Uzależnienie od jedzenia

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez pukapuk » 5 lut 2009, o 00:13

Witaj Joanna napisałaś coś bardzo istotnego ;...moja bezsilnośc mnie przerosla,, . I właśnie o to chodzi uznać swoją bezsilność !!! Poddać się nie walczyć !!! Ja uznałem że jestem bezsilny wobec alkoholu że ma ten środek chemiczny nade mną przewagę więc nie pije. Z jedzeniem jest o tyle ciężej że coś jeść trzeba ale znalazłaś swój sposób chyba najlepszy fachową pomoc. Jesteś bezsilna ale NIE BEZRADNA !!!
pukapuk
 

WITAM WAS ;*

Postprzez martyna3011 » 6 lut 2009, o 20:28

Ostatnio dochodzi do mnie fakt, ze mam problemy z odżywianiem sie. Odchudzalam sie od 14 roku życia i na dzien dzisiejszy mam 20 lat i duzo sie w tej kwestii nie zmienilo. Jedyna zmiana to pogrązenie sie w tym coraz bardziej. Kiedys mialam silna wole do tego stopnia ze po schudnieciu nie bylam w stanie plywac o wlasnych silach na basenie, widoczne oczodoly i jakos moze z 45 kg? o ile nie mniej. Nie jadlam bardzo dlugo. A potem zeby sobie zrobic "przerwe" od katowania szlam na zakupy- BIG ZAKUPY. Potrafilam jesc do nocy od popoludnia, slodycze i ciezkie potrawy, te ktorych bym normalnie nie zjadla. Wchlanialam takie ilosci jedzenia ze moj zoladek bolal mnie przez kolejne 2 dni. Wszystko wowczas konczylo sie na 3 dzien-powrot do glodowki. Trwalo to do 16 roku zycia. Przestalam wytrzymywac. do tego momentu zawsze po zjedzeniu posilku mialam wyrzuty sumienia. ZAWSZE. W momencie kiedy spojrzalalm na swoje zachowanie "z boku" przerazilam sie. Wtedy byl probelm z przelamaniem sie do jedzenia. Ale dałam rade i zaczelam jesc TROCHE wiecej, czyli prawie normalne posliki, tyle ze zdrowe. Ale to nie zmienia faktu ze w glowie mialam spore ograniczenie. wowczas uprawialam sport, mialam dobra kondycje, swietna sylwekte i dobre poczucie nastroju(w glowie dalej barykada). Ale nawet wtedy nie odstępowaly ode mnie przerwy od katowania - czyli objadanie sie. Ale to zdarzało sie raz na 1,5 miesiaca. Po kazdej takiej "uczcie" nie potrafilam na siebie spojrzec w lustrze, czulam sie podle, mialam wyrzuty sumienia i powrot do starego trybu ograniczen. Mijaly kolejne lata... i obzeranie sie bylo coraz czesciej. A na zajutrz raz dieta i marzenia o idealnej figurze. I TAK W KOLKO. tERAZ W GŁOWIE MAM CALY CZAS BARYKADE. CALY CZAS SIEDZI MI NA RAMIENIU COS I OGRANICZA I MEDZY. CHCE JESC NORMALNE POSILKI, ALE JAK ZACZNE TO NIE POTRAFIE SKONCZYC... NAJGORZEJ WIECZORAMI JAK SIEDZE W DOMU. NIE WIEM JUZ CO MAM Z TYM ZROBIC.. CZYTAM WASZE HISTORIE I NIE PRZYPUSZCZALAM ZE MOZE BYC TYLE OSOB KTORYCH DO DOTKNELO. MAM NADZIEJE ZE JAKOS Z TEGO WYJDZIEMY I SOBIE PORADZIMY. prosze o jakies wskazowki. MACIE JAKIES PODEJSCIE DO TEGO, ALBO PROPOZYCJE JAK SOBIE Z TYM PORADZICM OPROCZ TERAPII U PSYCHOLOGA?
POZDRAWIAM ;*
martyna3011
 
Posty: 3
Dołączył(a): 6 lut 2009, o 19:48
Lokalizacja: Zabrze

Postprzez mariola123 » 7 lut 2009, o 17:09

Pozbierałam się chwilowo do kupy , przerwałam ciąg obżarstwa i zaczynam znowu wszystko od nowa .Już chyba milionowy raz .
mariola123
 
Posty: 108
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 19:31

Postprzez Agata1 » 7 lut 2009, o 20:25

Witaj Martyna czytając Twoją historię to tak jakbym czytała o sobie. Wszystko co piszesz jest mi bardzo bliskie. Ja przestałam walczyć z tą chorobą bo wiem, że i tak nie jestem w stanie jej pokonać. Przyjęłam pewne zasady tzn. jem cztery posiłki dziennie mniej więcej o stałych porach. Z reguły planuję co będę jeść w danym dniu. Słodyczy staram się unikać, bo one między innymi wywoływały u mnie ataki obżarstwa.

