Witam,
Jestem żoną narkomana. Świadoma tego faktu jestem dopiero dokładnie od miesiąca. Jesteśmy ze sobą od 8,5 roku małżeństwem od 4 lat. Mamy dwójkę dzieci 3,5 i 1,5. Jak się okazało mój mą jest narkomanem od 13 lat. Wiedziała o tym cała jego rodzina tylko nie ja.... Pali heroinę.
O jego nałogu nie miałam pojęcia a nawet nigdy bym tego nie przypuszczała. Wiem że miał czasem epizody z paleniem marihuany na imprezach i nie ukrywał tego przede mną. Natomiast o większych problemach nie miałam pojęcia. Teraz już wiem jak silny jest taki nałóg i co potrafi z człowiekiem zrobic.nasz Zwiazek był zawsze zgodny,swietnie sie dogadywalismy. Od około 5 lat pracował jako kierowca sam. Ciezrowych. Natomiast od ponad roku mamy własna działalność z tym związana co wiązało sie z tym ze często mieliśmy dłuższe rozłąki. Może dlatego tez nie mogłam tego dostrzec. Od około 6 miesięcy zaczął sie zmieniać. Schudł zrobił sie nerwowy ciagle zmęczony ale wszystko tłumaczył ze to przez stres, niewyspanie i problemu w firmie itp. Kilka razy wyciagalam go na badania do lekarza ale zawsze było cos ważniejszego a raz wyszedł z gabinetu twierdząc ze boi sie igły... Ale nadal tego z tym nie wiązałam ponieważ nigdy bym nie przypuszczała ze mój ze mój maź mógłby brać. Z reszta nikt nigdy mi tego nie zasugerował. Wszystko jednak wyszło na jaw 24-04-2014gdywlasnie będąc w trasie spowodował wypadek zasypiającego za kierownica. Zanim został zholowany do Polski i moje zmartwienie sięgało już granic bo ja przez ostatni czas zamartwialam sie ze jest chory nagle ktoś zasugerował mi abym przebadała męża pod kontem narkotyków bo widziany był z osobami z którymi nie powinien. Otworzycie mój umysł i faktycznie zaczęłam o tym myślec. Wszystko zaczęło sie układać w jedna calosc i dziwne zachowania znalazły swoją przyczynę. Dodam ze jest dobrym mężem nigdy nie zrobił krzywdy ani mi ani dzieciomnawet po większych kłótniach jak to bywa w małżeństwie przychodziły piękne dni.... Ale ostatnio już coraz mniej. Oddalaliśmy sie a ja. Szukałam przyczyny w sobie.... Teraz już wiem dlaczego tak było.
Wszystko spadło na mnie tak nagle, że działania które podjęłam były instynktowne nie przemyślane.
Gdypo wypadku wrócił do domu przeprowadziłam spokojna rozmowę. Uknulam wcześniej plan działania aby go nie przestraszyć i nie dać po sobie poznać ze wiem. Byłam Bardo dobrze przygotowana. Przyznał sie do tego ze pali heroinę. Postawiłam sprawę jasno ze musi sie leczyć. Powiedział ze potrzebuje pomocy psychologa sam sobie z tymnie poradzi. Zaczerpnąłem tematui dowiedziałam sie jak należy postąpić. Dodzwonilismy sie na detoks (wtorek) Umówił sie na detoks ( na następny wtorek). Zapewniał zewszystko bedzie już teraz dobrze ze bedzie sie leczył bo chcenadal tworzyć z nami rodzine. Moja radość trwała krótko.... Już kilka dni pózniej mój brat przyłapał go na cpaniu. Wtedy postawiłam sprawę jasno. Albo idzie sie leczyć albo zabiorę mu prawa rodzicielskie.... Na detoks odwiozlam go już w piątek tego samego tygodnia (2-05).bylo to dla mnie bardO trudne ale wiedzialam zeto jedyna droga. Cieżko było tym. Bardziej ze w drodzena detoks (90km ) pierwszy raz widziałam go cpajacego. Mimo tego ze kazał mi sie zatrzymywać po drodze i chciał to zrobic z dała ode mnie nie pozwoliłam. Kazalam mu zrobic to przy mnie.... Ni było łatwo na to patrzeć...
Był na detoksie z detoksie prosto do MONARU. Przebywa w Krakowie. I w ośrodku jest od 13 maja. Ma już przywilej korzystania z telefonu. Niby wszystko jest ok powinnam sie cieszyć bo jest w ośrodku i sie leczy. I cieszę sie. Ale zaczyna byc coraz trudniej. Zostałam sama. Z dwójka dzieci i firma na głowie i nie jest łatwo. Oprócz tego jeszcze pracuje i jest mi cieżko. Najgorsze jest to ze dopiero wszystkiego na temat tego nałogu sie uczę. Próbuje to zrozumieć. Chce wiedzieć jak mam postępować żeby nie zaburzyć jego leczenia. Ale jestem tylko człowiekiem ...
Moim zdanie toksyczną jest jego matka, byłam świadkiem niejednokrotnie jak poniżala swoje już dorosłe dzieci. Zawszechce mieć wszystko pod kontrola i non stop zatruwla mojemu mężowi życie tym ze ma kredyty ze ja zrobiłam cos nie tak ze on robi wszystko złe.... Nie pozwoli nam żyć spokojnie. Ja jestem dla niemprzeszkoda bo ja jestem osoba która mówi to co ma na mysli a nie tak jak wszyscy sie jej boja i nie odzywają...
Dzisiaj rozmawiałam z Mężem i najgorsze jest to ze prawdopodobni wat sobotę dostanie pozwolenie na przyjazd rodziców do ośrodka... Ale tylko rodziców nie żony.... Jest to dla mnie dziwne i trudne do zrozumienia. Nie ma mi kto wytłumaczyć metod działania monaru. Osobiscienie chciałabym aby tam pojechali bo przed wyjazdem na detoksykacja uslyszal od niej słowa "lepiej Sk.....synu żebyś nie żył"!!! Bo wstyd we wsi... Itp itd....
Próbuje sobie to jakos poukładać. Próbuje zrozumieć ta chorobę oraz mechanizm jej działania.
Może ktos z Was jest w podobnej sytuacji i pomoże to ogarnąć. Potrzebuje zrozumienia i rozmowy. Nie chce zadręczałyście mojej rodziny bo dla mich to tez bardzo trudne chociaż im łatwiej. Mam w nich duże poparcie jak i mój mąż martwią sie o niego i kibicują. Przez to tez jest mi łatwiej. Natomiast jego rodzina w całej tej sytuacji nie pomaga mi uważają ze on jest biedny a ja to widzę w tym interes ze zamknęłam go w ośrodku...
Może ktos zechce coś poradzić