dewiacje seksualne

Problemy natury seksualnej.

dewiacje seksualne

Postprzez Megie » 16 sty 2008, o 13:14

w zwiazku z tematem *nuda w sypialni* pozwolilam zalozyc sobie ten watek..

Czym jest dewjacja seksualna?
Gdzie stoi granica miedzy tym co jest dewiacja a co nie jest?
W ktorym momencie czlowiek staje sie przedmiotem a zaczyna zanikac najwazniejsze uczucie jakie powinno wiazac dwojga ludzi.
Jak nie przekroczyc tej delikatej granicy?

Zdaje sobie sprawe ze temat nie jest latwy, sama nie wiem od czego zaczac?

To moze na poczatek wkleje definicje z Wikipedii- czy najlepsza sami ocencie..

Parafilia, zaburzenie preferencji seksualnych (dawniej: dewiacja seksualna, zboczenie seksualne) to rodzaj zaburzenia na tle seksualnym, czyli utrwalone zachowanie seksualne, które kształtuje się w rozwoju na skutek oddziaływania bodźców kojarzących się ze stanami silnego podniecenia, uporczywy wzorzec zachowania seksualnego, w którym osiągnięcie pełnej satysfakcji seksualnej uzależnione jest od pojawienia się specyficznych przedmiotów, rytuałów czy sytuacji.

Każdy człowiek, w ramach różnic indywidualnych, posiada odmienne preferencje seksualne. O patologii możemy mówić wtedy, gdy udział określonych przedmiotów lub czynności jest konieczny do osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej. Zdarza się, że powyższe czynniki są absolutnie konieczne do uzyskania podniecenia i orgazmu. W niektórych przypadkach parafilie mają charakter kompulsywny: realizowanie popędu seksualnego może odbywać się nawet dziesięć razy dziennie[1]. Posiadanie niezwykłych, rzadkich preferencji seksualnych nie należy traktować jako patologii - o stanie parafilii mówimy dopiero wtedy, gdy preferencje uniemożliwiają zdolność utrzymania afektywno-emocjonalnego związku z drugą osobą.

Osoby cierpiące na parafilie mogą nie odczuwać potrzeby zmiany swoich preferencji. Chęć zmiany pojawia się najczęściej, gdy parafilia staje się uciążliwa lub niszczy związek z drugą osobą. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy partnerzy tych osób uświadamiają sobie, że pełnią w związku rolę rekwizytu niezbędnego lub ułatwiającego realizację potrzeb seksualnych. Jednocześnie, osoby dotknięte parafilią często mają poczucie winy z powodu swoich preferencji, które uważają za niemoralne czy wręcz obrzydliwe. Wiele z nich popada w depresję.

Parafilie ograniczają zachowania seksualne, jeżeli występuje:

niedojrzałość seksualna,
brak obustronnej akceptacji,
brak dążenia do zaspokojenia obu partnerów,
zagrożenie zdrowia.
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 14:37

No to zgłaszam się do wypowiedzi na ten temat - zgodnie z wcześniejszą obietnicą... :-)

1) Uważam, że temat faktycznie nie jest łatwy i trudno go ująć z "matematyczną" dokładnością - moim zdaniem więcej można w tym obszarze zrozumieć kierując się trzeźwą obserwacją i odczuciami, niż jakimiś formułkami lub regułkami [całkiem podobnie jak na przykład w kwestii pornografii - większość z nas z łatwością zauważy, wychwyci i wyczuje pornografię (i na przykład nie dopuści do niej swojego dziecka), tymczasem panowie specjaliści od seksu i prawa lataaaaaaaami długimi zajmują się roztrząsaniem tej kwestii i do dzisiaj nie potrafią ująć jej w stosowne paragrafy (czyli wystarczająco jasne i konkretne formułki)]

2) Moje poglądy na ten temat są owocem moich osobistych przemyśleń i odczuć i mogą być nietypowe... Ponadto mam poczucie, że temat nie jest jeszcze we mnie "opracowany" do ostatniej kropki, także ja sam mam jeszcze również w tym obszarze pewne wątpliwości... :-)

A teraz do rzeczy - krótko i treściwie (ech Filemonie, z tym to chyba u ciebie najciężej... :lol: )

Najbardziej popularnym i powszechnie przyjętym poglądem jest taki mniej więcej, że... o ile rozmaite akcje odchodzą W WYKONANIU DOROSŁYCH OSÓB, ZA WZAJEMNĄ ZGODĄ I NIE KRZYWDZĄ NIKOGO, to wszystko jest w porządku i nie można mówić o dewiacji czy nadużyciu - czyli innymi słowy, to co robią zgodnie i bez niczyjej krzywdy w swoim łóżku jest ich sprawą a rozmaite odcienie współżycia są wówczas kwestią gustu i osobistych preferencji...

