Kolejny problem z piwem..

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez aga30 » 15 gru 2008, o 13:16

---------- 12:04 15.12.2008 ----------

Witajcie,
wszyscy radzicie, żeby się wyprowadzić od alkoholika (uogólniłam- zresztą zgadzam się z tym), zostawić go samego itd. A jeśli przeszkodą jest duży kredyt mieszkaniowy na 30 lat (on go płaci a gdybym odeszła to by go olał, no i komornicy itd.), to czy może się jakoś udać, jeśli maks.odizoluję się od niego mieszkając z nim?Wykluczanie go w pewnym sensie z życia rodzinnego, spędzanie czasu tylko z dziećmi, bez niego, nie zwracanie na niego (zero dyskusji, jedynie np.dopóki pijesz i sam nie zechcesz przestać), wyjścia tylko z dziećmi, wakacje też, rodzina uprzedzona...A jeżeli on się nie zmieni, to przynajmniej ja spróbuję się od tego "odciąć" i pokazać dzieciom normalność. Czy może mnie to choć trochę uratować (i maluchy), jeśli będę silna i nie ustąpię czy to w ogóle nie ma sensu?
Wiem, że chodzi trochę o coś innego, bo dzieci i tak go będą widzieć w takim stanie, ale kredyt nas związał, rodziców i pomocy brak, a dzieci może chociaż zobaczą, że tego nie wolno akceptować i ile przez to można stracić, miłości, uwagi, udział w życiu rodzinnym, izolacja itp.
Proszę napiszcie co myślicie o takim wyjściu..

---------- 12:16 ----------

Moje życie wygląda dokładniuśko tak jak Aniś, no jeszcze tylko głowy nie chciał mi odrąbać, te same teksty i zachowania, też pracuje na budowie a trwa to prawie 6 lat, też chodzi już wiecznie rozdrażniony i arogancki. Piwo pije codziennie, już na śniadanie, co kilka dni się nim upija, a raz w m-cu ma kilkudniowy ciąg, wiecznie nie może prowadzić, ja na trening, jak do sklepu, a jak mały skaleczył mi oko, musiałam sama jechać na pogotowie, a potem wracałam z wielkim opatrunkiem na jednym, drugie łzawiło, bo on był po piwie).Jak się urodziło dziecko to najpierw było pępkowe, a dziecko zobaczył po 2 dniach! Tylko go nie ma albo śpi- nawet od 17.00. Puszczają mi już nieraz nerwy i jak na niego "wsiądę" wtedy też robi się agresywny i wulgarny. A w niedzielę zrobi obiad i już jest cudownym tatusiem, oczekuję pochwał, a mama jest zła bo tatusia nie docenia. A piwa nie rzuci bo to nic złego, tak jak u Aniś. Napisałam o tym trochę w "Problemy w związkach", aż dotarło do mnie skąd te "problemy". Kiedyś dużo ryczałam nad utraconą miłością teraz mnie wśziekłość roznosi nad zmarnowanym życiem i że moje dzieci są krzywdzone (ja się denerwuję przez niego a one to niestety odczuwają).
Płacić nie będzie bo już teraz wyrywam prawie siłą co m-c, nie ma zwyczaju oddawać mi wszystkiego, a jak pije parę dni z rzędu, to przepija to nie patrząc na nic i mówi tylko: jakoś się zapłaci..zero odpowiedzialności, do dziś spłacamy 3-miesięczne zaległości w rachunkach sprzed 2 lat.
Jak można "ułożyć" sobie życie z kimś takim, jeśli nie można odejść?
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez pukapuk » 15 gru 2008, o 14:37

Aga poczytaj sobie o współuzależnieniu bo właśnie to jest twój problem. Na męża nie masz większego wpływu jest alkoholikiem czynnym i powinnaś sobie zdać sprawę że za wiele nie wskórasz do póki on nie będzie chciał czego zmienić. Możesz wiele zmienić ale pod jednym warunkiem jak poznasz mechanizmy myślenia osób uzależnionych i współuzależnionych bo nie moc jest w uzależnionym umyśle a świat zewnętrzny jest inny.
Coś ci wkleję ale polecam żebyś sama poszukała ;

Jeżeli w podstawowej jednostce jaką jest rodzina, jedna z osób popadła w uzależnienie od alkoholu całość funkcjonowania rodziny i spełniania przez nią podstawowych funkcji jest zagrożona, a nawet w dużym stopniu uniemożliwiona. Klimat takiej rodziny diametralnie różny jest od rodziny zdrowej, ponieważ w przypadku wszystkich jej członków, pojawiają się niezdrowe uczucia i zachowania, które mają pomóc członkom rodziny przystosować się do zaistniałej sytuacji.

