zaproszenie dla laissez_faire... ;-)

Problemy natury seksualnej.

zaproszenie dla laissez_faire... ;-)

Postprzez Filemon » 15 sty 2008, o 13:28

W tym miejscu, jak myślę, możemy wymienić parę zdań bez narażania się na zarzut czynienia bałaganu... ;)

Twoje pytanie brzmi:

"Filomen nie napisze ci,ze jestes zajebiscie inteligentny gosciem. kropka. ty i to tak wiesz… na czym wiec polega twoj problem? pytam z czystej, chamskiej i prostackiej ciekawosci…"

A ja mam wrażenie, że Ty już sam sobie na nie odpowiedziałeś - mianowicie:

"zdarzenie – terapeuta wpiera pacjetowi, ze bylby dobrym terapeuta… reakcja – bzdura, mam powiklane zycie osobiste…
odwracamy sytuacje: zdarzenie – petent wykazuje sklonnosci do silnej negacji, na ktorej bazuje, wynikajace z potrzeby degradacji wlasnych kompleksow poprzez poczucie wyzwolenia wlasnego umyslu… reakcja – podkreslanie inteligencji pacjeta"

Czyli chyba wszystko już jasne? Czy może jednak nie...?? ;) :lol: :P

Dodałeś jeszcze:

"a teraz bij sie w piers, ze nie zrobilo ci sie przyjemnie, gdy uslyszales, ze bylbys dobrym specjalista…"

No właśnie zrobiło mi się przyjemnie - co więcej... podzielam ten pogląd, ale wiem, że to tylko potencjał (w moim wypadku nie tylko intelektualny, bo również mam dobrego tak zwanego "czuja", jeśli można to tak określić), natomiast podstawowym i niezbędnym warunkiem według mnie jest własna równowaga psychiczna i względne nieodbieganie od tak zwanej normy...

To nieprawda, że norma jest czymś niejasnym i mglistym... Pewne rzeczy daje się wyczuć i zaobserwować, nawet jeżeli trudno je ująć w definicję - tak jest na przykład z pornografią (w gruncie rzeczy bardzo łatwo ją rozpoznać a prawnicy się głowią i głowią i jakoś nie potrafią tego ująć w paragraf... :lol:)

Zadałeś pytanie:

"Czy trzeba byc autorytetem moralnym, by wyczuc drugiego czlowieka i dac mu to, czego on potrzebuje w danym momencie?
Nie; wystarczy kochac ludzi madra miloscia i traktowac ich z lekkim przymrozeniem oka…"


Ja myślę, że nie trzeba być "autorytetem" (moralnym), ale koniecznie trzeba być człowiekiem tak zwanym "moralnym", czyli odczuwającym w sobie co jest etyczne a co nie (zatem prawidłowo wartościującym) i umiejącym w wielu życiowych sytuacjach wcielać swój system wartości w życie, dawać mu wyraz... Tylko taka osoba będzie umiała dać drugiemu człowiekowi to, czego on potrzebuje w danym momencie. Na przykład psychopata natomiast... czy ktoś w inny sposób wykolejony wewnętrznie nie będzie tego umiał, bo nie będzie różnych rzeczy w normalny ludzki sposób rozróżniał... :)

I jeszcze jedna kwestia:

"mala uwaga do Filomena…
bronisz sie przed swiatem tworzac sobie sztywna ‘moralnosc’… a mam wrazenie, ze wlasnie troche relatywizmu jest ci potrzebne… [moge sie mylic… czesto sie myle]"


hmm... Wiesz kiedyś, kiedy miałem dwadzieścia parę lat, to taki właśnie byłem. Wydaje mi się jednak, że obecnie (a jestem już po czterdziestce) sporo się we mnie zmieniło w tym obszarze. Sądzę, że granice mojej tolerancji są szersze niż niegdyś, jednak relatywizmu w sprawach podstawowych nie uznaję, bo uważam, że jest on błędem a nie wartością... choć jednocześnie bywam bardzo analityczny w swoim myśleniu i dzielę włos na czworo, tak więc dopatruję się różnych możliwych odcieni motywacji i nie uważam, że wszystko w człowieku jest oczywiste i proste - wręcz przeciwnie. :)


To tylko taki wstęp do dyskusji, którą jeśli miałbyś ochotę podjąć, to możemy kontynuować... ;-)

Z kocim pozdrowieniem ;-)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 15 sty 2008, o 21:13

„Czyli chyba wszystko już jasne? Czy może jednak nie...??”
Dla mnie, czy dla ciebie? bo tu o ciebie chodzi…

tia kantowski imperatyw kategoryczny…
nie… /za nic… a moze…
w zyciu wazne jest pare prostych pojec, ale forma jak, do nich dotrzec, absolutnie dowolna… no prawie: po pierwsze nie krzywdzic drugiego czlowieka… po drugie nie tworzyc bzdurnego dekalogu, ktoremu i tak nikt nie bedzie w stanie sprostac…

idac twoim tokiem rozumowania to owo forum jest niewlasciwa forma wsparcia, bo tworzy je komuna ludzi, ktorzy chwilowo (trwale) wypadli z formy…
i skad pochopne wnioski, ze woody, pani seksuolog… nie zdaja sobie sprawy z powszechnie przyjetych norm etycznych? Czy swiadomosc musi byc jednoznaczna z przestrzeganiem? ba ja jestem gotow zaryzykowac stwierdzenie, ze sprzeciwienie sie sztywnemu krzyzowi moralnemu, czymi nas bardziej swiadomymi jego istnienia…

idac do terapeuty, nie obchodzi cie, czy ten pan/ ta pani przebiera sie po godzinach za samolot, lub urywa guziki miesniami odbytu (polecam film Guzikowy ;] P.Zelenki ), powiniem sprostac pewnym wyimaginowanym oczekiwaniom oraz byc na tyle trzezwym, by odpowiednio cie podejsc…
jak sobie wyobrazam specialiste, ktorego przedstawiasz, to widze maszyne, do mowienia, z swiat jest piekny, poukladany, znormalizowany, polecajaca wstapienie w szereg praw i prawd… a przeciez nie kazdemu jest to potrzebne do szczescia…
zreszta wlasciwie to mam wrazenie, ze jednak masz racje i wlasnie tak wyglada psychoterapia… daltego sie opieram… jutro mam spotkanie z psychiatra i chyba poprzestane na lekach…

sorki w dyskuje sie nie moge teraz wdac, bo sesja, a ja z powodu zalamania nerwowego mam trzy miesiace w plecy…
zreszta jako relatywista nie potrafie stawac tez… czaly czas tylko pytam…

pozdr
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 15 sty 2008, o 22:41

laissez-faire, przede wszystkim dziękuję za odpowiedź. :-)

niestety w tym co napisałeś widzę sporo nieporozumień między nami - czyli trzeba by to wszystko żmudnie i po kolei powyjaśniać... ponadto musiałbym Cię o różne rzeczy zapytać i doprecyzować, żeby z kolei dobrze zrozumieć Ciebie... mam odczucie, że może nawet konieczny byłby do tego osobisty kontakt a nie tylko pisemny, bo poziom komplikacji wydaje mi się wysoki...

niestety nie ma ku temu możliwości a Ty sygnalizujesz brak czasu, nie będę zatem nawet zaczynał tego wszystkiego (o czym mówię wyżej), bo z pewnością skomplikowałoby to tylko i utrudniło nasze porozumienie się jeszcze bardziej...

życzę powodzenia w egzaminach i lepszego samopoczucia! a co do psychoterapii, to... generalnie nie polecam (po jakichś...14 latach doświadczeń własnych! :lol: :lol:) - nie polecam jako środka mającego autentycznie wspomóc głębszą wewnętrzną przemianę i coś w obszarze psychicznym wyleczyć... - moim zdaniem ludzie, którzy się tym zajmują nie umieją czegoś takiego osiągnąć z pacjentem, ponieważ nie dysponują ku temu skutecznymi metodami, niestety... jeśli natomiast potrzebne jest komuś zwykłe ludzkie, przyjazne wsparcie i podtrzymanie oraz możliwość "wygadania" się z tego co we wnętrzu zalega, to jak najbardziej "psychoterapeuta" może się do tego przydać, jednak pod warunkiem, że jest to człowiek OSOBOWOŚCIOWO ku temu odpowiedni (np. empatyczny, nienarzucający niczego, stabilny wewnętrznie i nie używający pacjenta do zaspokojenia jakichś własnych emocjonalnych potrzeb...) - wbrew pozorom, moim zdaniem, wcale nie jest łatwo takiego terapeutę znaleźć... psychiatrzy natomiast, najczęściej nadają się tylko to pisania recept...

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)


Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 65 gości

cron