I co Wy na to...? Jeśli o mnie chodzi, to ja się z tym poglądem... NIE ZGADZAM! :P Uważam, że jest to mylne postawienie sprawy i nie sprawdza się ono w próbach zbadania i ogarnięcia tego czym jest dewiacja/odchylenie/perwersja/zboczenie... (jak go zwał, tak go zwał :-) )

Na początek dam przykład radykalny, szokujący i może zatem najlepiej tłumaczący moje stanowisko (troszeczkę go zbeletryzuję, bo już nie pamiętam dokładnie wszystkich szczegółów - a poza tym właśnie się czuję trochę niewyżyty... literacko! :D).

Otóż parę lat temu, w Niemczech, drogą internetową... nawiązało ze sobą kontakt dwóch miłych panów, którzy rozpoczęli ze sobą netowe pogawędki... Nie dotyczyły one bynajmniej aktualnych rozgrywek futbolowych czy też gustów literackich rzeczonych panów, ale panowie ci od razu przeszli do konkretów, czyli do tego co w ogóle było ich podstawowych celem, dla którego zdecydowali się skorzystać z dobrodziejstwa globalnej sieci internetowej. A mianowicie, jeden z owych panów miał jedno wielkie, życiowe marzenie i gotów był poświęcić wszystko, żeby je zrealizować - konkretnie mówiąc było to nieodparte pragnienie by zostać... skonsumowanym (inaczej: zjedzonym! :lol: ) koniecznie w całości i do ostatniej kosteczki przez drugiego pana gotowego spełnić to jego największe marzenie... tym samym zaspokoić i usatysfakcjonować go totalnie i ostatecznie, że tak to określę... w pożyciu seksualnym. :)

Miłym zbiegiem okoliczności okazało się, że drugi z rzeczonych panów za najszczerszą i równie gorącą, bezinteresowną chęcią wyszedł na przeciw życiowemu marzeniu naszego pierwszego delikwenta i zdeklarował swój udział w całym przedsięwzięciu z równie autentycznym zaangażowaniem i dreszczem rozkoszy na samą myśl o czekającej go uczcie... :D która na dodatek jeszcze miała być kosmicznym i ostatecznym orgazmem pana numer jeden...

Zanim szczyt rozkoszy się spełnił (a wyprzedzając odrobinkę fakty, już w tym miejscu, co ciekawszym czytelnikom owo spełnienie mogę obiecać... ;) :lol:) zatem zanim do owego spełnienia doszło panowie przez dłuższy czas drogą mailową precyzowali dokładnie i krok po kroku jak się miłosny ich klimaks ma odbyć - dokładnie i pod względem każdego szczegółu...

No dobra - skracając. Do rzeczonej miłosnej konsumpcji doszło i wszystko odbyło się zgodnie z planem - cudowna, wyśniona przez obydwu i ostatecznie przewyższająca wzniosłością chyba każde inne ziemskie doznanie rozkosz została osiągnięta dokładnie tak, jak wcześniej wymarzona i szczegółowo przygotowana...

Sympatyczne... współżycie seksualne naszej pary po osiągnięciu tego kulminacyjnego punktu niestety z przyczyn tyleż nieuniknionych, co zrozumiałych ustało... I na tym można by zakończyć historię tego wielkiego namiętnego uczucia i jakże urozmaiconego w sferze bogactwa i oryginalności pożycia seksualnego... gdyby nie drobny fakt, iż przypadkiem ktoś tam znalazł w lodówce pana numer dwa... jakieś drobne pozostałości miłosnej uczty (lewe ucho, czy kawałek wątróbki być może...??) i nie wiedzieć czemu w intymną tę idyllę z całą właściwą sobie arogancją wkroczyła... policja!

I tu się zaczął prawdziwy problem, gdyż okazało się że... TO CO MIAŁO MIEJSCE, ZASZŁO MIĘDZY DWOMA DOROSŁYMI OSOBAMI, KTÓRE WYRAZIŁY NA TO PEŁNĄ I NIEPRZYMUSZONĄ ZGODĘ - na dodatek pan numer dwa (ten który skonsumował) posiadał na to niezbite dowody, w postaci dziesiątków maili od pana numer jeden (skonsumowanego), w których tenże nie tylko zezwalał, ale błagał, napraszał się, przekonywał i utrzymywał, że nie tylko nie będzie to dla niego żadna krzywda czy nadużycie, ale wręcz przeciwnie! - najwyższa miłosna rozkosz i spełnienie największego życiowego marzenia, które uszczęśliwi go w najwyższym i ostatecznym stopniu... O ile mi wiadomo, nie znaleziono żadnych dokumentów, które mogłyby świadczyć o tym, że pan który spożył w miłosnym akcie swojego partnera był świadom iż partner ten jest na przykład niepoczytalny i wykorzystał to - za co mógłby już zostać ukarany. Nie wiadomo mi nic ponadto również o tym, że w ogóle istniał jakiś dokument w postaci orzeczenia lekarskiego o niepoczytalności pana, który był został zjedzony... Dlaczegóż zatem nie mielibyśmy przyjąć, że dwaj dorośli normalni panowie za wzajemną, nieprzymuszoną zgodą po prostu zrobili sobie dobrze...? :D

