Border + uzależnienie (poszukiwani nieustraszeni terapeuci)

Problemy związane z uzależnieniami.

Border + uzależnienie (poszukiwani nieustraszeni terapeuci)

Postprzez Patkowa » 28 gru 2008, o 10:44

Szkoda gadać.

Jeżeli ktoś z tym do tej pory żyje - proszę o kontakt.

S.O.S.

Mayday...

Generalnie to robię pod koniec stycznia ostatni wjazd na terapię grupową (uzależnień oczywiście). Nie zakładam już, że tym razem się uda, bo szkoda by było. Mam już dość FFFffffrustracji.
Zakładam jednak, że obejdzie się bez zamachów na własne życie, po kolejnym 'odrzuceniu'(?)

Marzy mi się jakiś terapeuta uzależnień, któremu niestraszny border...albo jakiś inny poj*b-osobowości, taki terapeuta, który mi za kilka miesięcy nie powie, że nie umie mi pomóc...
znacie kogoś takiego?

już nawet na tej grupówce wytrzymam chociaż gadają, że mnie nie rozumieją, a to też frustruje... jak wymóg terapii taki. to zniosę nawet polewanie wrzątkiem

Z góry zakładam, że praca nad samym uzależnieniem mało daje. Jak nie mechanizmy uzależnienia, to borderek zrobi swoje.
Jak z osobowością nic nie zrobię, to będę uciekać w dragi... bo z tym 'czymś się nie da żyć' (ze sobą, konkretniej)

Jedno wiem na pewno, ze nie zamierzam przestać się starać, to że od 5 lat biegam w kółko... nie znaczy kurcze, że nigdy nie wyjdę na prostą.

Frustracja.
Pora na mityng.

Proszę o odpowiedz(i)
może chociaż z jedną co? :)

PS: Uzależnienie od alkoholu głównie + troszku narkotyki, leki i inne wynalazki psychoaktywne.
Patkowa
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 gru 2008, o 10:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wuweiki » 28 gru 2008, o 16:53

---------- 15:50 28.12.2008 ----------

witaj Patkowa
pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu Twojego posta to.... próbuj,próbuj i szukaj aż znajdziesz... mam na myśli terapeutów i pomoc ...życie :usmiech2: nie ironizuję tylko naprawdę tak myślę...na podstawie moich doświadczeń... tu akurat powiedzenie typu "bez pracy nie ma kołaczy" czy "szukaj a znajdziesz" jakoś ma się dobrze :usmiech2: bo jeśli zatrzymasz się w bezsilności to nic nie da... a nie poddając się idąc dalej dajesz sobie szansę na znalezienie tego co jest dla Ciebie rozwiązaniem ...recepty na Ciebie :usmiech2:
tymczasem tyle mi przyszło do głowy
pozdrawiam Ciebie ciepło.... wiesz,znam podobny przypadek do Twojego... teraz jednak nic więcej nie dam rady napisać :kwiatek2:

---------- 15:53 ----------

aha ...jaką masz diagnozę konkretnie? bo wiesz... diagnoza BPD a zaburzenia wynikające z uzależnienia o charakterze borderline to zupełnie inne sprawy
wuweiki
 

Postprzez Patkowa » 28 gru 2008, o 23:13

Dzięki za odpowiedź. Jedna i prawie wystarczająca. Dzięki za słowa otuchy, bo rzeczywiście warto szukać... i miło jak ktoś inny również to zauważa.

Na dzień 23.12 po 20 minutach rozmowy na izbie przyjęć IPiN, dostałam kwitek 'karta porady':
Rozpoznanie: Uzależnienie od alkoholu u osoby z osobowością chwiejną emocjonalnie.
Kilka lat wcześniej stwierdzono (też w instytucie) osobowość ukierunkowana na borderline (miałam wtedy ok. 17 lat więc nie było mowy o rozwiniętym BPD) i przebywałam kilka miesięcy na oddziale zamkniętym.

Z mojej strony to wygląda tak, że opisy BPD do mnie w ogóle nie przemawiają... są faktycznie punkty styczne, ale mam to w d*pie ;]

Głównie chodzi o to, że z wielu stron kontakt ze mną jest utrudniony - długo by o tym pisać - dlatego poszukuję terapeutów nieustraszonych :-)

Dla przykładu przemieniając się w 5 minut z pokornego misia na sarkastyczną świnię...nie chcę terapeucie zrobić na złość... ale nie spotkałam jeszcze osoby na tyle kompetentnej żeby pomogła mi sobie radzić z takimi akcjami między innymi.
W większości przypadków spotykam niezrozumienie ze strony terapeutów (ciągłe oskarżanie o manipulację, o granie, ściemnianie... i na oskarżeniu się kończy). Wręcz mogę powiedzieć, że niektórzy boją się mnie i nie wiedzą jak rozmawiać.

