przestałam beczec....zjadłam wszystko co się dało i zbieram siły. Nie chciałam żeby syn wiedział ze płacze ale nie byłam w stanie powstrzymac łez. Nie chce mu dokładac,wystarczająco mu ciężko. Powiedziałam ze w przyszłym tygodniu ma podjąc terapię,zgodził sie,Nie wiem na ile to było poważnie,natomiast nie odpuszczę i z rana zadzwonie go umówic na termin.
Może powinnam poczekac aby sięgnął dna i sam szukał pomocy...nie potrafię tak biernie patrzec jak sobie marnuje zycie. Zamiast byc silną i dawac mu wsparcie,jestem bezradna.Nawet teraz nie potrafię byc dobrą matką, jak jest już dorosły.