W rodzinie z problemem alkoholowym pojawia się gniew, smutek, poczucie krzywdy i możliwe poczucie współodpowiedzialności za postępowanie alkoholika. Te zaś mogą prowadzić osoby dorosłe, a więc współmałżonków lub rodziców osoby uzależnionej do współuzależnienia. Jego powstaniu sprzyja silna zależność emocjonalna i materialna od osoby z problemem alkoholowym, słaba sytuacja zawodowa osoby współuzależnionej, izolacja rodziny, a także nacisk środowiska np. na utrzymanie rodziny za wszelką cenę, a także charakter osoby i to co wnosi ona w związek, i zmiany jakie zachodzą w psychice osoby współuzależnionej na skutek zachodzących w rodzinie zdarzeń.

Osoby wspóluzależnione koncentrują się na partnerze z problemem alkoholowym z pominięciem własnych potrzeb. Z powodu problemu alkoholowego u uzależnionego członka rodziny osoba współuzależniona na co dzień żyje z poczuciem niepewności, wstydu, zagrożenia, beznadziejności i ogólnego chaosu, a więc w permanentnym stresie. W sytuacji tej nie potrafi często zorientować się w swoich własnych pragnieniach ponieważ pozostawia je na moment kiedy problem alkoholowy zniknie, a w między czasie skupiając wszystkie swoje wysiłki na osobie uzależnionej i pomocy jej.

Osoba współuzależniona obsesyjnie myśli o problemie alkoholika i próbuje zająć odpowiednią do zaistniałej sytuacji wg siebie postawę. W rzeczywistości w postawie osoby współuzależnionej możemy wyróżnić kilka zachowań z których podstawowym jest obsesyjne myślenie o piciu osoby uzależnionej i koncentracja na nim wszystkich swoich myśli, uczuć i działań. Prowadzi to do poczucia współodpowiedzialności za osobę nadużywającą alkohol, pilnowanie jej na każdym kroku, chowanie alkoholu i myślenie wciąż gdzie alkohol mogła schować uzależniona osoba. Także obarczanie siebie winą za niedopilnowanie kiedy osoba uzależniona znów się napije. Drugim ważnym zachowaniem osoby współuzależnionej jest nieustanna huśtawka emocjonalna, od euforii i pewności, że problem da się zwyciężyć, i wiary we wszystkie przyrzeczenia alkoholika dotyczące jego poprawy, po skrajny pesymizm i poczucie beznadziejności oraz niemożliwości wyjścia z obecnej sytuacji. Osoba współuzależniona może na zmianę prowokować kłótnie z alkoholikiem i popadać w dłuższe okresy letargu i obojętności. Na co dzień cechuje ją obojętność w stosunku do siebie i tego co się z nią samą stanie. Na zewnątrz osoba współuzależniona stara się jak najbardziej maskować i bagatelizować problem, także w stosunku do samej siebie poszukuje wyjaśnień problemu, a także jego wagi i często bagatelizuje zachowania alkoholika lub też próbuje znaleźć dla nich racjonalne wyjaśnienie. Z lęku przed opuszczeniem i utratą alkoholika osoba taka rezygnuje z pokazywania własnych uczuć, szczególnie złości i obaw zarówno alkoholikowi jak i pozostałym osobom, a jednocześnie pragnie i oczekuje pomocy ze strony innych osób.

W zachowaniu osoby współuzależnionej można zauważyć trzy schematy: nieudane próby rozwiązania sytuacji, nieudane próby wycofania się z sytuacji i szkodliwe dla osoby współuzależnionej sposoby przystosowania się do sytuacji. Współuzależnienie prowadzi do bardzo głębokich i trwałych zmian w sferze poznawczej, emocjonalnej i w strukturze „ja” osoby współuzależnionej dlatego terapia takiej osoby jest bardzo trudna. Pierwszym krokiem jest uświadomienie osobie współuzależnionej jej problemu, następnie dopiero rozpoznanie źródeł zachowań destrukcyjnych osoby współuzależnionej i próba ich zmiany, a także zmiany nastawienia osoby współuzależnionej do „konieczności” trwania związku w którym się ona znajduje.
I może taki link :http://www.tenjaras.webpark.pl/al-anony.html
pukapuk
 

Postprzez ewka » 15 gru 2008, o 14:49

Lubię Cię czytać, Pukapuku;) I pytanie miałabym... jakie konkretne kroki podjąłbyś, będąc w sytuacji Agi?
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez pukapuk » 15 gru 2008, o 15:14

Witaj Ewo :lol: Ciężkie pytanie tym bardziej że kiedyś byłem po drugiej stronie barykady , a teraz :prosi:
Ale tak poważnie to nie mam prawda udzielać rad bo to agi życie nie wiem jakie uczucia tak naprawdę żywi do męża i na ile ma w sobie determinacji a zwłaszcza konsekwencji jaka jest potrzebna w zmuszenie alkoholika by przestał oglądać tylko czubki własnego buta.
Ja z perspektywy swojego doświadczenia dałbym kopa i zostawił sam na sam gościa z jego picem. Dopóki będzie miał możliwość manipulowania niedzielnymi obiadkami i tym podobnym teatrem będzie pił jak szewc. Każdy alkoholik musi dostać silny cios w miejsce które go najfajniej zaboli :lol: A najlepiej boli jak się traci komfort picia jak się zorientuje że dalej nie ma kim manipulować . Kiedyś rozmawiałem z matką mocno współuzależnioną od syna która notorycznie po nim sprzątała, brała go z ławki, żeby biedaczek nie złapał grypki . Jak je powiedziałem że by go zostawiła na tej ławce i pozwoliła się obudzić w zaszczanej pościeli długo nie mogła zrozumieć że właśnie takie postępowanie to dowód na jej miłość do syna. Bo tylko takim sposobem można zmusić alkoholika czynnego do jakichkolwiek przemyśleń .
Alkoholicy to samoluby jak piją to nie liczą się z nikim i niczym to czemu zapewniać im komfort.
Kurde nie wierze że to piszę :lol: !!!!
pukapuk
 

Postprzez aga30 » 15 gru 2008, o 15:39

pukapuk napisał(a): nie wiem jakie uczucia tak naprawdę żywi do męża i na ile ma w sobie determinacji a zwłaszcza konsekwencji jaka jest potrzebna w zmuszenie alkoholika by przestał oglądać tylko czubki własnego buta.

kocham mocno gdzieś w środku tego, którym był, nie mogę powiedzieć że już nic takiego nie czuję, tęsknię. Tego którym się stał coraz bardziej szczerze nie cierpię, coraz rzadziej przypomina tamtego.Widać to nawet w tym, że wcześniej o wiele łatwiej mógł mi "coś tam wmówić i coś tam obiecywać", teraz już nie wierzę.Mam w sobie bardzo dużo determinacji, brak mi o tyle konsekwencji, że nie wytrzymuję nerwowo i wybucham, krzyczę na niego, powoduję awantury co, jak już wyczytałam tylko pogarsza sytuację i usprawiedliwia go w jego oczach- "musi się napić bo ma w domu jędzę".Szkoda, że nie widzi jak inaczej nam się żyje, gdy trochę przystopuje (bo nigdy całkiem).
Co konkretnie mam robić? Nie sprzątam po nim, nie przynoszę wody na kaca, staram się nie naprawiać jego błędów (no chyba że mi samej szkodzą), izoluję się od niego coraz bardziej... i za często łajam...
Wiem, że powinnam zacząć od siebie..jakmam postępować?
Co robić gdy wraca pijany, co robić gdy trzeźwieje i udaje że już jest ok?gdy nawala bo zapomniał , nie zdążył itp.(bo zapił),a dziecko np.czekało
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez wuweiki » 15 gru 2008, o 16:09

---------- 14:41 15.12.2008 ----------

Pukapuk napisał:
Kurde nie wierze że to piszę!!!!


a jednak :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :haha:

---------- 15:09 ----------

Aga... nie byłam nigdy w takiej sytuacji,więc trudno mi cokolwiek napisać... wiem natomiast czym jest uzależnienie... człowiek uzależniony jest mistrzem manipulacji innymi.... złamie sobie nogę po to tylko,aby zwrócić na siebie uwagę.... jedynym wyjściem wówczas...przejawem miłości dla niego może okazać się zostawienie go samego z tą złamaną nogą w górach....
i ja się zgadzam z tym,że nikt nie może Ci dać konkretnej odpowiedzi,co masz zrobić,jak masz postępować.... może tylko opowiedzieć o tym,jak widzi sytuację ...podzielić się podobnymi doświadczeniami...
kochasz mężczyznę,którego zapamiętałaś z czasów,gdy było wspaniale i wciąż na niego czekasz....i masz żal o to,że się zmienił...myślę,że dlatego wybuchasz,jesteś nerwowa.... nie jest Ci obojętny...martwi Ciebie pewnie także to,że dziecko na tym cierpi,że w tym uczestniczy....tak ja widzę to,o czym piszesz...
osoby,które Ci odpowiedziały napisały wiele cennych wskazówek....ale tylko wskazówki mogą to być....decyzje jednak należą tylko i wyłącznie do Ciebie :pocieszacz: myślę,że potrzebna jest teraz Tobie przede wszystkim odwaga do podjęcia zdecydowanych kroków... moim zdaniem niekorzystną rzeczą jest pozostawanie w stanie zawieszenia...
życzę Tobie odwagi i decyzji najlepszej,jaką podejmiesz :cmok:[/b]
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 15 gru 2008, o 16:36

aga A korzystałaś kiedyś z pomocy terapeutek od uzależnień / Wydaje mi się że warto jesteś zamknięta w swoim świecie wydaje ci się że nie masz wyjścia . Ale uwierz tak nie jest .
... co robić gdy trzeźwieje i udaje że już jest ok?
Mówić spokojnie że właśnie tak nie jest że poraz kolejny zawiódł ciebie i twoje zaufanie i zapytaj się któregoś razu ; Powiedz mężu; A co ci zrobiły dzieci że PIJESZ?
pukapuk
 

Postprzez ewka » 16 gru 2008, o 12:56

pukapuk napisał(a):Ale tak poważnie to nie mam prawda udzielać rad bo to agi życie

Oczywiście, że nie o rady tak naprawdę chodzi, bo to już każdy musi sam się jakoś znaleźć w tej swojej sytuacji... natomiast "ja na twoim miejscu" może zawsze być jakąś podpowiedzią.

Pozdróweczka;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez yoytek » 16 gru 2008, o 20:19

Ja stosuję dzielenie się własnym doświadczeniem, czyli coś co przeżyłem. Tutaj nie pozwalam sobie na gdybanie. Udzielanie rad, czy śladowe nawet mentorstwo jest mało skuteczne. Tak to widzę, choć niekiedy łamię tą zasadę.
Pozdrawiam Wojtek
Avatar użytkownika
yoytek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 31 maja 2007, o 10:01
Lokalizacja: mazowieckie

Postprzez radi » 20 sty 2009, o 15:24

---------- 10:59 20.01.2009 ----------

witajcie
Straszne jest co piszecie, ale widocznie tak musi być. właśnie dostałem takiego kopa od żony.I poskutkowało.Nie pije już 20 dni a dzisiaj idę na terapie.Mam nadzieję że odbuduje nasz związek.Może jeszcze nie jest za późno.Już nie mogę tego spieprzyć.Pozdrawiam Wszystkich

---------- 14:04 ----------

witajcie
Proszę powiedzcie mi ,bo mam prawie13 letnią córkę czy mogę jej powiedzieć że to wszystko przez alkohol że tata się wyleczy i jakoś się może ułoży?
Bo wiecie czuje się winny chcę jej obiecać że wszystko będzie dobrze.Z końcem roku szkolnego mają się wyprowadzić do żony matki. Jestem załamany może dzisiejsza terapia mnie trochę dzwignie.

---------- 14:24 ----------

Nie wiem czy może kiedyś będzie chciała być jeszcze ze mną?
Czy jest jeszcze o co walczyć? Mamy jeszcze szansę? Czy dać jej już spokój?
Bo dość już w życiu wycierpiała.Ta niepewność mnie zżera.I różne przychodzą mi myśli z obawą o przyszłość
radi
 
Posty: 3
Dołączył(a): 18 sty 2009, o 17:40
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez aga30 » 22 sty 2009, o 23:17

zazdroszczę Twojej żonie, że jej mąż się opamiętał, i zaczęło mu zależeć..
mój ciągle tylko ze wszystkiego i ze wszystkich kpi..
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez caterpillar » 23 sty 2009, o 01:14

---------- 00:06 23.01.2009 ----------

Witajcie!
Ago

"właśnie dostałem takiego kopa od żony.I poskutkowało'
moze zmienic srodki na bardziej "drastyczne"?hmm radykalne?

Aga mozesz zlozyc pozew do sądu (z tego co wiem nawet anonimowo) o przymusowe leczenie.
albo dozor kuratora
czasem chodzi o to aby taki delkwent poczul,ze nie jest bezkarny i ,ze nie jest to juz tajemnica rodzinna.
nie wiem jak to wyglada w praktyce ale wiem,ze parawo przewiduje taka sytuacje gdy czlonek rodziny jestgleboko uzalezniony druga osoba ma prawo pobierac za niego jego dochody(chyba chodzi o czesciowe ubezwlasnowolnienie)
Wiesz wcale w rzeczywistosci nie musi tak byc ale wiem z doswiadczenia ,ze jak np. kurator ,dzielnicowy przedstawi takiemu kolesiowi prawnie jak to wszystko wyglada no to moze nie bedzie juz taki chojrak.
Aga musisz udac sie po pomoc! nie wiem, dzielnicowy ,niebieska linia czy poradnia psych.
Rozumiem ,kredyt wspolne mieszkanie ..ale moze byc tak ,ze stracisz chate i bedziesz miala do splaty jeszcze dlugi po mezusiu.
dowiedz sie jak mozesz sie zabespieczyc chociaz prawnie.

Pytasz czy "odciecie " ma sens
tak moim zdaniem ma sens ale odwaze sie stwierdzic,ze sama nie dasz rady.Musisz zwyczajnie nauczyc sie jak sie "odciac"
Aga to jest umiejetnosc opanowania emocji oraz rozumienia wszelkich mechanizmow jakie kieruja Toba i nim..mysle ,ze pomoc terapeuty,grupy wsparcia jest tu konieczna.

pozdrawiam i zycze duzo sily!

---------- 00:14 ----------

radi!
Mysle ,ze warto porozmawiac z corka o tym co sie z Toba dzieje.
Uwierz ona zapewne doskonale sie orientuje co jest grane i ,co alkohol zrobil z Wasza rodzina jednak uwazam ,ze rozmawiac zawsze warto.

No i cholera.. zycze Ci aby to byla pierwsza i ostatnia w Twym zyciu taka rozmowa...ja slyszalam takich ze 300 rozumiesz?

pozdrawiam i wytrwalosci!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez kapture » 23 sty 2009, o 01:17