A ja chcę... tak... ale nie umiem... włącza się sarkastyczna świnia... i koniec... już po mnie... nie mogę sobie z tym poradzić... a kto by chciał gadać z sarkastyczną świnią? jak mam się tak zachowywać, to lepiej niech pójdę do domu... i jeszcze te pie*dolone miliony masek na maskach i pod maskami maski... nie wiem kim jestem. Game over. Zapętliłam się w tym poście. Tak samo jak w samej sobie.

Praca nad sobą trwa.
Dobranoc.

PS: A tym którzy nie piją dedykuję uściski od wielbłąda i życzę kolejnych 24 godzin.
PS2: Tym którzy piją życzę, żeby poznali moc 24 godzin.

Patkowa
Patkowa
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 gru 2008, o 10:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wuweiki » 29 gru 2008, o 00:10

---------- 23:03 28.12.2008 ----------

Dla przykładu przemieniając się w 5 minut z pokornego misia na sarkastyczną świnię...nie chcę terapeucie zrobić na złość... ale nie spotkałam jeszcze osoby na tyle kompetentnej żeby pomogła mi sobie radzić z takimi akcjami między innymi.
W większości przypadków spotykam niezrozumienie ze strony terapeutów (ciągłe oskarżanie o manipulację, o granie, ściemnianie... i na oskarżeniu się kończy). Wręcz mogę powiedzieć, że niektórzy boją się mnie i nie wiedzą jak rozmawiać.

A ja chcę... tak... ale nie umiem... włącza się sarkastyczna świnia... i koniec... już po mnie... nie mogę sobie z tym poradzić... a kto by chciał gadać z sarkastyczną świnią? jak mam się tak zachowywać, to lepiej niech pójdę do domu... i jeszcze te pie*dolone miliony masek na maskach i pod maskami maski... nie wiem kim jestem. Game over. Zapętliłam się w tym poście. Tak samo jak w samej sobie.


...jakbym czytała samą siebie ...jakiś czas temu... tyle że ja poza sarkastyczną świnią jak to nazwałaś miałam zachowania typu "histeryczna furiatka" na przemian lub jednocześnie z "bezbronną skrzywdzoną owieczką" ...dziś mam 40 lat i szczątkowe zachowania z okresu sprzed 15 lat plus uzależnienie od słodyczy,bo: alkohol,choć był czas że piłam ile szło tak teraz odrzucił go mój organizm -po wypiciu odrobiny wymiotuję i mam inne "ciekawe" sensacje.... amfetaminę znienawidziłam choć miętę czułam i pewnie bym czuła, więc sobie "nadrobiłam" braki słodyczami ...wiem -śmieszne -ale nie dla mnie...przy ilościach i natężeniu z jakimi spożywałam takie samo g...
wracając do kwestii psychiki.... chodziłam do psychiatry który nie dawał mi nic poza lekami... miałam zdiagnozowane ADHD,depresję,nerwicę,osobowość o cechach pogranicznych - histeryczno-bierno-zależną ...później jednak lekarz się z diagnozy wycofał twierdząc że zmanipulowałam :usmiech2: i wtedy zrezygnowałam z jakiejkolwiek pomocy terapeutyczno-medycznej bo miałam dość brania tylko prochów bez pomocy mi samej,moim problemom z sobą samą,z określeniem kim ja do kuźwy nędzy jestem i po co... w zasadzie czasem sama się dziwię że przeżyłam tyle lat... bo próbowałam nie raz skończyć z tym wszystkim... tyle,że nie wiem dlaczego i skąd ...może dlatego,że lubię doświadczać nowe...im bardziej ryzykowne,tym lepiej...no więc gdzieś tam zawsze pomimo ogromnego cierpienia,zupełnego skołowacenia lub totalnej pustki...do życia mnie ciągnęło...więc teraz jeszcze piszę te słowa ;)
właściwie to nie chciałam się rozpisywać o sobie a jakoś poszło tak no to już zostawiam ;)

