Witam.
Chciałbym podzielić się z wami moją historią, poznać wasze opinie, skłonić do dyskusji. Problem nie wygląda na depresję ale widzę, że jest to najkatywniejsze forum psychologiczne a problemy tutaj opisywane również nie są ograniczone tylko do depresji. Mam więc nadzieję, że moja historia pomoże nie tylko mi samemu, przez poznanie opinii innych ludzi, ale również innym osobom, którzy znajdą w tym temacie coś dla siebie.
Otóż aż do matury radziłem sobie z życiem hmm...dopuszczająco, tzn uczyłem się, miałem znajomych, byłem "względnie zadowolony" chociaż naprawdę byłem nieszczęśliwy ale rutyna codziennych obowiązków skutecznie sprawiała złudne wrażenie ,że nei jest tak źle. Problem zaczął się, gdy wyjechałem na studia...do Szkocji. Znajomi mi zazdrościli-podczas gdy oni lądowali w rodzinnym mieście lub we Wrocławiu, ja wyleciałem do Szkocji, dostałem stypendium...luksus, mogłem studiować na lepszych warunkach, z ludzmi z całego świata.
Coś jednak gruchnęło..pierwsze półrocze i siadłem, zacząłem palić marihuanę, jak większość studentów tam, ale już nie jak większość, przestałem się uczyć. Tylko poziom wiedzy wyniesionej z liceum pozwolił mi zdać egzaminy semestralne, bazując na wiadomościach z Polski. Postanowiłem rzucić trawę.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem ale oprócz trawy rzuciłem też całe normalne życie- odciąłem się od znajomych, przestałem chodzić na wykłady, potem przestałem wychodzić z pokoju w ogóle, skupiłem się na komputerze...a dokładniej na pewnej grze MMORPG. Nie robiłem nic poza graniem i spaniem...no, jeszcze jadłem ale tylko wtedy, kiedy byłem zbyt głodny, żeby móc grać. Schudłem 10 kilo (gdzie zawsze byłem szczupły, teraz ważyłem ledwo 58 kg) nie robiąc nic- zero ruchu, tylko sen i granie. Po zarcie chodziłem w nocy, kiedy nie było tyle ludzi na ulicach, p onieważ nie lubiłem patrzeć na innych ludzi. Kiedy wychodziłem zawsze miałem MP3 na uszach, która dość skutecznie zagłuszała pchające się do głowy myśli co ja wogóle robię. Drugi semestr spędziłem w swoim pokoju, grając na komputerze. Wróciłem do Polski (nawet nie podeszłem do egzaminów końcoworocznych). Rodziców udało się przekonać, że wole studia w Polsce, że Szkocja to nie dla mnie., tak więc zapewniłem sobie możliwość studiowana we Wrocławiu. nie miałem czego studiować, nic mnie nie interesowało w realnym świecie. Wybrałem ochronę środowiska bo na to łatwo się dostać, w sumie to studiów potrzebowałem tylko to tego, żeby wyrwać się z domu, bo rodzice ciągle gonili mnie od komputera. Kiedy wyjechałem do Wrocławia byłem znów sam na sam z komputerem. W grudniu wróciłem do domu, w zasadzie rodzice mnie zabrali, proponując przerwanie studiów (widzieli, ze nie sprawiają mi przyjemności a cheili, żebym robił w życiu to, co chcę) tak naprawdę to ja nie studiowałem od drugiego tygodnia października. W sumie byłem na trzech wykładach, po których zmknąłem się w pokoju do grudnia.
Niedawno zdałem sobie sprawę, że moje uzależnienie bierze się z niemal zerowego poczucia własnej wartości w świecie realnym, podczas gdy w grze byłem pewnym siebie, odnoszącym liczne sukcesy graczem. To sprawiało, że wszystko co realne było niebezpieczne, nieciekawe, nudne a gra była azylem, ucieczką, największą nagrodą. teraz staram się z tym walczyć, próbuję zrozumieć siebie samego, odkryć dlaczego zachowuję się tak a nie inaczej. Próbuję wziąć się w garść i wystartować. Często potykałem się, lądując znów przed komputerem, często wszystko wydawało się bez sensu. Dlatego piszę tutaj swoja historię- potrzebuję poznać co inni ludzie myślą o tym, co zrobiłem i tym, co chcę zmienić.
Interesują mnie wasze opinie, nie tylko na temat uzależnienia od komputera, ale opinie na temat jakiejkolwiek walki o siebie samego. Chciałbym stworzyć w tym temacie kreatywną dyskusję na rózne tematy, zazwyczaj bardziej lub mniej ściśle związane z moim problemem. Co myślicie o moim uzależnieniu, jak według was ma się ono do braku poczucia własnej wartości, co daje wam poczucie własnej wartości? Dla mnie wszystko inne od rzeczywistości stanowi zagłuszacz mojej osobowości, to znaczy gra tworzy inny świat w którym mogę być kims, odnosić sukcesy...książki pozwalają mi czasem przeżywać emocje których w swoim życiu nie potrafię przeżyć. to samo robią filmy- przeywając czyjeś szczęście na filmach, w książkach, identyfikując się z postaciami w grze czy nawet w muzyce mogę przeżywać to, co one przeżywają. Daje mmi to uczucie, że moje życie nie jest takie puste, że jestem dość szczęśliwy, podszac gdy bez książek, gier, muzyki, filmów do głowy pchają się nieprzyjemne myśli przypominające mi, że tak naprawdę to nic z tego nie jest prawdą, że gra nie jest niczym tylko zasłoną dymną...
Czekam na wasze opinie.