elo..

Problemy związane z uzależnieniami.

Re: elo..

Postprzez Kaycee » 26 lis 2011, o 15:30

Forsaken :cmok:

Co prawda większość swojej energii, jaką byłam w stanie z siebie wykrzesać między jednym kaszlnięciem a drugim zużyłam pisząc posta w swoim wątku (egoistka!) to jednak coś Ci tu naskrobię. Ja i moja maligna ;)

Wiesz byla u mnie moja ex na weekend i bardzo byla zaskoczona tym ze zastala normalne mieszkanie... A jednak gdy zrozumiala ze to dzieki Tobie, dotknelo ja to do zywego... Nic dzinego, dziewczyna kocha mnie bardzo, zaufala calkowicie mojemu zdaniu, robi i mowi mi wszystko co sobie zycze, a ja stale lece w dol... I nagle Forsaken poznaje Kaycee - wirtualna piknosc i zaczyna sie zmieniac. Jak na to spojrzec z puntu widzenia wirtualnosci naszego kontaktu, to jest to troche tragikomiczne... A jednak dziala... Wiesz, ona nie dala mi wogole poznac, ze ja to boli... A jednak przemyslalem to wszystko i pomyslalem sobie ze na jej miejscu miabym naprawde mieszane uczucia....


Doskonale ją rozumiem - musiało ją to dotknąć do żywego. To taka wszechogarniająca bezsilność, kiedy Ty pracujesz nad czymś od dłuższego czasu, a komuś udaje się to osiągnąć za pstryknięciem palca. Ja jednak wierzę, że moja zasługa w tym wszystkim jest minimalna, ja - jeżeli już - dałam Ci tylko pewien impuls, punk zapalny do pokładów jakie drzemią w Tobie. Ty sam masz w sobie tę siłę, dzięki której chcesz się zmieniać i walczyć o lepsze życie dla siebie. Z drugiej strony, Twoje alter ego bezustannie namawia Cię do porzucenia tej trudnej i pełnej wyrzeczeń drugi - aby ulżyć sobie, uszczęśliwić się chwilowo, nie myśleć o problemach... A Ty czasem ulegasz, bo wydaje Ci się, że jesteś nieszczęśliwy i masz prawo aby ulegać swoim słabościom, bo przecież nikt Cię i tak nie zrozumie... I tak dobijasz się, a potem wracasz tu aby się ukorzyć i ponarzekać na siebie samego... Że znów nie dałeś rady, że chcesz z tym skończyć, ale i tak dalej brniesz w te błędne koło...

I moim zadaniem jest wtedy porządnie na Ciebie nakrzyczeć. Nie będę Cię namawiać na pójście na terapię, sama nigdy na żadnej nie byłam, więc nie będę się wymądrzać nad jej skutecznością. Dla mnie najważniejsza jest Twoja chęć do zmiany i przede wszystkim - konsekwencja! Mnie też jej często brakuje... I pracuję nad sobą w lepszym lub gorszym skutkiem, chciałabym, żebyś Ty też dokładał wszelkich starań, aby być konsekwentnym. Bo chęć do zmiany ja już w Tobie dostrzegam wyraźną...

Z jednej strony wielkie szczescie - straceniec zaczyna sie wspinac na gore... Z drugiej strony, jako to, to ja tyle, praktycznie wszystko, a tam ktos kilka uprzejmosci pare buziek i "wez sie za siebie" i nagle zaskutkowalo... I jak o tym pomyslalem to zrobilo mi sie jej bardzo szkoda, bo zasluzyla z mojej strony na najwieksza wdziecznosci, szcunek i sympatie.. I wytlumaczylem jej ze chodzi o ten... hmm... no w kadzym razie wytlumaczylem jej i zrozumiala. I dopiero wtedy mogla sie prawdziwie cieszyc z poprawy, jaka mi przynioslas.. I nawet powiedziala zebym Cie pozdorwil i ze dziekuje Ci za to w jakim stnaie zastala mieszkanie i mnie samego 8)


