Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Problemy związane z uzależnieniami.

Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 4 lut 2013, o 10:04

Tinn,Derka travel i inne panie,uwikłane w życie z alkoholikiem, przepiszę cytat z książki Soni Raduńskiej pt.” Kartki z białego zeszytu”-książka jest rodzajem pamiętnika,nie dotyczy alkoholizmu,ale jeden akapit tak i ma interesujące spojrzenie. Może Wam się przyda .Sonia jest psychoterapeutką,

…”Spotkałam Bożenę ,która po raz setny opowiedziała mi ten sam fragment swojego życia.Brzmi to zawsze tak: „u mnie właściwie bez zmian,mój mąż….”,i dalej już tylko o nim: o jego pijaństwie ,chamstwie ,skąpstwie,chorobach,kompleksach,przemocy i że to już tak od piętnastu lat .I że starsza córka wyraźnie na tym cierpi,ale młodsza nie: dla niej to normalność.A Bożena zdrowa ,zdolna,wykształcona,wspierająca innych kobieta,uwaza,że musi w tym tkwić ,bo nie zarabia na siebie.Pytam ją,czy czuje się ważna dla siebie samej? Odpowiada,że tak.A ja uważam,że nie.Że ważny jest tylko mąż,bo to o nim Bożena bez przerwy mysli,ze względu na niego coś robi albo czegoś nie robi,o nim od lat snuje opowieści.Znam tego człowieka naprawdę nieźle,chociaż nigdy go nie spotkałam.A o Bożenie,choć często ją słyszę ,nie wiem nic poza tym,że tkwi w tym małżeństwie i coraz częściej zachowuje się tak,że sama się tego wstydzi.Ale ma za kim się schować i na kogo zrzucić odpowiedzialność za przegrane życie.I chyba jeszcze nie spojrzała sobie w oczy,mówiąć jak Anna Achmatowa: „Ostrzegam cię,żyję po raz ostatni”.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez biscuit » 4 lut 2013, o 13:21

impresja7 napisał(a): Ale ma za kim się schować i na kogo zrzucić odpowiedzialność za przegrane życie.

to i jeszcze inne "zalety" to są tzw. WTÓRNE KORZYŚCI
- z bycia ofiarą w związku przemocowym
- z bycia osobą współuzależnioną
- z choroby, np. depresji

oprócz tego, że człowiek nie potrafi przeprowadzić zmian w swoim życiu
to dodatkowo osiąga wtórne korzyści z tego co jest
co na pozór wydaje się wyłącznie destrukcyjne
no właśnie, "wydaje się"
bo jemu to coś jednak daje

gdy psychoterapeuta zadaje pytanie pacjentowi
typu "a jakie ma Pani korzyści z depresji"
"jakie ma Pani korzyści z bycia ofiarą przemocy"
to bywa on zdziwiony a nawet zbulwersowany
ale to również istotny aspekt, warty poruszenia
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Tinn » 4 lut 2013, o 15:28

biscuit napisał(a):
impresja7 napisał(a): Ale ma za kim się schować i na kogo zrzucić odpowiedzialność za przegrane życie.

to i jeszcze inne "zalety" to są tzw. WTÓRNE KORZYŚCI
- z bycia ofiarą w związku przemocowym
- z bycia osobą współuzależnioną
- z choroby, np. depresji

oprócz tego, że człowiek nie potrafi przeprowadzić zmian w swoim życiu
to dodatkowo osiąga wtórne korzyści z tego co jest
co na pozór wydaje się wyłącznie destrukcyjne
no właśnie, "wydaje się"
bo jemu to coś jednak daje

gdy psychoterapeuta zadaje pytanie pacjentowi
typu "a jakie ma Pani korzyści z depresji"
"jakie ma Pani korzyści z bycia ofiarą przemocy"
to bywa on zdziwiony a nawet zbulwersowany
ale to również istotny aspekt, warty poruszenia

