Wydaje mi się, że część określeń jest mocno niefortunnie używana, jak i odbierana. Mówienie o kobiecie "puszczalska" a o facetach "kozak" w odniesieniu do tej samej aktywności seksualnej jest kompletnie bez sensu.
Oczywiście różni ludzie mają różne podejście do "tych spraw". Generalizacja polegająca na przekonaniu, że faceci to sobie używają a wymagają od kobiet wstrzemięźliwości też opiera się na przesądzie.
To nie dotyczy wszystkich facetów.
To jedynie jest sprawa pewnej konsekwencji - wymagać od drugiej strony można tylko tyle, ile wymaga się od siebie... Jeżeli się tego warunku nie spełnia, to nie ma mowy o zwykłej uczciwości i tyle.
Każdy żyje swoim życiem i jakieś tarcia zachodzić muszą - najłatwiej oczywiście jest wtedy, gdy parę tworzą o ludzie o podobnych poglądach i najlepiej podobnej przeszłości, jeżeli ona ma być sprawą zasadniczą we wzajemnej relacji...
"Lewizny" zawsze były i będą i do nich potrzeba obu płci. To raczej kwestia nie rzeczywistych faktów, co sposobu ich akceptacji. Nikt mi nie odmówi mojego prawa do tego, że czyjaś "bogata przeszłość " mi nie odpowiada i jest dla mnie barierą nie do przeskoczenia. Ale moja postawa może mieć sens tylko i wyłącznie w kontekście mojej przeszłości. Czy mam prawo wytykać, poddawać ostracyzmowi?? Oczywiście, że nie. Ale mam pełne prawo oceniać i przyjmować, bądź odrzucać.
"Kozak" kozakiem jest w oczach innych kozaków - samcza mentalność nieraz wymusza pozory uznania i tu jest hipokryzja części facetów. Erotomania-gawędziarstwo. W głębi ducha wielu z nas nie chciałaby, aby nasze córki zadały się z kimś pokroju naszych niektórych kolegów.
A dzisiejsze wyzwolenie kobiet? Mi bardzo pasuje - pewna wiedza pojawia się od razu, bez ukrywania czegokolwiek.
Różnie w życiu jest i z reguły większość ludzi już kogoś wcześniej kochała. I to jest dobre - określa w jakiejś mierze zdolność do uczucia, jak i umiejętność bycia z kimś. Wiem, wiem - pojawiają się nieraz argumenty, że my faceci obawiamy się porównań. Tłumaczenie bardzo proste aczkolwiek pokrętne i ha ha femifaszystowskie
Część z nas daje wyłączność i jej oczekuje. Nie na zasadzie pana i władcy a na zasadzie partnerstwa właśnie. Choć słowo partner jest wyświechtane. Dla części z nas zdrada jest zdradą niezależnie od tego, czy my zdradzani jesteśmi, czy zdradzony został ktoś inny. Ktoś, kto nigdy nie zdradził ma prawo nie zaakceptować osoby, która kiedyś kogoś zdradziła...
Tu chodzi o pewną konsekwencję i o nic więcej.
Seksualnośc przestała być sprawą wyłącznie prywatną i szeptaną. Ma to sporo zalet.