Jeżeli Ci na niej zależy, a wierzę, że tak, to nie wolno Ci jej odtrącić. Pozwól jej choć a najmniejszym stopniu sobie pomóc. Ona tego potrzebuje, a i Ty będziesz dumny, że jest szczęśliwa mogąc Ci pomóc, nawet jeśli miałbyś trochę poudawać, to myślę, że warto :) I oczywiście dziękuję za pozdrowienia i cieszę się, jeżeli choć trochę się do czegoś dobrego przydałam ;)

A prawda jest taka Kaycee, ze kiedy dla Ciebie zaczalem sie zmieniac (wiem... masakra... motywacja zewnetrzna, najgorsza z mozliwych, bo taka niepewna, ulotna), moje zycie zmienilo sie z pelznia po ziemi, w chodzenie na czworakach.. Juz nie jestem robakiem... Dziekuje Ci za to...


Po raz kolejny podkreślę, że uważam, że wcale nie zmieniasz się dla mnie Forsaken. Ja Cię tylko motywuję jak mogę, ale jeśli sam byś tego nie chciał, to mogłabym Ci tu wypisywać godzinami, co i tak niewiele by zmieniło. Mój przykład jest podobny choć niby całkiem inny. Jak się pojawiłeś w moim wątku i przedstawiłeś swoje zdanie, inne od wszystkich to pierwszą moją reakcją była chęć zanegowania wszystkiego co napisałeś. I to nie dlatego, że uważałam, że nie masz racji - tylko dlatego, że się przestraszyłam, że tę rację możesz mieć. Że to inni się mylą, bo myślą stereotypowo... I cały mój wewnętrzny spokój przeszedł do historii, bo okazało się, że jednak nic nie jest tylko czarne i białe, że odcienie szarości też trzeba dopuścić do własnej świadomości. Teraz już wiem, że dopiero jak sama to zrozumiałam, mogłam się oprzeć na Twoi zdaniu. Wcześniej mogłeś mi pisać i pisać, na co ja odpowiadałam kontrargumentami....

Więc skoro Ty zacząłeś skłaniać się ku temu co napisałam ja o Tobie, to dlatego, że sam coś zrozumiałeś. Bo nie da się kierować zdaniem innych, jeśli nie zazębia się z naszym. Przynajmniej nie na dłuższą metę...

Dlatego walcz o siebie Forsaken - dla siebie. A ja Ci będę z całego serca kibicować :cmok:
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 27 lis 2011, o 01:56

Kaycee napisał(a):Forsaken :cmok:

Co prawda większość swojej energii, jaką byłam w stanie z siebie wykrzesać między jednym kaszlnięciem a drugim zużyłam pisząc posta w swoim wątku (egoistka!) to jednak coś Ci tu naskrobię. Ja i moja maligna ;)[/code]

Maglina :lol: musialem sprawdzic co to znaczy :)

Doskonale ją rozumiem - musiało ją to dotknąć do żywego. To taka wszechogarniająca bezsilność, kiedy Ty pracujesz nad czymś od dłuższego czasu, a komuś udaje się to osiągnąć za pstryknięciem palca. Ja jednak wierzę, że moja zasługa w tym wszystkim jest minimalna,

W sumi to i racja :P tu bardziej chodzi o to jestes jakby nowo poznana dziewczyna, a to ma taki motywujacy wplyw na faceta. Takie calkiem atawistyczne zachowanie, kiedy prezy klate i chce sie pokazac z jak najlepszej strony. Tobie moge pochwalic sie chyba jedynie sukcesami w samoleczeniu.. Wiec jest to dobra motywacja, dzialajaca na glebokim oziomie swiadomosci, na sama nature meskosci :) I neistety osoba ktora jest nam juz bliska nie wyzwoli w czlowieku pewnych uczuc. Bo juz ja dobrze zna, bo jest pewien jej uczuc. Dlatego nawet taka wirtualna znajomosc, gdzie udaje ze piekny avatar to piekna twarz, a posty na forum to prawdziwa rozmowa, to wszytko ma jednak moc sprawcza. Motywujaca, pobudzajaca ta meska dume, dosc mocno nadszarpnieta.


