Witam , jestem nowa na tej stronie zatem wpierwej pragne sie z Wami przywitać.
Bardzo ważne sa dla mnie Wasze slowa, ktore przelewacie na tym forum, jest tu wiele madrych ludzi z ktorych zdaniem zwyczajnie sie licze..eh dosc slodzenia do rzeczy!
Mam probem w rodzinie ,niby nie dotyczy mnie bezposrednio a jednak.Problem z alkoholikiem,ktory od prawie 20 lat wodzi wszystkich za nos.Mila juz jakies proby leczenia(nigdy na oddziale zamknietym,bo na to sie nie godzi)jednak wszystko o du.pe rozbic,wszyscy sa glupi (dla niego).Z domu rodzinnego odszedl,zatem rodzina ma go z glowy ALE przesiaduje u mojej babci(swojej matki)ktorej obiecuje,ze sie bedzie leczyl ale topornie mu to idzie(juz kilka razy zalal pale).Babcia jest osoba schorowana i moim zdaniem nie nadaje sie na walke "o niego".Jestem dosc uswiadomiona z racji swego zawodu(i dziecinstwa) co nalezy a co nie w takich sytuacjach ale..jednak mam dylemat (nie czuje sie do konca kompetentna dajac takie rady)mowiac babci zeby przy nastepnym jego "zalaniu sie", wywalila go zwyczajnie za drzwi.Moim malym sukcesem jest to ze naklonilam babcie na terapie dla wspoluz. to duzy sukces mimo ze jeszcze do spotkania nie doszlo . Samo to,ze podjela decyzje ze pojdzie "tego i tego i tak w konkretne miejsce" to duuzo.Troszke ale to tylko troszke mam moralniaka ,ze przekreslilam tego czlowieka ale taki obralam kierunek walki ,mam dosc patrzenia jak wykancza mi babcie!Ona i jej dobro jest dla mnie najwazniejsze.Brdzo ciezko jet wytlumaczyc matce,ze tak nalezy potraktowac swojego syna nie wiem juz jakich argumentow mam uzywac bo to do niej niezazbytnio dociera.Mam nadzieje,ze bedzie chodzic na terapie i ,ze pozwoli sobie pomoc to az tyle na poczatek..jesli ktos ma ochote cos napisac bede wdzieczna
pozdrawiam i do nastepnego
...przestalo chyba padac czas isc na spacer