Nowa świadomość seksualna

Problemy natury seksualnej.

Postprzez Abssinth » 5 sie 2010, o 17:46

Jej związek nie zawsze był łatwy, dogadywali się dobrze, ale jak się kłucili to ostro, wyzwiska z jego strony, sprawił jej wiele razy przykrość. Ostatnio mówiła, że miała dość i chciałaby w końcu spokoju i stabilności emocjonalnej. Mieli też ostatnio dużo kłopotów finansowych, który jej partner w większym stopniu przeżucił na jej głowę. Była tym zmęczona.


niech jej to wyjdzie na zdrowie, ze sobie kogos kochajacego znalazla...a nie czlowieka, ktory ja wyzywal, sprawial przykrosc, zrzucal na jej glowe problemy finansowe...
tu nie chodzi o swiadomosc seksualna, tylko moze o to, ze wreszcie ktos ja traktuje tak, jak na to zasluguje?

on obiecuje jej poprawę ze swojej strony,

taaak, bo mu sie ofiara z rak wyrywa, juz nie jest potulna krowka do dojenia w kazdy sposob, tylko zaczyna miec swiadomosc samej siebie, tego, ze nie tylko on jeden na tym swiecie....no i chlopu sie grunt pod nogami pali, w takiej sytuacji kazdy obiecuje poprawe

Heh.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez cvbnm » 5 sie 2010, o 19:18

tak moze byc
i ciekawe ze normalna zmiana partnera moze wiecej zdzialac niz kilka lat terapii

(choc mozna sie zzymac ale tak sie zdarza)
cvbnm
 

Postprzez Abssinth » 6 sie 2010, o 10:51

ale tez, zeby zmienic partnera, tzreba cos tam ruszyc w sobie... a nowy partner pomaga cos tam ruszyc /...i tak sie w kolo to toczy :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Orm Embar » 7 sie 2010, o 00:52

---------- 00:43 07.08.2010 ----------

Filemon napisał(a):
seks, to według mnie nie to samo co zabawa...

rewolucja czy zboczenie...?? mnie troszeczkę pachnie tym drugim... w sensie, że odbieram tu jakieś spore problemy emocjonalne, które się przekładają na sferę seksualną chyba przynosząc w moim obiorze nie całkiem prawidłowe efekty... bo pozornie korzystne może nawet, ale wydaje mi się, że na głębszym poziomie nie są one korzystne i mogą prowadzić do niczego dobrego...


Muszę zaprotestować, Filemonie... Seks to nie zabawa, to prawda, ale też nie święty Graal z krwią Jezusa Chrystusa, a po prostu seks.

Dodam też, że nigdzie nie ma w tym tekście informacji, że tej kobiecie chodzi tylko o seks, rżnięcie i dobrą zabawę. Raczej sama nie wie czego chce - tyle, że nagle odkrywa nieznane sobie wcześniej rejony swojej osobowości.

Sądząc z opisu - który może być wszak niepełny lub stronniczy - to bohaterka opisu była zbyt "grzeczną" dziewczynką, która nagle odkryła, że przyjemnie jest być niegrzeczną (bo można iść tam, gdzie się chce - także do nieba, i co więcej, nie trzeba na to od nikogo pozwolenia), tyle, że być może przesadziła z tym odkrywaniem niegrzeczności lub też nie do końca wie kim chce teraz być. Nic więcej, nic mniej.

Zabawy seksem nie ma w tym opisie ani setnej części miligrama, Filemonie.

Dodam też, że o ile opis ten jest ścisły - bo jak podkreślałem może taki nie być - to obecny partner tej pani to (pardon Kobiety!) cipa jest oraz dupowaty szantażysta - i tyle. :-)

Nie wiem czemu faceci uważają, że kobiety powinny kochać ich tylko za to, że są facetami, drapią się po tłustym brzuchu, pierdzą w fotel i golą się raz na tydzień. A niby czemu nie mieliby postarać się dla Kobiet, tak jak kobiety starają się dla Panów?