Ani w ząb nie rozumiem tego co napisałaś.Rozumiem cytat Impresji.Dalsze zwrotki nie wiem co mówią, to kpina, prawda???? Apasjonata mówi, że to ważne.Poproszę o wyjaśnienie.
Wydaje mi się, że chcesz pokazać, że człowiekowi czyli mnie jest wtedy łatwo schować się za zasłoną choroby, pod postacią ofiary przed odpowiedzialnością za jakieś swoje niepowodzenia.Nie rozumiem.Moim życiowym niepowodzeniom przed związkiem z osobą uzależnioną umiałam nadawać imiona i widzieć z grubsza(bo nigdy tak fachowo jak te z alkoholikiem) ich przyczyny i je analizować. Ja nie uważam się (nawet z tym garbem alkoholika ) za osobę, której się w życiu nic nie udało.Udało mi się mnóstwo rzeczy i jak na punkt startowy(sierota, bez grosza przy duszy) i posiadane aktywa(kiepskie zdrowie, zryta w dzieciństwie psychika, bardzo "watpliwa" uroda) uważam , że i tak bardzo daleko zaszłam .
Wolę jednak rozpatrywać swój przypadek indywidualnie.To np, że nigdy nie stałam się osobą mieszkającą na stałe z alkoholikiem, posiadającą dzieci, będącą na jego utrzymaniu, nigdy nie podlegałam uczuciu strachu, że bez niego sobie ekonomicznie nie poradzę stawiało mnie w terapii grupowej poza nawiasem.Kobiety patrzyły na mnie jak na "raroga", który nie wiadomo czemu się skarży.Ja nie jestem tak bystra jak studiujące psychologie 20 paro latki.Proszę o wyjaśnienie.
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 4 lut 2013, o 15:46

Czyli, Tinn tak jak Bis napisała - zbulwersowałaś się. Że masz "wtórne korzyści" z tego swojego uwikłania. Wiem o co Bis chodzi bo w swoim czasie mi to pytanie zadano na terapii. Ja akurat byłam "model 2" czyli pacjentką zdziwioną. Nawet zszokowaną z pewną tylko domieszką protestu i oburzenia.
Nie będe Ci próbowała tłumaczyć o co biega, bo w końcu to Bis napisała o tych wtórnych korzyściach to niech wyjaśnia :) ja chyba się nie podejmę bo zwyczajnie sie nie czuję na siłach. Chyba.
Za to znalazłam w swojej biblioteczce nieco zapomnianą ale ciekawą książkę Pii Melody "Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnienia". Ciekawą bo nieco odmiennie pokazująca współuzaleznienie. I fajną bo ma ćwiczenia do wykonania. Nie wiem czy była wznawiana, ale o ile pamietam mnie się przydała w pracy nad zmianą.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Abssinth » 4 lut 2013, o 16:27

jest cala galaz psychologii, ktora mowi, ze tak naprawde wszystko, co robimy, robimy dlatego, ze to nam daje jakies korzysci.

nawet calkowicie, wydawaloby sie, altruistyczne rzeczy - takie jak dawanie jalmuzny, czy pomoc komus - daja nam poczucie 'bycia lepszym', albo potwierdzenie wlasnego obrazu w naszych oczach (np. 'jestem dobrym czlowiekiem, bo wyslalam pieniadze schronisku')

kobiety, ktore pozostaja w toksycznych zwiazkach czesto maja zasade 'bycie z kimkolwiek jest lepsze niz byc sama - bo sama to znaczy taka, ktorej nikt nie chcial'. Dla tak pojmowanej korzysci wiec pozostaja w zwiazku, bo na szalkach wagi wiekszy ciezar ma 'bycie z kims' niz wlasne cierpienie i ponizenie.

nie rozwodza sie 'bo wstyd sie rozwiesc' - korzyscia jest tutaj poczucie 'akceptowalnosci w spoleczenstwie', bycia 'porzadnym'

itd itp....
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 4 lut 2013, o 20:45

Wybierz tylko to co pasuje do twojego układu z partnerem:

Dlaczego to ja mam się leczyć, skoro to on jest alkoholikiem?

Autor: Renata Andrzejak-Szymańska


"Gdyby tylko przestał pić, wszystkie problemy by znikły..." - myślisz sobie udręczona codzienną walką o jego trzeźwość. "Gdyby tylko przestał pić nie byłoby tych awantur, lęku, wstydu, długów, dzieci mogłyby spokojnie się uczyć, w domu byłoby wreszcie normalnie..."

Za każdym razem, kiedy on ma przerwę w piciu, w tobie odżywa nadzieja, że "może nie będzie już więcej pił" i jak do tej pory zawsze przychodzi moment, w którym zostaje ona brutalnie zburzona.
"Powinien się leczyć" - uświadamiasz sobie to tym wyraźniej, im bardziej sama jesteś wyczerpana i sfrustrowana jego piciem.

