Witam,
W sumie to nie wiem od czego zacząc.
Wiem tylko ze potrzebuje wsparcia od innych kobiet które przechodzily to co ja teraz przechodze.
Jestesmy malzenstwiem 8 lat, małzenstwo z "przymusu", spowodowane ciążą, bylam slepo zakochana w nim, i chyba nie chcialam widziec jaki jest naprawde.
Zawsze był „narwany” , szybko się denerowal ale mowil ze jest takim typem człowieka.
Po pewnym czasie wyszły problemy z alkoholem. „pirewszy raz” dostałam kluczami w klatkę piersiową kiedy syn miał 10 miesiecy. Teraz skonczy ….8 lat.
Wiem ze zrobiłam błąd, ponieważ nic nie zrobilam wtedy i dalam mu ciche pozwolenie na to.
Ale ile można? Obecnie jest coraz gorzej, szczególnie kiedy jest pijany lub po przebudzeniu, wtedy jest tym bardziej nerwowy i agresywny. Duzo by opisywac, wiec nie będę się w szczególy zagłebiać. Powiem tylko ze mialam nadzieje ze w koncu się poprawi
Zagozilam rozwodem jeśli nie przestanie pic. Zaczał chodzic na spotkania z terapeuta ale wtedy kiedy ja go za reke zaprowadziłam. Teraz wiem ze to był kolejny błąd z mojej strony.
W koncu odwazylam się, poszlam na policje po tym jak mi rozwalil warge. Nastepniego dnia na pogotowanie gdzie mnie po prostu zbyli mowiac zebym poszla sobie obdukcje platna zrobic. Ale nie poddalam się, zlozylam zeznania na policji, skontakowalam z prawnikiem który dyzuruje w jednym stowarzyszeniu u nas w miescie. Ona skierowala mnie do terapeuty od przemocy w rodzinie.
Nie jest łatwo mówic o tym obcym osobom, w ogóle nikomu o tym nie mówiłam. Podczas rozmowy zapytala mnie kilka pytan a potem poleciał przeczytanie ksiązki „ Kobiety które kochaja za bardzo”.
Nigdy nie mialam pojecia ze zaliczam się do tej grupy, dla mnie to jest normalne ze „dbamy” o meżczyznę, nawet jeśli on nas krzywdzi. Niestety jeszcze nie wiem co spowodowało ze jestem jaka jestem. Musze jeszcze raz przyglądnąc się mojej przeszlości, stosunkom z rodzicami itp.
Teraz jest ciezko, bardzo ciezko. W zeszłym tygodniu mialam interwencję policji, przyjechali na moje wezwanie, pierwszy raz w życiu. Bylam tez u lekarza rodzinnego domagając się oświadczenia, które przeciez jest bezplatne i jego wystawnienie jest obowiązkiem lekarza. Maz po nocy spedzonej na dołku wykazuje obiawy skruchy. Obiecuje, przyrzeka, mówi ze sama zauwaze zmiany.
Ale we mnie się już cos wypaliło. Coraz czesciej mysle o odejsciu od niego,tyle razy obiecywal a zawsze to samo. Obecnie „łazi” za mną ciagle, blagając abym wycofala sprawe z prokuratury, abym go nie zostawiała, nie zabierala dziecka.
Czuje się osaczona, nie mam z kim pogadac. Spotkanie z terapeutka mam w dopiero w piątek.
Mam nadzieje ze znajdzie się tu ktokolwiek kto będzie w stanie mnie choc duchowo wesprzec.