Chciałbym zauważyć, jak bardzo niewiele odpowiedzi było o OBECNYM PARTNERZE tej kobiety. Dlaczego temat postu poza tym nie brzmi "co powinien zmienić facet mojej koleżanki w samym sobie, żeby ona była zadowolona?".

A tak na marginesie - jeżeli ta kobieta mimo fascynacji nie poszła z Mr Bary do łóżka, to ją podziwiam. Ma laska kręgosłup - ponieważ uważam, że miałby prawo szukać nowego związku i nowego partnera - do szukania wliczam także seks - a mimo to utrzymała swoje zobowiązania. Pełen szacun. :-)

Maks

---------- 00:52 ----------

Dobra...

Seks bez uczuć wygląda tak: "moja koleżanka była zawsze grzeczna i skromna, a teraz ogląda każdego faceta najpierw od zawartości majtek, potem ocenia bary i tyłek, na końcu wskakuje do łóżka, robi coś nowego, co potem z dzikim śmiechem analizuje przy zdębiałych koleżankach. Ostatnio przespała się z dwoma braćmi naraz!"

W opisie jaki tutaj podano przeplata się bardzo wiele spraw, zmian, myśli, uczuć, dążeń i tego typu spraw. Bardzo dużo zmian w odbiorze swojej własnej kobiecości - no i info o tym, że do konsumpcji nie doszło, prawda?

Gdyby jednak nie było w tym choć odrobiny spraw związanych z seksem, musiałbym uznać, że to Anioł na niebiesiech (co to jak wiadomo są ogólnie bezpłciowe i aseksualne) zakochał się w podwładnym Lucyfera, i teraz boi się, że szef spuści manto. 8)

dobra, spadam spać,

Maks
Ostatnio edytowano 7 sie 2010, o 01:08 przez Orm Embar, łącznie edytowano 2 razy
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 7 sie 2010, o 00:57

Orm Embar napisał(a):Muszę zaprotestować, Filemonie... Seks to nie zabawa, to prawda, ale też nie przenajświętszy sakrament, a po prostu seks.

(.....)

Zabawy seksem nie ma w tym opisie ani setnej części miligrama, Filemonie.



Orm, mam wrażenie, jakbyś z buddyzmu przechodził na chrześcijaństwo... bo najwyraźniej przenajświętszy sakrament chodzi Ci po głowie i to w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie! ;) :lol:

aniś napisał(a): Powiedziała mi, że odkryła, że w seksie można się fajnie bawić w różne role- nie wiem o co jej chodziło dokładnie.


o, a w tym cytacie jest właśnie owa setna część miligrama, o której wspominasz...

pozdrawiam - Fil

p.s.

a tak w ogóle, to ciekawy temat, według mnie, do dyskusji, czy seks jako wyraz miłości i prawdziwego oddania można odczuwać czy też postrzegać jako pewną świętość - podobnie jak samą miłość... tyle, że oczywiście nie mam tu na myśli kościoła, religii, monstrancji ani żadnych sakramentów...

czy tylko takie na przykład użytkowo-przyjemnościowo-biologiczne podejście do seksu jest właśnie tym najlepszym z możliwych do przyjęcia...?

dla mnie osobiście seks świętością nie jest... ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby się stał w moim życiu czymś na kształt świętości, bo myślę, że znaczyłoby to wówczas, że przeżywam prawdziwą, szczerą, głęboką miłość...
- czego sobie i każdemu człowiekowi, który chce moje życzenia przyjąć, życzę! :)
Ostatnio edytowano 7 sie 2010, o 01:10 przez Filemon, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 7 sie 2010, o 01:07

Filemon napisał(a):
Orm Embar napisał(a):Muszę zaprotestować, Filemonie... Seks to nie zabawa, to prawda, ale też nie przenajświętszy sakrament, a po prostu seks.



