W moim życiu dzieje się obecnie nie najlepiej. Z jednej strony niemal skończyłem trudne i "perspektywiczne" studia (brak mi wciąż pracy dyplomowej, do której napisania za cholerę nie potrafię się w obecnym stanie psychicznym zmotywować), z drugiej powinienem zacząć zarabiać na siebie, a moje poszukiwania pracy są kompletnie nieskuteczne. Niemniej, miałbym co robić (choćby pisać wreszcie tę okropną magisterkę), jednak włączył mi się mechanizm, który jako żywo pasuje do działu "uzależnienia".
Mam wszelkie objawy charakterystyczne dla osoby uzależnionej, tylko miałbym piekielny problem ze zdefiniowaniem swojego nałogu. Przerzucam się bowiem od jednej kompulsywnie wykonywanej czynności do drugiej bez problemu, byle tylko stale mieć jakieś zajęcie odciągające mnie od dwóch przerażających tematów: szukania pracy i pisania magisterki. I, jak na uzależnionego przystało, mimo podejmowanych wciąż prób i postanowień nie zdołałem tego dotąd opanować.
Zaliczyłem już: książki, gry komputerowe, fora internetowe, pornografię, masturbację, rysowanie... tylko "klasyczne" nałogi jak alkohol, papierosy czy narkotyki jeszcze mnie nie chwyciły. W praktyce wygląda to tak, że np. instaluję grę, przez parę dni zajmuję się coraz częściej graniem, potem w chwili otrzeźwienia wywalam cholerstwo z dysku i przyrzekając sobie uważać na gry, po paru dniach przyłapuję się na tym, że cały czas spędzam przy... książce . Więc chowam książkę i uważając odtąd na książki...
Moje próby walki z tym mechanizmem polegały na odcinaniu się od kolejnych zajęć kiedy tylko zauważałem, że zajmuję się nimi nie ze szczerego zaciekawienia, ale dla uniknięcia zmierzenia się z jakimś problemem. Sęk w tym, że musiałbym się po kolei odciąć od wszystkiego (tudzież poucinać sobie co nieco, w przypadku niektórych zachowań) , a przypuszczam że i zamknięty w pustej celi znalazłbym sobie coś co pozwoliłoby mi nadal unikać zmierzenia się z problemami.
No dobrze, tak pokrótce to wygląda, i mam pytanie jeśli ktoś się orientuje: czy kiedy będę szukał pomocy, to osobie w mojej sytuacji jakaś terapia dla uzależnionych mogłaby pomóc, czy raczej celować w "zwykłą" psychoterapię? Względnie, co jeszcze mogę zrobić - bo moje dotychczasowe metody są skuteczne jak ścieranie pleśni chusteczką...