czy kochacie się oralnie bez prezerwatywy?

Problemy natury seksualnej.

Postprzez milla » 19 kwi 2010, o 16:31

Melody nie wiem czy mu wierzę, że jestem dla niego przyjaciółką. Niby wszystko uzgodniliśmy, ale widzę że zaczyna mnie unikać. Na pewno przemyślał sobie wszystko na spokojnie i przestraszył się faktu, że z mojej strony jest uczucie. A on nie chce babrać się w uczuciach.
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez Asik35 » 20 kwi 2010, o 10:15

Postawił jasno sprawę-nie pokocha Cię, nie chce związku, chce jedynie przelecieć Cię od czasu do czasu, a żeby ładnie Cię podejść, nazywa Cię "przyjaciółką".
Taki układ na dłuższą metę nie da Ci nic dobrego,Ty będziesz się angażować (już się zaangażowałaś )i czekać na cud, a cud się nie zdarzy...
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez melody » 20 kwi 2010, o 10:37

Asik35 napisał(a):Postawił jasno sprawę-nie pokocha Cię, nie chce związku...

Tak, postawił sprawę jasno. Mnie tej jasności kiedyś brakło, bo komuś zabrakło moralnej odwagi do tego, by dać mi prosty komunikat. Długo żyłam w odrealnieniu... Kiedy wymusiłam (tak! w y m u s i ł a m) uczciwe postawienie sprawy, to nie wahałam się zakończyć czegoś, co nie spełniało moich potrzeb (bo ja wiem, czego ja oczekuję od mężczyzny).
Dla mnie każdy krok był krokiem fatalnym... Każdy krok miał przynieść mi cierpienie, które nie wiadomo, kiedy się skończy. Wybór nie leżał tutaj między chęcią cierpienia, a chęcią uniknięcia go (to nie realne), lecz między zachowaniem szacunku do siebie, a jego utratą. Ja cierpię bardzo, ale przynajmniej nie czuję się jak szmata...


Nie ma nic złego w tworzeniu układów dla samego seksu, jeśli obie osoby się na to zgadzają i są spełnione w tym. Tylko, że ja z Twoich postów wyczytuję coś innego - Ty chcesz być kochana...
I w takim kontekście ta historia, jako historia miłosna, nie może się dobrze skończyć...
melody
 

Postprzez sikorkaa » 20 kwi 2010, o 10:52

---------- 10:46 20.04.2010 ----------

podpisuje sie pod kazdym zdaniem napisanym przez melody.

ciesz sie milla ze facet zachowal sie uczciwie i nazwal rzecz po imieniu teraz czyli na samym poczatku Waszej relacji - dzieki temu bedziesz mogla stanac same przed soba i powiedziec TAK lub NIE dla tego co sie miedzy Wami zawiaze.

ja takze wiem czego oczekuje od mezczyzny, wiem czego oczekiwalam od wszystkich moich mezczyzn. jesli zwiazku to stwialam (stwialismy oboje) sprawe jasno, jesli seksu to takze od poczatku kazdy wiedzial ze jest dla siebie jedynie zywa dmuchana lalka i nikt o nic nie moze miec pretensji.

UCZCIWOSC !! NA TYM NALEZY BAZOWAC.

---------- 10:52 ----------

melody napisał(a):TO SKURWIEL!!!


dlaczego?
sikorkaa
 

Postprzez milla » 20 kwi 2010, o 11:14

dzięki za wszystkie wpisy. Potwierdzają to co sobie powoli postanawiam.

myślicie ze kiedy mi minie, jeśli nie będę o nim wcale myślała? rzuciłam się wczoraj w wir internetowych czatowych randek...
jak bym kogoś poznała, to szybciej wyleczę się z M...

kurcze on jest dla mnie taki idealny... pod każdym względem! każdym! dlaczego musi mieć coś z psychą nie tak? skąd się bierze taka związkofobia?

