoro Ty piszesz na forum, a nie Ona, to wnioskuję, że Ona na razie jeszcze nie doszła do tego momentu w swoim życiu. Ja Ci życzę podjęcia dobrych decyzji. Nie wiem, jakie one będa, ale oby były po prostu dobre.
doduś napisał(a):no cóż... życzę powodzenia i uważaj na siebie. Miej oczy szeroko otwarte, myśl przede wszstkim o tym, co moze Tobie zaszkodzić i dbaj o swoje zdrowie. W tym przypadku musisz być , ż tak to pompatycznie napiszę "skałą prawości". Jeśli Ci sie nie uda, to niestety jest duza szansa, że pociagniecie sie nawzajem w dół. Trudno być tą skałą, bo każdy ma swoja pojemność. Powodzenia
Sansevieria napisał(a):Abssinth dzięki.
Chande - jeszcze jedno ode mnie (chyba, że masz więcej pytań), za to moim zdaniem bardzo ważne - zapisz sobie w pamięci dużymi literami - mamuśka nie będzie zadowolona, nie jest i nie powinno być niczyim celem sprawienie, że będzie. Bo to się zwyczajnie nie daje zrobić. Znaczy prawdopodobieńswo dobrych układów z mamuśką to jest takie bardziej zerowe. Oczywiście nie ma co teraz tego mówić Twojej dziewczynie, ale Ty sobie to zdaj z tego sprawę. Ze strony mamuski nie licz na nic z wyjątkiem kłód pod nogi i ciosów w plecy. W najlepszym układzie może ona się nieco ugnie, w gorszym będzie albo-albo. Przepraszam za brutalną dosłowność, ale lepiej sobie zdawać sprawę z tego, co się robi. Ty właśnie wchodzisz na pole minowe. Jak napisała Abssinth - trzeba wiedzieć, kiedy się wycofać. Co nie znaczy, że pole jest nie do przejścia. No i bardzo ważne jest zapewnienie Dziewczynie poczucia bezpieczeństwa "na wszystkich możliwych frontach" - co o tyle trudno zrobić, że łatwo wtedy niestety uszkodzić siebie. Ale jak napisałam w pierwszym tekście - mojemu mężowi się udało bardzo mnie wesprzeć, Tobie też może się udać, choć bardzo wiele tu nie od Ciebie zależy. Rozwagi zatem i wytrwałości życzę
(woda na młyn dla Abssinth i doduś)
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 222 gości