Jak bardzo zmieniło się twoje życie odkąd jesteście razem? Kim jesteś po iluś tam latach wspólnego życia z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym on zajmuje każdą, najmniejszą nawet przestrzeń w twoich myślach? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój nerw jest w stanie nieustannej gotowości na niebezpieczne spotkanie z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój ruch obliczony jest na obronę lub atak?

Dzień po dniu walczysz o przetrwanie w tej szalonej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości, w której nic nie jest pewne - ani to, że mąż wróci dzisiaj trzeźwy, ani to, że w spokoju zjecie obiad, ani to, że obejrzysz film po "Wiadomościach"...

Żeby przetrwać, musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym. Dzień po dniu zmagasz się z całą odpowiedzialnością za przetrwanie rodziny, za dzieci, za rachunki, za sprawy urzędowe, za prowadzenie domu, za myślenie o wszystkim, za ukrywanie waszego wstydu, za tworzenie pozorów normalnej rodziny.
Dzień po dniu jesteś pochłonięta kontrolowaniem jego picia i usuwaniem skutków jego picia - sprzątaniem bałaganu, usuwaniem zniszczonych przez niego sprzętów, praniem jego brudnych ciuchów. Dzień po dniu dbasz o jego trzeźwość, przejmujesz jego obowiązki, dbasz o jego dobre samopoczucie i ukrywasz swoją wściekłość w imię świętego spokoju i osiągnięcia odrobiny normalności.

Cały czas jesteś skoncentrowana na nim - o nim myślisz, o nim mówisz, nim jesteś zajęta.

Czy masz jeszcze w sobie siły, żeby myśleć o dzieciach? Być może one również są wciągnięte w tę beznadziejna walkę o trzeźwość ich ojca? A może już je gdzieś po drodze "pogubiłaś"? Może one same zajmują się sobą? Kim są? Na jakich ludzi wyrastają? Co lubią? Czego się boją? Co o nich wiesz? Jakie uczucia pojawiają się w tobie, kiedy o nich myślisz?

Czy w tym szaleństwie jest jeszcze miejsce dla ciebie?

Treścią twojego życia stało się reagowanie na męża alkoholika. Wszystkie inne wartości przestały się liczyć, bo liczy się tylko to, jak przetrwać kolejny dzień. Twoje marzenia, potrzeby, upodobania, twoje dążenia, pragnienia i cele musiały ustąpić temu jednemu - walce o przetrwanie.

To kim jesteś, możesz określić jedynie poprzez ból braku miłości i samotności, poprzez przenikający cię lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie z własnego życia, narastającą wściekłość, zmęczenie i poczucie wypalenia.

To że żyjesz - odczuwasz zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynają ci dokuczać różne dolegliwości zdrowotne, bóle, depresja, nerwica. Żeby sobie z tym wszystkim poradzić być może sama sięgasz po alkohol, może objadasz się byle czym, może dużo palisz, albo sięgasz po leki uspokajające? To przynosi chwilową ulgę. Dobra i ta krótka chwila...

Ale co dalej? Dokąd zmierzasz? Kim naprawdę jesteś w tym miejscu swojego życia? Umęczona, samotna, z poczuciem wstydu...

To prawda, to on jest alkoholikiem i to on powinien się leczyć. Ale niezależnie od tego, co się z nim dzieje i jaką decyzję podejmie, spróbuj zobaczyć samą siebie - odartą z poczucia godności, przepełnioną wstydem, zmęczoną psychicznie, chorą fizycznie...

Co jeszcze mogę powiedzieć, żebyś zechciała zrobić coś dla siebie samej..., żebyś zechciała poszukać pomocy..., uratować siebie...?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez buka_lu » 4 lut 2013, o 21:06