A zatem...? Podsumowając - co teraz zrobić z tym fantem?! Dewiacja i to na dodatek makabryczna, zasługująca na ukaranie jednego z tych, którzy w zboczonym akcie wzięli udział (bo drugiego to już nawet nie byłoby jak ukarać ani leczyć... ;) - zważywszy, że został strawiony i wydalony... :? )? Czy też swobodny akt seksualny dwóch dorosłych osób, dokonany za wzajemną zgodą i bez przymusu, w odczuciu obydwu nie będący krzywdą a spełnieniem marzeń o najwyższej rozkoszy i szczęściu miłosnym...

He, he, he... ;-) I co Wy na to...?

Celowo zaczynam od skrajnego przykładu, bo przykłady "cieńsze" są trudniejsze w ocenie, ale przy wnikliwej, uważnej obserwacji i wczuciu się w daną sytuację udaje się moim zdaniem wyciągnąć po ludzku klarowne wnioski, jednak ująć je w regułki czy paragrafy może być trudno... (też ciekawe dlaczego??).

Zapraszam do dyskusji i sorry raz jeszcze za moją rozwlekłość, ale ja tak mam... (i o ile nie będziecie mnie za ta ochrzaniać ostro - mam nadzieję, że nie please - no to pewnie tak to już ze mną tutaj będzie... :bezradny: )

A jeśli kto tam akurat jakiś obiadek tego... no to... smacznego życzę! ;) :lol:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Megie » 16 sty 2008, o 14:46

kurcze na szczescie nie jem obiadu :shock:

Ale szczerze powiedziawszy liczylam na delikatniejsze przyklady= wlasnie te najtrudniejsze...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 14:53

"cieńsze" przykłady wkrótce dopiszę, ale ciekawi mnie jak się ustosunkują różne osoby do takiej krańcowo obrazowej sytuacji... :)

zatem wystarczy wzajemna zgoda dorosłych ludzi i ich osobiste poczucie co robi im dobrze i ich nie krzywdzi, żeby wszystko co robią było normalne?

czy jednak nie wystarczy - w sensie, że nawet wówczas to co robią może i tak być dewiacją czyli po prostu zboczeniem...?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Megie » 16 sty 2008, o 15:34

temat b. trudny

o ile rozmaite akcje odchodzą W WYKONANIU DOROSŁYCH OSÓB, ZA WZAJEMNĄ ZGODĄ I NIE KRZYWDZĄ NIKOGO, to wszystko jest w porządku i nie można mówić o dewiacji czy nadużyciu -


jezeli dana para przekracza pewne normy etyczne, ktore moga byc krzywdzace nie tylko dla nich samych, dla ich zwiazku ale takze i przede wszystkim w kolejnej kwestii dla spoleczenstwa, dla ogolnego rozwoju prowadzacego w nieodpowiednim kierunku
wtedy nalezaloby cos z tym zrobic..
tylko jak?

Zyjemy w koncu w spoleczenstwie i wszystko co robimy ma wplyw na innych..

wezmy np. homoseksualizm- dowiedzialam sie ostatnio ze do roku 1973 byl uwazany za chorobe psychiczna, i ok 70% psychiatrow opowiadalo sie za tym zeby tak zostalo. Jedynie nacisk rzadow lewicowych spowodowal, ze homoseksualizm nie jest juz uznawane za choroba psychiczna

dodam, ze mam sama kolezanke ktora jest homo- zeby nikt zaraz nie myslal ze pientnuje tych ludzi..
Ale wedlug mnie jest to dewiacja i jestem przeciwna legalizacji zwiazkow homoseksualnych..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 18:31

No Megie... czuję, że całkiem niechcący możemy tu rozpętać niezłą zadymę... ;)

Tym co teraz powiem prawdopodobnie Cię zaskoczę. Otóż ja jestem gejem, czyli facetem homoseksualnym. :) Co prawda pod pewnymi względami nietypowym, ale w tym miejscu nie będę tłumaczył dokładnie dlaczego - najkrócej mówiąc, nie utożsamiam się generalnie z tak zwanym środowiskiem gejowskim i generalnie rzecz biorąc, nie za bardzo mi się ono podoba (w pewnym sensie zatem czuję się "podwójnie inny/odmienny". Chociaż jestem generalnie pogodzony sam ze sobą w aspekcie mojej orientacji i nie spędziłem mojego dotychczasowego życia w celibacie.