Orm, mam wrażenie, jakbyś z buddyzmu przechodził na chrześcijaństwo... bo najwyraźniej przenajświętszy sakrament chodzi Ci po głowie i to w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie! ;) :lol:


Hehehehehe...

"Przenajświętszy sakrament" wywaliłem i zamieniłem na "święty Graal". Wiesz dlaczego, serdeńko? Bo szanuję opinię głęboko wierzących katolików, dla których seks jest powiązany tylko z małżeństwem, a ono JEST przenajświętszym sakramentem. :D Nie chciałem tych osób urazić, Filemonie... Tak po prostu, nawet będą rozpasanym buddystą trza mieć poczucie, że NIE GODZI SIĘ...

Dlaczego nie próbuję się jednakże NIE URAZIĆ pewnej mimo wszystko odczuwającej coś kobiety, która zaczęła w swoim życiu etap trudnych ale ważnych dla niej poszukiwań? Umie mi ktoś na to pytanie odpowiedzieć???

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 7 sie 2010, o 01:25

---------- 01:17 07.08.2010 ----------

aniś napisał(a):Czy to jest jakaś rewolucja seksualna, czy zboczenie z jej strony?


- zapytała autorka tematu...
mam nadzieję, że moja szczera odpowiedź na tak konkretne pytanie Jej nie uraziła, bowiem na Jej miejscu liczyłbym się z tym, że dla kogoś może to właśnie być jednak bardziej w jakiejś mierze zboczenie niż rewolucja, itd...

przejrzałem swoje wypowiedzi i nie odczuwam jakichś wątpliwości zbliżonych do Twoich Orm...

cudzych wypowiedzi już tym razem nie przeglądałem...

---------- 01:25 ----------

Orm Embar napisał(a):
A tak na marginesie - jeżeli ta kobieta mimo fascynacji nie poszła z Mr Bary do łóżka, to ją podziwiam. Ma laska kręgosłup - ponieważ uważam, że miałby prawo szukać nowego związku i nowego partnera - do szukania wliczam także seks - a mimo to utrzymała swoje zobowiązania. Pełen szacun. :-)



no cóż... takie "szukanie" o jakim mówisz, to się nazywa po prostu zdrada...

osobiście jestem zdania, iż jest to jedna z najgorszych możliwych metod "szukania" nowego związku i nowego partnera - metoda destruktywna, nieuczciwa i zupełnie nieuprawniona wobec drugiego człowieka, który jest aktualnym partnerem...

wybacz, ale zastanawiam się w jakim stanie świadomości coś takiego napisałeś... bo wydaje mi się to zupełnie pozbawione TRZEŹWEGO osądu...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 7 sie 2010, o 09:48

metoda destruktywna, nieuczciwa i zupełnie nieuprawniona wobec drugiego człowieka, który jest aktualnym partnerem...

ktora ja moralnie usprawiedliwiam jesli partner jest destruktywny nieuczciwy i nieludzki, bo na jakims poziomie To ON zerwal relacje uczciwosci.
cvbnm
 

Postprzez Filemon » 7 sie 2010, o 10:53

są ludzie, którzy usprawiedliwiają złodziejstwo za złodziejstwo i morderstwo za morderstwo i uważają, że jest to moralne... - to się nazywa potocznie "samosąd" i w świetle prawa podlega karze

jak partner "zerwał relację uczciwości", to ja omawiam to z nim i jeśli nic z tego nie wyjdzie to odchodzę lub jeśli nie potrafię tego zrobić, to wycofuję się na maksymalnie możliwy dla mnie dystans, ale przecież nie będę robił tego samego usprawiedliwiając siebie faktem, że jeśli on świństwo, to i ja świństwo... już choćby dlatego, że robiąc to samo sprawiam, że mój związek spada na poziom narzucony przez partnera (poziom nieuczciwości, utraty zaufania, szacunku i wzajemnego ranienia się) i przestaje w ten sposób być związkiem a staje się żałosną degrengoladą i destrukcją, ja natomiast tracę jakiekolwiek podstawy do tego, by oczekiwać od partnera uczciwości i szacunku, bo sam tego w stosunku do niego nie wykazuję - wszystko razem w zasadzie z góry staje się skazane na fiasko i to w atmosferze ostrego syfu, jeśli chodzi o moje odczucia... :?

nigdy w życiu nie chciałbym się kierować taką "filozofią" partnerstwa i miłości i mam nadzieję, że mi na to nie przyjdzie... :(
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 7 sie 2010, o 12:23

podzielam zdanie ze najlepiej byloby zakonczyc jednen zwiazek i przejsc do innego

z drugiej strony sygnal jaki ta kobieta daje mezczyznie jest tak czytelny ze na prawde pragnienie zatrzymania jej wydaje mi sie nekaniem.

ale byc moze oni dwoje potrzebuja wprowadzenia symetrii do JUZ zaburzonego ukladu i swoistego wyrownania rachunku.
cvbnm
 

Postprzez Filemon » 7 sie 2010, o 22:08

cvbnm napisał(a):ale byc moze oni dwoje potrzebuja wprowadzenia symetrii do JUZ zaburzonego ukladu i swoistego wyrownania rachunku.


na "wyrównywanie rachunków" widzę miejsce w biznesie, handlu lub w walce...
w związku partnerskim opartym na miłości - zdecydowanie: NIE.
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 8 sie 2010, o 22:44

Cześć Filemonku,

Filemon napisał(a):[to do mnie było - przypominam O.E.] wybacz, ale zastanawiam się w jakim stanie świadomości coś takiego napisałeś... bo wydaje mi się to zupełnie pozbawione TRZEŹWEGO osądu...


Wiesz co, usiądę sobie w wolnej chwili, przeczytam cały ten wątek, przetrawię i z możliwie TRZEŹWYM osądem odpiszę. :-) Zastanawiam się np. na ile muszę korygować swoje opinie w związku z tym, że moje podejście do seksu - o czym wiesz - nie jest co prawda posunięte do totalnego promiskuityzmu, ale nie jest na pewno jakoś szczególnie rygorystyczne. :-)

dobrej nocy, kolego!

Maks
Ostatnio edytowano 8 sie 2010, o 22:57 przez Orm Embar, łącznie edytowano 1 raz
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 8 sie 2010, o 22:51

dobrej nocy, Maks...

Fil
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 9 sie 2010, o 11:12

Cześć,

Przeczytałem i pomyślałem zgodnie z obietnicą. :-)

Na początek jedna sprawa, ale dość ważna: o sytuacji rozmawiamy oczywiście NA PODSTAWIE OPISU, który z natury rzeczy może być ułomny. Jeżeli np. autorka topicu - a koleżanka bohaterki - byłaby dobrą przyjaciółką męża, opis mógłby być nieco inny, prawda?

W opisie czytamy, że jego bohaterka czuła się stłamszona, była osobą raczej skromną (a nawet "świętą"), w awanturach obrażaną przez męża, nadto - mąż zostawił ją sam na sam z kłopotami finansowymi. Autorka tonuje jednak ten obraz, pisząc, że "dogadywali się dobrze". Pomyślmy co jest faktem, a co może być niedopowiedziane - "poczucie stłamszenia" jest czymś z czym nie ma co dyskutować, w awanturach obrażali się pewnie nawzajem bo tak to jest - tyle, że być może on bardziej ją, kwestia finansów niestety jest faktem na niekorzyść tego faceta.

Poznaje w pracy faceta, z którym znajomość zmienia jej podejście do wielu spraw. Maluje się, flirtuje, dobrze się bawi (o "bawieniu się" jeszcze dalej...), ogólnie rzecz biorąc odżywa. Mówi, że chce odpocząć od partnera. ODPOCZĄĆ, nie żeby odejść. Z kolegą z pracy NIE IDZIE do wyra. Sytuacja jest dynamiczna. NIE JEST jednak tak, ze koleżanka ma na boku kochanka o szerokich barach, w domu udaje przykładną żonę, fajnie się bawi, tylko ma lęki, że się wyda, prawda?

