Trochę mi smutno, ze nikt już do mnie nie pisze
A serio- to mnie też trochę nie było, byłam w końcu na wakacjach Choć nie miałam za dużo czasu by nad sobą pracować, dosyć intensywnie mijały te wakacje.
Ale muszę przyznać, że na razie dobrze radzę sobie z walką z moimi 'nałogowymi' zachowaniami. I porównuję swój stan trochę do uzależnienia od papierosów- bo innych uzależnień nigdy nie miałam... Bo to tak trochę jest, ze jak się nie pali przez dłuższy czas, to jest gicior. Ale wystarczy chwila słabości- jeden papieros (lub 'zapuszczenie' jednego 'szpiega') i potem jest już lawina, bo przecież skoro już zapaliłam jednego, to dlaczego nie następnego? itd itd.
I najbardziej w tym moim chwilowym spokoju i szczęściu obawiam się uśpić swoją czujność i poddać się słabości.
Chyba muszę znaleźć jeszcze chwilę czasu, bu poczytać coś niecoś- myślę, że to mi nada znów rozpędu. Może nawet znów Robin Norwood, bo to było dla mnie jak otrzeźwiający liść w twarz.
A czy może ma ktoś jakiś dobry przepis na afirmację? Bo te moje coś szybko mi przeszły (choć czasem w kryzysie jeszcze sobie powtarzam, ale takie sztuczne mi się wydają trochę...)