przez marza » 20 sie 2012, o 21:25
Nie zniknęłam. Wręcz przeciwnie!
Chyba dopiero zaczynam się pojawiać, a raczej ujawniać. Wychodzić z cienia, z ukrycia.
Przestałam się okopywać w swojej samotni.
Odkrywam ludzi!
I to jak fajnie z nimi przebywać.
Pojechać z kolegą na wycieczkę rowerową.
Wyciągnąć koleżankę na zumbę.
Zaprosić kogoś do swojego domu.
Rozmawiać, mówić, gadać...Ale też słuchać.
Być z ludźmi.
Dla mnie to odkrycie Ameryki!!!
Dzięki mitingom. Bo to ludzie z tej grupy.
Dzięki swojemu uporowi.
Dzięki chęci przeżycia.
Dzięki ciężkiej i trudnej pracy.
Czasem denerwuję się, że to cały czas środowisko uzależnionych. Bo albo ludzie z ośrodka albo z NA.
Ale próbuję sobie tłumaczyć ,że na "zdrowych" też przyjdzie w końcu czas.
Mam wrażenie, że na nowo odkrywam życie i radość.
Dużo odkryć, przemyśleń, różne trudne kawałki otwierają się. Nadal dużo trudności i ich świadomość.
Dokładnie 7 m-cy temu wróciłam z ośrodka. A tak naprawdę od niedawna widzę, że coś się zmienia, że "obudziłam się", zaczęłam działać. Jest wiara i nadzieja.
Nie wiem czy potrafię w kryzysie użyć telefonu, poprosić o rozmowę , spotkanie, pomoc. Chyba dalej mam z tym problem. Ale wiem ,że są ludzie, na których mogę liczyć.
Ale się rozpisałam...
A jak Parnasus przepowiedział, na mitingach rozgadałam.
I dobrze mi z tym.
Pozdrawiam