emm napisał(a):
A z trzeciej strony nie żyjemy w świecie idealnym, wszyscy popełniamy błędy i nawet w tych najlepszych rodzinach rodzicom zdarza się zrobić coś co z punktu widzenia psychologii / zdrowia psychicznego może się negatywnie odbić na dziecku. Jak dla mnie grunt to być świadomym, że nie jest się nieomylnym i w razie czego starać się naprawić wyrządzoną szkodę.
Tak, ale jest różnica między błędem wychowawczym a odrzuceniem, osieroceniem dziecka na wstępie. Ojciec, to przecież też bardzio ważna postać. Ma swoją rolę w kształtowaniu osobowości dziecka i nie małą wbrew pozorom.
Chciałabyś, żeby Twoje dziecko się czuło nie chciane, żeby czuło, ze nie jest godne by ktoś nie num interesował? Brzmi nie prawdopodobnie? A jednak, niestety sporo osób tutaj powiedzieć by mogło jak to jest czuć sie właśnie w ten sposób, albo i jeszcze gorzej. Godziny w gabinecie terapeuty też nasze, żeby sie dowiedzieć dlaczego mam wrażenie, że jestem nie potrzebna... i to najdelikatniej ujmując.
Poza tym dziecko odbiera emocje bardzo. Twoje najbardziej. Czy będziesz miała na tyle siły by się nim zająć kiedy będziesz rozpaczać po zachowaniu męża? Sama potrzebujesz wsparcia. Skąd chcesz mieć siły, żeby dać je dziecku?
emm napisał(a):
Tak z czystej ciekawości Księżycowa – czemu uważasz, że nie możesz mieć psa? Mi akurat porównanie dziecka do psa nie przeszkadza. Psy są trochę jak dzieci. Równie zależne od decyzji swojego właściciela, co dziecko od rodzica.
Mogę mieć... oczywiście, ze mogę iść adoptować czy znaleźć hodowlę i kupić, ale mieszkam w miejscu gdzie nie byłoby mu dobrze, z ludźmi, którzy namieszaliby mu w głowie (ja jedno - oni drugie), wśród których nie byłby takim psem jakim ma szansę być w normalnych warunkach. Nasz dom raczej jest daleki od spokoju i wzajemnego poszanowania, spokoju (delikatnie mówiąc), więc po co gotować taki los psu? Bo chcę? Co z tego? Po prostu nie do pomyślenia jest dla mnie, ze mogłabym sprowadzić lokatora i spowodować, że będzie nieszczęśliwy, że nabędzie jakichś lęków. Jeszcze nie mam psa a już go kocham jak swojego - nie mogłabym mu tego zrobić, po prostu.
emm napisał(a):Z pewnością mnóstwo rzeczy może negatywnie wpływać na nasz rozwój i zdrowie psychiczne, ale z drugiej strony, gdyby ludzie byli aż tak kruchymi istotami to już dawno byśmy wyginęli jako gatunek.
No właśnie są bardzo kruchymi istotami. Żyć muszą jakoś... a ze idzie jak krew z nosa... że ciągle coś jest nie tak, że ktoś wpada w narkotyki, alkohol czy popełnia samobójstwo ... to się nie bierze znikąd.
Dla wszystkich takie jest oczywiste - chcę mieć dziecko, jakoś to będzie, jakoś wychowam. Straszne jest to, ze tak lekko się do tego podchodzi, jak nie mają ludzie pojęcia, ze nie może być "jakoś". Każdy chętnie poucza, że trzeba mieć dzieci, że jak mozesz nie chcieć ich mieć (ja nie chcę), choć sami swoje psychicznie torturowali, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ja kiedyś myślałam, ze dziecko, to dziecko nie ma takiej świadomości rzeczywistości, to odczuwa inaczej, mniej, że ten brak świadomości jest takim plusem, który jakby osłania... ale tak nie jest, bo świadomie moze i nie wie, nie rozumie, ale wszystkie emocje odczuwa, przejmuje... i przykro, ze często są one tak zaniedbywane, lekko traktowane a już wtedy się buduje osobowość i umysł dziecka.
A poza tym, czy to, że nie żyjemy w świecie idealnym i wszędzie jest zło, to znaczy, ze musimy iść z prądem? Świata nie zmienimy ok. ale czy to znaczy, ze trzeba się do tego zła przyczyniać powtarzając te same błędy świadomie? Dlatego, że ,,świat nie jest idealny"? Świat może nie, ale czy Twoje dziecko nie zasługuje na idealne dzieciństwo na tyle ile jest to możliwe, niż na ,,jakoś to będzie"?
Jak czytam Twóje wpisy, to ma takie wrażenie jakby zrezygnowanie na teraz z dziecka było końcem świata, jakbyś miała Ty coś stracić, na czymś stracić, jakbyś bez niego nie mogła być szczęśliwa. A przecież nikt nie mówi, ze w ogóle masz go nie mieć, tylko moze nie z tym facetem nie teraz....