Z mojej strony to wygląda tak, że opisy BPD do mnie w ogóle nie przemawiają... są faktycznie punkty styczne, ale mam to w d*pie ;]

no właśnie.... to ta niepokorność ....szukasz pomocy ale nie przemawia do Ciebie to z czym się zetknęłaś,bo nie trafiłaś na kogoś kto by zobaczył Ciebie z Twoim problemem, a nie tylko jednostkę chorobową.... no i tu leży pies ... bo z psychiatrią tak jest że gubią się często sami....zwłaszcza jeśli jakiś "przypadek" nie jest jednoznaczny...no a może z drugiej strony to nie problem w lekarzach tylko w pacjentach ...i bądź tu mądry człowieku ;)
Patkowa... czytając Ciebie czuję na pewno jedno: że chcesz znaleźć w końcu receptę dla CIEBIE ... metodę,aby sobie pomóc.... i kurczę ...bardzo czuję to ...ale nie umiem Tobie dać odpowiedzi poza taką,żebyś trzymała się tego że CHCESZ znaleźć odpowiedź na siebie i nie przestawała szukać aż nie znajdziesz ... tak bardzo chciałabym Ci pomóc ...wiem,że brzmi dziwnie dlaczego akurat Tobie...ale dlatego szczególnie bo czuję bardzo, bo znam to z autopsji : "A ja chcę... tak... ale nie umiem... włącza się sarkastyczna świnia... i koniec... już po mnie... nie mogę sobie z tym poradzić... a kto by chciał gadać z sarkastyczną świnią? jak mam się tak zachowywać, to lepiej niech pójdę do domu... i jeszcze te pie*dolone miliony masek na maskach i pod maskami maski... nie wiem kim jestem. Game over. Zapętliłam się w tym poście. Tak samo jak w samej sobie. "
pozdrawiam ciepło!

---------- 23:10 ----------

"Praca nad sobą trwa" :usmiech2: :usmiech2:
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 29 gru 2008, o 00:35

Witaj patkowa Tak sobie myślę że hemoterapia stosowana dożywotnio to może zabić. Napisałaś;
...Głównie chodzi o to, że z wielu stron kontakt ze mną jest utrudniony - długo by o tym pisać - dlatego poszukuję terapeutów nieustraszonych Smile
To mi tak trochę brzmi jak byś z nimi walczyła, i tak naprawdę nie dopuszczała do siebie obcych, kontakt z wielu stron utrudniony to tak jak byś trochę coś z ze słuchem i coś ze wzrokiem :wink:
Terapeuci to nie kowboje tylko zwykli ludzie mają swoje ograniczenia podglądy i nie zawsze dadzą to czego potrzebujemy w którymś momencie trza zacząć samemu frontem do siebie ! Warto się zastanowić czy to ty jesteś taka wyjątkowa ze potrzebujesz terapeuty rodem z westernu czy raczej jest to jakiś rodzaj ucieczki właśnie od siebie .....
pukapuk
 

Postprzez Patkowa » 29 gru 2008, o 01:12

Pukapuk, nie lubię konfrontacji, zresztą nie poznałam jeszcze nikogo kto by ją lubił. Czytam twoją odpowiedź, któryś raz z rzędu i dam sobie czas na przeczytanie jej dokładnie... niekoniecznie dziś.

Dziś mogę jak rozkapryszone dziecko powiedzieć: "ale ja chcę kowboja właśnie!"

ale poniekąd zaczęło mnie bawić to hasło "terapeuci nieustraszeni"

pokorę włączam - może wrócę jutro

PS: I słuchajcie, kurcze, myślałam, że nikt już nie odpisze - a tu nie dość, że pełen pakiet zrozumienia, to jeszcze konfrontacja

nic tylko uścisnąć i ucałować :)

dzięki (coraz większe)

PS: A o co chodzi z tą hemoterapią? wiem co to jest, ale nie wykrywam żadnej analogii.
________
Patkowa
Patkowa
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 gru 2008, o 10:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wuweiki » 29 gru 2008, o 02:16

A o co chodzi z tą hemoterapią? wiem co to jest, ale nie wykrywam żadnej analogii.


właściwie to Pukapuk powinien odpowiedzieć bo to jego porównanie ...ale czując co nieco poczucie humoru Pukapuka to pokuszę się na interpretację ;) i myślę,że to taki zmyślny rodzaj symbolicznej hiperboli słownej....taki nieco makabryczny humor :lol:
ja zrozumiałam to tak że Pukapuk porównał do dożywotniej chemioterapii uparte chodzenie na terapię od terapeuty do terapeuty i poszukiwanie tego właściwego przy jednoczesnym zapieraniu się przed tym aby odważnie stanąć ze swoim problemem twarzą w twarz i przyznać się przed samym sobą do bezsilności i do tego,że może problem nie w terapeutach tylko we mnie rzeczywiście :) ... czyli to tak, jakby ktoś, kto potrzebował chemioterapii przez kilka miesięcy - zaczął ją stosować dożywotnio, bo uznał, że ta zalecona przez lekarza to za mało i zbyt słabe dawki ...

