Staram się jak mogę aby miec lepszą relacje z synem,bardzo go kocham.Za miesiąc mają sie wyprowadzic,taki postawiłam termin.Łzy mi płyną na samą myśl,z drugiej strony widze światełko w tunelu,będzie musiał się zmierzyc ze swoim uzależnieniem,a po drugiej stronie tunelu będę ja,czekająca zeby mu pomóc stanąc na nogi jak dosięgnie swego dna-to czarny scenariusz.Inna wersja to ,że przewartosciuje swoje życie i przestanie grac.
W pracy super i bardzo stresująco zarazem.Chyba nigdy nie miałam tak aktywnego życia w każdym obszarze (z wyjatkiem relacji damsko-męskich).Właśnie teraz rusza kilka moich planów,mam nadzieje że się w tym nie pogubię,z tym u góry dam radę