Heej !
Jestem tu całkiem nowa... Pomyślałam, że dobrze bd znaleźć osoby które borykają się z tym samym problemem (chorobą) co ja. Cierpię na autoagresje.. W sumie nie wiem czy "cierpię" jest dobrym słowem. Jest to uzależnienie jak każde inne. W jakim momencie życia "przyszło" ono ? Hm.. odkąd zaczęłam mieć problemy w wieku nastoletnim, czy to miłosne czy zwykłe kłótnie z rodzicami. Cokolwiek sprawiało mi przykrość, trudność, żal, gniew - sprawiało, że się cięłam. Z wiekiem problemy były co raz trudniejsze, wynikały z innych sytuacji. Całej historii mojego trudnego życia nie chcę opowiadać, nie jestem gotowa i wole pozostać anonimowa całkowicie. Moje problemy zaczęły się od gimnazjum. Był to bardzo ciężki okres w moim życiu. Byłam prześladowana przez rówieśników. Przepisałam się z jednej klasy do drugiej, i jak to się mówi - trafiłam z deszczu pod rynnę. Było jeszcze trudniej i ciężej. Teraz..zastanawiam się jak to przeżyłam, jak przeszłam to terroryzowanie codzienne..dzień w dzień, w szkole i na internecie. Przyszedł taki moment kiedy podeszłam do mamy i powiedziałam "Albo się to skończy dziś albo się zabije". Spotkałam na swojej drodze wielu niewłaściwych ludzi. Jedną z niewłaściwych ludzi był chłopak..i tu zaczyna się droga, która doprowadziła mnie w jeszcze gorsze miejsce. Można powiedzieć, że na siłę szukałam osoby, która mogłaby mnie kochać. Byłam tak zaślepiona tymi poszukiwaniami,że nie zauważyłam jak bardzo naiwnie wierzę osobie z którą byłam. Czemu ? Nie miałam nikogo komu mogłabym się zwierzyć. Rodzice ? Wiecie jak to jest, zawsze mówią : "Jeszcze przyjdzie czas na miłość" albo "Jesteś za młoda, masz czas". Nie chciałam tego słuchać. Uważałam się za dorosłą a w rzeczywistości miałam "klapki" na oczach. Nie była to żadna miłość. To było nic. Zwykłe stracenie czasu. Przeżycie tylko bólu i żalu do końca życia. Chłopak, który wykorzystał mnie a potem kazał spier*alać - to żadna miłość. A cięcie się ? Tylko się wzmogło ! Uważałam się za totalnego śmiecia, za osobę brudną od tego wszystkiego, za kogoś kto był głupi, naiwny, ślepy, uważałam się za najgorsze zero, totalne nic. I poniekąd dalej tak się czuję. Czemu ? Mam do siebie żal, mam żal że te chwile które powinnam spędzić z osobą, która na to zasługuje, która kocha i akceptuje.
Los uśmiechnął się do mnie, spotkało mnie szczęście które jest ze mną do teraz i planujemy razem przyszłość.
Oczywiście, po drodze cały czas miałam przygody z cięciem. Wylądowałam u psychologa. Mojemu chłopakowi bardzo zależało na tym, żeby pomógł mi specjalista. Czy pomógł ? Tak. Wiele mi wytłumaczył i pozwolił zrozumieć moje postępowanie ale uzależnienie od bólu nigdy nie minie. Ono w nas zawsze bd. Tli się. I albo wybuchnie albo ugasimy je w miarę możliwości. Psycholog pomoże nam, aby doprowadzić ten pożar do zwykłego tlenia się, bo tego nigdy się nie ugasi. Do tej pory i na zawsze bd to we mnie. Wystarczy że pojawi się jakiś problem, który wywołuję łzy. Tak samo jak przeszłość zawsze bd deptać mi po piętach.
I oto moje życie..w WIELKIM skrócie.
Mam nadzieję, że poznam tu osoby zmagające się z tym co ja, mając trudną przeszłość i wiele przylegających do niego etykietek przez społeczność. Mam nadzieję, że razem tu bd mogli się wspierać w codziennej walce.