nawet sama o tym napisałaś i odpowiedziałaś sobie:
Dziś mogę jak rozkapryszone dziecko powiedzieć: "ale ja chcę kowboja właśnie!"
ale poniekąd zaczęło mnie bawić to hasło "terapeuci nieustraszeni"


dlatego ja wcześniej zapytałam, czy miałaś zdiagnozowane BPD czy też te zaburzenia związane są z uzależnieniem jako następstwo

ja się jednak odniosę to słów Pukapuka i Twojego problemu o którym piszesz w ten sposób: otoż myślę, że Pukapuk ma dużo racji z tym uciekaniem od siebie i zawziętym poszukiwaniem pomocy na zewnątrz w postaci terapeuty... bo ja też uważam, że to są ludzie omylni jak każdy z nas no i jeśli już to że bez współpracy z terapeutą niewiele będzie... wykorzystam to porównanie do kowboja ;) ...gdyby ujeżdżany rumak i kowboj w jakimś momencie nie zaczęli współpracować - czyli kowboj wczuwać się w naturę zwierzaka a zwierzak ufać kowbojowi ...to obydwa stwory diabli by wzięli ;) i albo kowboj by konia zajeździł albo koń kowboja stratował ... albo czort wie co :lol:
od siebie dodam coś jeszcze ;) otóż często się zdarza że jeśli osoba z problemami np. typu borderline lub adhd jest na dodatek piekielnie inteligentna to chętnie ustawia się z tym w życiu... idzie na łatwiznę "niech inni za mnie to załatwią, a co" wykorzystuje swój supertalent manipulacji :usmiech2: ...tyle, że nawet to na dłuższą metę nie przejdzie :lol: bo jest jak ta dożywotnia chemioterapia
z drugiej strony wiem,że ta ciągła szarpanina emocjonalna na przemian z poczuciem totalnej obojętności i pustki ... kompletnym nie wpisywaniem się w zastaną rzeczywistość i paskudnymi zachowaniami poza kontrolą ..całkowita chwiejność nastrojów...stwarzają nieopanowany chaos i bezsilność ponad siły... ludzie się odsuwają, boją się lub nienawidzą kogoś takiego ... bo nie rozumieją o co cho... widzą tylko manipulanta... nie widzą cierpienia...
jednak z obecnego punktu życia w jakim jestem powiem tak: i tak wszystko,cokolwiek chcemy w sobie zmienić możemy dokonać tylko my ...sami... chcieć ...
jedynymi wyjątkami są sytuacje dotyczące chorób będących poza naszą świadomością... takich,na które nie mamy wpływu i nie mamy nawet świadomości,że chorzy jesteśmy,a tym bardziej że trzeba się leczyć

tak myślę... to moje osobiste przemyślenia i doświadczenie... okupione latami zmagań ... ale któż się nie zmaga :usmiech2: każdy, kto tu przychodzi na forum ma swoje ;)

Patkowa ...powodzenia życzę z całego serca!
wuweiki
 

Postprzez Filemon » 29 gru 2008, o 17:46

Patkowa, to ja Cię teraz pocieszę... ;) :lol:
zapytałem kiedyś w pewnej poradni uzależnień w Warszawie jej kierownika i towarzyszącą mu terapeutkę, czy znają może w naszej kochanej stolicy jakiegoś psychoterapeutę, który cieszy się opinią odnoszącego sukcesy w pracy z osobami mającymi zaburzenia osobowości typu borderline i umiejącego z takimi osobami pracować i wiesz jaka była odpowiedź...? Nie potrafili mi podać ani jednego nazwiska... :?

jakiś czas później wpadło mi w ucho w innym miejscu, że podobno niejaki Andrzej Wiśniewski (ten, który napisał wspólnie z Katarzyną Grocholą taką książeczkę w rodzaju rozważań życiowo-psychologiczno-filozoficznych), której nie pamiętam już tytułu jest znany w środowisku psychoterapeutów warszawskich z tego, że umie podobno nieźle pracować z osobami o chwiejnej osobowości i podobno osiąga stosunkowo dobre efekty w tej pracy, ALE... za niezłą kaskę ten pan pracuje, więc o ile wiem, to bez grubego portfela ni przystąp...