Mariola, trzymam kciuki.
Agata1
 
Posty: 68
Dołączył(a): 30 paź 2007, o 21:58

Postprzez martyna3011 » 7 lut 2009, o 23:13

Właśnie caly sek w tym, ze ja ja tez nie chce walczyc. Chce funkcjonowac jak zdrowy czlowiek.. jesc kiedy jestem glodna i nie obzerac sie. A dzisiaj byla moja porazka. Mam juz siebie dosc i to porzadnie. Jak tak dalej bedzie to zaczne szukac pomocy z zewnatrz. Nie chce zeby zycie uciekalo miedzy palcami. Dziekuje za wsparcie, ktore jest nie zbedne. Mam nadzieje Agato1, ze uda Ci sie utrzymac taki harmonogram posilkow bez zbednego meczenia sie. Trzymam za Was dziewczyny kciuki.
martyna3011
 
Posty: 3
Dołączył(a): 6 lut 2009, o 19:48
Lokalizacja: Zabrze

Postprzez mariola123 » 8 lut 2009, o 09:56

Witajcie dziewczyny :D
Też chcę żyć normalnie ale mój nałóg ma ciągle na demną przewagę . Ma i będzie miał .Ciągle nie radzę sobie ze swoimi emocjami i uciekam w jedzenie .Jedzenie nie rozwiązuje moich problemów ale jak się najem to wtedy myślę o tym że się przeżarłam , a odsówam inne problemy na bok. Czyli funduję sobie myślenie zastępcze.Załapuję doła wtedy w związku z przeżarciem .Mija noc , trzeba wstać do pracy a ja ??? Rano dopada mnie wszystko , i te problemy w pracy i w domu a na dokładkę wpadam w rozpacz bo nie mogę dopiąć spodni po wczorajszym seansie jedzeniowym.I gdzie tu sens ? I gdzie logika ? Wiem że JEDZENIE NIE ROZWIĄZUJE MOICH PROBLEMÓW więc dlaczego jem wtedy kiedy nie jestem głodna ?
Jestem bezsilna wobec tego nałogu ale jak powiedział Pukapuk nie BEZRADNA. Idąc tym tropem wstaję , podnoszę głowę do góry i idę do przodu.Przypomniała mi się modlitwa przytoczona przez Pukapuka AA żeby zaakceptować to czego nie mogę zmienić , na co nie mam wpływu .
Wreszcie to , że w sytuacjach stresowych liczę się JA , nie praca , nie mąż , nie teściowa itd. tylko JA i tylko JA .I to o siebie muszę zadbać .
Jeżeli tego nie zrobię to jedzenie mnie w końcu zabije a tego bym nie chciała .Pozdrawiam wszystkich . PA :o
mariola123
 
Posty: 108
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 19:31

Postprzez zea » 10 lut 2009, o 20:36

Cześć wszystkim,
poczytałam Was....
parę stron wcześniej pisałam o sobie, ale nie miałam czasu zaglądać...
U mnie sytuacja bez zmian, totalnie bez zmian, chyba, że na grosze- bo znów przybyło mi kilogramów. A miało być mniej...
Teraz szukam Ośrodków leczenia uzależnień i mam zamiar się wybrać. Choć na początek. Trzeba kurcze cały czas walczyć. Jezu, nie panuję nad swoimi odruchami. Dziś od rana "programowałam" mózg, powtarzając, że dziś nie jem słodyczy. Dziś jestem na diecie. Nie pomogło. Nawet nie wiem kiedy zjadłam tyle co dwie osoby. Staram się niekiedy przypomnieć sobie kiedy "to" się stało....nie pamiętam.
I niestety u mnie nie ma "dwóch cukierków" - u mnie jest ich dziesięć.
Ale jutro nowy dzień, mam nadzieję, że uda się dzień bez słodycza, jeśli nie przestanę - bo grozi mi cukrzyca. To nie są żarty.
Jak wpłynąć na własne postępowanie?? Ma ktoś może jeszcze jakiś pomysł?
zea
 
Posty: 4
Dołączył(a): 9 wrz 2008, o 18:44

Postprzez wuweiki » 11 lut 2009, o 12:26

witaj zea
mi pomogło po pierwsze -chęć zmiany ... po drugie -ostra faza choroby ..dała mi tak w kość, że poważnie sobie wzięłam do serca zmianę swoich zachowań ... po trzecie -odpowiedziałam sobie uczciwie na pytanie, co tak NAPRAWDĘ powoduje takie a nie inne moje zachowania ...i wiem,że są to silne emocje,z którymi sobie nie daję rady ...odnalazłam źródło ich,że tak powiem -"mocy" ...przyczynę,dlaczego są tak silne i dlaczego mną tak miotają ...od razu powiem -nie było to łatwe,bo aby do nich dotrzeć, wymagało odważenia się na stanięcie bezpardonowo samej ze sobą twarzą w twarz ....oczywiście to tylko początek,bo teraz jest praca z tym całym majdanem :) ...praca z emocjami tak,abym to ja była stroną decydującą, a nie szargające mną emocje... od razu też zaznaczę jedno - emocji NIE DA SIĘ schować,zaprzeczyć im,usunąć ich ...bowiem emocje są nieodłączne nam ...są tym,co pozwala nam reagować w stanach zagrożenia ...daje nam sygnał o zagrożeniu,o tym,że coś dzieje się nie tak ...natomiast z moich spostrzeżeń wynika,że fakt iż to one nami zaczynają miotać wynika z tego,że chowaliśmy je,spychaliśmy w najgłębsze zakamarki,zaprzeczaliśmy im, więc kumulowały się w nas a my nic z tym nie robiliśmy ...aż do chwili,gdy zaczęły żyć własnym życiem jak wylewająca się z wulkanu lawa :) -to z moich obserwacji
napisałaś:
Trzeba kurcze cały czas walczyć. Jezu, nie panuję nad swoimi odruchami. Dziś od rana "programowałam" mózg, powtarzając, że dziś nie jem słodyczy. Dziś jestem na diecie. Nie pomogło. Nawet nie wiem kiedy zjadłam tyle co dwie osoby. Staram się niekiedy przypomnieć sobie kiedy "to" się stało....nie pamiętam. ...moim zdaniem walka to podstawowy błąd,który się popełnia ...dlatego,że emocji NIE DA SIĘ ZWALCZYĆ ...można je jedynie zobaczyć,zrozumieć przyczynę,przyznać się do nich i znaleźć metodę do pracy z nimi... nic nie dzieje się bez przyczyny ...a walka z emocjami jest jak walka z wiatrakami, bo emocje to znak,że coś mamy nie rozwiązane, nie poukładane, nie zrozumiane ...takie jest moje zdanie
a pomysł z ośrodkiem moim zdaniem jest dobry ...może nie tyle z ośrodkiem,co po prostu z pomocą terapeuty,psychologa,grup wsparcia etc. ...na początek zwłaszcza :) ...bo i tak cała reszta,praca -należy do zainteresowanego ;)
pozdrawiam ciepło!
wuweiki
 

Postprzez zea » 12 lut 2009, o 20:45

emocje...
A jak wytłumaczyć fakt, że moje codzienne napady, codzienne! - nie są związane ze stresem czy załamaniem? Napady sa w momencie szczęścia, radości, smutku, codziennej rzeczywistości pozbawionej złości czy szczęścia. To jest chwila. Nie obżeram się w momencie totalnego załamania, czy strachu bądź złości....czy narkoman sięga po narkotyki tylko w chwilach nasiąkniętych emocjami??
Poniekąd zdarzyłam siebie nieco poznać, analizuję poczynania, jestem osobą bardzo wrażliwą, pozbawioną własnych wartości z normalnym dzieciństwem. Na diecie jestem od jakiś 18 lat. Byłam na każdej możliwej (najlepsza moim zdaniem jest dieta 1000 kcal), byłam na dwóch wizytach u psychiatry (kilka lat temu i ze względów finansowych musiałam zrezygnować) dużo ćwiczę, pozytywnie myślę....
Ale mój mózg jest uzależniony od słodyczy/jedzenia. Od obżarstwa kompulsywnego. I moim zdaniem, walka jest wskazana. Walka nie z emocjami, bo takowe są w normie, ale z odruchami automatycznymi. Walka z faktem, że rządzi mną jedzenie.
zea
 
Posty: 4
Dołączył(a): 9 wrz 2008, o 18:44

Postprzez wuweiki » 13 lut 2009, o 14:11

"jestem osobą bardzo wrażliwą, pozbawioną własnych wartości"
nie bardzo rozumiem ...czy to oznacza,że zyjesz wg czyichś norm,skali wartości?