I moim zadaniem jest wtedy porządnie na Ciebie nakrzyczeć. Nie będę Cię namawiać na pójście na terapię, sama nigdy na żadnej nie byłam, więc nie będę się wymądrzać nad jej skutecznością. Dla mnie najważniejsza jest Twoja chęć do zmiany i przede wszystkim - konsekwencja! Mnie też jej często brakuje... I pracuję nad sobą w lepszym lub gorszym skutkiem, chciałabym, żebyś Ty też dokładał wszelkich starań, aby być konsekwentnym. Bo chęć do zmiany ja już w Tobie dostrzegam wyraźną...

Nie krzycz, raczej oczekuj ode mnie ze bede robil postepy w pracy nad soba, spodziewaj sie tego po mnie...
Dopoki zalezy mi na Twoim zdaniu, dopoty bede mial wewnetrzne cisnienie na utrzymaniu Twojego dobrego zdania o mnie. Wiesz, bo nie chodzi o to zeby komus pokazac ze jest cpunem, zerem, tylko raczej zeby go przekonac ze sie ma o nim lepsze zdanie niz w rzeczywistosci na to zasluguje i Ty mi to dalas. Czlowiek odczuwa wtedy potrzebe dorosniecia do obrazu, do zdania jaki ma na jego temat ta druga osoba. Jesli mu zalezy zeby dobrze o min mysla...
Jeżeli Ci na niej zależy, a wierzę, że tak, to nie wolno Ci jej odtrącić. Pozwól jej choć a najmniejszym stopniu sobie pomóc. Ona tego potrzebuje, a i Ty będziesz dumny, że jest szczęśliwa mogąc Ci pomóc, nawet jeśli miałbyś trochę poudawać, to myślę, że warto :) I oczywiście dziękuję za pozdrowienia i cieszę się, jeżeli choć trochę się do czegoś dobrego przydałam ;)
Ona mi pomaga jak potrafi, lecz niektorych rzeczy nie jest w stanie dokonac, ze wzgledu na nasza wzjemna pozycje :? No tlumaczylem juz :) Ale jest ze mna i jest praktycznie jedyna osoba ktora dopuszczam jeszcze do siebie (chociaz odpisalem bratu na eska w tym tygodniu, maly sukces).

Więc skoro Ty zacząłeś skłaniać się ku temu co napisałam ja o Tobie, to dlatego, że sam coś zrozumiałeś. Bo nie da się kierować zdaniem innych, jeśli nie zazębia się z naszym. Przynajmniej nie na dłuższą metę...

W sumie to i racja... Postaram sie byc troche szczerszy wobec samego siebie, bo czasami odstawiam juz opere mydlana :lol:
Dlatego walcz o siebie Forsaken - dla siebie. A ja Ci będę z całego serca kibicować :cmok:

No i chyba to cho, w tym wszystkim :cmok:
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Kaycee » 6 gru 2011, o 15:41

Forsaken napisał(a):Wiesz, bo nie chodzi o to zeby komus pokazac ze jest cpunem, zerem, tylko raczej zeby go przekonac ze sie ma o nim lepsze zdanie niz w rzeczywistosci na to zasluguje i Ty mi to dalas. Czlowiek odczuwa wtedy potrzebe dorosniecia do obrazu, do zdania jaki ma na jego temat ta druga osoba. Jesli mu zalezy zeby dobrze o min mysla...


Dokładnie. Mnie uraziło w Twoim wątku to, że inni uważaliby za sukces gdybyś wreszcie wszem i wobec przyznał, że jesteś ćpunem i że nie radzisz sobie sam ze sobą. Że jedyną szansę na wygrzebanie się z własnego bagienka upatrujesz tylko w pomocy terapeuty i najlepiej żebyś poniżej załączył skan grafiku z umówionych wizyt. Wtedy wszyscy zaczęliby gratulować Ci rozwagi i życzyli powodzenia...

