Witam Was serdecznie. Umieściłam ten post także w grupie "problemy seksualne", bo szczerze mówiąc nie wiem, gdzie lepiej pasuje... Dlatego proszę, wybaczcie za powielanie treści, szukamy po prostu pomocy w każdym możliwym miejscu.
Mój problem, a raczej nie tylko mój jest chyba dosyć skomplikowany, dlatego bardzo proszę o pomoc. Piszę w imieniu mojego narzeczonego, który stoi tutaj nade mną, ale ma spory problem, żeby pisać o tych rzeczach, które go dotyczą (łatwiej mu mówić). Więc po autoryzacji tego wpisu – puszczam go do Was
Chodzi nam głównie o to do jakiego specjalisty powinien się udać ze swoim problemem – do seksuologa czy „zwykły” psychoterapeuta wystarczy. A teraz do rzeczy.
Problem dotyczy jego upodobań seksualnych, które niestety są dewiacyjne. Chodzi o specyficzny kontakt sado-maso, kiedy to podnieca go lanie pośladków partnerki. Im silniej tym lepiej. Czymkolwiek, każde narzędzie może się przydać. To jeszcze nie BDSM, ale na pewno jest w tym worze. Problem w tym, że według niego pierwsze zainteresowania tymi kwestiami zaczęły się ujawniać już w przedszkolu (!!!). Np. interesował się, kiedy gdzieś w książkach było o klapsach dawanych dzieciom, itd. Potem w podstawówce zainteresowanie stało się żywsze i kiedy przyszło dojrzewanie to zogniskowało się na relacje damsko-męskie oraz zaczęło temu towarzyszyć podniecenie. Żadna „zwykła” pornografia nigdy go nie interesowała – zawsze była ona właśnie „ta”. Oczywiście bardzo wcześnie zaczął sięgać po materiały, które tego dotyczyły. Ponoć już jakiś czas temu (tzn. jakieś 10 lat temu) zorientował się, że coś jest z tym nie tak, że to nie jest normalne, ale przekroczył pewną granicę i przestał już to kontrolować. Zaczęły się angażowania na wszelkich forach dotyczących „dyscypliny”, spankingu, itd. Oczywiście oglądanie zdjęć, filmów, itd. Aż doszło w którymś momencie do spotkań z kobietami tylko w tym celu. Bez seksu jako takiego – tylko zlanie tyłka i do widzenia. Podobno moment, w którym zasiadał przy komputerze, żeby sobie trochę pooglądać coś-nie-coś nie był jeszcze „umotywowany” podnieceniem, tylko przyzwyczajeniem – jak mi powiedział: „najpierw powiedziała mi to głowa, nie byłem wcale podniecony, dopiero oglądanie obrazów to podniecenie wywołało”. Ale nie potrzebował do tego zbytniej samotności. Mieszkamy razem, a potrafił to bardzo ukrywać. Wystarczyło, że szedł do łazienki i brał ze sobą telefon. Mamy wi-wfi w domu, więc co za problem... Przez to wszystko prawie zawalił studia (przestał chodzić na zajęcia, bo był zajęty czymś innym, potrafił 5-8 h dziennie się tym zajmować!!!...), odizolował się od ludzi, nabawił się różnych lęków i depresji. Dodatkowo miał silne mechanizmy racjonalizacji, zaprzeczania i inne tego typu. Standardowe uzależnienie. Zaczęłam z nim być mniej więcej w tym momencie, nic o tym nie wiedziałam. Przystojny, inteligentny facet. Ale w końcu (na szczęście) wyszło to jego upodobanie, natrafiłam na jedno forum, odkryłam historię przeglądanych filmików na youtubie. Nawet w pewnym momencie chciał to wprowadzić w nasz związek. Prawie się rozstaliśmy, non stop się kłóciliśmy. Wszystko się zmieniło, kiedy przyznał się sam przed sobą, że jest uzależniony i że jest to dewiacja seksualna. Było dużo bólu, płaczu z obydwóch stron, ale wydaje mi się, że wszystko ma szansę się jakoś ułożyć. Oczywiście od tego też zależy nasz związek. Skoro mój narzeczony przyznał mi się do wszystkiego, to szuka teraz pomocy. Od 2 miesięcy jest „abstynentem”, ponoć przychodzą do niego różne obrazy, głównie stare, oglądane sprzed wieloma laty. Ale na razie jeszcze nie uległ temu. Dużo ze mną rozmawia, daje znać kiedy coś go dręczy. Poza tym zaprzestaliśmy współżycia – dla mnie jest to jeszcze trudne, dla niego też, bo cała sfera seksualna widzi mu się jako coś złego i obrzydliwego. Cóż, nie miał szansy rozwinąć w sobie zdrowej seksualności. To też musimy u siebie poukładać.
To nie są jedyne jego problemy psychiczne. Jest perfekcjonistą, a szczególnie w ostatnim czasie (po odstawieniu pornografii) byle drobnostka potrafi go bardzo wyprowadzić z równowagi – najpierw zaczyna się wściekać, a potem zaczyna strasznie płakać i nie wie nawet z jakiego powodu tak naprawdę (dziwne nagromadzenie emocji, reakcje bardzo nieadekwatne do sytuacji). Jest zdezorientowany. Strasznie nie wierzy w siebie, ma problemy z konsekwentnością w dążeniu do celu. Ale bardzo chce z tym skończyć, widzę tę walkę u niego (wszystko mi mówi, pokazuje, nie bierze urządzeń do łazienki, ale boi się też być sam, żeby nie przyszła jakaś „pokusa”). Jeżeli chodzi o problemy w domu to był rozwód, matka się nimi zajmowała, ale żadnej przemocy, czy molestowania ponoć nie było. Mama jest trochę apodyktyczna, ale według mnie mieści się to w granicy zwykłej wady (jest nauczycielką, więc trochę przenosi to do domu, poza tym mój M. bardzo przypomina swojego ojca, więc matka czasem wyładowuje swoją złość żywioną do byłego męża). Oczywiście o wielu rzeczach mogę nie wiedzieć, a i on może nie być świadomy, więc nie chcę też jakoś się zbytnio wypowiadać na ten temat. Poza tym pewne rzeczy się unormowały – skończył wreszcie studia, odzyskał kontakty z ludźmi (mamy bogate życie towarzyskie). Teraz szykujemy się do ślubu i chcemy posprzątać w naszym życiu, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam :/ Uczę się od nowa zaufania, ale też składam się powoli. Jestem już w terapii dotyczącej swoich problemów i też po to żeby poradzić sobie z tą sytuacją, chronić siebie. Teraz on szuka swojej. Ma 28 lat, całe życie w tym siedział (25 lat z tym badziewiem!)– mnie to przeraża, jego też, ale nie chcemy uznać, że nie ma już ratunku, trzeba próbować.
Czy macie jakieś pomysły co to jest za cholerstwo? Tzn. skąd się wzięło tak wcześnie u niego (jakieś wrodzone zaburzenie osobowości?)? Czy ktoś się z czymś takim spotkał? No i właśnie, moje pytanie z początku wiadomości – jaki specjalista: psychoterapeuta czy seksuolog? A jeśli ktoś zna kogoś dobrego w Warszawie to też będzie super jeśli kogoś poleci na ten przypadek (cennik nie gra roli). Bardzo Was prosimy o pomoc. Ja wierzę, że jak człowiek chce z czymś skończyć to może mu się to w końcu udać. Będziemy oboje wdzięczni za wszelkie porady i wskazówki.
Pozdrawiam,
M.