A teraz prawdopodobnie zaskoczę Cię po raz drugi. Otóż ja sam osobiście NIE MAM PEWNOŚCI (czyli w pewnym sensie nie mam zdania) co do tego czy homoseksualizm jest dewiacją (czyli odchyleniem od normy) czy też raczej odmiennością psycho-seksualną, tak jak twierdzą obecnie nauki medyczne - psychiatria i seksuologia (od lat siedemdziesiątych). Ja tego po prostu nie wiem i nie umiem tego określić na podstawie jakichś danych merytorycznych, że tak powiem, natomiast trudno mi w tym wypadku kierować się własnym wyczuciem, gdyż jest to wyczucie i odczuwanie osoby homoseksualnej zatem siłą rzeczy to co czuję przechodzi przez pryzmat mojej orientacji (czy też dewiacji??) seksualnej, jeśli tak można powiedzieć i jest zatem subiektywne. Innymi słowy... nie umiem powiedzieć czy jestem dewiantem czy nie - mogę tylko powiedzieć, że nim się nie czuję i że jeśli nawet moje odczucie mnie zwodzi, to... nieszczególnie mnie to porusza, dołuje czy co tam jeszcze. Ano trudno - być może jestem dewiantem - nie wiem - potrafię z tą wątpliwością żyć. :D

A teraz już nie o mnie a dalej o problemie...
To że jakaś tam sobie komisja medyczna psychiatrów (wśród których nawiasem mówiąc świrów nie brakuje ;) :lol:) była sobie orzekła, że od dnia tego to a tego homoseksualizm dewiacją już nie jest, a jedynie odmiennością psychoseksualną, mnie osobiście niczego nie robi... :) Równie dobrze mogą sobie orzec coś zupełnie przeciwnego za parę kolejnych lat. Z tego prostego powodu, że moim osobistym zdaniem nauki takie jak psychiatria czy psychologia stoją jeszcze na tak śmiesznie niskim poziomie, że nie można na nich w pełni polegać.

Kiedy byłem jeszcze studentem (czyli jakieś dwadzieścia parę lat temu) mówiło się o psychologii, że to "szukanie czarnego kota w ciemnym pokoju" - i ja uważam, że to określenie świetnie oddaje istotę rzeczy. Co gorsza, że moim zdaniem dokładnie takie właśnie określenie pasuje do współczesnej psychoterapii, której efekty według mnie są najczęściej żałośnie mizerne... (ale to już inny temat, choć również jeden z moich ulubionych). Tak więc ewentualne orzeczenia psychiatrów czy psychologów nie są dla mnie specjalnie autorytatywne, bo nauki te są jeszcze w powijakach.

Ale wracając do homoseksualizmu, o którym Megi wspomniałaś. Moim zdaniem w środowisku osób homoseksualnych daje się wyraźnie zauważyć duży odsetek problemów emocjonalnych a także coś co nazwałbym "poprzekręcaniem do góry nogami" pewnych podstawowych wartości, a także nadmierną koncentrację na sferze seksualnej i jakby w związku z tym zatracenie umiejętności tworzenia autentycznej więzi z drugim człowiekiem, w której nie dominowałby seks jako taki, tylko jej bazą byłaby miłosna więź uczuciowa. Dlatego tak często można się turlać ze śmiechu (w tym miejscu daje znać o sobie mój nieco złośliwy charakterek), kiedy koleś maaaarzy po nocach o tym jednym jedynym, wymarzonym, wyśnionym i ukochanym, z którym będzie prowadził życie jak w wiernym i trwałym małżeństwie aż do grobowej deski a jednocześnie, kiedy już znajdzie takiego potencjalnego kandydata powiedzmy, to mniej więcej po jakichś... "piętnastu minutach" :lol: (żartobliwie przesadzam oczywiście) oczka zaczynają mu już biegać za jakimś... bardziej okazałym rozporkiem lub gładszą buźką! :D :? a jeszcze potem kiedy tamten drugi zaczyna zachowywać się podobnie i ostatecznie wszystko się rozlatuje, to płyną łzy goryczy i rozczarowania... No tragifarsa, jak dla mnie i przyznam, że kiedy patrzy się na coś takiego, to faktycznie nie wygląda to na normalne życie emocjonalno-seksualne, tylko prędzej na jakąś żałosną odchyłkę... Oczywiście nie twierdzę, że tak jest zawsze, bywa też inaczej, ale zdecydowanie takie właśnie "scenariusze" emocjonalne rzucają się w oczy.

Wypowiadam się tutaj tylko na temat moich obserwacji w środowisku mężczyzn homoseksualnych, gdyż nie mam niemal żadnych doświadczeń w środowisku lesbijek i właściwie prawie nic na ten temat nie wiem.
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Megie » 16 sty 2008, o 19:19

---------- 18:11 16.01.2008 ----------

No Megie... czuję, że całkiem niechcący możemy tu rozpętać niezłą zadymę...