Sansevieria napisał(a):Czyli, Tinn tak jak Bis napisała - zbulwersowałaś się. Że masz "wtórne korzyści" z tego swojego uwikłania. Wiem o co Bis chodzi bo w swoim czasie mi to pytanie zadano na terapii. Ja akurat byłam "model 2" czyli pacjentką zdziwioną. Nawet zszokowaną z pewną tylko domieszką protestu i oburzenia.
Nie będe Ci próbowała tłumaczyć o co biega, bo w końcu to Bis napisała o tych wtórnych korzyściach to niech wyjaśnia :) ja chyba się nie podejmę bo zwyczajnie sie nie czuję na siłach. Chyba.
Za to znalazłam w swojej biblioteczce nieco zapomnianą ale ciekawą książkę Pii Melody "Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnienia". Ciekawą bo nieco odmiennie pokazująca współuzaleznienie. I fajną bo ma ćwiczenia do wykonania. Nie wiem czy była wznawiana, ale o ile pamietam mnie się przydała w pracy nad zmianą.


no fajna nieduża książeczka
też ją posiadam w swojej biblioteczce i również polecam :D
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Tinn » 5 lut 2013, o 10:33

impresja7 napisał(a):Wybierz tylko to co pasuje do twojego układu z partnerem:



"Gdyby tylko przestał pić, wszystkie problemy by znikły..." - myślisz sobie udręczona codzienną walką o jego trzeźwość. "Gdyby tylko przestał pić nie byłoby tych awantur, lęku, wstydu, długów, dzieci mogłyby spokojnie się uczyć, w domu byłoby wreszcie normalnie..."

Za każdym razem, kiedy on ma przerwę w piciu, w tobie odżywa nadzieja, że "może nie będzie już więcej pił" i jak do tej pory zawsze przychodzi moment, w którym zostaje ona brutalnie zburzona.
"Powinien się leczyć" - uświadamiasz sobie to tym wyraźniej, im bardziej sama jesteś wyczerpana i sfrustrowana jego piciem.

Jak bardzo zmieniło się twoje życie odkąd jesteście razem? Kim jesteś po iluś tam latach wspólnego życia z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym on zajmuje każdą, najmniejszą nawet przestrzeń w twoich myślach?

Dzień po dniu walczysz o przetrwanie w tej szalonej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości, w której nic nie jest pewne - ani to, że mąż wróci dzisiaj trzeźwy, ani to, że w spokoju zjecie obiad, ani to, że obejrzysz film po "Wiadomościach"...

Żeby przetrwać, musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym. Dzień po dniu zmagasz się z całą odpowiedzialnością za przetrwanie rodziny, za dzieci, za rachunki, za sprawy urzędowe, za prowadzenie domu, za myślenie o wszystkim, za ukrywanie waszego wstydu, za tworzenie pozorów normalnej rodziny.
Dzień po dniu jesteś pochłonięta kontrolowaniem jego picia i usuwaniem skutków jego picia - sprzątaniem bałaganu, usuwaniem zniszczonych przez niego sprzętów, praniem jego brudnych ciuchów. Dzień po dniu dbasz o jego trzeźwość, przejmujesz jego obowiązki, dbasz o jego dobre samopoczucie i ukrywasz swoją wściekłość w imię świętego spokoju i osiągnięcia odrobiny normalności.

Cały czas jesteś skoncentrowana na nim - o nim myślisz, o nim mówisz, nim jesteś zajęta.


Czy w tym szaleństwie jest jeszcze miejsce dla ciebie?



To kim jesteś, możesz określić jedynie poprzez ból braku miłości i samotności, poprzez przenikający cię lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie z własnego życia, narastającą wściekłość, zmęczenie i poczucie wypalenia.

To że żyjesz - odczuwasz zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynają ci dokuczać różne dolegliwości zdrowotne, bóle, depresja, nerwica. Żeby sobie z tym wszystkim poradzić być może sama sięgasz po alkohol, może objadasz się byle czym, może dużo palisz, albo sięgasz po leki uspokajające? To przynosi chwilową ulgę. Dobra i ta krótka chwila...

Ale co dalej? Dokąd zmierzasz? Kim naprawdę jesteś w tym miejscu swojego życia?

To prawda, to on jest alkoholikiem i to on powinien się leczyć. Ale niezależnie od tego, co się z nim dzieje i jaką decyzję podejmie, spróbuj zobaczyć samą siebie - odartą z poczucia godności, przepełnioną wstydem, zmęczoną psychicznie, chorą fizycznie...

Co jeszcze mogę powiedzieć, żebyś zechciała zrobić coś dla siebie samej..., żebyś zechciała poszukać pomocy..., uratować siebie...?

Zostawiłam to co mi się wydaje bliskie.No widzisz Impresjo jak chcesz to potrafisz pomóc.Bardzo dobry fragment i jak najbardziej w temacie wątku.Postaram się dotrzeć do tej książeczki Pii Melody jak radzą Sans i Bukalu. Narazie zaczęlam czytać "Pokochać siebie", ale z przyczyn pracowo-rodzinnych mam trochę mało czasu.
Ja na początku terapii zaczęłam podejrzewać coś w tym kierunku co te poruszone "korzyści", ale jakoś skręciłyśmy w trochę inną ścieżkę, no może w temacie, ale głębiej bo w przyczyny mojej nieumiejętności dawania sobie w związku i w życiu zgody na więcej szczęścia, akceptacji samej siebie, no to moje chodzenie po "drugim planie", uważania siebie za coś gorszego, mniej ważnego.Rozumiem, że osoba o takim stosunku do siebie właśnie włazi w związek z absorbującą jej wszystkie myśli osobę problemową i w ten sposób może odwrócić uwagę od samej siebie(swoją uwagę) naprawiając życie innej, dowartościowuje się jaka to ona jest wspanialomyślna, dzielna, ofiarna, sama sobie się w tej roli zbawcy strasznie podoba.To w moim przypadku może pasować.Przemyśle to sobie.Na razie nie mogę dłużej pisać.Dzięki za głosy Abssinth i Sansevieria. Dopiero po waszych trzech wpisach zaczęłam coś kojarzyć o co Bis chodziło z tymi korzyściami.Sformułowanie "wtórne korzyści" jakoś tak mi sie z działaniem skalkulowanym, z premedytacja pokojarzyło.Sądzę, że tak jak pisała Sans i odczułam ja osoba współuzależniona z reguły dostanie "wytrzeszczu oczu" jak jej takie pytanie ktoś zada.Dal niej to jest zupełnie poza świadomością i nie wie" o co chodzi".
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 5 lut 2013, o 12:14

Tinn napisał(a):
.No widzisz Impresjo jak chcesz to potrafisz pomóc.".


Tinn ,nie mów do mnie j.........................usunięte przez Admina........................................
Ja nie piszę ,żeby zasłużyć sobie na czyjąkolwiek pochwałę i nie usiłuję ,nie zmagam się z tym ,żeby myśleć wieczorami i dobierać rodzaje wspomagania.
Tak naprawdę mnie nie obchodzi jak ktoś sobie życie marnuje z pijakiem ,to jego sprawa ,a mnie to wisi.To nie ja biorę psychotropy i nie ja zmagam sie codziennie z alkoholikiem.
Ale....jak cos znajdę przy okazji w necie czy w literaturze ,którą czytam to podrzucam lub coś napiszę.
I nie zależy mi na tym ,czy ktoś z tego i jak skorzysta.

Impresjo - Ty sie zastanów po co piszesz na tym forum jeśli ci nie zależy by komuś pomóc.
A za to co wykropkowane masz ostrzeżenie, paskudne to było i mam nadzieję, że autorka nie zdążyła przeczytać
(dopisek Admina)
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 5 lut 2013, o 12:24

Ale niegrzecznie ,fe..... :roll:
Agik:"nie ładnie sie zachowujesz,po chamsku"
ksieżycowa:"ty głupia dziewucho"
limonka:" jak sie nie ma co pisać to nie pisać wcale"
Mahika:" każdy sądzi według siebie " ,albo :shock:
marie:" oj po co tak nie ładnie?"
Abss:"tyle złosliwości, pewnie sama coś ma na sumieniu"
Podniebna:"projektujesz coś ..."
:haha:
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez buka_lu » 5 lut 2013, o 12:40

bywa że następuje konflikt interesów.. gdy np Alko mocno zaangażuje się w swoje zdrowienie i nagle współuzależniony zostaje z pustką..
nie ma korzyści o których pisała Sans..
znam takie małżeństwa, które się rozpadły..nie przetrwały takiej nagłej zmiany.
Alkoholik ma dość upierdliwej, żądnej kontroli, nieufnej żony.. A żona nie potrafi ogarnąć alkoholika który to mało że nie pije to jeszcze rozwija się i staje się niezależny. 8)
myślę, że podobnie się dzieje gdy sytuacja jest odwrotna. współuzależniony dąży do swojego zdrowienia i alkoholik zostaje tylko ze swoim piciem. Współuzależnionej osobie co raz mniej zależy dzielić życie z upartym pijakiem a alkoholikowi nie wygodnie żyć z kimś kto ciągle burzy mu komfort picia.
Oczywiście najfajniej jest gdy zależy i jednej i drugiej stronie na swoim własnym zdrowieniu wtedy istnieją szanse na wspólne udane życie.. no ale tego trzeba chcieć.

może nie na temat ale jakoś tak mi się skojarzyło.. gdy Sans o tych korzyściach napisała...
bo coś w tym jest. Związek alko-współalko to jak ciągła "wymiana towarów"
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez biscuit » 5 lut 2013, o 14:25

hej,
dziewczyny już sporo wyjaśniły :)
"wtórne" korzyści dlatego
że "pierwotne" to są raczej głównie szkody
np. złamana noga - ból, operacja, unieruchomienie, gips itp.
ale też opieka innych, troska, możliwość zwolnienia tempa
oglądania filmów, czytania itp
dlatego mówi się, że "wtórne"

w zależności od choroby
wtórne korzyści są inne
czasem to jest poczucie zwolnienia się z odpowiedzialności za własne życie
czasem jest to właśnie poczucie się kimś lepszym, wyjątkowym, kto sobie radzi itp.

dlatego chory czasem podświadomie
broni się przed wyzdrowieniem
właśnie z powodu tych "wtórnych" korzyści z choroby
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Tinn » 5 lut 2013, o 14:51

buka_lu napisał(a):bywa że następuje konflikt interesów.. gdy np Alko mocno zaangażuje się w swoje zdrowienie i nagle współuzależniony zostaje z pustką..
nie ma korzyści o których pisała Sans..
......................................................................................................................
może nie na temat ale jakoś tak mi się skojarzyło.. gdy Sans o tych korzyściach napisała...
bo coś w tym jest. Związek alko-współalko to jak ciągła "wymiana towarów"

Ale gdy zaczynałyśmy życie z alkoholikami(ja,czy Derka) to oni nie byli, albo my nie wiedziałyśmy, że są alkoholikami.Każdej z nas zależało na normalnym związku z facetem, który nam się podobał i wydawał odpowiedni.Ja zerwałam wieloletni związek(8 letni), żeby być z tym właśnie człowiekiem.W bycie z alkoholikiem wtapiałam się powoli.Mój główny błąd , to to, że nie odwróciłam się na piecie i wiałam gdzie pieprz rośnie jak doszło do mnie co jest przyczyną jego zamilknięć i zniknięć(ciągi, szpital). Ale nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z alkoholizmem.
No to ja to rozumiem tak, że normalnie umiejąca dbać o siebie osoba nie pozostała by w układzie z tak dysfunkcyjnym partnerem.I ten toksyczny związek zatruwał mnie latami , a miałam słabą odporność na tą toksynę bo byłam z frakcji KKzB(kobiet kochających za bardzo).
Dziękuję Adminowi za interwencję, rzeczywiście nie przeczytałam co ten toksyczny człowiek okrutnego napisał.Ciężko uwierzyć w czyjąś bezinteresowna podłość.Widocznie są kobiety kochające za bardzo i kobiety nienawidzące za bardzo.Czy na tym forum nie ma opcji, że wciąga się autora i jego posty na listę ignorowanych???I można wtedy szczęśliwie nie widzieć osób które uważa się za trolle.
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Tinn » 5 lut 2013, o 15:04

biscuit napisał(a):hej,
dziewczyny już sporo wyjaśniły :)

czasem to jest poczucie zwolnienia się z odpowiedzialności za własne życie
czasem jest to właśnie poczucie się kimś lepszym, wyjątkowym, kto sobie radzi itp.

dlatego chory czasem podświadomie
broni się przed wyzdrowieniem
właśnie z powodu tych "wtórnych" korzyści z choroby

No teraz już do mnie trafiło.Rzeczywiście to słowo wtórne jakoś mnie oślepiło.Dzięki.
Musze się zastanowić czy ja się bronię przed wyzdrowieniem.Bo mnie się wydaje, że chyba szczerze chcę wyzdrowieć.
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez caterpillar » 5 lut 2013, o 15:35

hej fajnie ,ze ten temat wyplynol , mysle ,ze rzadko sie o tym wspomina w kontekscie wspoluzaleznien czy toksycznych relacji :)
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości