Witam i proszę o poradę.
Spotykałam się z narkomanem (po leczeniu w monarze a obecnie w ośrodku postrehabilitacyjnym). Spotkaliśmy się przypadkiem, zaiskrzyło i bum. Po paru spotkaniach- mieszkamy w innych miastach- on stwierdził, że to nie ma sensu i musi się teraz skupić na sobie. Boi się, że jeśli wróci do nałogu to wciągnie i mnie. Obawia się także tego, że nie wytrzyma odległości i w pewnym momencie zrezygnuje z pobytu w ośrodku i przeprowadzi się do mojego miasta. Jest między nami spora dysproporcja jeśli chodzi o wykształcenie, relacje rodzinne, systemy wartości. Zależy mi na nim i na tym, żeby poukładał sobie życie. Po opuszczeniu monaru musi uporządkować sobie życie, znaleźć pracę, zacząć funkcjonować w społeczeństwie. Czy on ma rację? Czy powinnam dać mu spokój? Nie mam za dużego doświadczenia jeśli chodzi o narkotyki- raczej jestem ich przeciwniczką, sama próbowałam parę lat temu ale szybko zrezygnowałam. A może powinnam o niego walczyć nawet jeśli on tego nie chce? Bardziej niż na moich uczuciach zależy mi na tym, żeby mu niczego nie zepsuć i żeby sobie wszystko poukładał- ze mną lub beze mnie...