Jak szlam dzisiaj do domu spacerkiem to tez tak pomyslalam, ze moze byc z tego niezla zadyma-

Ale jak narazie to chyba nie mamy sie z kim klocic ( czyt dyskutowac) bo albo nikogo tu nie ma wiecej kto bylby zainteresowany tematem, albo temat jest tak ciezki, ze nie latwo od razu cos powiedziec..

No ja sie z Toba klocic nie bede bo nie mam o co..
Chyle Ci czola na tyle, ze potrafisz sie przyznac ze nie jestes wszechwiedzacy :lol:

Nie znam za duzo ludzi ze srodowiska gejowskiego ale tych co poznalam albo o ktorych slyszalam, rzeczywiscie maja problemy natury emocjonalnej..
Nie wiem z czego to wynika, czy z samego problemu pogodzenia sie ze swoja orientacja czy z pientowaniem srodowiska gejowskiego przez wiekszosc spoleczenstwa..
No ale chyba juz w dzisiejszych czasach az tak bardzo sie nie pientnuje ludzi z tego srodowiska..

Ja tam tez nie uwazam ze psychiatrzy sa wszech-wiedzacy :lol: i zdaje sie ze nigdzie tego nie napisalam..

swoj system wartosci opieram na Nim - Wszechwiedzacym :usmiech2:

Raczej sama tez ostroznie podchodze do tego co sobie w glowie wymodze- zawsze chce sie upewnic czy dobrze mysle, a i tak 100% pewnosci nigdy nie bede miala

---------- 18:19 ----------

NIE MAM PEWNOŚCI (czyli w pewnym sensie nie mam zdania) co do tego czy homoseksualizm jest dewiacją


a czy myslisz ze jakbys byl hetero- to prawdopodobienstwo okreslenia ze homoseksualizm jest dewiacja w/g Ciebie by wzroslo?
Czytajac Twoje wypowiedzi na rozne tematy- wydaje mi sie ale moge sie mylic ze to prawdopodobienstwo by wzroslo..

Chociaz pewnie jakbys byl hetero to bys byl innym czlowiekiem i jakie bys mial poglady na rozne sprawy to ciezko powiedziec
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 19:32

[post jest trochę rozbudowany w stosunku do pierwotnej wersjii] :)

1) Megie, myślę że prawdopodobieństwo z jednej strony by wzrosło, bo mógłbym wówczas spojrzeć na sprawę bardziej "z boku", gdyż nie dotyczyłaby mnie ona osobiście... Z drugiej jednak - niekoniecznie, bo tak teraz (kiedy jestem gejem), jak i potencjalnie gdybym nim nie był, widzę pewne aspekty homoseksualizmu i homoseksualnej relacji, które wydają mi się ludzkie i normalne... - choć odmienne i nietypowe, to nawet pod pewnymi względami fajne i interesujące... :) Teorytycznie udana, uczciwa, wartościowa homoseksualna relacja oparta na miłości, choć nietypowa, ale wydaje mi się możliwa - jednak niech mi ktoś taką pokaże... ;-)

2) Nie - nigdzie nie pisałaś, że psychiatrzy są wszechwiedzący - przynajmniej ja tego nie zauważyłem...

3) ja też myślę, że w dzisiejszych czasach już TAK BARDZO nie piętnuje się homoseksualistów, ALE... jednak się często piętnuje - zależy również gdzie. Na przykład w Londynie jest sto kilkadziesiąt lokali gejowskich (w Warszawie chyba poniżej dziesięciu) i temat homoseksualizmu jest tam czymś oklepanym do znudzenia tak, że na nikim nie robi wrażenia a jednak... wracając z takiej londyńskiej knajpy, gdzieś w pobliżu zaraz po wyjściu można całkiem nieźle wpier... dostać od lokalnych kolesi urządzających sobie niekiedy "polowania" na "pedała" niczym na łowną zwierzynę... Ale w sumie to nie ma porównania - tam można się czuć naprawdę swobodnie ze swoją homoseksualnością, tym bardziej że Anglicy akurat w ogóle nie mają zwyczaju wtrącania się (chociaż bywają ciekawscy, ale nie posuwają się zbyt daleko w ingerowaniu), natomiast w Polsce, no... nie odważyłbym się ciągle jeszcze na swoim podwórku, w swoim bloku ujawnić się i nie ukrywać niczego. Myślę, że wzięto by mnie jednak na języki wśród sąsiadów, widziałbym pewnie głupie uśmieszki, a może nawet nastoletni kolesie zaczęliby mnie zaczepiać. W Londynie wiem, że by tak nie było, bo mieszkałem tam przez pewien czas ze swoim przyjacielem, Walijczykiem i miałem okazję za własnej skórze się przekonać... :)

4) na moje stanowisko w tych sprawach i na mój system wartości nie mają większego wpływu sprawy wiary i religii, bo nie utożsamiam się z żadną z nich ani z żadnym kościołem, choć czasem lubię sobie zajść do jakiejś świątyni a nawet mogę się od czasu do czasu pomodlić, bo umiem, gdyż wyrosłem w rodzinie katolickiej... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Megie » 16 sty 2008, o 20:12

---------- 19:09 16.01.2008 ----------

) na moje stanowisko w tych sprawach i na mój system wartości nie mają większego wpływu sprawy wiary i religii, bo nie utożsamiam się z żadną z nich ani z żadnym kościołem, choć czasem lubię sobie zajść do jakiejś świątyni a nawet mogę się od czasu do czasu pomodlić, bo umiem, gdyż wyrosłem w rodzinie katolickiej...


Na wstepie od razu przepraszam ze to co napisze i mam nadzieje ze Cie to nie urazi..

Ale wydaje mi sie ze ciezko jest sie utozsamiac homoseksualistom z jakokolwiek religia bo to mogloby wywolac konflikt wewnetrzny..? czyz nie tak? wiec latwiej jest to odrzucic..

Ale skoro wchodzisz i sie modlisz to najwyrazniej wierzysz..

Nic nie musisz odpisywac..na ten temat--


______________________________________________________

Tak w ogole to temat zboczyl na inne tory..
a je oczekiwalam czegos innego, po tej dyskusji
Bardziej mnie interesowaly sprawy tego typu- jak wyczuc w ktorym momencie ze zblizen majacych budowac milosc robia sie zblizenia, ktore to milosc zabijaja? Gdzie jest ta delikatna granica...

Kiedy w pewnym momencie ludzie zaczynaja uprawiac ze soba seks zamiast milosc..?

Mysle ze pewnie nawet wiekszosc ludzi sie nad czyms takim nie zastanawia..
a ja draze temat.. 8)

---------- 19:12 ----------

Z drugiej jednak - niekoniecznie, bo tak teraz (kiedy jestem gejem), jak i potencjalnie gdybym nim nie był, widzę pewne aspekty homoseksualizmu i homoseksualnej relacji, które wydają mi się ludzkie i normalne...


gej czy lesbijka- to i tak najpierw czlowiek
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 21:57

Megie napisał(a):
Na wstepie od razu przepraszam ze to co napisze i mam nadzieje ze Cie to nie urazi..

Ale wydaje mi sie ze ciezko jest sie utozsamiac homoseksualistom z jakokolwiek religia bo to mogloby wywolac konflikt wewnetrzny..? czyz nie tak? wiec latwiej jest to odrzucic..

Ale skoro wchodzisz i sie modlisz to najwyrazniej wierzysz..

Nic nie musisz odpisywac..na ten temat


Megie, w moim odczuciu wszystko jest OK z Twojej strony... :) Z moich doświadczeń wynika dokładnie tak jak piszesz - żeby uniknąć konfliktu wewnętrznego wycofałem się, bo przynajmniej w kościele katolickim nie widziałem szansy na pogodzenie tego wszystkiego. Obserwowałem też osoby homoseksualne, które się nie wycofały i wówczas miotały się i męczyły (ale pewnie są też i takie, które jakoś tam sobie poradziły)...

Lecz to nie wszystko - poczułem się również przez ten kościół w jakimś sensie odrzucony - odczułem, że dla takich osób jak ja, które chcą się jednak realizować seksualnie, nie ma tam miejsca... I to też jeszcze nie wszystko. Po prostu zacząłem się generalnie, wnikliwie przyglądać kościołowi i temu co ze sobą niesie - skutkiem tego było autentyczne i całkowite utracenie wiary, czego jednak nie żałuję. Moje (bardzo rzadkie) modlitwy mają sens nie religijny, tylko taki symboliczny. Ja nie odmawiam ich z wiarą tak jak wierzący człowiek - dla mnie jest to po prostu akt sentymentu, jakiegoś symbolu - czasami na tej samej zasadzie wzdycham sobie i mówię parę słów do gwiazd, do księżyca, do drzew... (naprawdę! :) ) i ma to dla mnie takie samo znaczenie. Teraz Ciebie poproszę, byś przyjęła dystans do tego co powiem i nie poczuła się urażona - dla mnie religia (obojętne czy taka czy inna) to coś zupełnie fantastycznego, nie opisującego żadnej realności i coś na co nawet czasem lubię popatrzeć z boku, jak na fantastyczną, miłą niekiedy bajkę... Jednak zupełnie nie pojmuję, jak można to wszystko brać na serio... Sorry, ale naprawdę tak to czuję. :)

Jacy ludzie mogą być różni, co nie?! :-)

Chciałbym nawiązać ściśle do tematu, o który Ci chodzi i który doprecyzowałaś niedawno, ale to już może w następnym poście. A w ogóle to kurcze fajnie by było, żeby się ktoś jeszcze oprócz nas wypowiedział... Olewają nas... ;-) czy to tylko taka cisza przed burzą...? :D

Najwyraźniej nie obchodzą ich dewiacje - pewnie się właśnie po prostu... radośnie bzykają! :lol: ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez bunia » 16 sty 2008, o 22:33

Psychiatria nie ma problemu w okresleniu granic.....polecamICD-10(Miedzynarodowy System Diagnostyczny).
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Filemon » 16 sty 2008, o 23:23

Megie napisał(a):Bardziej mnie interesowaly sprawy tego typu- jak wyczuc w ktorym momencie ze zblizen majacych budowac milosc robia sie zblizenia, ktore to milosc zabijaja? Gdzie jest ta delikatna granica...

