ambiwalencja bliskości

Problemy natury seksualnej.

ambiwalencja bliskości

Postprzez Koteczek » 3 wrz 2008, o 22:07

nie wiem jak to powiedzieć... wstydzę się to dość drażliwe... napisałam w tym dziale co kiedyś mnie spotkało... o tych... :cry:

siedzą we mnie jakby trzy koteczki:
- jeden z nich boi się bliskości w tym tej fizycznej, w większości facetów widzi wroga - skoro trafiłam na trzech drani to co mówić o innych? drugie w tym - każdy facet a takich wielu obserwuję - który ma się za lepszą istotę tylko z racji płci jest dla mnie dnem, nie uznaję patriarchatu, tego że wmawia się kobietom że "spełnieniem" jest rola żony i matki, boi się także uznania własnej seksualności, potrzeb seksualnych za naturalne - dziś widzę te sprawy jako gorsze,nieczyste, a części intymnych nienawidzę, mam wrażenie że stale muszę je chować, nawet sama przed sobą pod prysznicem... ;

- drugi to "demon" seksu, przeciwny wobec pierwszego, nienawidzący mężczyzn. Uczę się uznawać swoją seksualność i nawet powoli mi się to udaje, wieczorami gdy nikt nie widzi często te nienawidzone części głaszczę i szepczę że będzie dobrze... paradoks... bać się czegoś i jednocześnie tego pragnąć... bliskości fizycznej...
tutaj ważna jest także moja orientacja - jestem biseksualna, kontakty intymne z mężczyznami ale 90%fantazji dotyczy kobiet ...
dwa - kilka razy próbowałam sama sobie udowodnić że mimo tego co kiedyś było - że potrafię, kilka razy władowałam się w sytuację gdy "to" się działo bez zabezpieczenia, i to po alkoholu (może celowo chciałam się znieczulić...) - chciałam w tych sytuacjach tylko bliskości fizycznej, zaspokojenia ciała...

- trzeci - to lwiątko które się budzi,maleńki jeszcze ślepy kocik... nadzieja na trwały związek... wolny od jakichkolwiek bezsensownych uprzedzeń, w którym oboje mamy równe obowiązki w tym moralne... odrobinka drugiego kotka, taka szczypta pikanterii...


Jeszcze jedna sprawa - dziwna reaktywność pochwy. Zauważyłam że od niedawna regularnie, niemal o tych samych porach...każdy ruch ją pobudza... przyjemne uczucie... fizyczna reaktywność, niemal orgazm sam z siebie... ciągnie za sobą fantazje psychiczne... o tych porach nic szczególnego się nie dzieje, więc nie wiem o co chodzi...Pod względem medycznym wszystko w porządku, przy okazji profilaktycznej cytologii...

i jeszcze jedno pytanie... zastanawiam się czy nie wybrać się do seksuologa... sprawę tą poruszyłam na terapii,psycholog powiedziałam że potrzebuję czasu na zastanowienie... a coraz bliżej teraz jestem decyzji że tak...
w swoim województwie się nie zgłoszę,jakoś bardziej swobodnie poczułabym się zgłaszając się w ościennych... mam zatem pytanie : czy znacie jakąś godną polecenia osobę w : Wrocławiu, Poznaniu, Szczecinie?
Avatar użytkownika
Koteczek
 
Posty: 238
Dołączył(a): 3 sie 2008, o 14:07
Lokalizacja: Zielona Góra

Postprzez melody » 4 wrz 2008, o 11:11

Witaj Koteczku :)

Skrobnę tu coś, co mi się pojawiło przy czytaniu Twojego posta; może to będzie pomocne, a może nie, ale zobaczymy.

Piszesz o trzech siedzących w Tobie koteczkach. Ja to rozumiem tak:
Koteczek nr 1 kojarzy mi się małą dziewczynka, która jest posłuszna temu czego się nasłuchała w całym tym procesie zwanym - wychowaniem.
I tu nasuwa mi się kilka pytań, na które w ogóle nie musisz tu odpowiadać. Są bardzo osobiste, więc po prostu spróbuj sobie na nie tak wewnętrznie odpowiedzieć.
Czy jako mała dziewczynka czułaś się akceptowaną córką? Jaki miałaś obraz związku przyglądając się rodzicom? Jaką kobietą była (jest) Twoja mama - czy wyzwolona, czy może poddającą się temu "patriarchalnemu" systemowi? A dzień Twojej pierwszej miesiączki - czy to był dramat czy święto? Pamiętasz może czy Twój ojciec Cię przytulał, sprawiając że czułaś się jego księżniczką? A może go nie było? I czy nie jest tak, że z całym tym bolesnym bagażem weszłaś w jakiś kontakt z mężczyznami wychodząc z niego jeszcze bardziej potłuczona?

Koteczek nr 2 kojarzy mi się bardzo z głosem współczesnej kultury, która propaguje wzór kobiety wolnej i wyzwolonej; świadomej własnej seksualności, a wszystko to dla jej dobra... I wszystko fajnie. Ja się zgadzam, że seksualność jest tak ważnym i nieodłącznym aspektem naszego życia, że nie należy tworzyć wokół tego tematu tabu; że przede wszystkim warto akceptować własne ciało; dotykać się też warto. Ale powoli. No bo jeśli ktoś ma trudne doświadczenia z przeszłości i nagle rzuci się w wir nowych zachowań to nijak się to ma do pomocy sobie samej. Takie coś staje się wręcz zagłuszaniem bólu i samooszukiwaniem się, jakoby: "nie ma żadnego problemu", gdy tymczasem problem jest.

Koteczek nr 3 to budzące się w Tobie zdrowe podejście do sprawy :) I Twoja decyzja (już prawie podjęta) o wizycie u seksuologa bardzo mi się podoba. Nie znam co prawda nazwisk, więc nie potrafię Ci nikogo polecić. Ale gratuluję Ci chęci zawalczenia o siebie :)

Jest taka wartościowa książka Eichelbergera (nie wiem czy się z nią spotkałaś?) - "Kobieta bez winy i wstydu", mam e-book więc mogę podesłać.
A czytając o Twojej nie akceptacji własnej pochwy przychodzi mi na myśl jeszcze jeden tytuł - "Monologi waginy" E. Ensler. Książka sama w sobie jest bardzo wartościowa, ale między wierszami trwa silna propaganda feminizmu, co dla mnie, jako czytelniczki, było momentami męczące. Mimo to polecam, ale e-booka nie mam.

Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki! :)
mel.
melody
 


Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 345 gości

cron