ja nie sądzę, żebym była modelową kryzysowa narzeczoną, to znaczy żeby on się rozglądał za tą jedyną. Z tego co mi mówił i on, i jego kolega, to on w ogóle się nie chce z nikim związać - w tamtym roku miał dziewczynę, ale tylko dlatego że studiował w nudnym mieście, gdzie nie było imprez i tak z nudów raczej - miał duzo czasu do rozdysponowania i mógł jej go poświęcić. Mówi, że przełamywał się długo do tego "związku" bo oczywiście fobia dawała o sobie znać, te "opory", jak to nazwał - mimo, że ta dziewczyna była dla niego idealna i świetnie się dogadywali.

teraz mówi, że nie chciałby dziewczynie poświęcać tak dużo czasu - to jest miasto w którym można się bawić i woli ten czas spędzać z kumplami, albo kumpelami - uwielbia kontakty z nowymi ludźmi. Gdyby miał dziewczynę, musiałby poświęcać jej proporcjonalnie więcej czasu, poza tym "lubi chodzić np sam na sam z dziewczyną na wino żeby pogadać sobie a mając dziewczynę czułby że ona jest zazdrosna"

tak mi to tłumaczy. Poza tym w jego rodzinie były przypadki że facet uciekał tuż przed ślubem bo sie przestraszył, a po roku wracał i że nie byłby zdziwiony, gdyby przydarzyło mu się to samo. Twierdzi, że ma to w genach.

nie wiem co o tym myśleć. To mnie przeraża - bylibyśmy świetną parą.
Dlaczego mężczyzni nie angażują się emocjonalnie w związki? bo dużo jest takich sytuacji - zwykle dziewczyna się zakochuje i cierpi. Dlaczego tak jest?
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez Asik35 » 20 kwi 2010, o 11:23

Jestem za tym, by na początku znajomości rozmawiać o swoich oczekiwaniach, o tym co jesteśmy w stanie zaakceptować, a czego nie...mamy wtedy jasność sytuacji, wiemy na czym stoimy i co dalej z tym robić.
Nie nazwałabym faceta skurwielem- postawił sprawę uczciwie. skurwielem byłby wtedy gdyby obiecywał dziewczynie cuda na kiju i kłamał,że kocha ją i chce stałej relacji...
Jeśli obojgu partnerom odpowiada taka relacja,dlaczego nie ? sama też bywałam w takich układach, wtedy, gdy nie szukałam uczucia, stałości, ale właśnie seksu bez zobowiązań...ale to byłam ja, a Milla chce czegoś więcej.
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez melody » 20 kwi 2010, o 12:02

---------- 11:40 20.04.2010 ----------

sikorkaa napisał(a):melody napisał/a:
TO SKURWIEL!!!


dlaczego?


A... tak mi się powiedziało...

---------- 11:40 ----------

PS. Nie wiem, jak się robi cytat w cytacie i tak głupio wyszło.

---------- 12:02 ----------

milla napisał(a):(...)bylibyśmy świetną parą.

Rozumiem iluzje, które sobie tworzysz.

Ten temat mnie zbyt wiele kosztuje, raczej nie będę już tutaj pisać.
melody
 

Postprzez alutka_87 » 30 kwi 2010, o 23:28

Milla wiem doskonale co czujesz ... :pocieszacz:


jakiś czas temu wdałam się w podobną relację, ale niestety podobnie jak w Twoim przypadku - za dużo alkoholu -zbyt szybko sex - spotykaliśmy się kilka miesięcy od czasu do czasu (niby zrywaliśmy godziliśmy się znów, itp), świetnie spędzaliśmy czas, nie tylko kochając się, zauroczona byłam niestety na tyle, że nawet jak wspominał, że mam się nie angażować, że on nie szuka dziewczyny, to myślałam, że po prostu potrzebuje czasu. Działał na mnie strasznie... Albo od tej depresji sfiksowałam wtedy kompletnie po prostu. Aż się dowiedziałam, że naprawdę ze związku nici, bo w między czasie spotykał się z inną panną przez miesiąc, ale na zupełnie innej zasadzie - traktował ją jak swoją dziewczynę, ale sexu nie było. To mnie wbiło w ziemie i sprowadziło do pionu. Też moglibyśmy być idealną parą, całe szczęście, że to minęło, nauczkę wyniosłam a dziś jak go widzę to tylko niedobrze mi się robi!