Kiedy w pewnym momencie ludzie zaczynaja uprawiac ze soba seks zamiast milosc..?

Mysle ze pewnie nawet wiekszosc ludzi sie nad czyms takim nie zastanawia..
a ja draze temat..


Według mnie w samym seksie takie sprawy wyczuwa się wówczas, kiedy zaczynamy się czuć coraz bardziej jak "przedmiot" do zaspokajania potrzeb seksualnych partnera (i własnych!) a coraz mniej jak żywa kochająca i kochana osoba... - Koncentracja bardziej na samym seksie niż na człowieku, po prostu... Dlatego nawet sam "zwyczajny seks" (bez żadnych dewiacji) może się stać zaburzeniem - uzależnieniem (niszczącym związek nawet, jeśli poza niego nie wychodzi), w momencie, kiedy przybiera postać seksoholizmu. Wówczas podobnie jak przy alkoholizmie - liczy się tylko "flaszka" a osoba schodzi na plan drugi, albo i trzeci...

Moim zdaniem identycznie jest w wypadku zachowań dewiacyjnych - to one stają się najważniejsze, nienasycone i dominujące nad człowiekiem i jego relacją z drugą osobą. W moim osobistym odczuciu stosunkowo łatwo jest się zorientować w partnerskim kontakcie, że właśnie coś takiego się dzieje - chyba, że partner świadomie nas oszukuje swoimi zmyłkowymi zachowaniami i coś przed nami odgrywa. Ale i to według mnie na dłuższą metę daje się wyczuć... (podobnie jak zdradę!). Itd, itp... :)

p.s.

bunia - psychiatria to w ogóle nie ma z reguły w niczym problemów... poza jednym wyjątkiem: mianowicie takim, żeby wyleczyć pacjenta z choroby (takiego rodzaju, jakim zajmuje się ten dział medycyny) - no bo przecież, jeżeli pacjent całymi latami bierze lek, żeby jako tako funkcjonować, to nie można o nim powiedzieć, że jest wyleczony, prawda...? :?

natomiast wszelkie pełne humoru i zabawnych etykietek klasyfikacje... faktycznie udają się psychiatrii świetnie! :lol: - moim osobistym zdaniem, rzecz jasna... :D
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez bunia » 16 sty 2008, o 23:56

Klasyfikacja tez musi byc aby byl jakis porzadek......no ale to juz inny temat - to bylo tak na marginesie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Megie » 17 sty 2008, o 09:21

No dobra.
Wielu seksuologow w obecnych czasach radzi, aby wejsc od sekshopu i zakupic gaczety...i zeby sie nie chamowac i realizowac swoje pragnienia..

No dobra ale wezmy np.. taka pania w skorze stojaca z biczem--czy nie zalicza sie to potrosze to dewiacji zwanej masochizmem, sadyzmem czy tam fetyszem zalezy z ktorej strony patrzec- sklasyfikowanych jak wspomiala bunia w ICD 10..
Wiec czemu seksuolodzy zachecaja do czegos co moze na poczatku wydawac sie nie groznym, ale moze prowadzic do dewiacji niszczacej zwiazek..

Nie rozumiem dlaczego nikt wiecej sie nie wypowiada- czy temat jest naprawde az tak malo wazny?

dla mnie kurcze jest wazny- nie chce rozwalic swojego zwiazku- sluchajac na oslep rad durnych seksuologow
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 17 sty 2008, o 10:07

Megie, w moim odczuciu w sposób oczywisty"pani w skórze stojąca z biczem zalicza się po trosze do dewiacji"... - takich z lekka tragikomicznych, jak dla mnie... :lol:

Pytasz:
"Wiec czemu seksuolodzy zachecaja do czegos co moze na poczatku wydawac sie nie groznym, ale moze prowadzic do dewiacji niszczacej zwiazek.."

Odpowiadam:
bo ci co to robią są głupi i sami nie wiedzą co czynią... Nie rozumieją, że tym samym przyczyniają się do instrumentalizacji seksu i przedmiotowego traktowania człowieka, które wcześniej czy później musi doprowadzić do wypaczenia związku i jego rozkładu. A na dodatek... nie umieją zaproponować jakiejś rozsądnej i naprawdę skutecznej alternatywy. W ogóle nie umieją "wziąć byka za rogi" od właściwej strony, że tak powiem...