Oczywiście to nie tak, że uważam rady odnośnie skontaktowania się ze specjalistą za coś złego, ale punktem wyjścia według mnie nie powinno być doprowadzenie kogoś do takiego stanu, żeby siebie uznał za zero a psychoterapię za jedyną drogę 'odzerowania'... Raczej powinno się u kogoś budować poczucie własnej wartości i konfrontować ją z codziennymi nawykami tej osoby, które tę wartość umniejszają. Żeby ktoś chciał pomóc sobie z miłości do siebie, a nie z odrazy... I to właśnie cały czas chcę osiągnąć, motywując Cię do działania :)

Jeśli udało mi się choć w minimalnym stopniu, to będę uważać to za wielki sukces - Twój i mój :)

Zatem co słychać u Ciebie Forsaken? :zawstydzony:
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 6 gru 2011, o 23:46

Ach... dobra.. Od dluzszego czasu sie zbieram... A unikam tego jak ognia...
Posunalem sie dalej w planach i w przemysleniach i mam juz ich tak duzo, zeby wyciagnac jakies sensowne wnioski.. Musze sobie jedynie to wszystko poukladac, posegregowac... To zawsze pomaga... Mam taka liste rzeczy ktore usiluje uskuteczniac, lecz wkaladam w to za malo trudu... i efekty mizerne... a jednak sa jakies...
Lista przyjdzie pozniej na razie sytuacja obecna... Udalo mi sie utrzymac mieszkanie w stanie uzywalnosci - ale balagan juz zaczyna rosnac, sprzatam zdecydowanie za rzadko... Rachunki... juz 06 a ja jeszcze nie zaplacilem (z domu, przez neta to robie) , za prad od dwoch miesiecy, dzisiaj odebralem list polecony od elektryki (po dwoch tygodniach, w ostatni dzien kiedy jeszcze trzymali, piec minut przed zamknieciem). Lodowke mam pelna... Normalnie, po pracy codziennie jade do Polskiego sklepu (mam branie u wlascicielki, sliczna dzieczyna :wink: ). Jade tam dla zasady zeby byc.. Zawsze dokupie cos do jedzenia i do picia.. Odtad mam zawsze lodowke pelna i juz nigdy nie gloduje z przymusu. Czesto tz mam wieczor ze nie kupie piwa i pije tylko soki (czesto: raz-dwa razy w tygodniu) W pracy za to leze z projektem na lopatkach.. Za malo wlozylem trudu i teraz modle sie o 8 cudow... Za to chodze juz na lunch z chlopakami (zjadam te pol porcji), pytam sie ich o rade jak czegos nie wiem i przestalem uciekac od ludzi, a bardziej do nich wychodzic... Z tych smutniejszych spraw to bede musial zostac na Boze Narodzenie tutaj i nadrabiac zalegosci.. To raczej nie beda dla mnie wesole swieta...
Cpam duzo mniej... Jakies dwie setki dziennie. Tak ze poziewuje czasami, a jednak drive do pracy mam. Nie wciagam juz nosem, zeby nie narobic sobie przypalu, co dziwne jak sie lyka bombki to tez leci z nosa :?
Kazda bomke popijam pol litrem plynu (a i tak juz zaczyna mnie bolec zoladek - krotka droga do wrzodow), kupilem witaminy i magnez, jak rowniez tebletki oslonowe na zoladek. Jem bardzo duzo nabialu, codziennie serek wiejski. To na zoladek, i na zmniejszenie Ph krwi. Tak dziala nabial, a miedzy innymi mieso, podwyzsza, kiedy Ph krwi jest wysokie, amfetamina jest o 70% szybciej odfiltrowywana z krwi, a tego bysmy niechcieli (bo zmniejszylismy dawke o polowe) . Po powrocie do domu pol aspiryny (na podwyzszenie Ph i na uklad krazenia)... Nie robie sobie juz maratonow kilkudniowych. Spie codziennie, staram sie isc spac ok 1-2.
