---------- 00:33 26.08.2010 ----------
hej ewa. zaczelam pisac poprzedni post ale chyba sam sie za wczesnie wyslal. czytam cie i tak bardzo moje serce jest z toba. bylam w tej sytuacji 2 lata temu. moj maz jest alkoholikiem. upadal i podnosil sie kilka razy. byl tez etap lekow depresyjnych ale one mu w niczym nie pomogly. tak jak mowi pukapuk - to tez byla ucieczka. spal calymi dniami. trwalo to jakis czas a potem i tak zapil.
przez okolo rok nabieralam sie na jego skruchy i obietnice. kiedy zapil poraz 4 (przerwy miedzy zapiciami stawaly sie coraz krotsze) spakowalam jego rzeczy i znalazlam mu pokoj do wynajecia. spakowalam kilka garnkow i ciuchow do samochodu i go odwiozlam. bolesne to bylo przezycie. pomoglo mi to ze sie hamsko buntowal bo byl pijany. bylam taka zla wtedy ze cala jego wyprowadzke przeprowadzilam w tempie expresowym. nastepnym razem kiedy go zobaczylam ledwie trzymal sie na nogach. przyszedl odwiedzic corke. zastrzeglam wczesniej ze jesli pokaze sie pijany to zadzwonie po policje. i tak zrobilam. tyle ze zadzwonilam po pogotowie. powiedzialam ze maz grozil ze popelni samobojstwo. zabrali go i zamkneli na kilka dni u czubkow. to nim wstrzasnelo. do domu szedl and nogach ze szpitalna szczoteczka do zebow w kieszeni. po pol roku trzezwosic pozwolilam mu sie wprowadzic, dajac mu ostatnia w zyciu szanse. na razie nie pije 1.5 roku.
widze ze bardzo duchowo do tego podszedl i zmienil sie. ale nie jest latwo. to tak jakbysmy sie uczyli siebie, jakbysmy sie nie znali nigdy. jest duzo nerwow. moje uczucia podszyte sa brakiem zaufania i zalem do niego. staram sie tego nie okazywac ale czasem samo wylazi.
twoim mezem musi cos wstrzasnac. moze rozstanie? to nie jest powiedziane ze na zawsze ale obydwoje zlapalibyscie oddech a on musialby sie okreslic i zrozumiec czy wystarczajaco bardzo was chce odzyskac. bo na razie on tego nie wiem, bo niczego nie stracil. to tak jak ze zdrowiem, cenisz je kiedy je stracisz.
jestes niesamowita. masz jeszcze w sobie wole walki i optymizm. dasz sobie rade. a bedzie tak jak na gorze jest pisane. nie mozemy wszystkiego kontrolowac. duzo musimy po prostu zaakceptowac bo walka wykancza i nie zostawia sil na zycie. a ty masz dla kogo zyc i sie spelniac. twoja coreczka bardzo cie potrzbuje obecnej duchowo i fizycznie z nia.
trzymam kciuki. zobaczysz wszystko sie ulozy. trzeba tylko troche czasu i czasami drastycznych decyzji.
m
---------- 00:35 ----------
hej ewa. zaczelam pisac poprzedni post ale chyba sam sie za wczesnie wyslal. czytam cie i tak bardzo moje serce jest z toba. bylam w tej sytuacji 2 lata temu. moj maz jest alkoholikiem. upadal i podnosil sie kilka razy. byl tez etap lekow depresyjnych ale one mu w niczym nie pomogly. tak jak mowi pukapuk - to tez byla ucieczka. spal calymi dniami. trwalo to jakis czas a potem i tak zapil.
przez okolo rok nabieralam sie na jego skruchy i obietnice. kiedy zapil poraz 4 (przerwy miedzy zapiciami stawaly sie coraz krotsze) spakowalam jego rzeczy i znalazlam mu pokoj do wynajecia. spakowalam kilka garnkow i ciuchow do samochodu i go odwiozlam. bolesne to bylo przezycie. pomoglo mi to ze sie hamsko buntowal bo byl pijany. bylam taka zla wtedy ze cala jego wyprowadzke przeprowadzilam w tempie expresowym. nastepnym razem kiedy go zobaczylam ledwie trzymal sie na nogach. przyszedl odwiedzic corke. zastrzeglam wczesniej ze jesli pokaze sie pijany to zadzwonie po policje. i tak zrobilam. tyle ze zadzwonilam po pogotowie. powiedzialam ze maz grozil ze popelni samobojstwo. zabrali go i zamkneli na kilka dni u czubkow. to nim wstrzasnelo. do domu szedl and nogach ze szpitalna szczoteczka do zebow w kieszeni. po pol roku trzezwosic pozwolilam mu sie wprowadzic, dajac mu ostatnia w zyciu szanse. na razie nie pije 1.5 roku.
widze ze bardzo duchowo do tego podszedl i zmienil sie. ale nie jest latwo. to tak jakbysmy sie uczyli siebie, jakbysmy sie nie znali nigdy. jest duzo nerwow. moje uczucia podszyte sa brakiem zaufania i zalem do niego. staram sie tego nie okazywac ale czasem samo wylazi.
twoim mezem musi cos wstrzasnac. moze rozstanie? to nie jest powiedziane ze na zawsze ale obydwoje zlapalibyscie oddech a on musialby sie okreslic i zrozumiec czy wystarczajaco bardzo was chce odzyskac. bo na razie on tego nie wiem, bo niczego nie stracil. to tak jak ze zdrowiem, cenisz je kiedy je stracisz.
jestes niesamowita. masz jeszcze w sobie wole walki i optymizm. dasz sobie rade. a bedzie tak jak na gorze jest pisane. nie mozemy wszystkiego kontrolowac. duzo musimy po prostu zaakceptowac bo walka wykancza i nie zostawia sil na zycie. a ty masz dla kogo zyc i sie spelniac. twoja coreczka bardzo cie potrzbuje obecnej duchowo i fizycznie z nia.
trzymam kciuki. zobaczysz wszystko sie ulozy. trzeba tylko troche czasu i czasami drastycznych decyzji.
m
---------- 00:40 ----------
e_wa napisał(a):Niestety mąż nie żyje zmarł 12 lipca ,przedawkował leki antydepresyjne, miał 0,25 promila alkoholu we krwi, i tyle .Walczył z depresją, z nałogiem do tego zaburzenia osobowości, wszystko miał zaplanowane, a ja mam niesamowite wręcz poczucie winy , dlaczego piszę to tu w tym wątku
KONIEC
#
Ewa tak mi przykro. doslownie przed chwila czytalam chyba twojego pierwszego posta, kiedy nie widzialas co robic, nie wiedzialam ze sa jakiej nowsze wpisy od ciebie. Boze, pamietaj ze nie ma w tym zadnej twojej winy.