Z moich wieloletnich osobistych (i nie tylko) doświadczeń oraz lektur wynika, że dziedziny wiedzy zajmujące się ludzką psychiką (w tym sferą intymną) są jeszcze kompletnie w powijakach i przypominają "macanie na wyczucie" bez orientacji w topografii, że tak powiem i w budowie całego mechanizmu... Tak zwani "fachowcy", szczególnie "psychoterapeuci", którzy nie dysponują skutecznymi metodami leczenia zaburzeń psychicznych i emocjonalnych, to stan rzeczy dużo bardziej powszechny niż wielu (pacjentom, na przykład) się wydaje - to jest stan masowy, po prostu!

Na dodatek wiele osób, które się tym zajmują, to osoby same obciążone własnymi powikłaniami psychicznymi, problemami emocjonalnymi, które w ogóle dlatego poszły się w tym kierunku kształcić, żeby samemu sobie pomóc... Często kończy się tak, że mając własne problemy nie rozwiązane podbudowują się na duchu niosąc rzekomą pomoc innym - w gruncie rzeczy zaspokajając pewne własne potrzeby kosztem pacjenta.

A poza tym, jeśli już ktoś włożył wieloletnią pracę i wysiłek w uzyskanie dyplomu i zdobył (niby to ;) zawód), to co...? - ma to potem wyrzucić do śmieci i zająć się czymś innym?! Powiedzmy pan psychoterapeuta, który bierze dwie stówy za tak zwaną "sesję" (a są tacy - zapewniam!) a przekonał się, że nie może oprzeć się uwodzeniu pacjentek (na dodatek mając żonę...), miałby porzucić swoje intratne źródło dochodów i pójść... na kasę do supermarketu? No chyba by się popłakał ze śmiechu, gdyby mu to ktoś zaproponował... :?

Jeszcze jedno, odnośnie dewiacji. Uważam, że różne mniej lub bardziej osobliwe ELEMENTY współżycia mogą się pojawić nagle i równie nagle zaniknąć w życiu seksualnym niemal każdej pary i nie widzę w tym nic złego - czarne pończoszki, zabawa w indian, bita śmietanka na pępku, no nie wiem... co tam jeszcze, bo akurat u mnie szczytem podniecających ekscesów było kochanie się w całkowitej ciemności, w zimową, księżycową noc, pod przykryciem uniemożliwiającym zobaczenie nawet... czubka własnego nosa! :lol: - po paru razach zresztą, jakoś nam to przeszło i na powrót skupiliśmy się bardziej na naszych ciałach i uczuciach, niż na jakiejś tam wisience wyjmowanej językiem z ucha! :lol: :D

Tak więc uważam, że takie epizody mogą się pojawić i nie ma się im co opierać - przyjdzie i przeminie, jak pierwszy śnieg. ALE jeśli ktoś na coś takiego właśnie kładzie akcent (i na przykład za poradą seksuologa) pracuje intensywnie nad różnymi "urozmaicającymi" dziwactwami, "zabawnymi" dodatkami, na przykład takimi, którymi przepełnione są sexshopy, itd. to moim zdaniem te osoby same sobie robią nieświadomie krzywdę, bo właśnie sterują stopniowo swoim związkiem w kierunku zinstrumentalizowania i uczynienia udziwnionego (nazywa się to "urozmaiconego" he, he...) seksu czymś nadrzędnym a w końcu niezbędnym do tego, żeby w ogóle relacja dwóch (a stopniowo może nawet i więcej... :lol: ) osób mogła się utrzymać... W ten oto sposób własnymi rękami kształtujemy i rozwijamy w swoim życiu intymnym co... no co... ? - DEWIACJĘ oczywiście, która potem niczym nienasycony potworek pożera stopniowo całą resztę. Koniec jest taki, że osoba przestaje liczyć się zupełnie - bierzemy następny "towar" z rynku, bo tamtym jesteśmy już przesyceni i zaczynamy kolejną zboczoną, powiedzmy to sobie wprost, rundę...

Nawiasem mówiąc, oglądaliście kiedyś filmy sado-masochistyczne...? Bo ja oglądałem (natura badacza... ;) :lol: ) i zauważyłem, z jakim mozolnym wysiłkiem biorące w nich udział osoby doprowadzają się w końcu, po długich zmaganiach do... marnego, wątłego orgazmiku... Najwyraźniej w pewnym momencie wszystko już przestaje wystarczać... :?

Zastrzegam, że są to wszystko moje osobiste opinie i przemyślenia a patentu na nieomylność nie posiadam - jak najbardziej dopuszczam, iż możliwe są inne punkty widzenia i nawet mnie one interesują... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Następna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 335 gości

cron