i ciagle jaram :(
No do jarania to mnie nic nie zmusza tylko sam nalog.. Przeszkadza mi w pracy i jezeli bede bakal to nigdy nie osiagne nawet wlasnego normalnego poziomu, a dopiero mowic o rozwoju...Ciezko mi bardzo tak mocno sobie postanowic i sie tego trzymac... Teraz tak mi sie chce ze pojde jeszcze dzisiaj i kupie... Szukalem psychologow w okolicy, jakichkolwiek. Znalalem numer telefonu do jednego jedynego w moim miescie - niestety kobieta... Ktos pisal na forum ze na razie nie przyjmuje, ale to bylo dosc dawno i nie powinienem tego wogole brac pod uwage... Tak czy owak nie skontaktowalem sie z nia... Poza tym moja eks dostala oferte pracy w Polsce i nie bedzie juz jezdzic do NL.. Wiec zostalem ograbiony przez los nawet z tej odrobiny czulosci ktora mialem raz na kilka tygodni. Teraz odwiedzi mnie moze z raz w roku, albo i nie. Na miescu szybko zaczna do niej podbijac... Mam nadzieje ze trafi w koncu na normalnego faceta.
Z pomyslow/rad dla siebie to jakas tam czesc z nich...
- porobic sobie afiramcje
- zmieniac przekonania na wlasny temat (typu jestem uzalezniony - ergo nie moge sie uwolnic od gandzi)
- nauczyc sie autohipnozy (jak narazie, slucham hipnotycznych nagran mp3 przed snem)
- skoro w pracy nie daje rady z umiejetnosciami, to zaczalem przykladac duza wage do wszystkich innych rzeczy ktore wplywaja na moja pozycje: przychodzenie rano (mizernie jak na razie), wspolpraca w zespole, wspolne lunche i zblizenie sie z ludzmi.
- ogarnac sprawy wokol mnie : lista!
- rozejrzec sie za dziewucha na miejscu, juz trudno, jaki jestem taki jestem, piekna kobieta pomoze mi sie zmienic... kawalerskie zycie nie wplywa na mnie zbyt dobrze... sciemnie jakies dwie Polki na rozgrzewke, a potem zabiore sie za wlascicielke sklepu, jest jakby dla mnie wymarzona ;)
- koncze z hiperaktywnoscia na forum: maksymalnie godzina dziennie i dluzszy referat na weekend. To nie jest zdrowe. Normalni ludzie, ktorzy maja swoje zycie i nim zyja wchodza tutaj, moze nie jak Ty raz w tygodniu, ale co kilka dni i tylko na chwile. Taki tez jest zdrowy stosunek do tej calej zabawy, to moze latwo stac sie obsesja - ja osobiscie nie chce sie od tego uzaleznic, bo to zalosne... Przyszedlem rozwiazac swoj problem i jak skoncze to spadam stad, jednak z milym wspomnieniem po psycholkowie :) Niestety jakby na to nie patrzec, nie da sie tej fascynacji nazwac pasja... Musze wiec:
- odkurzyc stare pasje - kupie sobie na gwiazdke nowy aparat, oprocz nowego komputera :) Albo
- znalezc nowe pasje... Nie bedzie z tym problemu... Na poczatek silownia i zaawansowane metody programowania powinny sie nimi stac... Pozatym musze odswierzyc troche wiedze z zakresu manipulacji i uwodzenia, bo juz troche wywietrzalo :)
- probuje tez od nowa tygodnia autodyscypliny (pomysl zaporzyczony od Podniebnej) od nowa bo ostani mi nie wyszedl. Dzisiaj bylem w pracy na rano, dzieki czemu szybciej skonczylem i moglem odbrac ten pieprzony list, zaraz biore sie za rachunki - minimum dwa najwazniejsze dzisiaj zaplace...

Suma sumarum, jest kiepsko, a jednak coraz lepiej i dnia na dzien, z tygodnia na tydzien udaje mi sie coraz wiecej dokonac z tego co sobie postanowie... Nie pisze o tym w watku bo odtrecza mnie troche od tego odzew jekiego sie spodziewam po forumowych trolach.

Ty jestes inna... Szkoda ze szczesliwa :lol:
Trzymaj sie cieplo Kaycee Obrazek
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez biscuit » 7 gru 2011, o 21:58

elo Ziomuś
tu troll z psycholkowa 8)
czyli kilka szkolnych refleksji marnej studenciny psychologii

pominę kwestie generalne uzależnienia i jego leczenia
bo o to toczyła się tu już zadyma
natomiast odniosę się do paru szczegółów Twojej wypowiedzi

to co próbujesz robić
mnie skojarzyło się z zasadą HALT, wywodzącą się z ruchu AA
skrót od Hungry, Angry, Lonely, Tired
(jak to amerykanie lubią sobie upraszczać życie poprzez stosowanie takich chwytliwych skrótów)
oznacza on stany – czynniki ryzyka
w których jest się najbardziej narażonym na wpadkę, powrót do nałogu

Ty jesteś nadal w ciągu
no ale wg mnie to dobrze, że masz chociaż pełną lodówkę i jesz (not Hungry)
to dobrze, że regularnie śpisz i ograniczasz zmęczenie (not Tired)
to dobrze, że spędzasz czas z ludźmi z pracy
jak również wg mnie dobrze, że spędzasz czas w psycholkowie (not Lonely)
nie uważam tego za żałosne, bo w ten sposób unikasz izolacji
po drugiej stronie kabla (bezprzewodowego 8) ) siedzą przecież żywi ludzie
też z problemami, nie jesteś więc sam
ani też nie jesteś od nich lepszy Koszałku-Pyszałku
że nie mają prawdziwego życia?
ludzie są bidni w dzisiejszych czasach, każdy radzi se tak jak umie
i kto to mówi, obcesowa i arogancka biscuit...
ale w głębi serca mam dużo współczucia dla wszystkich istot żyjących
i momentami jestem dotkliwie wzruszona ich losem
jakby to banalnie nie zabrzmiało
nie za bardzo mam co do powiedzenia na temat Not Angry
ale może Ty sam coś zauważysz

wg mnie z korzyścią dla Ciebie by było, oprócz tego że udzielasz się w cudzych wątkach
gdyby ten Twój wątek się znowu uaktywnił
m. in. przez Twoje regularne i brutalnie szczere wpisy
a jeszcze lepiej by było, gdyby i inne trolle z psycholkowa
nadal nie szczędziły Ci swoich równie brutalnie szczerych wpisów
zaczerpniętych ze swoich zdartych płyt
ale to moje pobożne życzenia pewnie…

wg mnie jest to lepsze rozwiązanie, niż szukanie kobiety
bo ja poczekam na Ciebie aż będziesz czysty to raz
:haha:
a po drugie żadna stabilna psychicznie kobieta nie zwiąże się z uzależnionym
choćby miała kisiel w majtkach na samą myśl o nim, a na jego widok, ściągała je przez głowę
więc prawdopodobnie trafi Ci się raczej osoba dysfunkcyjna
pół biedy, jeśli będzie to po prostu rozrywkowy lachon
przynajmniej wówczas oboje potraktujecie się przedmiotowo, będzie symetria i równowaga
no bo instrumentalne potraktowanie kogoś dysfunkcyjnego
kto liczy na związek, miłość to trochę nie fair…

teraz co do seksu
z tego co piszesz, stosujesz substancje psychoaktywne działające rozmaicie
i komplementarnie względem siebie
i pobudzające jak feta i rozluźniające jak maria i znieczulające jak alko
to jest w zasadzie niemal kompletna i wzajemnie się uzupełniająca gama możliwości w tym zakresie
i wg mnie istnieje ryzyko, że nawet gdy odstawisz bądź ograniczysz substancje psychoaktywne
to zaczniesz sobie to kompensować seksem
który może stać się alternatywnym sposobem regulowania twoich emocji
i mam tu na myśli nie tylko organiczną jego w formę w postaci kopulacji i orgazmów
ale również i tę bardziej psychiczną czy duchową jak uwodzenie, zauroczenia, fantazjowanie itp.
w Polsce to nie jest jeszcze zbyt popularne podejście ale
podobno uzależnienie od środków psychoaktywnych często idzie w parze z erotomanią
po prostu to są RÓŻNE formy pobudzania TYCH SAMYCH ścieżek neurochemicznych w mózgu
czyli osiągania stanów pobudzenia, uśmierzenia bólu czy też rozluźnienia

btw, w tym tygodniu był u mnie kumpel z takim problemem
w życiu bym się nie domyśliła, znam go od lat
płakał, ewidentnie cierpi, dotknął swojego prywatnego dna
ale lata całe zajęło mu zrozumienie tego
że to co wydawało się całkiem niegroźne, typowe
rujnowało go podstępnie od wewnątrz
miałam możliwość skontaktować go ze SLAA
ale nie mam info jeszcze, czy skorzystał z tej opcji czy nie

