Dotarłam, wreszcie, na konsultację, za tydzień w poniedziałek mam pierwsze spotkanie z psychologiem.
Chcę tylko Wam powiedzieć, że ... z jednej strony się cieszę, a z drugiej... przykro mi.
Lekarz, który mnie dziś przyjął, to był dziadek koło 80-tki, jak nie lepiej. Ale chyba właśnie takiego mi trzeba było. Wszyscy, absolutnie wszyscy których odwiedzałam do tej pory, byli nastawieni sceptycznie do moich wyznań, przepisywali jakieś prochy na polepszenie humoru, ew. anticol. Dziadek powiedział mi wprost (brzmi to jak jakiś dzwon w moich uszach): "Jest Pani młodą, bardzo młodą osobą, z bardzo ciężkim uzależnieniem. To jest najdalszy etap, dalej już zajść Pani w swojej karierze alkoholika nie może".
Wiedziałam to od długiego czasu. Ale potrzebowałam od kogoś to usłyszeć. Przykro mi jest tylko, że jest kilka osób, które mogły mi to powiedzieć. Bo przecież to widać jak na dłoni. Ale z drugiej strony przeraża mnie to wszystko i się boję
Ale chcę, mam nadzieję, że już niedługo będę mogła Wam powiedzieć, że nie piję... nie piję z miesiąc i dobrze się bawię w weekendy.