nawiasem mówiąc, faceta nie widziałem, ale wyżej wymienioną książkę czytałem - nic nadzwyczajnego, ale momentami to czy tamto zaciekawia a ogólnie jawi się z niej obraz dosyć sympatycznego człowieka... - więcej nic o gościu nie wiem ani nie umiem powiedzieć

a na koniec powiem Ci moje osobiste zdanie, które powtarzałem tu już parokrotnie - otóż tak zwana "psychoterapia", to w gruncie rzeczy fikcja, gdyż efektywność tych działań w stosunku do nakładu energii, czasu i niekiedy jeszcze kasy jest moim zdaniem znikoma... nie ma w gruncie żadnej naprawdę skutecznej metody czy techniki psychoterapeutycznej, która przynosiłaby zdecydowane duże, wymierne efekty... na dodatek siedzi w tym zawodzie kupa ludzi, którzy osobowościowo sami nie są całkiem zdrowi i z racji tego po prostu nie nadają się do tego co robią, no ale w tym kierunku się wykształcili i jakoś pieniążki kochane trzeba zarabiać przecież... :?

większość psychoterapeutów, nawet tych którzy twierdzą, że są przetrenowani osobiście i przygotowani teoretycznie do wytrzymania tak zwanego "przeniesienia" ze strony pacjenta, czyli jego silnych emocji skierowanych na terapeutę a nie mających z nim samym tak naprawdę wiele wspólnego... no więc nawet Ci najlepiej rzekomo przygotowani wypadają z roli bardzo szybko, kiedy tylko zetkną się z silnymi przeżyciami złości lub nienawiści ze strony pacjenta albo na odwrót, z miłosnymi zapędami spod znaku amora... :) wymiękają natychmiast i to jeszcze w taki marny sposób, że częstokroć robiąc tym krzywdę pacjentowi, bo nawet porządnie nie potrafią wielokroć przeprowadzić procesu rozstania...

kto jak kto, ale właśnie pacjenci z tak zwanym pogranicznym zaburzeniem osobowości są chyba najbardziej narażeni na rozmaite niepowodzenia i nadużycia w prowadzonej z nimi psychoterapii, bo są z tych bardzo wrażliwych na odrzucenie, często wygłodzonych na bliski, serdeczny kontakt z drugim człowiekiem a jednocześnie nie potrafiący go szybko i łatwo przyjąć z powodu rozchwianych emocji, lęków, urazów, agresywnych reakcji, itp. tak więc praca z takim pacjentem jest faktycznie szczególnie trudna i wymaga silnej, zdrowej osobowości samego terapeuty (o co niezwykle trudno w tej profesji, niestety...) doskonałej umiejętności nawiązywania kontaktu z pacjentem i znoszenia rozmaitych trudności i frustracji w tym kontakcie już po to tylko, żeby go w ogóle ustanowić i potem utrzymać... do tego jeszcze trzeba dysponować jakąś konkretną skuteczną metodą oddziaływania psychoterapeutycznego, która miałaby zmierzać do zrozumienia problemów pacjenta a następnie znalezienia jakiejś drogi do zmian i przeprowadzenia ich stopniowo... he he... na tym polu również kicha i tandeta, jak wynika z moich doświadczeń

większość braci psychoterapeutycznej nie potrafi wyprowadzić skutecznie pacjentów z prostych stosunkowo zaburzeń nerwicowych natury lękowej na przykład czy z natręctw, itp. - po prostu stosowane metody okazują się zazwyczaj mało skuteczne a odpowiedzialność za niepowodzenia przerzuca się na pacjenta - jego rzekomy brak odpowiedniej motywacji, itp.

zaburzenia osobowości typu borderline to sprawa dużo poważniejsza niż nerwica a na dodatek tak właściwie... mglista i nie określona, bo etiologia tych zaburzeń nie jest właściwie jasna i jest to jakiś taki trochę podejrzany rodzaj etykietki psychiatrycznej, którą się przylepia pacjentowi, który przejawia zdecydowanie coś więcej niż nerwicę, ale żeby to była psychoza, to jednak nie da się powiedzieć... no to bach - wrzucamy to do worka "z pogranicza"... :lol:

moje zdanie jest takie - zarówno z nerwicami, jak i zaburzeniami osobowości należy sobie niestety RADZIĆ SAMODZIELNIE wykorzystując wszystko co się da - wszelkie fajne pomysły własne, jak i innych osób mających w tym obszarze doświadczenie, brać co przynosi życie, próbować, szukać odpowiednich kontaktów z ludźmi, zaspokajać swoje niedestruktywne potrzeby, wychodzić życiu na przeciw, próbować coś mimo trudności budować, realizować swoje marzenia, nie poddawać się łatwo, walczyć i stawiać sobie samemu wyzwania, ale nie nadmierne, tylko takie, których podjęcie jest dla nas realne, itp, itd. i wreszcie w tym wszystkim jest też miejsce również na jakąś "psychoterapię", która tak naprawdę mało jaką terapią (czyli leczeniem) jest - to na co można liczyć - o ile się dobrze trafi!!! - to po prostu przyjazny kontakt z życzliwym nam i może trochę mądrzejszym, bardziej doświadczonym od nas człowiekiem, który poświęci nam swój czas by z nami różne sprawy przegadać tak dalece jak tego na danym etapie potrzebujemy... wydaje mi się, że raczej to wszystko, co można wynieść z tak zwanej psychoterapii - LECZYĆ SIĘ trzeba niestety samemu, na różne sposoby i kto wie - być może przez całe długie i nielekkie życie osoby cierpiącej na tego typu zaburzenia... raz bywa lepiej, raz gorzej, różne etapy ma się w życiu i bywają lata całkiem fajne, ale potem zdarzają się nawroty zaburzeń i trudności i od nowa trzeba się z nimi zmagać... ot taki los... ale są na tym świecie ludzie, którzy mają jeszcze gorsze problemy, przynajmniej z mojego punktu widzenia, więc... cóż - każdy ma swojego mola takiego a nie innego, który go gryzie i z którym bywa, że trzeba długo i dzielnie powalczyć po to, by chociaż na pewnych etapach swojego życia wywalczyć sobie trochę szczęścia, ulgi od problemów, radości i sukcesów życiowych - czego tak Tobie, jako i sobie samemu życzę szczerze i od serca na cały długi Nowy Rok!!! :D

p.s. oczywiście wolność od alko czy narko uzależnień to podstawa!!! i bez tego się nic sensownego raczej nie da zrobić - to już lepiej wesprzeć się jakimiś lekami stabilizującymi nastrój, uspokajającymi, czy antydepresyjnymi pod kontrolą lekarza, bo ich działanie nie jest zabójcze i można nimi sensownie manipulować odstawiając co jakiś czas i powracając do nich kiedy trzeba... natomiast alkohol czy narkotyki to chwilowa, krótka ulga a na dalszą metę totalna zguba i śmierć w męczarniach...

pozdrawiam! :kwiatek2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pukapuk » 29 gru 2008, o 18:04

No i dobrze mnie wyczuła x-mniam mnaim :lol: z ta chemoterapia ....
napisałas Patkowa tak .....
....Pukapuk, nie lubię konfrontacji, zresztą nie poznałam jeszcze nikogo kto by ją lubił.
Zaraz na dole tak :
....myślałam, że nikt już nie odpisze - a tu nie dość, że pełen pakiet zrozumienia, to jeszcze konfrontacja....nic tylko uścisnąć i ucałować Smile
Sorka jeżeli ci podnoszę ciśnienie ale pokorę sie ma albo nie .....
.....pokorę włączam - może wrócę jutro ....to nie światło w pokoju.
Na terapiach zwłaszcza grupowych w zwrotach odbywa się często nałogowe regulowanie uczuć i niektórzy wchodzą w prawie role terapeutyczną i podświadomie dążą do konfrontacji . Za mało napisałaś o sobie i w tym jest problem.
.....Wręcz mogę powiedzieć, że niektórzy boją się mnie i nie wiedzą jak rozmawiać....
Ja tam do bojaźliwych nie nalezę ale jak mam z kimś rozmawiać o mechanizmach które sam posiadam to warto aby interlokutorzy opuścili gardę na znak zaufania . Zasłanianie się terminami medycznymi przy jednoczesnym daniem sygnału że i tak kontakt z rozmówcą może być utrudniony źle wróży na obopólne wyniesieni korzyści . Pozdrawiam Mariusz alkoholik
pukapuk
 

Postprzez wuweiki » 29 gru 2008, o 18:08

Filemon :ok:
zgadzam się w całej rozciągłości na podstawie własnych doświadczeń
jest tylko jedno ale ;) otóż te chwile niepohamowanej działalności autodestrukcyjnej... mysli i czyny samobójcze... nie znam na nie recepty,na to aby do takich chwil nie dochodziło... dużo nad tym myślałam... i doszłam do tego,że tu jest właśnie ta istota najgłębszej samotności każdego człowieka... że są takie chwile,gdy nic z zewnętrznego świata nie dociera i nie ma wpływu... i nie mam pojęcia,co tak naprawdę wtedy decyduje o tym,że jedni targają się na swoje życie a inni jednak nie ... naprawdę nie potrafię powiedzieć co dotąd tak faktycznie mnie powstrzymywało... jedyny wniosek osobisty mam taki,że mnie akurat najprawdopodobniej ta upierdliwa ciekawość :lol: jaką mam w sobie ...ciekawskość ..."kuźwa,chcę wiedzieć co dalej kryje się pod tym cholernym g...em" ;) ...no ale to ja tak mam... poszłabym w głąb najgorszego piekła,żeby dowiedzieć się czy przypadkiem nie tam moje miejsce...
no i zgadzam się:
należy sobie niestety RADZIĆ SAMODZIELNIE wykorzystując wszystko co się da - wszelkie fajne pomysły własne, jak i innych osób mających w tym obszarze doświadczenie, brać co przynosi życie, próbować, szukać odpowiednich kontaktów z ludźmi, zaspokajać swoje niedestruktywne potrzeby, wychodzić życiu na przeciw, próbować coś mimo trudności budować, realizować swoje marzenia, nie poddawać się łatwo, walczyć i stawiać sobie samemu wyzwania, ale nie nadmierne, tylko takie, których podjęcie jest dla nas realne, itp, itd. i wreszcie w tym wszystkim jest też miejsce również na jakąś "psychoterapię", która tak naprawdę mało jaką terapią (czyli leczeniem) jest - to na co można liczyć - o ile się dobrze trafi!!! - to po prostu przyjazny kontakt z życzliwym nam i może trochę mądrzejszym, bardziej doświadczonym od nas człowiekiem, który poświęci nam swój czas by z nami różne sprawy przegadać tak dalece jak tego na danym etapie potrzebujemy

tylko że znowu małe "ale" :D ...traf tu na tak anielsko cierpliwego i mądrego przyjaciela :usmiech2:
pozdrawiam!
wuweiki
 

Postprzez Patkowa » 29 gru 2008, o 23:59

Filemon:
"moje zdanie jest takie - zarówno z nerwicami, jak i zaburzeniami osobowości należy sobie niestety RADZIĆ SAMODZIELNIE wykorzystując wszystko co się da - wszelkie fajne pomysły własne"
póki co tak sobie radzę... ale czasem się druga głowa przydaje, żeby w razie czego zapytać "co ty odpie**alasz?" :) (czyt. pukapuk)

Mariusz, miło mi poznać :)
Pokora... złego słowa użyłam. Chodziło mi o to, że nie zaprzeczę od razu wszystkiemu co napisałeś, tylko dam sobie czas na przemyślenia.
[pokora nie wiem co to jest - za krótko w tym siedzę]
ty mi ciśnienia nie podniesiesz, co najwyżej ja mogę sobie coś "nawkręcać" i je podnieść :)

już nie będę dziękować, obiecuję, że to już ostatni raz - całej trójce :)

WIELKIE DZIĘKI, że jesteście :)

________
Patrycja alkoholiczka
Patkowa
 
Posty: 13
Dołączył(a): 28 gru 2008, o 10:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez pukapuk » 30 gru 2008, o 18:54

Witaj Patrycjo myślę sobie że jesteś osobą dość energiczną z twoich postów czuje taki zapał który może być motorem działania. Nie chcę byś postrzegała mnie jak czepiającego się pryka . Często cytuje wypowiedzi bo tak się jakoś nauczyłem to nie znaczy że się czepiam czy coś sobie reguluje ( choć czasami :wink: ) Filomon mądrze pisze na temat terapii. Ja też uważam że terapia może z czasem stać się jak proteza tymczasowa noga rośnie sama i kulasowi przeszkadza :lol: Myślę że ważne jest tak naprawdę ważenie siebie tak by języczek u wagi był na środku na szalach równo jak czegoś za dużo to nie wahać się wywalić na śmietnik albo przerzucić na drugą stronę. Wszystkie zaburzenia mamy w głowie to my żyjemy w świecie do którego tak naprawdę nikt nie ma dostępu i nikt nie może nawet sobie wyobrazić co czujemy. Tak samo jak nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie jak my widzimy czerwony kolor.
Myślę że oprócz zmian trwałych w mózgu, można pokusić się o zmiany naszego postrzegania siebie samego i narzuconych nam, przez samych siebie
ról które z wielką wprawą odgrywamy przed innymi ......
Ciężko tak na prawdę bez żadnego wstydu i zahamowań popatrzyć w lustro i powiedzieć o to jestem JA :czasami, samolub ,zarozumialec, chciwiec złośnik, a czasami serce na dłoni ,szczery do bólu , popłacze nad harlekinem. Jednym słowem wulkan emocji które nie zawsze jestem w stanie przeżyć tak by z nich się cieszyć.
A na koniec sobie coś pozwolę zacytować :lol: :
.....Chodziło mi o to, że nie zaprzeczę od razu wszystkiemu co napisałeś, tylko dam sobie czas na przemyślenia......
:wink: poczekamy....
pukapuk
 

Postprzez dembee » 25 sty 2009, o 11:35

Z terapeutami tak jest, nie wiedzą co jest tak naprawdę grane, znają takie rzeczy tylko z książek, albo z wykładów. Ja, przez 14 lat walki z twardymi narkotykami, i tzw.osobowością nieprawidłową border, nie dostałem od tych ludzi żadnej pomocy, żadnej!!! Ponad rok czasu spędziłem na chacie -- sam ze sobą,prowadząc wielogodzinne monologi, ze swoimi zrytymi myślami - typu co ja zrobiłem wtedy...i wtedy...i jeszcze wtedy... skrzywdziłem, tego, tą i tego.....i tak rok czasu - były chwile, że nie chciałem już środków uspokajających, ale wychodziło, że bez tego nie spałem po kilka nocy, a to dla mojej umęczonej psychiki było często za wiele - gonitwa myśli przeradzała się w szał który uzewnętrzniał się, nawet w stosunku do najbliższych, a to powodowało kolejne porycia. Terapeuci pieprzyli jedno w koło, aż w końcu olałem ich totalnie i wziąłem się sam za siebie - był to najcięższy rok czasu w moim życiu, ale warto było, bo w tej chwili żyję, wróciłem do żywych. Żyję życiem które nieraz mnie wk..wia, nieraz śmieszy, nieraz przeraża,oczywiście pozornie, bo poznałem PRAWDĘ i mało rzeczy jest mnie w stanie dobić psychicznie, złamać itp., poprostu staram się żyć w zgodzie z własnym sumieniem, kierując się w odruchu sercem, nie krzywdząc nikogo, staram się też słuchać i obserwować, a nie zastanawiać się i ryć swoimi "wadami", bo wad można znaleźć w sobie np. 10 a zalet 100, albo więcej i to przez nas samych wady przesłaniają nam nasze zalety i tym samym upadamy....każdy w inny sposób, trzeba zawsze umieć znaleźć swój sposób na siebie. Ja to zrobiłem, trwało to długo, było ciężko, ale dałem sobie radę!!! I wierzę, że Ty też dasz sobie radę z border, bo to nie jest tak straszne jak ci wmawiają, po dragach miałem to samo....POZDRAWIAM CIĘ i trzymam kciuki. A terapeutami powinni być ludzie którzy takie rzeczy przeżyli,wyszli z tego i mają njbardziej wartościowe doświadczenie - ,zyciowe na sobie samym znając te motywy. Jestem pewien, że robiąc to co robiłem i znając ludzi których znałem(narkomanów, alkoholików, recydywistów)mam pogląd na te rzeczy - bo nieznam narkomana, ani recedensa, ani alkoholika, który szczerze rozmawiał z terapeutą - wiem to na 100%. Jeszcze raz pozdrawiam - wierzę, że spotkasz kogoś kto pomoże Ci z tego wyjść. PEACE
dembee
 
Posty: 1
Dołączył(a): 25 sty 2009, o 10:59

Postprzez panna nikt » 4 lut 2009, o 18:47

3 lata temu również wyszłam ze szpitala z podwójnym rozpoznaniem (uzależnienie plus odobowość z pogranicza) i powiem szczerze, że znaleźć terapie w takim wypadku to cud. Niby miałam skierowanie do szpitala w Krakowie ale na pierwszą wizyte miałam czekać 6 m-cy. W końcu po jakimś czasie udało mi się znaleźć terapie dla siebie i paradoksalnie okazało się, że właściwie to możnaby stwierdzić, że ja wcale BDP nie mam :-). Na terapie dalej chodze (już gdzie indziej) i może nie żyje mi się rewelacyjnie, ale mam ponad 3 lata abstynencji i jakoś w tym życiu funkcjonuje. Z bliskością i relacjami z innymi dalej mam problemy ale myślę, że wszystko z czasem więc to, co chciałam Ci tym powiedzieć to WARTO SZUKAĆ I WARTO SIĘ NIE PODDAWAĆ a może w końcu uda Ci się trafić na terapeute który będzie umiał do Ciebie dotrzeć.
Pozdrawiam :)
panna nikt
 
Posty: 24
Dołączył(a): 14 paź 2007, o 20:27


Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 126 gości