aaaaa…
jeszcze nasunęła mi się kwestia priorytetyzacji problemów
wg mnie kluczową sprawą jest tu uzależnienie
wiadomo, jest jakieś źródło w Tobie, które spowodowało, że się uzależniłeś
ale to głębsza kwestia już na psychoterapię, żeby to dobrze rozpracować, trzeba być czystym
a kwestie sprzątania, siłowni, fotografowania, jakiejś tam samodyscypliny itp. są wg mnie drugoplanowe
nawet jeśliby cała podłoga miała być pokryta ciuchami i resztkami jedzenia
ale ty nie byłbyś upalony lub napity
miałabym będąc "in your shoes" w tej kwestii dla siebie dużo wyrozumiałości i życzliwości
trzeźwienie z nałogów wymaga dużo energii i zwyczajnie nie zostaje już jej czasem na przyziemne sprawy dotyczące gospodarstwa domowego
dlatego nie spalałabym jej na walkę ze sprzątaniem
ale koncentrowała się na tym, co dla mnie najważniejsze
czyli trzeźwieniu, oczyszczanie się z nałogów
i dbałość w tym względzie o siebie oznaczałaby dla mnie przede wszystkim
akceptację tych wszystkich poboczności bytowych, potknięć dotyczących organizacji życia codziennego
które być może mogą nawet podstępnie odwracać uwagę od sedna problemu
bo w domu jest czysto, ty cały poprany, popłacony rachunkami, wyrzeźbiony na siłce i obfotografowany
ale upalony
:(

trzym się Ziomeczku
:haha:
jeśli mi się jeszcze coś skojarzy, to dopiszę potem

hugs and kisses
:kotek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: elo..

Postprzez caterpillar » 7 gru 2011, o 23:38

BiS :ok:


Ty chodzaca psychologiczna wikipedjio :wink:



tez to zauwazylam Fors ,ze wszystko dobrze jak sie tobie radosnie potakuje glowka a jak buka probuje napisac ,ze 'czarne jest czarne" dostaje zjebke :bezradny:

ma byc milo i przyjemnie ..jak w teatrze ale kuzwa tak nie jest
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: elo..

Postprzez pszyklejony » 7 gru 2011, o 23:39

Ziomal jak zejdzie z ekranu, tego filmu w którym gra, to będzie dobrzeee 8)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: elo..

Postprzez buka_lu » 7 gru 2011, o 23:52

Bis, tu wszystko zostało powiedziane..
co Ziomuś z tym zrobi to jego brocha..
jak widać.. dokonuje wyborów takich a nie innych..
co komu do tego?
Co mogę od siebie?
Czytając ostatni wpis Forsu...
wali po oczach.. że po mimo iż bardzo się starasz..
Twoje całe życie nadal skoncentrowane jest wokół ćpania..
tj, ograniczanie się do dwóch setek.. a przy tym odpowiednie żywienie żeby niwelować skutki ćpania.. a przy tym jaranie z którym ciężko Ci się rozstać.. ale można się chociaż trochę po nim wyspać plus do tego alkohol
Przy tym całe mnóstwo rzeczy próbujesz robić które dawało by ci złudne uczucie.. że coś robisz..
a to lodówke masz pełną..
a to w mieszkaniu sprzątasz..
a to lunch zjadssz z kolegami choć pół porcji..
takie tam pyerdolenie kotka za pomocą młotka..
a wystarczyło by po prostu przestać ćpać i kopnąć się na jakąś KONKRETNĄ terapie.
co mi się wydaje o wiele mniej skomplikowane..
niż walić fate żeby trybić.. palić zioło żeby spać..
i jeszcze udawać jaki to jesteś super ziom..sprzątasz przecież, zjadasz lunch i udzielasz się na forum co ci też pewnie ułatwia utrzymanie tej iluzji "normalności" którą sobie tworzysz.
no ale to nie moja sprawa.
zaraz pewnie Forsu wykażesz swoją asertywność i yntelygencje emocjonalną..i różne takie cechy które sobie przypisujesz..
i pojedziesz mi pisząc np że jestem puszczalska :lol:
albo ku mojemu zdumieniu po raz pierwszy spróbujesz mi udowodnić że taki potrafisz być :mrgreen:
tak czy siak.. :papa:
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 8 gru 2011, o 01:51

Bis... Obrazek
Poczytam, przemysle ...


co do reszty...

Bu - wynocha z mojego watku... nie chce cie tu...

Cat to moj watek i mam prawo wymagac szacuknu, powiedzialem ze temat terapii jest w tym watku skonczny. Jak sie komus nie pdoba to WYNOCHA


Dwa slowa do przyszlych kolkow ktorzy nie uszanuja mojego zyczenia:

Skad wiecie kury domowe i ty pierdolcu, co potrzebuje uslyszec uzalezniony od fenyloamin? Na tym wykladaja sie psychiatrzy, a wy? Pokonczylyscie zawodoki jakies kursy wieczorowe, i fryzjerstwa, znacie sie jedynie na praniu i gotowaniu. Macie waskie horyzonty, jezyki obce conajwyzej na poziomie podstawowym. Siedzicie na kasach w supermarktech albo sprzatacie obcokrajowcom mieszkania. Nie reprezentujecie soba nic ani w zyciu ani w karierze zawodowej. Lamiecie wszelkie reguly uczciwej rozmowy. Nie macie rowniez zadnego pomyslu ani planu jak poprowadzic ta rozmowe, prierdolicie co wam slina na jezyk przyniesie, bez zadnej glebszej mysli, zadnego refleksji nad skutkiem jaki wywrze wasza wypowiedz. Jak dzieci, a raczej jak gowniaze, bo madre dziecko zrozumie... Nietety niektorzy sa odporni na wiedze, maja klapki na oczach lub po prostu zazdroszcza, bo sami sa beznadzieni.
Wspolczuje wam, ja moge uwolnic sie od nalogow,Obrazek
wy z glupoty nigdy sie nie wyleczycie...


Bede ignorowal takie osoby w przyszlosci.
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez buka_lu » 8 gru 2011, o 02:04

Eh ściągnij buszka i wyluzuj..
znowu ci emocje skaczą Ziomuś :wink:
a tak w ogóle to tak jak mówiłam..
.. Fors chce ćpać to niech se ćpa
jest taka zasada:
nie gadaj do dupy bo co najwyżej cie osra
wiem bo sama to przechodziłam..
skruszałam jak ćpaniem narobiłam sobie takie kuku..
że nikt na siłę nie musiał mnie namawiać na leczenie.sama się zgłosiłam.
Fors to co prezentujesz wyżej to nic innego jak bełkot naćpanego.. który mocno tego ćpania broni.
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 8 gru 2011, o 02:10

Na poczatek zaczne od rzucenia najgorszego nalogu - od fajek...
Potem bedzie juz z gorki... Bis, Ty palisz? Bo wiesz... z fajkami moze byc problem 8)
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez mahika » 8 gru 2011, o 07:42

:shock:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: elo..

Postprzez Abssinth » 8 gru 2011, o 09:58

no, pelna kulture nam tu ziomus zaprezentowal :/
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: elo..

Postprzez pszyklejony » 8 gru 2011, o 10:43

Abssinth napisał(a):no, pelna kulture nam tu ziomus zaprezentowal :/


Oj tam, musiał się dowartościować :)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: elo..

Postprzez ludolfina » 8 gru 2011, o 11:47

Forsaken bardzo emocjonalnie reaguje. nawet przewidywalnie, urazony do zywego, mozna powiedziec. mysle ze to optymistyczne, ze tak otwarcie pokazuje gdzie go boli. moze w ten sposob dociera do siebie prawdziwego.

moje refleksje: swietlanej przyszlosci nie ma. jedynie instynkt przetrwania, odczucie "oh, ja umre!" moze spowodowac impuls zeby sprobowac , jak rozumiem "innej smierci" - detoksu. (znam to tylko z filmow, ale to tam wtedy wyglada gorzej jak umieranie). pamietam ze buka pisala o pustce. zycie po detoksie nie sprawia wrazenia "cudownego POWROTU" do blogosci. tak wiec nie wiem co cieszy w zyciu "trzezwym", ze warto wytrzezwiec. twarda realnosc boli, to musi byc na prawde straszne. pisze z perpektywy "idioty uzaleznieniowego" bowiem sie na tym nie znam. ale radosci faktycznie tu nie da sie wykreowac. a przeciez kazdy tak jest skonstruowany, ze reaguje na glaski i unika kopniakow.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości