Hmm... Długo się zastanawiałam nad tym czy odezwać się tutaj w tej kwestii.
Nie wiem czy można już to nazwać zakupoholizmem co mnie męczy.
Nieraz nie mając pieniędzy czuję usilnie potrzebe kupienia czegoś.
Kupuję bez opamiętania, bo muszę.
Bo czuję się wtedy lepiej.
Bo jest mi tak fajniej...
Chociaż na chwile.
A uwikłana w różnego rodzaju depresje i nerwice nie mam z niczego zbytnio przyjemności.
Widze coś ciekawego i zapożyczę się, ale muszę miec
I niech kttoś sprobuje mi zwrocic uwage... To od razu jestem nerwowa.
Kupie cos- na chwile jest fajnie, jaram się tym...
Za chwile satysfakcja spada... I na nowo musze myslec o kupieniu czegos nowego.
Bo nic innego nie poprawi mi humoru.
Bede chodzic przybita i zdechła.
Czy ktoś ma coś podobnego?
Wie jak sobie z tym radzić?