Witam,
Jak widzę rozważania kobiet pt. "czy byłam łatwa albo nie byłam", coraz częściej nie mogę pojąć o co chodzi... Tzn. rozumiem kontekst społeczny (co więcej, uważam, że trzeba go brać pod uwagę - sam tak postępuję). Dociera też do mojej męskiej, ograniczonej mózgownicy, że jeśli kobieta idzie do łóżka na pstryknięcie palcami - to prawda, trzeba to nazwać, że jest łatwa w tym negatywnym znaczeniu.
Słowem - jeśli decyduje się na seks z facetem natychmiast jak ON tego zechce - to prawda, jest łatwa głupio...
Jeśli jednak ONA chce seksu, i ON chce seksu, i łączy ich choćby chwila fascynacji, a do tego oboje są w miarę dojrzali - to chyba dobrze, jeśli im ŁATWO pójdzie, prawda?
Tak, wiem, teoretyzowanie, ale boli mnie, gdy widzę jak kobiety same siedzą w sidłach patriarchalnego poglądu na rzeczywistość, wg którego nie mogą być łatwe...
Gdybym jednak zabierał się za uszczęśliwianie Was, drogie Panie, na siłę, można mnie natłuc po ryju.
Jestem łatwy
w zgadzaniu się na taką przykrą operację, o ile uznam, że coś namieszałem, heheheheee
Maks
ps. Vija - w odpowiedzi krótko i na temat: nie ma żadnych zasad. Czasami na pierwszej randce, czasami po ślubie w kościele...