Witam Was! To moj pierwszy post na jakimkolwiek forum Chcialabym sie z Wami cieplo przywitac.
Zawsze mowilam, ze to dobry facet... Gdyby nie pil, to bylby z niego dobry czlowiek.
Typowy alkoholik, co nawet glosno nazywalam, ale niewiele wiedzialam o tej chorobie I popelnilam wszystkie mozliwe bledy. Wszystko robilam za niego, od prania skarpetek, przez prowadzenie firmy, po sprzatanie jego moczu z podlogi podczas tygodniowych ciagow. Mialy one miejsce co kilka miesiecy I nauczylam sie z tym zyc, odliczajac dni I z napieciem czekajac na nastepny... Aby znow moc pogodzic sie I czuc adrenaline, przezywac kosmiczny seks
i slyszec przeprosiny oraz zapewnienia o bezgranicznej milosci. Niestety pojawila sie przemoc, poczatkowo slowna, potem fizyczna. Takze z mojej, sfrustrowanej strony. Zakonczylo sie to miesiac temu, gdy w koncowce tygodniowego ciagu odmowilam przygotowania mu posilku. Warto tutaj wspomniec, ze mamy poltorarocznego syna, jest jeszcze moja 11letnia corka oraz ze to ja przez ostatnie cztery lata utrzymywalam dom. Cos w nim peklo, jak poznoej przeczytalam w jego zeznaniach. Pobil mnie, walac piesciami w moja twarz I glowe. Zmasakrowal mnie, myslalam, ze nie uciekne, krzyczal ze mnie zabije. Wybieglam boso po sniegu bez kurtki I kluczy, szukajac pomocy. Jak w najgorszym koszmarze, jak w filmie. Zlamal mi kosc podstawy oczodolu, do tej pory sie lecze, ale nie czuje sie okaleczona tum co zrobil, lecz tym, ze go przy mnie nie ma. Zostal zamkniety na razie na 3 miesiace w areszcie sledczym, grozi mu do 10lat. A ja mysle o nim non stop. Wiele juz wiem o alkoholizmie, o kochaniu za bardzo I wspoluzaleznieniu. Wiem, ze on tego zaluje, ze obiecal ze podejmie leczenie, ze chce zmienic swpje zycie. Czy moge, czy powinnam dac mu jeszcze jedna szanse?