Czesc wszystkim.
to jest takie ciezkie. przechodzilam juz przez te wszystkie zloty i upadki. czyli: "kochanie, ja to przyjumuje jako cos najlepszego co moglo sie zdarzyc. wyladowalem w psychiatryku na 2 dni. jak moglem znizyc sie do tego poziomu (tak na marginesie sama go tam odstawilam). "juz nigdy sie to nie powtorzy" "to byl wlasnie moj dol".
6 miesiecy pozniej. niestety zdarza sie nastepny dol. zdazylam rozbudzic w sobie minimalne nadzieje ze juz zmadrzal. ze przejrzal na oczy. ze to na prawde byl jego dol.
niestety w miedzy czasie pij tak ze tego nie zauwazalam. kazalam mu sie wyprowadzic, zaczeli przychodzic komornicy bo dom jest na niego mimo ze ja place kredyt. nikomu ni musze mowic jak to boli. wszystkie rzeczy w domu kupilam ja. i teraz ktos przychodzi i chce mi to zabrac.
w zeszla niedziele mial przyjsc na obiad. nie do mnie. do dziecka ktore sie za nim steskinio. daj jej gume do rzucia i wyslal do gory bo nie chcial zeby ogladala w takim stanie. zadzwonilam po ambulanc i odwiezli go na oddzial psychiatryczny. dodalam ze grodzil ze sie zabije, ze jego zycie nie ma sensu. nie mowil tego ale troche ubarwilam. chcialam sie go pozbyc z domu. w miedzy czasie zlozylam o rozwod i podjelam wszystkie kroki zeby nie nachodzili mnie komornicy - odpowiednie listy itd.
wyszedl ze szpitala wczoraj. zapowiedzialm ze nie pozycze mu nawet na bilet do pracy. oczywiscie jak zwykal jest pelen obietenic i zapewnien ze to juz koniec i to byl wlasnie jego dol . moze ... a moze nie.
ja juz przestalam sie ludzic. zaczynam cieszyc sie wlasnym zyciem i swoimi wlasnymi planami. przestalam ludzic sie ze moje wlasne szczescie zalezy od kogos. nie .
jesli sama w sobie nie odnajde szeescia to koniec. sama siebie pogrzebie.
a on? niech sie stara. zobaczymy jak dlugo. ja, potrzebuje duzo czasu zeby zobaczyc jak bardzo mu zalezy i czy jest powazny.
a moze w miedzy czasie moje zycie nabierze innych torow? ktow wie. nie zamykam sie juz wiecej. odbieram to jako drogocenna lekcje. nauczylam sie doceniac sama siebie. wiem ze sama rowniez dam sobie rade. mam spokoj bo ze mna nie mieszka. musze uwazac na finanse czyli wszystko pod kreske ale mam upragniony spokoj i zero zludzen. wydaje mi sie ze go jest sedem problemow. zludzenia. naiwnosc, wiara ze wszystko bedzie dobrze.
niee.... postaw na siebie. nie na niego jak do tej pory. kazdzy z nas jest wartosciowy a szczegolnie kobiety, ktorze w wiekszosic przypadkow sa zostawiane z tym problemem same ze soba. i radza sobie. niewazne jak. ale radza sobie. to tylko swiadczy o tym ze dasz sobie rade. jestem pewna. znajdzie sie jakis sposob. badz otwarta i poddaj sie. nie walcz. zacznij patrzec na siebie.
calusy z wyrazami otuchy. (jak sie pisze otuch, samo h czy ch) sorry. chyba moja ortagrafia kuleje, dawno wyszlam ze szkoly.
BEDZIE DOBRZE!
kapture
 
Posty: 12
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 20:48

Postprzez caterpillar » 23 sty 2009, o 01:30

Witaj kapture!
jasne ,ze bedzie dobrze!

kapture rozumiem,ze Ty sprawy urzedowe zalatwialas tam gdzie mieszkasz(za granica)ale moze orientujesz sie lepiej jak to wyglada,czy jest podobnie jak w PL ,zeby Aga tez mogla uregulowac swoja sytuacje prawna(bo z tego co widze jestescie w podonej sytuacji kredyd,komornicy)

tak mi na mysl przyszlo jesli bys ochote miala...

powodzenia!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez anna maria » 24 sty 2009, o 19:35

Witam.
Jestem osobą współuzależnioną z 23 letnim stażem małżeńskim.
Alkohol był zawsze w moim otoczeniu ale wtedy wydawało się ze tak musi być. Zaczęło mi przeszkadzać jak pojawiły się dzieci. Były awantury ,zmarnowane wakacje i wiele innych dni.
Nic nie robiłam. Wypadek po pijanemu,stracił prawo jazdy ,kolegium i nic z mojej strony a on pił. Owszem zdarzały się miesiące bez alkoholu ,kiedyś nawet rok nie pił.
Rozbudowaliśmy dom,wzięliśmy duży kredyt .
Dopiero rok temu młodszy syn mówi: MAMO ! DLACZEGO TY NIC NIE ROBISZ?
I wtedy się obudziłam ,poszłam do klubu AA ,gdzie dostałam pomoc. Ja chodziłam na spotkania a mój mąż pił. Spotykał się co prawda z terapeutką indywidualnie ale potem przestał bo uważał że da sobie radę. Wytrzymał 4 miesiące i pił tydzień. Teraz znowu trzeźwieje ale teraz powiedziałam ,że jak nie podejmie leczenia to zgłaszam go na przymusowe. Zgłosił się na indywidualną terapię .
Ja swojej nie przerwę,bo pomaga mi.
Daleka jeszcze moja droga do zdrowienia ale mam pomoc.
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 114 gości