Dokładnie, jest moment, w którym trzeba zagryźć zęby i pójść, bo nie tyle, że się nie dojrzało, ale strach przed zmianą i stanięciem z problemami twarzą w twarz jest przerażające. Łatwiej jak się ma kogoś koło siebie, kto będzie obok, ale często tak nie jest... ja tak nie miałam.
A poza tym zbureznie 10 lat przewidywalnego zycia nie wiedząc com czeka za rogiem, nawet jeśli logicznie rzecz biorąc to ma być lepsze dla nas, wcale nie jest proste. I w takim momencie trzeba zamknąć oczy i zrobić krok - pójść pierwszy raz i chodzić regularnie poddając się po prostu temu.
Książka może pomóc, ale nie będzie sposobem na to a już na pewno nie na takim etapie.
Uważam, że jest o tyle dobra, że przedstawia na początku myślenie alkoholika, narkomana i może te słowa przeczytane, napisane przez osobę, która uzalezniona też była może zadziałać inaczej.
Ale też przedstawia myślenie współuzależnionego, zawiera ćwiczenia, które jednak wymagają zatrzymania się i zastanowienia. Siłą rzeczy wewnątrz nas coś się wtedy odbywa.
Smutne jest to, że my się uzalamy i załujemy kogoś takiego do tego stopnia, że nie potrafimy przyjąć, ze jemu nie chodzi o nas, tylko o towar
.
Chyba trudno uwierzyć, że ktoś kogo kochamy do nas przychodzi nie dla nas. Mój ojciec do mnie się odzywał milutko za kazdym razem kiedy chciał pożyczyć kasę na wódkę. Ja ciągle byłam zadowolona, ze zalezy mu na mnie, ale później rozczarowana, że jak dostał swoje to juz go nie było kiedy ja chciałam z nim pobyc
.
To niby widoczne było, ale nie byłam w stanie tego przyjąć... od kiedy to zrobiłam jest mi łatwiej. Przestałam dawać ojcu kasę a on przestał przychodzić. Ten eksperyment pomógł mi zrozumieć, że nie zależało mu na mnie
. I najtrudniejsze było przyjęcie do świadomości, że on mnie nie chce
.