Uważaj na tych randkowiczów czatowych i portalowych bo z nimi to też nie wiara i na jeszcze gorszego można trafić!

dobranoc :papa2:
alutka_87
 
Posty: 159
Dołączył(a): 5 paź 2009, o 22:56
Lokalizacja: kraina czarów

Postprzez milla » 20 cze 2010, o 15:00

---------- 13:19 07.05.2010 ----------

tak... to chyba DOKŁADNIE moja sytuacja :( jest mi tak ciężko, ja się niby zgodziłam na ten układ, ale tak naprawdę tego nie chcę, bo tak naprawdę jakoś nadzieję mam w środku że mu się cudownie odmieni, jak się lepiej poznamy. SŁyszałam dużo historii podobnych, które się kończyły happy endem, i ja chciałam tak samo.
Długo się z nim nie widziałam, a ponad miesiąc nie mieliśmy żadnego z tych "spotkań" sam na sam. Zaczął częsciej pisać; ze dwa razy odwołałam spotkanie z nim, raz nie odpisałam na smsa. Powiedział mi potem, że powinien byl się obrazić i nie odzywać do mnie. Taki żarcik.

W końcu poszłam z nim i jego kumplami na imprezę. Tam wyszło jakim jest egoistą; gdy chciałam iść bo bylo już dla mnie późno, nalegał bym została bo zaraz będzie fajnie, będzie bilard, a potem "pojadę do niego bo rano od niego będę miała bliżej na uczelnię"
Gdy nadszedł oczekiwany bilard... on grał cały czas ze swoim kolegą a ja miałam na to patrzeć. Łaskawie dał mi kilka razy kija do ręki, ale widziałam, jak bardzo tego nie chce. Jego kolega chyba to zauważył i zdaje mi się złośliwie zwerbował jakąś laskę nieznaną nam i cały czas dawał jej grać, instruował ją cierpliwie itp. a ja stałam pod ścianą (nawiasem z całą resztą ich znajomych) i się wkurzałam. To na to czekałam? Stwierdziłam że jestem zmęczona i chcę wracać do domu, nie miałam stamtąd daleko na piechotę, więc zebrałam się z koleżanką.
Gdy M. zobaczył że się zbieram, obraził się (w końcu pokrzyżowałam mu plany i nie dostanie tej nocy czego chce) i nawet się ze mną nie pożegnał. gdy stałam do wyjścia i zawołałam go kiwając palcem, pokiwał mi tak samo (że niby ta sama droga), siedział sobie w najlepsze na kanapie i nagle przestałam go obchodzić. Zrobiło mi się przykro, odwróciłam się i wyszłam, odprowadzał nas do drzwi jego kolega którego poznałam tego wieczora i on nas miło pożegnał...

Wróciłam do pokoju i napisałam mu smsa że wspaniale się poczułam jak mnie tak pożegnał i poszłam spać. Śniły mi się jakiś koszmary, obudziłam się na dźwięk smsa od niego: "ZA POŁ GODZINY WYCHODZIMY, ZBIERAJ SIĘ I CHODŹ POJEDZIEMY DO NAS". Była 4 rano.
odpisałam mu żeby nie był śmieszny, po tym wszystkim. Nie odpisał na to i nie odzywa się od dwóch dni.

Ja jestem pewna że już nigdy się do niego nie zbliżę. Jakaś bariera się we mnie utworzyła. Nie chcę żeby mnie dotykał, żeby cos ode mnie chciał. Kim on do cholery jest żeby mnie tak traktować.


Ja mam i będę mieć pecha do facetów. Co do facetów z czatu, umówiłam się z jednym na piwo a jak się spotkaliśmy to powiedział: "ale ja nie mam pieniędzy". Zamurowało mnie ale nie pozostało mi nic innego jak postawić mu to piwo :(

---------- 15:00 20.06.2010 ----------

witam. Zaglądam tu czasem ale widzę że nikt nie ma nic do dodania do mojego "casu" :)
opowiem więc troszeczkę jak to się skończyło. Ogólnie się rozpłynęło. Najpierw ja wyjechałam do Warszawy i olałam go przez tydzień, potem się spotkaliśmy ale zachowywał się jak głupek, wiec znów go olałam, a potem jak napisałam to się ucieszył i mieliśmy się spotkać, ale doszło do tej powodzi i się oboje ewakuowaliśmy, na końcu zapowiedział się na "po sesji" czy też "jak mu się grafik unormuje".
W tym czasie już mi na nim zupełnie nie zależało i sama nie wiem, czy bym się z nim zobaczyła - straciło dla mnie też znaczenie, kto się ostatni odezwie i takie tam duperele. Już się na pewno nie umówimy bo cisza jak makiem zasiał. Jest dla mnie nikim, wpisem w telefonie na który nie zwracam uwagi.

Niestety zauważyłam że już teraz każdego faceta traktuję trochę z góry, wszyscy są dla mnie zakłamani i niedojrzali, nudni i nie warci żadnego zaangażowania, ponieważ nieważne jak ci zależy i jak się starasz, ile wkładasz w to uczucia i jak "relacja" może ładnie wyglądać ------- nie ma to dla nich znaczenia.

A ja? Tradycyjnie spotkałam znów faceta dla którego miałam być przygodą - oni tacy są. Nic innego mnie nie czeka. Francuz wpadł na tydzień a ja udzielałam mu gościny. Strasznie fajny przystojny chłopak, chyba się nawet zaangażował w tą znajomość, spędziliśmy 5 dni razem wcale się nie rozstając. Został w sumie 3 dni dłużej w Krakowie niż pierwotnie miał w planach, przekładał pociąg do Mińska by ze mną zostać. Nie, tym razem nie poszliśmy na całość, choć było gorąco. Nie mam na to ochoty. Nie mam z tego pożytku, więc oni też nie będą mieli.

Nasłuchałam się jaka to jestem wspaniała, "perle rare", że będzie mu mnie brakować, że taka szkoda że mieszkamy tak daleko, że mnie jeszcze odwiedzi. To facet który nie ma za sobą żadnego związku a wszystkie panienki które miał to laski zaliczane po imprezie od których od razu wychodził. Najdłużej był z kimś 3 dni a teraz już 5 i wcale nie ma ochoty wyjeżdzać.

Nic na to nie mówiłam, bo szczerze zaczęłam go mieć dosyć. Przecież to nie ma sensu. Byłam w sumie zadowolona, że tym razem się wcale nie zaangażowałam i że kiedy wyjedzie, nie obdarzę go ani jedną myślą. Doszło do mnie też coś jeszcze - nie nadaję się do związku. Mając go na głowie 5 dni dostawałam już świra, choć moje współlokatorki nie mogły wyjść nad nim z podziwu, że taki przystojny, że taki śmieszny, że tak do mnie pasuje.


Sama już nie wiem. Smakuję teraz moją wolność i to że mogę dysponować moim czasem jak chcę i nie muszę ciągle ściągać z siebie jego rąk. No to jest chyba chore. Jakoś tak widze facetów jako takie dziwne byty bardzo prosto skonstruowane na które nie ma sensu władowywać swojej energii bo się nigdy nie zwróci. Tyle. :bezradny:
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez smerfetka0 » 20 cze 2010, o 16:01

przyznam sie szczerze ze w srodek watku nie wglebilam sie za bardzo wiec to moze dlatego. ale ogolnie to w czym problem?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Amir » 23 cze 2010, o 02:51

zagubiona0 napisał(a):ogolnie to w czym problem?


albo:

- w braku wiedzy i doswiadczen;

albo

- w checi zabicia czasu, bez swiadomosci, ze wskrzesic sie go juz nigdy nie da;

albo

- w dyskrecji cierpiacych (milczeniu owiec), ktora bezwiednie pokazala Melo (i tu prosze o NIE KONTYNUOWANIE niczego)

ps.

seks nie jest od anonimowego sprzedawania na sieci IMHO

(sam jestem odmiencem, jako wierny jednej milosci i jednej szczerosci, stad nadaje sie do bezposredniego usuniecia z psychotekstu w trybie natychmiastowym administracyjnym, podobnie jak z zycia, echhhh, IMHO :-) )
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Poprzednia strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 166 gości

cron