Tu ogromny minus dla faceta: "Powiedziała mu, że chce odpocząć od niego, bo nie wie co czuje do niego, potrzebuje czasu, a on nalega, żeby została, bo on nie poczeka na nią i odejdzie od razu.". Czyli co? Ona ma być święta i doskonała, a on nie? Dlaczego od niej wymagamy, żeby stosowała się do norm moralnych, analizujemy czy jest zboczona czy nie, a NIKT nie zaznacza, że facet powinien powiedzieć wg wszelkich norm "kochanie, bardzo Ciebie kocham, ale zrób co dobre dla Ciebie. Jeśli trzeba poczekać - poczekam. Pewnie nie całe życie, ale postaram się mimo że mi trudno wspierać Ciebie".

Jak dla mnie:
- bohaterka po prostu odkrywa swoją seksualność i kobiecość - a zawsze, jak coś się odkrywa w sobie, trzeba w tej "nowej skórze" się rozgościć, co nie jest proste;
- zboczeń żadnych nie widzę, no chyba, że w normach moralnych talibanu i szariatu ;-) - do seksu nie doszło, kobieta mimo iż jej mąż nie jest idealny zachowuje się fair, a cała historią jest zwykła historią jakich wiele;
- bohaterka sprawia wrażenie, że zachłysnęła się nowymi widokami w swoim życiu i TROCHĘ za bardzo spojrzała za balustradę - ale TROCHĘ, a nie jakoś bardzo mocno.

Wycofuję się ze zbyt pochopnego zalecania sprawdzenia nowej relacji w seksie, hehehehe. Nie do końca to napisałem - ale zgadzam się z Tobą, Filemonie, w tej kwestii. Wierność jest podobno polisą ubezpieczeniową na trudne chwile w małżeństwie. W praktyce bywa różnie - a seks z nowym partnerem mimo trwającego formalnie poprzedniego jest po prostu początkiem nowego związku, ale OK, przesadziłem. :-)

Reszty osądu jak widzisz Filemonie - patrząc na to tak trzeźwo jak się da - nie zmieniam. :-)

Filemon napisał(a):
Orm Embar napisał(a):
Zabawy seksem nie ma w tym opisie ani setnej części miligrama, Filemonie.



aniś napisał(a): Powiedziała mi, że odkryła, że w seksie można się fajnie bawić w różne role- nie wiem o co jej chodziło dokładnie.


o, a w tym cytacie jest właśnie owa setna część miligrama, o której wspominasz...


Jeżeli nawet jest tam setna miligrama, nie masz wrażenia, że traktujesz to jak pół kilo? Chciałbym również zauważyć, że tekst "w seksie można się fajnie bawić w różne role" to nie jest to samo co "można bawić się seksem bez żadnych uczuć i poza wszelką relacją". Tak na marginesie - skąd pomysł, że nawet "bawiąc się seksem" nie może być tym relacji? Skąd to wiesz? Myślę też, że wyciągając wnioski o ukrytych problemach i skłonnościach do zboczeń idziesz za daleko - to już Twoje fantazje, Filemonie, a nie coś, co wynika z tego opisu.

A co do zabawy - to ja chcę się dobrze bawić seksie, także tym jak najbardziej związkowym, monogamicznym, i prawie świętym (choć rzeczownik "świętość" to mi w uszach zgrzyta - no ale to już moje prywatne zobaczenia, heheheheh).

pozdrawki serdeczne!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez pszyklejony » 9 sie 2010, o 11:51

Traktowanie seksu jako zabawy w związku, czy bez jest nieodpowiedzialnością i jakimś prymitywnym podejściem. Z drugiej strony właśnie na załączonym obrazku to wyszło, brak głębszych relacji z mężem.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 184 gości

cron