"Walka nie z emocjami, bo takowe są w normie, ale z odruchami automatycznymi."
a ja się będę nieco upierać,bo moim zdaniem odruchy automatyczne nie biorą się znikąd a kompulsywne objadanie się wcale nie musi być zwiazane z aktualnym stanem emocjonalnym,ale z czymś,co jest zapiekłe,zrzucone do podświadomości kiedys-tam,z czymś nieuporządkowanym także z przeszłości a dającym swój wyraz aktualnie

oczywiście -tylko dyskutuję
cały Twój majdan i wybór metod porządkowania go należą do Ciebie

pozdrawiam
wuweiki
 

Postprzez mariola123 » 26 lut 2009, o 10:20

Witajcie !
Powracam z nowym bagażem doświadczeń. Zrozumiałam kiedy najbardziej jestem poddatna na ataki kompulsów. Są to powroty do domu : z pracy , ze spaceru itd. Najbardziej jednak z pracy. Wchodzę do domu .Jestem jeszcze w jakimś transie , biegu , stresie , adrenalinie , pod wpływem silnych emocji ,z tysiącem myśli w głowie i jest lodówka . I zaczynam czyszczenie jej . Wtedy mam temat zastępczy do myślenia. O tamtym już nie myślę , myślę już tylko o tym że zjadłam za dużo. I tak jest prawie codziennie. Wczoraj też tak było , wpadłam opróżniłam lodówkę i poszłam spać. Dziś kac moralny oczywiście. Poczucie winy i wszystko co najgorsze. Od dzisiaj postaram się nad tą konkretną sytuacją popracować. Po przyjściu do domu nie będę wpadać od razu do kuchni. Najpierw się muszę wyciszyć , poleżeć , przespać , czymś się zająć , z kimś porozmawiać i dopiero wtedy na spokojnie zrobić sobie delikatny posiłek i w ciszy i spokoju skonsumować go.
mariola123
 
Posty: 108
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 19:31

Postprzez pukapuk » 26 lut 2009, o 10:37

Hej Mariola :) Myślę że warto też zanalizować co myślisz idąc do domu czy idziesz do domu ,czy pędzisz do lodówki 8) bo to wygląda bardziej na ucieczkę gdzieś ci jest nie dobrze albo w pracy albo w domu . Może warto po pracy iść na spacer by zluzować się a po drodze jakiś owoc zjeść :P
pukapuk
 

Postprzez mariola123 » 26 lut 2009, o 11:26

Hej Pukapuk :o
Już mi mąż nieraz to mówił że moim problemem jest siedzenie albo w pracy albo w domu. Po pracy siedzę w domu ( tłumaczę to sobie że jestem domatorką ) .Weekend - a ja siedzę przed telewizorem , nigdzie nie wychodzę . Dlaczego ? Uciekam przed ludżmi ? Chyba jednak tak .Do pracy muszę chodzić więc chodzę ale po pracy zaszywam się w domu i jem. Wiem że to niedobre i muszę zo zmienić . Używam słowa MUSZĘ a nie CHCĘ !
W każdy weekend mąż zbiera dziciaki i śmiga do kościoła ,na sanki , na spacer itd. Mówi do mnie rusz tyłek , wyjdż do ludzi , na powietrze , poprzytulaj się do drzew . Rdzewiejesz w tym domu i przez to masz różne dziwne myśli w głowie , zamartwiasz się wszystkim , zaśmiecasz mózg problemami. I ja wiem że on ma rację ale nie mam pomysłu jak to zmienić.

I Ty Pukapuk masz rację , spacery , powietrze , kontakt z ludżmi , wyjść z domu , może to dobra recepta na moje dolegliwości. W domu się człowiek dusi i ja też. Pozdrawiam serdecznie.
mariola123
 
Posty: 108
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 19:31

Postprzez pukapuk » 26 lut 2009, o 11:30

Czasem męża warto posłuchać .
pukapuk
 

Postprzez mariola123 » 10 mar 2009, o 10:17

Dalej jestem w ciągu jedzenia i nie mogę tego przerwać. Codziennie obiecuję sobie że z tym skończę i jak na razie na obietnicach się kończy. Oszukuję ba OKŁAMUJĘ samą siebie. Czuję do siebie nienawiść , wreszcie nie jestem dla siebie żadnym autorytetem. Patrzę w lustro z niesmakiem. Dorobiłam się już parenastu zbędnych kilogramów i rozpacz mnie ogarnia.
Patrzę na swoje piękne ,, szczupłe '' ciuchy w szafie których na razie nie jestem w stanie założyć bo są za małe. Brak mi już motywacji . Jestem już totalnie zmęczona tym wszystkim. Gruba nie chcę być a szczupłą nie potrafię . Jakie z tego wyjście ???
mariola123
 
Posty: 108
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 19:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości