---------- 19:53 21.04.2008 ----------
witam i cieplo przytulam Nanę, Honest i Wehikuł, to co piszecie, jest bardzo bliskie moim uczuciom.
Nie wiązalam wcześniej stanów depresyjnych z kłótniami rodziów, ale teraz zaczełam sobie zdawac sprawe, jakim piętnem odbija sie to na mojej psychice. Przestałam sobie radzic nacodzien. Gdy jestem w domu, zyje tylko ich humorami i kłótniami.
Wszystkie te rady wydaja mi sie nie do osiagniecia, zwłaszcza ze u mnie dominuje poczucie winy. Kosztem własnym wysluchuje narzekan rodzicow, pocieszam mame, udajac dobroduszna corke, ale w rzeczywistosci krzyknełabym jej w twarz: "radz sobie z tym wszystkim sama, ja mam mnostwo problemow, w które Cie nie wikłam"
co prawda, moi rodzice nie rozwioda sie (wyższe wartosci ;/) ale jest coraz gorzej miedzy nimi. A co ja na to?
Zaczelam bronic moja mame przed tata, przyznaje jej racje, uświadamiam tacie, jak bardzo ją krzywdzi (bo to on w tych kłótniach przesadza z slowami i czynami). Dzisiaj miarka sie przebrała, nie odzywa sie do mnie, juz kiedys nie rozmawialismy ze soba prawie pół roku...
Czuje beznadziejnosc tej sytuacji, a nie mam mozliwosci wyprowadzki, uczę się w poblizu, nie zostawie tez samej mamy. Tata próbowal mna manipulować, kierowac przeciw mamie, ale jest bardzo agresywny i nieraz juz go zastałam przy ataku szału, wtedy nie mógł sie mi wytłumaczyć.
Mysle, jak jak dalej to zniosę i co powinnam zrobić?
---------- 19:58 ----------
nie mozna poprostu założyć klapek na oczy i udawać, ze wokól się nic nie dzieje...